„Historie środka” to tytuł czterdziestego albumu w katalogu wydawnictwa Mandioca. I ten jubileuszowy komiks ma charakter szczególny, to jest bowiem pierwsze dzieło polskiego autora w ofercie tej oficyny. Co więcej, wiąże się z nim bardzo ciekawa historia.
O tych, co nie chcą się dostosować
[Michał Arkusiński, Robert Popielecki, Marcin Pryt, Leszek Ślażyk „Historie środka” - recenzja]
„Historie środka” to tytuł czterdziestego albumu w katalogu wydawnictwa Mandioca. I ten jubileuszowy komiks ma charakter szczególny, to jest bowiem pierwsze dzieło polskiego autora w ofercie tej oficyny. Co więcej, wiąże się z nim bardzo ciekawa historia.
Michał Arkusiński, Robert Popielecki, Marcin Pryt, Leszek Ślażyk
‹Historie środka›
I od niej warto zacząć, bo opowieść o tym, jak założyciele wydawnictwa Mandioca poznali Michała Arkusińskiego, sama w sobie jest fascynująca i spokojnie mogłaby posłużyć za scenariusz niezłego shorta komiksowego. Działo się to w roku 2017, kiedy oficyna zaczynała swoją przygodę na polskim rynku, publikując komiksy „Barras” oraz „Favela w kadrze”. Podczas Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi nieco jeszcze zagubieni założyciele Mandioki zostali, jak sami piszą, przygarnięci przez Michała, który pozwolił im przysiąść się do swojego stolika. Twórca serii „Ezgetto” był stałym bywalcem tej imprezy, natomiast miłośnicy komiksów z Ameryki Południowej dopiero na niej debiutowali. To Michał był zatem, w pewnym sensie, ich przewodnikiem po meandrach tej kultowej imprezy. Po sześciu latach i czterdziestu wydanych komiksach sytuacja się odwróciła. Podczas 34. MFKiG w Łodzi to rysownik gościł na stoisku Mandoki i robił wrysy w swoim albumie „Historie środka”.
Michał Arkusński tworzy komiksy już od ponad dwudziestu lat. Pierwsze jego prace pojawiały się w katalogu Międzynarodowego Festiwalu Komiksu „Komiks Forum”, publikował również w „Bicepsie”, „Warchlakach” oraz „Darmozinie”. Wydawał także autorskie zeszyty – „Justice” czy „Ezgetto”. W 2019 roku ukazał się narysowany przez Arkusińskiego album „Edelman” ze scenariuszem Piotra Kasińskiego i Macieja Cholewińskiego. Dwa lata później na księgarskie półki trafił album „Zgierskie wątki. Historia Zarysowana”, do którego scenariusz napisał Maciej Cholewiński.
„Historie środka” to album zawierający jedenaście krótkich historii. Sześć z nich pochodzi z „Ezgetto”, inne nie były wcześniej publikowane. Trzy są w pełni autorskimi dziełami, natomiast pozostałe powstały do tekstów Roberta Popieleckiego, Marcina Pryta oraz Leszka Ślazyka. Są to utrzymane w surrealistycznej atmosferze, mroczne i gęste od symbolicznych odniesień historie, które bez wątpienia nie pozostawią nikogo obojętnym. Już otwierająca album opowieść „Lis” wstrząśnie czytelnikiem, który zapewne długo po skończonej lekturze będzie zastanawiał się, czy to, co ujrzał w jej finale, jest faktycznie tym, na co wygląda. A od razu trzeba zaznaczyć, że nic nie jest tu tym, czym się wydaje. Lisia głowa zamienia się w upiorny budynek jakiejś sieciowej restauracji, niepozorny mężczyzna staje się krwiożerczą bestią, ludzie stojący na ulicy to w zasadzie żywe trupy, a kupiony na wynos posiłek okazuje się… No właśnie, tu już każdy sam sobie na to pytanie odpowie.
Dalej znajdujemy równie mroczną i jeszcze bardziej niejednoznaczną opowieść zatytułowaną „Boruta”. Widzimy oto mężczyznę, który siedzi sobie beztrosko na hałdzie węgla. Wygląda, jakby właśnie skończył robotę. Obok niego leży torba wypełniona chyba węglem, a on sam połyka grudkę węgla i popija wodą. I już to zapowiada dalsze, jeszcze dziwniejsze, wypadki. W innym tonie utrzymana jest historia „Radogoszcz”. Tu sprawy są bardziej jednoznaczne. Główny bohater, a zarazem autor, jedzie rowerem i rozmawia przez telefon. Szybko przekonuje się, że nie jest to dobry pomysł (warto zresztą w tym miejscu odnotować dydaktyczny wymiar tej historii). Po spektakularnej wywrotce próbuje się pozbierać. Telefon leży gdzieś na drodze, zatem tylko czytelnik może zapoznać się z dramatyczną opowieścią jego cioci o więzieniu na łódzkim Radogoszczu.
„Foliówka” i „Ławka” – dwie opowieści z tekstami Roberta Popieleckiego – niosą podobne przesłanie. W obu kluczowe role odgrywają, choć określenie „odgrywają” jest tu być może użyte nieco na wyrost, postacie niepasujące do współczesnej, dynamicznej rzeczywistości. Pierwsza z nich pozornie bezczynnie siedzi, ale tak naprawdę swoją biernością zapobiega globalnej apokalipsie. Robi to w każdym razie dopóty, dopóki przytrzymuje nogą furkocącą, tytułową foliówkę. Druga zaś wtapia się w miejski krajobraz, stając się jednocześnie – w specyficzny oczywiście sposób – jednością z naturą. „Sąd” – również na podstawie tekstu Popieleckiego – opowiada już o relacjach międzyludzkich, a w zasadzie o ich braku. Stracone nadzieje, pęknięte serce, krwawa zemsta, sąd – dosłowność nieustannie przeplata się tu z alegorycznością. Serię historii z tekstami Popieleckiego zamyka „Wrona” – podobnie jak „Foliówka” i „Ławka” – portretująca żyjącego na społecznym marginesie oryginała zacieśniającego więzy z naturą.
Kolejne trzy opowieści powstały do teksów Marcina Pryta. „Nożem walczył o uczciwość” to sensacyjno-filozoficzna opowieść, której akcja znów osadzona jest na łódzkim Radogoszczu. Dwóch towarzyszy od butelki rozmawia sobie o wszystkim i o niczym, by za chwilę rozpocząć tragiczny w skutkach spór o istotę sprawiedliwości i uczciwości. O wadze tego sporu niech świadczy fakt, że w ruch idą argumenty… ostateczne. Bohater historii „UFO” pracuje na składzie węgla i czeka na coś, co ma odmienić jego życie. Zresztą kto wie, może już się doczekał. „Silos Solis” to z kolei kolejna poetycka wariacja na temat buntu przed przystosowaniem się do społecznych oczekiwań. Album zamyka historyjka „Jak przestałem palić” z tekstem Leszka Ślazyka, będąca kroniką jego pobytu w chińskim Kantonie podczas targów w 1995 roku. A mówiąc dokładnie, jest to zapis pewnego zdarzenia, które – zgodnie z tytułem – skłoniło autora do podjęcia pewnych radykalnych kroków.
Wszystkie te historie, choć autorzy scenariuszy są różni, łączy drapieżna stylistyka Michała Arkusińskiego. Jego zamaszysta, ekspresyjna kreska, z trudem utrzymująca się w granicach wyznaczanych przez kolejne strony, jest rozpoznawalna już na pierwszy rzut oka. Ostre kształty, zdecydowany kontur, zróżnicowane kadrowanie i niesamowicie dynamiczne kreskowanie to znaki firmowe jego rysunków. Plansze poprzecinane są precyzyjnymi, a jednocześnie nonszalanckimi kreskami, które przywołują pewne skojarzenia z mangowymi efektami specjalnymi i nadają rysunkom niesamowitą dynamikę. Artysta komponuje plansze w żywiołowy sposób, nie powtarzając w zasadzie ani razu podobnego układu paneli na stronie. Tę spontaniczność, zapewne zresztą precyzyjnie zaplanowaną, zapowiada zresztą już niesamowita okładka tego albumu. Niepowtarzalny charakter tworzonym przez artystę planszom zapewnia również szczególne operowanie kolorem. Otóż w każdej historii mamy w zasadzie tylko jedną, zazwyczaj dość ciemną, barwę wypełniającą przestrzenie pomiędzy czarnymi i białymi cięciami cyfrowego pędzla. Dzięki temu komiks niejednokrotnie zaskoczy czytelnika rozwiązaniami narracyjno-wizualnymi.
„Historie środka” to bez wątpienia pozycja wyjątkowa, która doskonale wpisuje się w specyfikę oferty wydawnictwa Mandioca. Arkusiński, podobnie jak André Diniz czy Carlos Patati, z empatią portretuje życie osób marginalizowanych i uciekających przed bezdusznym, nowoczesnym światem, a jego dzieło ma w sobie metaforyczność i niejednoznaczność komiksów Guilherme Petreki czy Wesleya Rodriguesa. W warstwie wizualnej z kolei nie sposób nie znaleźć pewnych paraleli z drzeworytniczą stylistyką Joao Sancheza czy żywiołową kreską Emilio Utrery. Jak wszystkie albumy w ofercie Mandioki, także i dzieło Arkusińskiego prowokuje do namysłu, jest otwarte na różne interpretacje i pozostawia czytelnika w stanie niepokoju. Niepokoju, który sprawia, że po pierwszej łapczywej lekturze, ma się ochotę jeszcze raz sięgnąć po ten album, by powoli smakować poszczególne historie i szukać odpowiedzi na pytanie, jakie przesłanie ze sobą niosą.