Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Bogusław Polch

ImięBogusław
NazwiskoPolch

Mam mnóstwo własnych pomysłów

Esensja.pl
Esensja.pl
Bogusław Polch
« 1 2 3 »

Bogusław Polch

Mam mnóstwo własnych pomysłów

Maciej Parowski, Bogusław Polch, Andrzej Sapkowski
‹Wiedźmin. Tom I: „Droga bez powrotu”, „Zdrada”, „Geralt”›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWiedźmin. Tom I: „Droga bez powrotu”, „Zdrada”, „Geralt”
Scenariusz
Data wydania31 października 2001
RysunkiBogusław Polch
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklWiedźmin
ISBN-1083-7255-981-3
Format148s. 205×290mm; oprawa twarda
Cena34,90
Gatunekfantasy
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
A skoro tak, to dlaczego ten filmowy Geralt jest tak diabelnie, dramatycznie podobny, dlaczego się tak szczerzy, przecież u Andrzeja nie ma takiego opisu, że Geralt się szczerzy właśnie w ten sposób. AS napisał tylko w pewnym momencie: „jaką mam paskudną twarz, jak ja paskudnie mrużę oczy”. I to jest jedyny fragment, z którym dałoby się powiązać moją koncepcję, z tym, że „paskudne mrużenie oczu” to jest kwestia oceny. W kilku miejscach wygląda rzeczywiście dość dramatycznie – mam na myśli ilustracje do książki. W scenie, w której Geralt walczy ze swoim sobowtórem, mógł się sobie dobrze przyjrzeć i rzeczywiście tam jest, powiedziałbym, relatywnie brzydki, bo generalnie, mimo tych wszystkich nieprzyjemnych cech, jakie ma, na pewno nie jest brzydki jako mężczyzna. Natomiast gdy Geralt był pod wrażeniem swojej brzydoty, to ja musiałem to zrobić dość dosłownie, to znaczy – nikt mnie nie zmuszał, ale chciałem być jak najbliżej myśli autora i stąd wyszedł tak jak w tej książce. Tamże pojawiła się słynna szrama na policzku, o której to szramie Andrzej napisał tylko tyle, że jak bruxa się o niego otarła, to poczuł coś na policzku, ale nie napisał nigdzie, na którym policzku. Do tego jest napisane, że po walce dotknął twarzy i poczuł pręgi, ale nie jest napisane, którą ręką dotknął i którego policzka. Skoro ja zrobiłem na lewym, to uważam, że filmowcy powinni zrobić wszystko, żeby u nich nie było na lewym, bo inaczej będzie to po prostu mój trop. Skoro autor nie daje sygnału, to powinni, wiedząc, że istnieje komiks i książka, bo przecież z książki korzystali – w książce były ilustracje – zrobić wszystko, by ta szrama u nich była z drugiej strony; dla mnie to jest zupełnie naturalne. Moich zarzutów jest znacznie więcej, teraz mówię o przypadku podstawowym, o samym wizerunku Geralta. Nie będę się wdawał w szczegóły, nie chcę, żeby mój przeciwnik – filmowy zespół Vision – wiedział zbyt wiele. Na razie zostawmy sprawę prawnikom. A przeciwnik nie jest byle kim i nie wolno go lekceważyć. Zwłaszcza, że jest zdesperowany i ma na koncie inne wpadki – od dawna toczy się w sądzie sprawa o znak Heritage. Vision używał tego znaku bez zgody twórcy plastyka i sąd niedawno przyznał, że znak pokazywany był bezprawnie, a autor chce ni mniej ni więcej, tylko zablokowania wszystkich filmów ze znakiem Heritage i miliona złotych odszkodowania. Ja uważam, że słusznie. Teraz będą mieli również ze mną do czynienia, bo nie można dopuścić do kradzieży własności intelektualnej. Bo to jest ewidentna kradzież. Plagiat jest po prostu kradzieżą.
Esensja: Czy Andrzej Sapkowski mógł w przypadku Wiedźmina i innych postaci dawać sugestie, podpowiadać, może żądał zmian?
BP: Był jeden jedyny przypadek, kiedy się na nas – na mnie i na Maćka – wydarł, a właściwie tylko na Maćka, bo Maciek źle odczytał opis pewnej sytuacji, a ja zrobiłem ją zgodnie z jego scenariuszową sugestią. Andrzej nas potem obsobaczył, bo chodziło o to, że Maciek źle rozpoznał trans, w którym była Renfrii i źle zrozumiał jej zachowanie. To był jedyny przypadek, kiedy zmieniliśmy rysunek. A jest to niczym, jeśli spojrzeć na ogromną ilość materiału, który w sumie przerobiliśmy. Jest dla mnie do dzisiaj zdumiewające, jak wiele naszej pracy zostało docenione i tak spokojnie przez Andrzeja przyjęte, i myślę, że to była po prostu dobra robota. A konkretnie chodzi o scenę, w której Renfri płakała. Łzy płynęły jej z oczu, ale Andrzej powiedział: „Uwaga, to nie jest mazgaj, to nie jest mazepa” i tę scenę poprawiliśmy; Renfri jest w transie, ale usunąłem łzy. A poza tą jedną sytuacją nie przypominam żadnej innej, gdzie musiałbym coś poprawić po sygnale od Andrzeja, że coś jest nie tak. Zresztą dopiero po latach dowiedziałem się od niego, że miał na myśli Richerda Gere jako twarz wiedźmina. Więc zapytałem się go: „Andrzej, dlaczego tyś mi o tym wcześniej nie powiedział?”, a on ani nie potwierdził ani nie zaprzeczył, ale później w jednym z wywiadów powiedział właśnie o twarzy Richarda Gere i dodał szybko, że żartował. Więc ja do tej pory nie wiem, czy to jest prawda, czy nie. Wtedy, podczas rozmowy, odniosłem wrażenie, że tak myślał.
‹Mniejsze zło›
‹Mniejsze zło›
Z kolei uwagi pozytywne mam w wielu książkach. Jak sobie wzajemnie książki dedykowaliśmy, to Andrzej pisał, cytuję: „Boguś, Twoje okładki na moich książkach to jest właśnie to, tak trzymać”. Raz zdarzyła się rzecz niesamowita i fenomenalna, bo do okładki z Jeźdźcem…
Esensja: …„Czas Pogardy”…
BP: Właśnie, z nią wiąże się ciekawa sytuacja. Otóż narysowałem tego dziwacznego jeźdźca i proszę sobie wyobrazić, że Andrzej go zaakceptował i dopisał w kilku kolejnych zdaniach opis tego jeźdźca, wcale nie ukrywając, że to jest moja sugestia. I to mnie zachwyciło, byłem zaskoczony, że spotkała mnie taka satysfakcja, że on specjalnie dopisał ten fragment. Natomiast, żeby nie było aż tak różowo i cudownie, zdarzało się również, że Andrzej czasem nie przyjmował moich projektów okładek, na przykład do tomu z łuczniczką na okładce, pozwoliłem sobie zażartować. Jak dziewczyna napina łuk w tej swojej rozłożystej pozie, to obok, po lewej, narysowałem małego smoka zionącego ogniem, a strzała wystrzelona z łuku paliła się. To była taka sugestia, że ona używa tego smoka jako zapalniczki do strzał. No i szczerze mówiąc Andrzej się wściekł i nawrzeszczał na mnie, że on nie kupuje tego rozwiązania. Ja wtedy powiedziałem, że nie ma problemu, usunąłem smoka, wygasiłem strzałę i było OK. On ma coś nie tak ze smokami. Darzy je szczególnym szacunkiem.
Esensja: Ale do ostatniego tomu okładkę narysował ktoś inny…
BP: W międzyczasie był przypadek ostatniego tomu, „Pani Jeziora”, do którego zrobiłem projekt. Nie wiem, co tam zaiskrzyło na linii z wydawcą, ale tam jest jakaś ściema bardzo nieprzyjemna. Z tego również powodu zakończyłem współpracę z wydawnictwem Supernowa, mimo różnych prób i manewrów, żebym dalej z nimi współpracował. Ale w momencie, gdy pracowałem z autorem i wybraliśmy któryś z wariantów okładki, to w tym czasie ktoś wykonał jeszcze inny projekt, a Andrzej ponoć gdzieś na jakimś konwencie klepnął ten „obcy” wariant. Zadzwoniłem wtedy do Andrzeja i powiedziałem mu, że mogę zrobić jeszcze inny projekt, ale w międzyczasie wydawca zdecydował, że on już projekt okładki ma i poszło. Ja poczułem się potraktowany nie fair, ponieważ robiłem okładki do całej serii i fajnie byłoby zacząć i skończyć serię w tym samym stylu. Ale tu wydawca zawiódł zupełnie moim zdaniem, bo jednak wziął tamtą okładkę. Mógłbym złośliwie powiedzieć sto brzydkich słów i udowodnić totalne niezrozumienie kompozycji, niezrozumienie sensu znaku graficznego, skrótu, pokraczność tego wszystkiego, ale wyszedłem z tego, machnąłem na to ręką i nie interesuje mnie ta sprawa. Wiem tylko, że te okładki nie spodobały się jeszcze kilku innym autorom – między innymi Andrzejowi Wolskiemu, który również zakończył współpracę z tym wydawnictwem.
‹Ostatnie życzenie›
‹Ostatnie życzenie›
Esensja: Wiedźmina narysował pan w nowym stylu. Porzucił pan swą cienką, czystą kreskę na rzecz grubych ołówkowych linii. Z czego wynika ta zmiana i czy teraz pan nie żałuje tej decyzji?
BP: Nie żałuję, ponieważ nie mam czego żałować. Gdybym nie zmienił tej kreski i gdyby Wiedźmin powstał w stylu Kovala, to podniósłby się wrzask, że Polch niczego innego nie potrafi i zawsze, cokolwiek zrobi, to wyjdzie mu Koval. Znam grupkę krytykantów, którzy tę sprawę strasznie rozdmuchali, są to ludzie związani z magazynem AQQ. Udowodniłem im, że należą do ludzi, którzy mają drewniane oczy. Bo osoba żyjąca z oglądania sztuki powinna patrzeć i widzieć, a oni tylko patrzą a nie widzą. Udowodniłem to właśnie wydawcom tego magazynu, kiedy opublikowaliśmy kilka próbnych stron w Komiksie Fantastyka, bez kolejnej numeracji stron, aby nikt nie zgadł, kto jest kim. A oni stwierdzili, że ten gościu tutaj – Kowal, to jest właśnie wiedźmin, a przecież on wygląda zupełnie jak Funky Koval. A to akurat właśnie jest Kowal, żeby było śmieszniej, tylko że Kowal przez ‘w’ pisany. Ale Maciek pisząc w scenariuszu, napisał tego Kowala przez ‘v’ i to mnie natchnęło pomysłem, żeby faktycznie dać mu twarz Funky’ego Kovala, tylko z innym uczesaniem. Ale to w żadnym wypadku nie miał być Wiedźmin! Wtedy właśnie zaczęły się bardzo krytyczne lamenty różnych zawiedzionych „specjalistów” rozczarowanych faktem, że to nie im Andrzej Sapkowski zlecił adaptację Wiedźmina. To po prostu zawistna grupka ludzi, o których nikt nie pamięta.
A wracając do kreski, to kreska musiała być inna, żeby uniknąć zarzutu, że inaczej Polch nie potrafi. Niektórzy z tych krytyków posunęli się do tego, że jeśli Polch rysuje, to nawet nie wychodzi mu tylko i wyłącznie Koval, ale cokolwiek rysuje, to wychodzi mu Żbik! To już mnie rozbawiło do łez. Ale każdy ma prawo mówić i pisać co chce, a moim prawem jest to czytać i prostować albo olewać.
Z drugiej strony nie chcę dramatycznie zmienić stylu, tak, żeby ludzie powiedzieli, że zrobił to ktoś inny. Ja nie mogę jako autor doprowadzić do sytuacji, w której odbiorca, który mnie lubi i ceni, był rozczarowany i zmartwiony zmianą mego stylu. Trzeba się zmieniać, ale w granicach rozsądku.
‹Granica możliwości›
‹Granica możliwości›
A moja kreska ewoluowała również podczas rysowania Wiedźmina. Ostatni tom („Zdrada” – przyp. red.) pokazuje, że kreska stała się dużo cieńsza, bardziej precyzyjna, a na ogólny wygląd nieostrej i rozmazanej kreski miała drukarnia. Później dowiedziałem się, co było przyczyną nieostrej kreski. Popełniono karygodny błąd i teksty, które były wpisywane na kalce technicznej, były przyklejane na oryginalną planszę z komiksu i ostrość ustawiono na tekście. Nie wiedziałem z początku, co to jest, ale zorientowałem się, że to jakiś błąd wydawniczy. Nie mogłem jednak tego sprawdzić na miejscu, bo musiałbym jechać do Piły, a to była wycieczka, której nie mogłem odbyć, bo byłem potwornie zapracowany. A przy tym cześć błędów popełniono już w Warszawie – całość zeskanowano w zbyt niskiej rozdzielczości, o czym dowiedziałem się, gdy już było za późno. Do tego maszyna drukująca była jakimś unikatem, ponieważ najpierw drukowała kolor czarny, a dopiero potem kładła na to triadę. A jest to zupełny nonsens, ponieważ przy komiksie robi się zupełnie odwrotnie – czerń jest ostatnia, żeby nie była zabita, zagnieciona składowymi triady. Suma faktów spowodowała, ze wyszło to, jak wyszło, a o części błędów dowiedziałem się dopiero teraz, przy wznowieniu. Tak naprawdę całość powinna zostać przygotowana jeszcze raz i zeskanowana od nowa, ale niestety wykorzystano ten materiał, który już był i nadal nie jest to zrobione tak, jak moim zdaniem powinno być. Aczkolwiek cieszy mnie bardzo dobry papier i twarda okładka, ponieważ na początku nawet mowy nie było o twardej okładce i miał być jakiś kartonik. Ale gdy zobaczyłem, jaki papier mi proponują, to zacząłem szturmować właścicieli, bo z wydawcą w ogóle nie mogłem znaleźć wspólnego języka. Udało się dopiero po napisaniu listu otwartego do Prószynskiego – że jeżeli mi na tym papierze, który jest proponowany, wydrukuje, to będzie to od początku drukowanie makulatury. Udowodniłem, że papier miał za niska gramaturę, do tego był spuchnięty i pofalowany, jakby był wyjęty z magazynów po powodzi, zawilgotniały a potem wysuszony. Tłumaczono mi, że wydają książki na tym i że te książki dobrze wychodzą. Pokazali mi je i tam było parę zdjęć, które moim zdaniem bardzo źle wyszły, bo ten papier w ogóle nie dawał czerni, tylko głęboką szarość, której do czerni było daleko strasznie. Więc wypunktowałem wszystkie zastrzeżenia i właściciel przyznał mi rację. I raptem okazało się, że papier się znalazł, bardzo porządny, okładki zrobiły się twarde i jest OK.
« 1 2 3 »

Komentarze

04 X 2013   12:56:16

gópia strona

04 X 2013   15:32:04

Głupi kaowiec

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »
Jordi Bayarri<br/>Fot. Irene Marsilla, lasprovincias.es

Staram się, żeby to nie były suche, biograficzne fakty
Jordi Bayarri

7 VIII 2023

O pracy nad serią „Najwybitniejsi naukowcy” z Jordim Bayarrim rozmawia Marcin Osuch.

więcej »

Postanowiłem „brać czas”
Zbigniew Kasprzak

29 I 2023

Rozmowa o komiksach i nie tylko, przeprowadzona przez Marcina Osucha i Konrada Wągrowskiego ze Zbigniewem Kasprzakiem. Spotkanie z artystą odbyło się na jesieni zeszłego roku dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Wyłącz ten telewizor!
— Marcin Osuch

Funky, Brenda, Ais i Satham grają fair
— Konrad Wągrowski

Esensja czyta dymki: Październik 2017
— Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Po prostu Relax!
— Marcin Osuch

Kapitan Żbik: Miłość, która prowadzi na manowce
— Sebastian Chosiński

Esensja czyta dymki: Kwiecień 2017
— Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Kapitan Żbik: Milicjant – „Rycerz Prawa”
— Sebastian Chosiński

Kapitan Żbik: Bo ja jestem, proszę pana, „na zakręcie”…
— Sebastian Chosiński

Kapitan Żbik: Żbik vs. „Kruk”
— Sebastian Chosiński

Kapitan Żbik: Cyrkowcy na sto fajerek
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.