Polski Komiks Internetowy #11Robert Wyrzykowski W świecie polskiego webkomiksu dominują przede wszystkim produkcje paskowe nastawione na dostarczenie czytelnikowi puenty celnej i zabawnej – chociaż czasami ich „zabawność” bywa wysoce dyskusyjna. Komiksy niestawiające sobie za cel nachalnego dowcipkowania są zjawiskiem znacznie rzadszym. Jednym z bardziej urokliwych przedstawicieli tej drugiej grupy jest ukazujący się już od dwóch lat „Konstanty wraca do domu”, autorstwa wywodzącej się ze Śląska Katarzyny „Panny N.” Witerscheim.
Robert WyrzykowskiPolski Komiks Internetowy #11W świecie polskiego webkomiksu dominują przede wszystkim produkcje paskowe nastawione na dostarczenie czytelnikowi puenty celnej i zabawnej – chociaż czasami ich „zabawność” bywa wysoce dyskusyjna. Komiksy niestawiające sobie za cel nachalnego dowcipkowania są zjawiskiem znacznie rzadszym. Jednym z bardziej urokliwych przedstawicieli tej drugiej grupy jest ukazujący się już od dwóch lat „Konstanty wraca do domu”, autorstwa wywodzącej się ze Śląska Katarzyny „Panny N.” Witerscheim. „Konstanty wraca do domu” bez wątpienia nie jest komiksem, który utrzymuje czytelników w krańcowym napięciu. To raczej zbiór luźno powiązanych ze sobą impresji poetyckich, przedstawiających powrotną odyseję tytułowego Konstantego. Nic o nim nie wiadomo – kim jest, ile ma lat, co przeżył. W kolejnych planszach czytelnik obserwuje jego „perypetie” (chociaż to nieco za duże słowo w przypadku tego bardzo spokojnego dzieła) związane z ludźmi, których spotyka i uczuciami, których doznaje. Im dalej w las, tym Konstanty zdaje się bardziej schodzić na dalszy plan, a autorka skupia się epizodycznych dotychczas postaciach. Bohaterowie się mnożą, żadna z nich jednak jakoś nie urasta do roli czołowego protagonisty… …i tu dochodzimy do kluczowej kwestii. Wydaje się, że głównymi bohaterami tego komiksu są nie tyle same postacie, ile interakcje między nimi. W kolejnych odcinkach powracają stałe problemy jednostek: samotność, melancholia, niemożność odnalezienia się w grupie, brak pewności siebie, nieśmiałość, posunięty do skrajnej postaci introwertyzm… Postacie w „Konstantym” nie potrafią się porozumieć ze sobą. Przychodzi im to tym trudniej, że zgodnie z formułą komiksu w całej historii nie pada ani jedno słowo (pozostaje im więc wyłącznie język gestów i mimiki). A jeśli już jakieś ma paść, to jego wypowiedzenie okazuje się czynnością ponad siły bohaterów. Tak jak to już czasem w życiu bywa. Pod względem graficznym „Konstanty” prezentuje się całkiem znośnie, a z planszy na planszę widać znaczący postęp. Czarno-biała kolorystyka dobrze pasuje do lekko przygnębiającego klimatu. Kreska w porządku, starannie wykonana obróbka zdecydowanie należą do plusów całego projektu. Wiele odcinków „Konstantego” w swojej formie nie przypomina w ogóle komiksu. Część początkowych plansz sprowadza się do całostronicowych kadrów (czasami podzielonych na kilka mniejszych, nie do końca zresztą z sensem), które przedstawiają kolejne statyczne scenki z wędrówki głównego bohatera. Obrazy same w sobie nie tworzą akcji – ale ich sekwencja jak najbardziej. Z czasem jednak „Panna N”. coraz bardziej odpływa w stronę komiksu i stara się opowiadać coraz dłuższe i bardziej zwarte historie, wprowadza nowe postaci… Niestety, część z nich nie stroni od tkliwej banalności. „Konstanty” pod tym względem przypomina różne sympatyczne, acz niezbyt głębokie terapeutyczne opowiastki – jest dziełkiem prostym, nieskomplikowanym, przygnębiającym, lecz z lekką nutką optymizmu. Bardziej wymagających czytelników może po prostu znudzić. Ponadto, w pewnym momencie do fabuły wkradło się wiele pobocznych wątków, namnożyło się też drugoplanowych bohaterów, którzy stopniowo przejęli pałeczkę od Konstantego. Przez to wszystko główna oś całej historii (czyli tytułowy powrót do domu) uległa pewnemu rozmyciu. Jak się to wszystko dalej potoczy – zobaczymy. Naprawdę mocnym punktem tego komiksu są momenty, w których „Panna N.” w odświeżający sposób bawi się formą swojego dzieła, kpiąc ze wcześniej przyjętych przez siebie reguł. Puste i pękające dymki, przytłaczające kadry, maski z uśmiechami, Konstanty ze sztucznie domalowanymi ustami, tłum ludzi płaskich niczym wyciętych z papieru… Takie delikatne figle z formą są naprawdę urzekające, a przy tym dość rzadkie w polskim netkomiksie. Podsumowując – ten komiks zdecydowanie nie zadowoli wszystkich czytelników. Brak w nim wartkiej akcji, więcej tu melancholii niż humoru. Styl rysowania również nie należy do powszechnie admirowanych, chociaż nie można odmówić mu schludności i dopracowania. Sama fabuła jest jaka jest – prosta, sympatyczna, miejscami dość banalna i ckliwa. Można by się jeszcze przyczepić do niezbyt przyjaznej nawigacji na stronie tego komiksu. Myślę jednak, że naprawdę warto zapoznać się z tą produkcją. Autorka tworzy swój komiks bez oglądania się na trendy ogólnie panujące w naszym webkomiksowym półświatku. Jej dzieło trzyma dobry poziom i wciąż się rozwija – trochę smuci, trochę wzrusza, a czasem nawet i bawi. Wszystko to bez nachalnych prób przypodobania się odbiorcom, przyrządzone w bardzo urokliwy sposób. Zdecydowanie to jedna z ciekawszych produkcji naszego netkomiksowego półświatka. Adres: www.konstanty.xt.pl 18 października 2007 |
Każdy smok ma swój słaby punkt ukryty pod którąś z łusek. Tak było ze Smaugiem z „Hobbita”, tak było też ze smokiem z przygód Jonki, Jonka i Kleksa. A że w przypadku tego drugiego chodziło o wentyl do pompki? Na tym polegał urok komiksów Szarloty Pawel.
więcej »Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.
więcej »W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.
więcej »Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Polski komiks internetowy #12
— Robert Wyrzykowski
Polski komiks internetowy #10: Dobry komiks
— Daniel Gizicki
Polski komiks internetowy #9: Żywot rysownika poćciwego
— Daniel Gizicki
Polski komiks internetowy #8
— Robert Wyrzykowski
Polski komiks internetowy #7
— Daniel Gizicki
Polski komiks internetowy #6
— Robert Wyrzykowski
Polski komiks internetowy #5
— Daniel Gizicki
Boromir II × 2
— Daniel Gizicki, Agnieszka Szady
Polski komiks internetowy #4
— Daniel Gizicki
Polski komiks internetowy #3
— Daniel Gizicki
Jeszcze zrobimy razem niejedną rzecz
— Marcin Podolec, Robert Wyrzykowski
Kapitan Sheer: Odcinek IV
— Marcin Podolec, Robert Wyrzykowski
Kapitan Sheer: Odcinek III
— Marcin Podolec, Robert Wyrzykowski
Kapitan Sheer: Odcinek II
— Marcin Podolec, Robert Wyrzykowski
Kapitan Sheer: Odcinek I
— Marcin Podolec, Robert Wyrzykowski
Dziennik flirtu
— Robert Wyrzykowski
Samczym okiem: Czytać zbyt boleśnie
— Robert Wyrzykowski
Political fiction w obrazach
— Robert Wyrzykowski
Rysowane w międzyczasie
— Robert Wyrzykowski
Kolektyw pod lupą 2 – zemsta Shitów
— Robert Wyrzykowski