Jak już nam wytłumaczysz, co to jest "diablaza", to możesz podać polski odpowiednik słowa "remake" - chętnie będziemy go używać, oczywiście o ile będzie słowem, a nie całym zdaniem (np. "nakręcenie filmu z tą samą fabułą, ale innymi aktorami, reżyserem i w ogóle wszystkim").
Remakiem? Coto do diablaza slowo?
…ale mało kto wie, że „Titus…” zaczynał jako pogodna „commedy of manners” ;-)
(patrz Jasper Fforde „The Well of Lost Plots”)
Słuszna uwaga.
Pozdrawiam!
@Jarosław Robak
Bezwzględnie najbardziej krwawą tragedią Szekspira jest wczesny Titus Andronicus.
Śmiem twierdzić, że żadna z rzeczy, w których maczał palce Shatner, nie była robiona "dla jaj". I między innymi w tym problem.
Natomiast - tak gwoli ścisłości - długość recenzji na ogół nie zależy od jakości finalnej produktu.
ludzie se jaja zrobili, a pan recenzent nadął się i jął znęcać nad czyms, co z założenia jajami być miało.
gdzie sens ? gdzie logika ?
bardzo ciekawe, skądinąd, że najdłuższych recenzji dochrapują się filmy, które - jak z tych recenzji wynika - nie są warte nawet pół zdania.
w mojej opinii, wskazuje to na sadystyczne skłonności niektórych recenzentów. i to słabe jest, ot takie bicie chuderlaka gdzieś w zakamarkach szkolnego klopa. odwet za trudne dzieciństwo ?
Recenzja jak zawsze cudna (wyobrażam sobie właśnie 1cm ognistą kulkę złowrogo śmigającą po drucie)
Tak nie do końca jedyny aktorski Masterton. Wiki podaje, że trzy odcinki serialu z 1997 "The Hunger" były zrealizowane na podstawie jego opowiadań. A w 2004 powstała nawet krótkometrażówka na podstawie "Stworzenia Belindy".
Przeczytałem tytuł jako "półnaga kobieta z prącikami w ręku" i zastanawiałem się, o co na Boga chodzi...
Czyli pozycja obowiązkowo do zaliczenia!
Całe szczęście, że nieudacznik Hoffman zrezygnował. Jak by wyglądały jego pojedynki, buahahaha.
macie zdrowie do tych crapów:) A tymczasem dopisuje "Ekspedycje" do listy must see a z filmografii Briana Yuzny pozwolę sobie polecić niedawno polecony mi "Society" ("Towarzystwo" z '89). Film przyzwocie się zestarzał i ma kilka klimatycznych,zapadających w pamięć scen
Owszem. Tyle że praktycznie nie zwróciłem na nią uwagi. Czyli albo jest taka sobie, albo - co bardziej prawdopodobne - świetnie wtapia się w tło, pracowicie budując klimat.
Jeśli dobrze pamiętam Clint Mansell robił do tego filmu muzykę.
@wpp
Waszeć raczy szkła wspomagające przetrzeć, bo recenzja dotyczy PIĘCIU filmów, a nie jednego.
@Pi.
No właśnie z tym drugim filmem są wojny w sieci. Jedni go nie lubią, inni cenią bardziej od jedynki. Ja się zaliczam do tej pierwszej kategorii. A pierwszą "Drogę bez powrotu" oglądałem dawno temu i wolę sobie nie psuć o niej opinii powtórnym seansem. ;)
@wpp
Oj, żeby się Pan/i z tym nie pomylił/a (proszę o wybaczenie po nicku płci nie poznać ;)) tacy "twórcy" często odnoszą się do swoich filmideł na super poważnie (przykładem taki Uwe Boll).
A co do tego, że długo i wyczerpująco, to bardzo dobrze, przynajmniej wiadomo, czego w tv (albo na DVD) nie tykać i dlaczego.
Uwielbiam teksty Jarka i czuję absolutny respect do tego, że dał radę porównać co do minuty "Krwawe początki" i "Hotel zła".
Niemniej odnośnie oceny części drugiej się nie zgadzam. Mi tam się ją lepiej oglądało niż pierwszą ze względu na sporą dozę autoironii.
Przy okazji zapraszam na bloga http://kraina-niesmacznej-przyjemnosci.blog.pl/ gdzie niedawno pisałem o "Drodze bez powrotu".
2 strony recenzowania i opisywania filmu, który - wg recenzenta Loretza - nie zasługuje nawet na 3 zdania opisu i recenzji.
takiego popisu irracjonalizmu ze świecą szukać.
ci co robili ten film, jakby usłyszeli że jakiś chłopina się tak strasznie przyłożył żeby im dołożyć - padliby ze śmiechu.
lepiej im nie mówcie, że imć Loretz tak serio i na 2 strony potraktował film wart najwyżej 2 zdaniowej wzmianki.
Ciekawe, że na obwolucie Chappie zabrakło Die Antwoord. No cóż, widać "Zef style (not) represent!"