Komiks o Marku Edelmanie ukazał się w 2019 z okazji obchodzonego przez dwa miasta – Warszawę i Łódź – roku poświęconego jego pamięci. Publikacja ta, podobnie jak inne tego typu, przypomina ciekawą i ważną postać. Wręcz można rzec bohatera. Z tym, że to określenie nasuwa także od razu znacznie ogólniejszą refleksję.
Tomasz Nowak
Bohater nie ze spiżu
[Michał Arkusiński, Maciej Cholewiński, Piotr Kasiński „Edelman” - recenzja]
Komiks o Marku Edelmanie ukazał się w 2019 z okazji obchodzonego przez dwa miasta – Warszawę i Łódź – roku poświęconego jego pamięci. Publikacja ta, podobnie jak inne tego typu, przypomina ciekawą i ważną postać. Wręcz można rzec bohatera. Z tym, że to określenie nasuwa także od razu znacznie ogólniejszą refleksję.
Michał Arkusiński, Maciej Cholewiński, Piotr Kasiński
‹Edelman›
Życiorys Marka Edelmana to historia zaiste ciekawa. Odbijają się w niej losy Polaków i Żydów mieszkających w Polsce XX wieku. Poświęcony mu komiks to bardziej obrazkowy portret zdarzeń opatrzonych pamiętnikarskimi komentarzami, aniżeli typowa opowieść fabularna. Nawet gdy akcja nabiera tempa, jej dynamika zasadza się wyłącznie na obrazie, a nie dialogach czy przekazie narratora.
I tu dochodzimy do clou – Edelman to nie tyle komiks o nim samym, biografia, ile autobiografia głównego bohatera. Dowodzi tego niezbicie bibliografia źródeł, z których korzystali autorzy. Zgromadzone tu obrazy, opisane własnymi słowami, ukazują jego ogląd świata, w którym przyszło mu żyć. To bardzo ważne, bo może wyjaśniać, dlaczego nad niektórymi kwestiami komiks jedynie się prześlizguje, biorąc za oczywiste sprawy, które takimi wcale nie są.
Pomimo takiej konwencji, na zaledwie trzydziestu pięciu stronach Cholewińskiemu udało się wydobyć i spiąć to co w historii i poglądach Edelamana najważniejsze. Poznajemy jego historyczne, rodzinne i ideologiczne korzenie z czasów II Rzeczpospolitej, działalność podczas II wojny światowej oraz losy powojenne, równie dramatyczne, jak wcześniejsze.
To właśnie w powojniu pojawiają się najistotniejsze skróty historyczne. Edelman wycofujący się na wiele lat działalności społeczno politycznej nagle wraca do niej w środowisku KORu, a więc wśród socjalistów marzących nie tyle o zmianie ustroju PRLu, ile o „socjalizmie z ludzką twarzą”. Niby drobiazg, ale jakże istotny dla całości obrazu.
W wolnej Polce Edelman, już jako uznany i dobrze osadzony przez Okrągły Stół autorytet, znów angażuje się politycznie i społecznie. Jego głos pasuje do nowej narracji opartej na porozumieniu z tymi, których wcześniej tak głośno krytykował. Dla tej wolty brak w komiksie uzasadnienia. Ot, pragmatyzm charakterystyczny dla wielu ówczesnych działaczy opozycyjnych?
Widać zatem, że wyłaniający się z tej autonarracji portret pozostaje mocno ograniczony i ugładzony. Z jednej strony odrysowuje człowieka głęboko zaangażowanego w walkę o wolność, polskość i żydowską tożsamość. Ukazuje jego nieprzejednaną postawę wobec niemieckiego najeźdźcy i władz komunistycznych. Zupełnie natomiast pomija choćby komentarze dotyczące tożsamości państwa polskiego wyrażane u początków XXI wieku.
To one wzbudziły wiele kontrowersji. Podobnie jak działalność w Bundzie, uznawanym przez Edelmana – a tym samym przez autorów komiksu – za wyidealizowaną ostoję równości i sprawiedliwości. W jego oczach to organizacja wyłącznie dobroczynna i uciśniona, jak cała społeczność żydowska w Polsce. Na dodatek dzielnie dająca odpór wszelkim wrogim siłom. Co ciekawe, owe wrogie siły definiowane są dwojako – ONR i komuniści. ONR jak zwykle ukazany zostaje jako zwykła banda zbójów. Nawet jeśli przyjąć taką optykę, gdzie w tych wspominkach przepadli równie aktywni Bundowi bojówkarze żydowscy, głoszący pałkami wyższość socjalizmu? Owszem, Edelman zrezygnował demonstracyjnie z członkostwa, kiedy ta partia przyłączyła się do struktur bratniej ideologicznie PZPR. Jednak komiks wcale nie podkreśla jej roli jako wroga pierwszoplanowego. Inaczej widzieli to sami komuniści, upatrujący po prostu w internacjonalistycznym, hołdującym praktycznemu marksizmowi Bundzie konkurencji do władzy. Tym samym komiks zmierza do tego, aby oblec postać Edelmana w spiżowe ubranko heroizmu. Niepotrzebnie. Czy ukazanie wątpliwości umniejszyłoby jego dokonaniom? Kiedy w końcu nauczymy się, że nie ma bohaterów idealnych? Prawdę, którą inni pojęli już dawno, a za którą Polacy wciąż skłonni się boksować? Po drugiej stronie tego samego dylematu leży skłonność do nadmiernej gloryfikacji naszej historii lub samobiczowania w imię jej „obietywizacji”.
Z narracją Cholewińskiego/Edelmana bardzo dobrze współgrają grafiki Michała Arkusińskiego. Kadry utrzymane w trzech kolorach – czerni, czerwieni, niebieskim – wyłamują się z prostego schematu ramek. Przeciwnie, grafik twórczo bawi się formą konstruując kolejne plansze z zestawionych w różny sposób ilustracji, opartych bezpośrednio na zdjęciach dokumentalnych, czyni ten komiks intrygującym, ciekawym wizualnie. Te bardzo gdzieniegdzie dosłowne obrazy wnoszą do narracji bardzo wiele dobrego.
Realizm pierwszego planu – z drugim bywa różnie – pozwala łatwo rozczytać się w wydarzeniach i licznych, przewijających się tu postaciach. Na pewno podnosi wyraźnie walor edukacyjny.
Jako całość komiks Cholewińskiego i Arkusińskiego stanowi na pewno ważne przypomnienie postaci istotnej dla najnowszej historii Polski. Tym bardziej, że w powszechnej świadomości to ktoś z drugiego planu. To ponadto kolejny ciekawy przyczynek do dyskusji o naszych powikłanych dziejach najnowszych. A o nich, tworzących je i uczestniczących w nich ludziach, rozmawiać warto.
Wycinek XX-wiecznej historii Polski, ukazany w bardzo zwięzłej i przejrzystej formie. Ukazany subiektywnie, ale może dzięki temu spójnie, w sposób skłaniający do refleksji. Ubrany w ciekawą, paradokumentalną formę graficzną, stanowi interesującą alternatywę dla komiksowego opisywania dziejów naszego kraju.
Plusy:
- interesujący autoportret postaci istotnej dla najnowszych dziejów Polski
- zwięzła i spójna narracja
- oryginalna, przejrzysta oprawa graficzna
Minusy:
- słabo podkreślony subiektywizm oceny poszczególnych faktów, sytuacji
- wybiórczość kontekstów skłaniających do ferowania ocen wydarzeń i postaci