Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Steve Niles, Bernie Wrightson
‹Frankenstein żyje, żyje! (wyd.2023)›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułFrankenstein żyje, żyje! (wyd.2023)
Scenariusz
Data wydania9 sierpnia 2023
RysunkiBernie Wrightson
PrzekładMarek Starosta
Wydawca KBOOM
ISBN9788396589699
Format104s. 199x305mm
Cena79,00
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Epitafium
[Steve Niles, Bernie Wrightson „Frankenstein żyje, żyje! (wyd.2023)” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Wydawnictwo KBOOM wznowiło właśnie po czterech latach powieść graficzną „Frankenstein żyje, żyje!”. Jak pisze w przedmowie scenarzysta Steve Niles, jest to dzieło przede wszystkim słynnego i nieodżałowanego Berniego Wrightsona, jednego z najlepszych grafików komiksowych w historii. I nie ma tu ni grama przesady, Wrightson był geniuszem.

Marcin Knyszyński

Epitafium
[Steve Niles, Bernie Wrightson „Frankenstein żyje, żyje! (wyd.2023)” - recenzja]

Wydawnictwo KBOOM wznowiło właśnie po czterech latach powieść graficzną „Frankenstein żyje, żyje!”. Jak pisze w przedmowie scenarzysta Steve Niles, jest to dzieło przede wszystkim słynnego i nieodżałowanego Berniego Wrightsona, jednego z najlepszych grafików komiksowych w historii. I nie ma tu ni grama przesady, Wrightson był geniuszem.

Steve Niles, Bernie Wrightson
‹Frankenstein żyje, żyje! (wyd.2023)›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułFrankenstein żyje, żyje! (wyd.2023)
Scenariusz
Data wydania9 sierpnia 2023
RysunkiBernie Wrightson
PrzekładMarek Starosta
Wydawca KBOOM
ISBN9788396589699
Format104s. 199x305mm
Cena79,00
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Był, bo niestety zmarł w 2017 roku po ciężkiej chorobie. „Frankenstein żyje, żyje!” liczył wtedy trzy z zaplanowanych czterech części i był ostatnim komiksem amerykańskiego artysty. Był jednocześnie nieformalnym artystycznym sequelem „Frankensteina” z 1983 roku, czyli specjalnej ilustrowanej edycji słynnej powieści Mary Shelley. Ostatni tom omawianego dziś komiksu narysował znany z „Batmana” Kelley Jones, rysownik wyznaczony przez Wrightsona, niestety świadomego nadchodzącego końca. Znamy już dwa świetne komiksy będące owocem kooperacji Steve’a Nilesa i Berniego Wrightsona – „Miasto innych” oraz „Potworną kolekcję”. Obydwa są pastiszami, zwłaszcza ten drugi celuje w mocno pulpową rozrywkę, umowną makabrę i klimaty z popularnych „Opowieści z krypty”.
„Frankenstein, żyje, żyje!” jest o wiele poważniejszy. Akcja toczy się już po wydarzeniach z powieści Shelley. Stwór, powołany do życia przez Victora Frankensteina, znienawidzony przez ludzi i wyrzucony poza nawias społeczeństwa, pragnie tylko śmierci. Szuka jej na arktycznych pustkowiach – w lodowatej wodzie lub rozgrzanej do piekielnych temperatur lawie z pobliskiego wulkanu. Niestety wydaje się dosłownie skazany na życie. Gdy trafia do tajemniczej posiadłości naukowca o wątpliwej moralności i spotyka się z jego podejrzanie życzliwym przyjęciem, zaczyna znów szukać odpowiedzi na dręczące go pytania. Kim właściwie jest? Po co żyje? Dlaczego jest potworem, a nie człowiekiem? A może więcej jest w nim człowieczeństwa, niż mu się wydaje? Przynajmniej w porównaniu do tych wszystkich reprezentantów naszego gatunku, których spotyka na swej drodze. Dlaczego bez przerwy nawiedza go duch jego stwórcy?
Steve Niles i Bernie Wrightson nie pomagają Frankensteinowi (potwór przyjął nazwisko swego stwórcy, zresztą nic dziwnego, skoro dwudziestowieczna popkultura bezrefleksyjnie zrobiła to samo) w znalezieniu odpowiedzi. Co więcej, stawiają mu, i nam coraz to nowe pytania. Cała ta marna egzystencja, pełna strachu, psychicznego bólu i tęsknoty za czymś nieokreślonym, ale na pewno nieobecnym, jest testem człowieczeństwa potwora i testem wrażliwości czytelnika. Mary Shelley pokazała, jak ludzka małostkowość, uprzedzenia i krótkowzroczność czynią z istoty, która była niezapisaną kartą, mordercę i potwora. Niles i Wrightson piszą komentarz do „Frankensteina” sprzed dwustu lat i uczłowieczają Stwora. Okazuje się w sumie, że nawet nie musieli tego robić, on zawsze był ludzki, może nawet bardziej niż my wszyscy.
„Frankenstein żyje, żyje!” to ostatnie i zarazem szczytowe osiągnięcie Wrightsona. Grafik zawsze zachwycał poziomem szczegółowości i drobiazgowości swoich prac, ale tu wchodzi na jeszcze wyższy poziom. Tuszowanie niby jest, ale jakby go nie było – tak jakby ołówek służył nie tylko do szkicowania, ale i wykończenia. Tła i tekstury jak zwykle dopracowane w najmniejszych detalach, znów widzimy to charakterystyczne „horror vacui”, którego od Wrightsona nauczył się jego wierny fan, Andreas Martens („Rork”). Ale jednocześnie jest to wszystko bardziej malarskie i łagodniejsze niż zwykle. Widać, że kosztowało to Wrightsona wiele godzin mozolnego szkicowania, widać też, że kochał to, co robił. Tak samo jak inny tytan pracy Geof Darrow („Hard Boiled”) siedział nad kadrami od rana do wieczora. Spójrzcie zresztą sami, grafika w omawianym dziś komiksie jest… monumentalna. Kelley Jones, rysujący ostatni czwarty odcinek, twórca przecież znakomity, nie nawiązuje równej walki z Wrightsonem, nawet nie próbuje. Raczej tylko oddaje hołd zmarłemu już artyście.
Mamy zatem do czynienia z komiksowym epitafium. Jest to epitafium napisane zarówno dla stwora, który nie może umrzeć i cierpi na życie, jak również niezamierzone epitafium dla samego siebie. Bernie Wrightson zapisał się w annałach komiksowej sztuki na zawsze i będzie jednym z tych twórców, którzy będą inspirować innych w przyszłości.
koniec
20 listopada 2023

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Palec z artretyzmem na cynglu
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

27 IV 2024

„Torpedo 1972” to powrót po latach Luca Torelliego, niegdyś twardziela i zabijaki, a dziś… w sumie też zabijaki, ale o wiele bardziej zramolałego.

więcej »

Holmes w tunelu czasoprzestrzennym
Maciej Jasiński

26 IV 2024

„Sherlock Holmes Society” to popkulturowy miszmasz, w którym mieliśmy w jednej historii zombie, Kubę Rozpruwacza, pana Hyde’a i wiele różnych innych motywów. Czwarty album serii domykał większość wątków, dlatego ostatnie dwa albumy to jakby nowe otwarcie. A skoro tak, to autorzy postanowili przebić to, co już było. Nic więc dziwnego, że piąta część rozpoczyna się od wybuchu bomby atomowej w samym centrum Birmingham.

więcej »

Zagubiony w samym sobie
Andrzej Goryl

25 IV 2024

„Czarny Młot” to seria, która miała bardzo intrygujący początek, ciekawie się rozwijała, ale jej zakończenie było co najmniej rozczarowujące. Po drodze ukazało się też kilka komiksów pobocznych, które w większości nie prezentowały zbyt wysokiego poziomu. Podobnie sprawa się ma z najnowszą publikacją z tego uniwersum – albumem „Pułkownik Weird. Zagubiony w kosmosie”.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Inne recenzje

O rzeczach silniejszych niż śmierć
— Aleksander Krukowski

Berni Wrightson żyje, żyje!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż twórcy

Na początku był gotyk
— Marcin Knyszyński

Kolejna zagłada Gotham
— Maciej Jasiński

Batman złamany
— Marcin Knyszyński

Esencja pulpy
— Marcin Knyszyński

Tegoż autora

Beznadziejna piątka
— Marcin Knyszyński

Oto koniec znanego nam świata
— Marcin Knyszyński

Miecze i sandały
— Marcin Knyszyński

Z rodzynkami, czy bez?
— Marcin Knyszyński

Hola, hola, panie Straczynski!
— Marcin Knyszyński

Żadna dziura nie jest dość głęboka
— Marcin Knyszyński

Uczta ekstremalna
— Marcin Knyszyński

Straczynski Odnowiciel
— Marcin Knyszyński

Cztery wywiady, coś tam pomiędzy i pogrzeb
— Marcin Knyszyński

Bez emocji
— Marcin Knyszyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.