Czytelnik biorący dziś do ręki „Snowpiercera” prawdopodobnie zna już film z 2013 roku oraz jest w trakcie oglądania serialu emitowanego na Netfliksie. W porównaniu z tymi produkcjami czarno-biały komiks sprzed niemal czterdziestu lat pozornie wydaje się skromniejszy. Mniej tu efektów specjalnych, ale za to znacznie bardziej wielowymiarowe są postacie i socjologiczne tło całej historii.
Pociąg pod specjalnym nadzorem
[Jacques Lob, Jean-Marc Rochette „Snowpiercer. Przez wieczny śnieg #1 (okładka limitowana)” - recenzja]
Czytelnik biorący dziś do ręki „Snowpiercera” prawdopodobnie zna już film z 2013 roku oraz jest w trakcie oglądania serialu emitowanego na Netfliksie. W porównaniu z tymi produkcjami czarno-biały komiks sprzed niemal czterdziestu lat pozornie wydaje się skromniejszy. Mniej tu efektów specjalnych, ale za to znacznie bardziej wielowymiarowe są postacie i socjologiczne tło całej historii.
Jacques Lob, Jean-Marc Rochette
‹Snowpiercer. Przez wieczny śnieg #1 (okładka limitowana)›
Pomysł na fabułę jest prosty i zapewne właśnie to zwróciło uwagę filmowców. Oto przez skuty lodem i spustoszony przez mroźny kataklizm świat mknie gigantyczny pociąg. Ostatnia arka ludzkości. Tysiąc wagonów ciągniętych przez elektrowóz wiezie w nieznane tych, którym udało się zdążyć na ostatni kurs. Oczywiście pociąg ze swoim bezwzględnym podziałem na klasy stanowi nośną metaforę współczesnego społeczeństwa. Współczesnego, bo choć powstawał na początku lat osiemdziesiątych, to pod pewnymi względami niewiele się zmieniło. Może tylko podziały są głębsze a nierówności społeczne większe niż kiedyś. Na końcu tłoczą się w fatalnych warunkach tzw. ogonusy. To biedota, która nikogo nie obchodzi. Każdy dzień życia w ostatnich wagonach to ciągła walka o przetrwanie. W gruncie rzeczy pasażerowie z czoła pociągu, czyli z tzw. złotych wagonów, nawet nie zdają sobie sprawy, co dzieje się z tyłu. I w zasadzie w ogóle ich to nie interesuje.
Okazji do niemal socjologicznej obserwacji życia ludzi w ciasnej i dusznej przestrzeni pociągu i praw rządzących ich codzienną egzystencją dostarcza pewien incydent. Oto jeden z ogonusów, ryzykując życie, podjął udaną próbę przedostania się do zamkniętej dla jego klasy części pociągu. Proloff, bo tak nazywa się uciekinier, został jednak złapany. Na rozkaz władz ma być zaprowadzony do pierwszych wagonów. Chce z nim bowiem porozmawiać sam prezydent. Bezwzględny porucznik, dwóch żołnierzy, Proloff i Adeline Belleau, kobieta ze Stowarzyszenia Pomocy Trzeciej Klasie, która chce pomóc uciekinierowi wyruszają w długą drogę na początek pociągu.
Ta wędrówka stanowi okazję do ukazania społeczeństwa, jakie ukształtowało się w pędzącym przez zniszczony mrozem świat pociągu. Życie w ogonie poznajemy tylko z opowieści Proloffa, natomiast mieszkańców pozostałych wagonów obserwujemy, towarzysząc bohaterom w wyprawie. Widzimy zatem, jak żyją przedstawiciele poszczególnych klas, obserwujemy działalność Stowarzyszenia Pomocy Trzeciej Klasie i uczestniczymy w praktykach religijnych Bractwa Elektrowozu oddającego cześć Świętej Lokomotywie. Poznajemy także źródła konfliktów społecznych narastających wewnątrz klaustrofobicznej przestrzeni. Dowiadujemy się, jakie były początki pociągu oraz poznajemy dwie wersje zdarzeń znanych jako „Dziki pęd” (tak o nich mówią uprzywilejowani) albo jako „Masakra” (tak nazywają to ludzie stłoczeni w ogonie pociągu). Wszystko składa się na interesujące tło opowieści o możliwości – a w zasadzie braku możliwości – wyrwania się z ograniczeń klasowych.
Scenariusz Jacquesa Loba stanowi połączenie ciekawej opowieści z pieczołowitą rekonstrukcją społeczno-politycznego tła, w jakim rozgrywają się kolejne zdarzenia. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że tło nieco bardziej rzuca się w oczy niż główna figura. Sama opowieść jest bowiem bardzo prosta, niemal pretekstowa, a całą uwagę przykuwa obraz świata, jaki wyłania się z kolejnych rozmów. Proloff, który wyrwał się z piekła, poznaje powoli, a my wraz z nim, całkowicie obcą sobie rzeczywistość, jaka powstała na gruzach dotychczasowej cywilizacji. Nie ma tu spektakularnych zwrotów akcji, zamiast tego dostajemy historię żmudnego dokopywania się do smutnej prawdy o ludzkości. Doskonale sprawdzają się tu realistyczne i bardzo stonowane rysunki Jeana-Marca Rochette’a. W warstwie graficznej również nie ma żadnego efekciarstwa. Wyrazista kreska, oszczędne szrafowanie i rastry zastosowane dla oddania odcieni szarości składają się na bardzo czytelne i solidne rysunki. Rysownik, co zrozumiałe, stosuje duże zbliżenia i bliskie plany, dzięki czemu można poczuć brak przestrzeni, z jakim borykają się bohaterowie komiksu. Te rozwiązania nie pozwalają czytelnikowi zapomnieć, że przecież cały czas znajdujemy się w pociągu.
Komiks Loba i Rochette’a pierwotnie ukazywał się w odcinkach na łamach czasopisma „À Suivre” w latach 1982-1983. Pierwszy, z ośmiu odcinków, został opublikowany w numerze 57 a ostatni w 66. W roku 1984 wszystkie epizody ukazały się w albumie opublikowanym przez wydawnictwo Casterman. Choć komiks okazał się sukcesem, to ma kontynuację trzeba było czekać aż piętnaście lat. Było to spowodowane przed wszystkim śmiercią scenarzysty i pomysłodawcy tej powieści. Jacques Lob zmarł w roku 1990 i stworzenia kolejnych odsłon historii o pędzącym przez śnieżne krajobrazy pociągu musieli podjąć się już inni scenarzyści. Kolejny album ukazał się zatem w roku 1999, a po nim wydane zostały jeszcze dwa inne. Jedynka na okładce edycji wydawnictwa Kurc jasno wskazuje, że możemy się spodziewać kolejnych części. Warto odnotować, że polskie wydanie wkracza na księgarskie półki w dwóch wersjach okładek. Regularna utrzymana jest w czerniach i szarościach, natomiast na limitowanej dominuje śnieżna biel.
Jak się okazuje, kataklizm kataklizmem, ale podział na lepszych i gorszych bezwzględnie musi być utrzymany. Żadna katastrofa nie jest w stanie sprawić, by ludzie zaczęli traktować się z należytym szacunkiem, niezależnym od pochodzenia społecznego. Bohaterowie „Snowpiercera” przekonali się o tym w obliczu katastrofy klimatycznej, my przekonujemy się o tym dziś w zupełnie innych warunkach. Solidarność społeczna jest ideą tyleż szlachetną, co niemożliwą do zrealizowania. Gdy człowiek walczy o przetrwanie ideały przegrywają z potrzebami dnia codziennego. Inni stanowią zagrożenie i są rywalami w walce o ograniczone dobra. Literatura postapokaliptyczna stworzyła wiele wariacji na ten temat, a „Snowpiercer” doskonale wpisuje się w ten nurt. Z komiksu bije pesymizm. Autorzy nie widzą w zasadzie żadnych szans na zmianę natury ludzkiej. Czytając ten komiks o ludziach żyjących w pociągu pod specjalnym nadzorem dziś, można tylko ze smutkiem przyznać im rację.
