Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Brian Azzarello, Eduardo Risso
‹100 Naboi. Brat Lono›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł100 Naboi. Brat Lono
Scenariusz
Data wydania25 listopada 2020
RysunkiEduardo Risso
PrzekładGrzegorz Gołębski
Wydawca Egmont
Cykl100 naboi
ISBN9788328196346
Format192s. 170x260mm
Cena79,99
Gatuneksensacja
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

El Mariachi Death Metal
[Brian Azzarello, Eduardo Risso „100 Naboi. Brat Lono” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„100 naboi”, ze scenariuszem Briana Azzarello i rysunkami Eduarda Rissa, to jedna z najlepszych komiksowych serii pod szyldem „DC Vertigo”. Dokładnie sto odcinków wydawanych przez dokładnie dziesięć lat – wszystkie autorstwa dwójki wspomnianych twórców. W 2013 roku, cztery lata po zakończeniu serii, wracają oni do wykreowanego przez siebie uniwersum – w małym meksykańskim miasteczku o nazwie Durango dzieje się źle. Zresztą jak wszędzie w świecie „100 naboi”.

Marcin Knyszyński

El Mariachi Death Metal
[Brian Azzarello, Eduardo Risso „100 Naboi. Brat Lono” - recenzja]

„100 naboi”, ze scenariuszem Briana Azzarello i rysunkami Eduarda Rissa, to jedna z najlepszych komiksowych serii pod szyldem „DC Vertigo”. Dokładnie sto odcinków wydawanych przez dokładnie dziesięć lat – wszystkie autorstwa dwójki wspomnianych twórców. W 2013 roku, cztery lata po zakończeniu serii, wracają oni do wykreowanego przez siebie uniwersum – w małym meksykańskim miasteczku o nazwie Durango dzieje się źle. Zresztą jak wszędzie w świecie „100 naboi”.

Brian Azzarello, Eduardo Risso
‹100 Naboi. Brat Lono›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł100 Naboi. Brat Lono
Scenariusz
Data wydania25 listopada 2020
RysunkiEduardo Risso
PrzekładGrzegorz Gołębski
Wydawca Egmont
Cykl100 naboi
ISBN9788328196346
Format192s. 170x260mm
Cena79,99
Gatuneksensacja
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Jednym z najbardziej charakterystycznych bohaterów stuodcinkowej opowieści o walce o władzę nad całym światem był Lono. Wielki, silny, bezlitosny i skrajnie niebezpieczny zabójca – członek „Minutemanów”, specjalnie wyselekcjonowanej grupy gwarantującej spokój w szeregach organizacji, od której zależały losy naszego świata. Minutemeni już nie istnieją, a Lono, po latach życia na krawędzi i brodzeniu po pas we krwi swoich ofiar, postanawia żyć inaczej. Od trzech lat mieszka na terenie parafii ojca Manny’ego w Durango. To małe meksykańskie miasteczko znajduje się w zasięgu wpływów kartelu narkotykowego – Lono żyje sobie gdzieś obok, nie miesza się w nie swoje sprawy, nie szuka kłopotów i chce po prostu przestać już być złym człowiekiem. Na bycie dobrym szans jednak nie ma żadnych.
Jak łatwo się domyślić meksykańskie pogranicze nie jest najlepszym miejscem na wyciszenie i kryjówkę przed własnymi demonami. Kartel narkotykowy potrzebuje przestrzeni do działania a ziemie katolickiej misji ojca Manny’ego nadają się do tego idealnie. Znowu wszystko odbywa się kosztem najsłabszych i niewinnych. Na terenie misji znajduje się bowiem sierociniec, miejsce niezwykle istotnie w takim mieście jak Durango, nie bez przyczyny nazywanym „miastem sierot”. Meksykańscy gangsterzy wystawiają cierpliwość Lono na wielką próbę – nietrudno zgadnąć do czego to doprowadzi.
„100 naboi. Brat Lono”, wbrew temu co podpowiada marketingowo ukierunkowany tytuł, nie jest żadnym nawiązaniem do stuodcinkowej serii. Nie ma Trustu, nie ma Minutemanów, żadnych teczek, czy nienamierzalnych pocisków. Nie musimy w ogóle znać oryginalnej serii. Jest tylko jeden bohater, który w żadnym momencie nawet nie wspomina o tamtych wydarzeniach. Więcej – pytany o przeszłość, odpowiada niezmiennie: „nie pamiętam”. To także jedna z metod powstrzymywania demonów. Tak właściwie zamiast Lono moglibyśmy mieć tutaj dowolnego osiłka i fabularnie nic by to nie zmieniło. Różnica byłaby gdzie indziej. Otóż Lono, to człowiek nie do zdarcia, niepokonana maszyna w ludzkim ciele – ktoś taki jak Punisher z serii „MAX” Gartha Ennisa, czy Kingpin u Franka Millera. Budzi respekt i lęk samą obecnością – wręcz zagina czasoprzestrzeń i nie musi nawet ruszać palcem.
„Brat Lono”, jak czytamy już na samym początku, to „opowieść o człowieku, któremu się zdawało, że nie ma nic do stracenia”. I dosłownie tak jest. Lono boi się tylko jednej rzeczy na świecie – samego siebie. Boi się do tego stopnia, że daje się każdej nocy dobrowolnie zamknąć w areszcie, bo w ten sposób nie znajdzie kłopotów. Niestety kłopoty znajdują jego i okazuje się to ostatecznie bardzo szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Bowiem tylko diabeł może pomóc katolickiej misji.
Seria „100 naboi” była komiksem brutalnym i przeznaczonym dla dorosłego czytelnika. Brian Azzarello idzie w „Bracie Lono” jeszcze dalej. Meksyk to świat ludzi do cna zepsutych, złych i bezlitosnych – dokładnie takich, jakich spotkać możemy chociażby w „Krwawym południku” Cormaca McCarthy’ego. Sposoby zadawania bólu, rodzaje okrucieństwa i metody uśmiercania ludzi są tu tak wymyślne, że aż groteskowe. W „100 nabojach” kamera często „odjeżdżała na bok” w momencie kaźni – w „Bracie Lono” skierowana jest centralnie na krwawą łaźnię. A Eduardo Risso prezentuje to wszystko bardzo dosadnie, tak „prosto w twarz”. Autor scenariusza wspomniał w jednym z wywiadów, że skoro „100 naboi” nazywał w przeszłości „komiksem jazzowym”, to „Brat Lono” jest w takim układzie czymś w rodzaju „El Mariachi Death Metal”.
Otrzymujemy w efekcie produkt przeznaczony dla odbiorcy w pełni świadomego z czym ma do czynienia. Autorzy wspominali, że nie tylko Lono miał dostać swój własny komiks. Zobaczymy, może jeszcze wrócimy do świata „100 naboi”.
koniec
24 lutego 2021

Komentarze

24 II 2021   22:37:20

A oto strumień świadomości wywołany nazwą Durango.

Durango jest dość dużym miastem i stolicą stanu o tej samej nazwie (środkowy Meksyk). Na mapie nie jest to wielka metropolia, ale miasteczkiem też bym tego nie nazwał.

Co na to Wujaszek Google?
Jeżeli chodzi o POGRANICZE Meksyku i USA, to pewnie akcja komiksu się dzieje w tym maleńkim Durango: https://es.wikipedia.org/wiki/Durango_(Baja_California)

USA również może poszczycić się swoim Durango. No ale w sumie południe Stanów to też kiedyś był Meksyk...

Najstarsze Durango znajduje się w Hiszpanii w Kraju Basków.

Nazwa Durango kojarzy mi się bardziej z punk rockiem niż z death metalem. W latach 80 amerykańska formacja The Ramones nagrała utwór "Durango 95".

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Holmes w tunelu czasoprzestrzennym
Maciej Jasiński

26 IV 2024

„Sherlock Holmes Society” to popkulturowy miszmasz, w którym mieliśmy w jednej historii zombie, Kubę Rozpruwacza, pana Hyde’a i wiele różnych innych motywów. Czwarty album serii domykał większość wątków, dlatego ostatnie dwa albumy to jakby nowe otwarcie. A skoro tak, to autorzy postanowili przebić to, co już było. Nic więc dziwnego, że piąta część rozpoczyna się od wybuchu bomby atomowej w samym centrum Birmingham.

więcej »

Zagubiony w samym sobie
Andrzej Goryl

25 IV 2024

„Czarny Młot” to seria, która miała bardzo intrygujący początek, ciekawie się rozwijała, ale jej zakończenie było co najmniej rozczarowujące. Po drodze ukazało się też kilka komiksów pobocznych, które w większości nie prezentowały zbyt wysokiego poziomu. Podobnie sprawa się ma z najnowszą publikacją z tego uniwersum – albumem „Pułkownik Weird. Zagubiony w kosmosie”.

więcej »

Dyskretny urok showbiznesu
Paweł Ciołkiewicz

24 IV 2024

Nestor Burma to prywatny detektyw, który ma skłonność, naturalną chyba u prywatnych detektywów, do wpadania w tarapaty. Po „Mgle na moście Tolbiac”, „Ulicy Dworcowej 120” oraz „Awanturze na Nation” dostajemy kolejny album z jego przygodami. „Chciałeś mnie widzieć martwą?” to opowieść o intrydze rozgrywającej się w świecie musicali.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Inne recenzje

Lono żyje!
— Andrzej Goryl

Tegoż twórcy

Tort i świeczki dla Batmana
— Maciej Jasiński

Jak odłamki granatu
— Maciej Jasiński

Skoki w bok
— Marcin Knyszyński

Koniec gry
— Paweł Ciołkiewicz

Głowa rodziny
— Paweł Ciołkiewicz

Sto sucharów
— Paweł Ciołkiewicz

Gambit królewski
— Paweł Ciołkiewicz

Szemrane historie
— Paweł Ciołkiewicz

Agent Graves kule nosi
— Paweł Ciołkiewicz

Demencja gangstera
— Paweł Ciołkiewicz

Tegoż autora

Beznadziejna piątka
— Marcin Knyszyński

Oto koniec znanego nam świata
— Marcin Knyszyński

Miecze i sandały
— Marcin Knyszyński

Z rodzynkami, czy bez?
— Marcin Knyszyński

Hola, hola, panie Straczynski!
— Marcin Knyszyński

Żadna dziura nie jest dość głęboka
— Marcin Knyszyński

Uczta ekstremalna
— Marcin Knyszyński

Straczynski Odnowiciel
— Marcin Knyszyński

Cztery wywiady, coś tam pomiędzy i pogrzeb
— Marcin Knyszyński

Bez emocji
— Marcin Knyszyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.