Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

John Terlesky
‹Ognisty przybysz›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOgnisty przybysz
Tytuł oryginalnyFire Serpent
Dystrybutor IDG
ReżyseriaJohn Terlesky
ZdjęciaPatrick McGowan
Scenariusz
ObsadaNicholas Brendon, Sandrine Holt, Randolph Mantooth, Robert Beltran, Lisa Langlois, Patrice Goodman
MuzykaChuck Cirino
Rok produkcji2007
Kraj produkcjiKanada, USA
Czas trwania89
Gatunekgroza / horror, SF
EAN5907583191581
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Dymek jednak szkodzi
[John Terlesky „Ognisty przybysz” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Rządowa agencja, strażak wyznający spiskową teorię i żywiący się kurzem ognisty smok ze Słońca – to kwintesencja „Ognistego przybysza”.

Jarosław Loretz

Dymek jednak szkodzi
[John Terlesky „Ognisty przybysz” - recenzja]

Rządowa agencja, strażak wyznający spiskową teorię i żywiący się kurzem ognisty smok ze Słońca – to kwintesencja „Ognistego przybysza”.

John Terlesky
‹Ognisty przybysz›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOgnisty przybysz
Tytuł oryginalnyFire Serpent
Dystrybutor IDG
ReżyseriaJohn Terlesky
ZdjęciaPatrick McGowan
Scenariusz
ObsadaNicholas Brendon, Sandrine Holt, Randolph Mantooth, Robert Beltran, Lisa Langlois, Patrice Goodman
MuzykaChuck Cirino
Rok produkcji2007
Kraj produkcjiKanada, USA
Czas trwania89
Gatunekgroza / horror, SF
EAN5907583191581
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Kto by się spodziewał, że tyle chały lądującej na ogół w podrzędnych kanałach TV i przynoszącej mnóstwo uciechy miłośnikom obciachowego kina sf może trafić u nas na DVD. Kolejnym z takich knotów – bo już kilka swego czasu recenzowałem na łamach „Esensji” – jest „Ognisty przybysz”, wyprodukowany w Kanadzie przez specjalizujący się w tandecie Cinetel. Na dzień dobry widza witają biedne napisy początkowe, a w nich perełka – otóż pomysł na film zrodził się w głowie samego Williama Shatnera, pamiętnego Jamesa T. Kirka ze „Star Treka”. On też był jednym z producentów wykonawczych filmu. Ci jednak, którzy kiedykolwiek zetknęli się z płodami wyobraźni Shatnera, mogą poczuć w tym momencie dreszcz grozy, bowiem praktycznie wszystko, czego Shatner się tknął jako scenarzysta czy reżyser, potrafiło setnie umordować tak głupotą, jak i nudą. Tak było z piątą częścią kinowego „Star Treka”, tak było z „Groom Lake”, tak też było z rozmaitymi pełnometrażowymi odpryskami serialu „TekWar”. Innymi słowy – mariaż Cinetela z Williamem Shatnerem nie wróży nic dobrego.
I rzeczywiście. Pierwsza istotna dla fabuły scena to wyrzucona ze Słońca, prująca przestrzeń kosmiczną kula ognia, ciągnąca za sobą kłęby najprawdziwszego, tłustego dymu. Już pal licho, że dla dymu potrzeba jakiejkolwiek atmosfery. Gorzej, że w świetle finału i w ogóle zgodnie z wewnętrzną logiką historii, w której kula, żeby przeżyć, musi STALE mieć styczność z czymś palnym, jest to bzdura nawet nie do kwadratu, a co najmniej do sześcianu. Jak by jednak nie było, kula – a w rzeczywistości ognisty ni to wąż, ni to smok – trafia na Ziemię, gdzie z radością podpala las. Ponieważ jednak dzielni amerykańscy strażacy pożar gaszą, istota wnika w plączącą się po dymiącym jeszcze lesie strażaczkę (były w ogóle takie w 1966 roku?), która – na bodaj dość krótką chwilę, nim stwór nie wypali jej od środka – zyskuje umiejętność rzygania czystym ogniem. Za pośrednictwem oczu. Bo niby czemu nie. W końcu tak jest oryginalnie, prawda? Podobnie logiczne jest to, że stojąca w żywym ogniu dziewoja ma absolutnie niepalną bawełnianą koszulkę i takież spodnie, jak również to, że ogień, stroniący od wody i dążący do konsumpcji jakichkolwiek łatwopalnych substancji, ot tak wnika w istotę zbudowaną w większości z wody…
Następnie akcja przeskakuje w obecne czasy, kiedy to znowu płonie jakiś las, i znowu strażacy likwidują zagrożenie. W tym czasie (chyba inny) ognisty wąż, skurczony do rozmiarów kuleczki średnicy jednego (JEDNEGO) centymetra, wskakuje przygodnemu strażakowi do plecaka, a następnie – już w obozowisku – przenosi się na przyczepę campingową. Którą wysadza. Następnie chwyta ognistą macką „swojego” strażaka, spopiela go i… eee… wysadza przyczepę jeszcze bardziej.
Wówczas to okazuje się, że głównym bohaterem historii jest inny strażak, kolega spopielonego. Nie dowierzając własnym zmysłom, próbuje szukać zrozumienia w butelkach wysokoprocentowych płynów – do czasu, gdy w barze przysiada się do niego obcy strażak-weteran, najwyraźniej mający już sporo do czynienia z ognistymi stworami, i zaczyna przekonywać bohatera, że oczy go nie myliły. Że inteligentne, ogniste stwory, lubujące się w sianiu pożogi, jak najbardziej istnieją.
I tu główna nić intrygi zdycha, ustępując miejsca dziwacznemu, mocno mętnemu śledztwu, w którym przedstawiciel jakiejś rządowej agencji (niby FBI, ale tak nie do końca) wmawia lokalnej urzędniczce agencji leśnej, że strażak-weteran jest groźnym podpalaczem i trzeba go bezwzględnie ująć. I to z użyciem czterech ludzi uzbrojonych w broń maszynową. Mija 40 minut, i nadal nie wiadomo, o co chodzi. Jest jakaś agencja, jest szemrane śledztwo, w którym nic się kupy nie trzyma, i jest w końcu ognisty przybysz, który… no… na ogół jest w postaci kulki ognia i śmiga sobie po kablach, drutach, metalowych płotach i… grzybach, pojawiając się wyłącznie wtedy, gdy widza już krew zalewa ze względu na zbaczanie głównego wątku na nudne manowce. W ramach rekompensaty twórcy dorzucili ekipę reporterską w postaci upierdliwej, noszącej się na jasnofioletowo dziennikarki i jej szczupłej, sympatycznej kamerzystki, ledwo będącej w stanie upchnąć swój zauważalnych rozmiarów biust w wyraźnie przyciasną haleczkę. Niestety, kamerzystka zostaje dość szybko zepsuta przez scenarzystę (znaczy się przecięta na pół) i w ofercie zostaje głównie strażak, raczej średnio pociągający dla męskiej części widowni.
Dopiero w okolicach 50-tej minuty widz doczekuje w końcu podstawowej puli informacji. Ale wtedy zostaje wręcz lawinowo zasypany szczegółami – podanymi literalnie kawa na ławę, bez grama finezji, w postaci długiego, okraszonego retrospekcjami wykładu strażaka-weterana. I to wykładu zahaczającego o urwane z innej bajki biblijne nawiązania. Na szczęście później jest już czysta, goła akcja, dzięki czemu przynajmniej przestaje uwierać nuda, choć chwilami mogą pojawić się nudności. Kamerzysta uznał bowiem, że kadr statyczny źle świadczy o jego robocie i za punkt honoru postawił sobie chwianie kamerą bądź lekkie nią podrzucanie, byle był jakiś ruch, byle obraz jeździł w tę i nazad. Bo inaczej pewnie nikt by nie uwierzył, że zdjęcia były kręcone z ręki.
„Ognisty przybysz” potrafi więc w ten czy inny sposób przynieść trochę rozrywki, choć muszę przyznać, że zapewne lepiej będą się na nim bali sympatycy kinowej tandety niż miłośnicy sensownego kina grozy czy sf.
koniec
2 grudnia 2015

Komentarze

02 XII 2015   17:57:35

Recenzja jak zawsze cudna (wyobrażam sobie właśnie 1cm ognistą kulkę złowrogo śmigającą po drucie)

04 XII 2015   14:13:33

ludzie se jaja zrobili, a pan recenzent nadął się i jął znęcać nad czyms, co z założenia jajami być miało.

gdzie sens ? gdzie logika ?

bardzo ciekawe, skądinąd, że najdłuższych recenzji dochrapują się filmy, które - jak z tych recenzji wynika - nie są warte nawet pół zdania.

w mojej opinii, wskazuje to na sadystyczne skłonności niektórych recenzentów. i to słabe jest, ot takie bicie chuderlaka gdzieś w zakamarkach szkolnego klopa. odwet za trudne dzieciństwo ?

04 XII 2015   15:53:46

Śmiem twierdzić, że żadna z rzeczy, w których maczał palce Shatner, nie była robiona "dla jaj". I między innymi w tym problem.

Natomiast - tak gwoli ścisłości - długość recenzji na ogół nie zależy od jakości finalnej produktu.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.