WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Z mgły zrodzony |
Tytuł oryginalny | Mistborn |
Data wydania | 17 czerwca 2015 |
Autor | Brandon Sanderson |
Przekład | Aleksandra Jagiełowicz |
Wydawca | MAG |
Cykl | Ostatnie Imperium, Scadrial, Cosmere |
ISBN | 978-83-7480-553-7 |
Format | 672s. 130×200mm; oprawa twarda |
Cena | 49,— |
Gatunek | fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Z mgły zrodzonyBrandon Sanderson
Brandon SandersonZ mgły zrodzonyPogardliwe sapnięcie Camona dobitnie świadczyło o jego zdaniu na temat tego ograniczenia. Obligator nawet nie uniósł głowy sponad księgi. Camon stał przez chwilę i Vin nie była pewna, czy jest naprawdę wściekły, czy tylko odgrywa rolę urażonego szlachcica. Wreszcie wyciągnął palec i dźgnął nim powietrze, wskazując na Vin. – Chodź – rzekł i odwrócił się, powoli kierując się ku wskazanym drzwiom. Pokój za nimi był urządzony z przepychem i wygodą. Kilku panów szlachetnego rodu odpoczywało w różnych wyczekujących pozycjach. Camon wybrał sobie fotel, usadowił się w nim, po czym wskazał stół zastawiony winem i ciasteczkami z czerwonym lukrem. Vin podała mu kielich wina i talerz z ciastkami, ignorując ssanie żołądka. Camon pożerał ciastka, mlaszcząc cicho. Jest zdenerwowany. Jeszcze bardziej niż przedtem. – Kiedy wejdziemy, masz się nie odzywać – polecił z pełnymi ustami. – Zdradzasz Therona – odparła szeptem. Skinął głową. – Ale jak? Dlaczego? Plan Therona był skomplikowany w realizacji, ale koncepcja była prosta. Co roku Zakon przesyłał nową grupę akolitów obligatorów z północnego klasztoru na południe, do Luthadelu, by dokończyli nauk. Theron odkrył jednak, że ci akolici i ich nadzorcy zwozili ukryte w bagażu ogromne sumy z funduszy Zakonu, by przechować je w twierdzy w Luthadelu. Rabunek w Ostatnim Imperium był trudną sprawą, zwłaszcza przy nieustannych patrolach strzegących kanałów żeglownych. Jednakże, jeśli ktoś sam kierował barkami przewożącymi akolitów, był w stanie przeprowadzić napad. W odpowiedniej chwili strażnicy zwracali się ku swoim pasażerom – i człowiek mógł nieźle zarobić, a potem zwalić wszystko na rabusiów. – Drużyna Therona jest słaba – odparł cicho Camon. – Za dużo wydał na tę robotę. – Ale przecież mu się zwróci… – zaprotestowała. – Nigdy, jeśli wezmę teraz wszystko, co się da, i ucieknę – odrzekł Camon z uśmiechem. – Namówię obligatorów, żeby wypłacili mi zaliczkę na uruchomienie floty, a potem zniknę i zostawię Theronowi załatwienie spraw z rozwścieczonym Zakonem, kiedy ten się zorientuje, że został nabrany. Vin wyprostowała się, nieco wstrząśnięta. Przygotowanie takiej akcji z pewnością kosztowało Therona wiele tysięcy skrzyńców – jeśli teraz poniesie porażkę, będzie zrujnowany. A z Zakonem depczącym mu po piętach nie będzie miał nawet szansy na zemstę. Camon szybko się dorobi i jednocześnie uwolni się od jednego z najpotężniejszych rywali. Theron był głupcem, że wziął do tego Camona, pomyślała. Ale kwota, którą obiecał Camonowi, była ogromna. Prawdopodobnie przypuszczał, że zachłanność partnera powstrzyma go od nieuczciwości, zanim sam Theron nie spłata mu psikusa. Camon po prostu był szybszy, niż ktokolwiek mógł sądzić, nawet Vin. Jak Theron mógłby się zorientować, że Camon sam udaremni jego pracę, zamiast czekać i skraść cały ładunek z barki? Poczuła ucisk w żołądku. To tylko jeszcze jedna zdrada, pomyślała z bólem. Dlaczego wciąż tak się tym przejmuję? Wszyscy wszystkich zdradzają. Takie jest życie… Miała ochotę znaleźć sobie kąt, najlepiej bezpieczny i ciasny, i ukryć się. Sama. Wszyscy cię zdradzą. Wszyscy. Ale nie miała dokąd pójść. Wreszcie wszedł jakiś obligator niższej rangi i wywołał lorda Jedue. Vin poszła za Camonem do sali audiencyjnej. Mężczyzna, który na nich czekał, usadowiony wygodnie za biurkiem, nie był jednak prelanem Lairdem. Camon przystanął w wejściu. Ujrzał gabinet, wyściełany szarym dywanem, i biurko. Ściany były nagie, a jedyne okno wąskie na szerokość dłoni. Obligator, który na nich czekał, miał jeden z najbardziej skomplikowanych tatuaży wokół oczu, jakie Vin kiedykolwiek widziała. Nie była pewna, jaka ranga z nich wynika, ale kreski wędrowały daleko poza uszy i na czoło obligatora. – Lord Jedue – rzekł dziwny obligator. Podobnie jak Laird miał na sobie szarą szatę, ale różnił się bardzo od poważnych biurokratów, z jakimi Camon miewał wcześniej do czynienia. Ten był szczupły, ale muskularny, a jego ogolona na gładko trójkątna głowa nadawała mu drapieżny wygląd. – Odniosłem wrażenie, że będę miał przyjemność z prelanem Lairdem – rzekł Camon, wciąż nie wchodząc do środka. – Prelan Laird został odwołany do innych zadań. Jestem wielki prelan Arriev, przewodniczący rady, która rozpatrywała twoją ofertę. Masz rzadką możliwość porozmawiania ze mną bezpośrednio. Zwykle nie prowadzę tych spraw osobiście, ale nieobecność Lairda sprawiła, że musiałem wziąć na siebie część jego obowiązków. Instynkt Vin sprawił, że zesztywniała. Musimy się stąd wynosić. Natychmiast. Camon stał nieruchomo przez dłuższą chwilę i widziała, że się zastanawia. Uciekać od razu? Czy podjąć ryzyko dla większej zdobyczy? Vin nie obchodziła zdobycz, chciała tylko żyć. Camon jednak nie został przywódcą, nie podejmując od czasu do czasu ryzyka. Powoli wszedł do gabinetu i, rozglądając się ostrożnie, zajął miejsce naprzeciwko obligatora. – Dobrze, wielki prelanie Arriev – rzekł ostrożnie. – Przyjmuję, że skoro zostałem wezwany na kolejne spotkanie, to rada rozważyła moją ofertę? – W istocie – odparł obligator. – Choć muszę przyznać, że niektórzy członkowie Rady są niechętni, by robić interesy z rodem tak bliskim katastrofy ekonomicznej. Zakon ogólnie woli podchodzić konserwatywnie do swoich operacji finansowych. – Rozumiem. – Ale – wtrącił Arriev – na pokładzie znajdzie się wielu, którzy chętnie skorzystaliby z oszczędności, jakie nam zaoferowałeś. – A z jaką grupą ty się identyfikujesz, Wasza Miłość? – Jeszcze nie podjąłem decyzji. – Obligator się pochylił. – Dlatego zauważyłem, że masz tę rzadką okazję, by mnie przekonać. Zrób to, lordzie Jedue, a będziesz miał swój kontrakt. – Z pewnością prelan Laird przedstawił szczegóły naszej oferty – odparł Camon. – Tak, ale chciałbym usłyszeć te argumenty od ciebie. Zrób to dla mnie. Vin zmarszczyła brwi. Pozostała w głębi sali, stojąc w pobliżu drzwi, wciąż niepewna, czy nie powinna uciekać. – I co? – zagadnął Arriev. – Potrzebujemy tego kontraktu, Wasza Miłość – odrzekł Camon. – Bez niego nie będziemy w stanie kontynuować naszej działalności transportowej. Wasz kontrakt pozwoli nam na uzyskanie tak potrzebnego okresu stabilności, da szansę na utrzymanie naszych barek do czasu, aż znajdziemy kolejne kontrakty. Arriev przez moment przyglądał się Camonowi. – Z pewnością stać cię na więcej, lordzie Jedue. Laird powiedział, że byłeś bardzo przekonujący… chciałbym usłyszeć coś, co pozwoli mi uwierzyć, że zasłużyłeś na nasz kontrakt. Vin przygotowała swoje Szczęście. Mogła sprawić, że Arriev stałby się skłonniejszy do negocjacji, ale… coś ją powstrzymało. Sytuacja wydawała się bardzo ryzykowna. – Jesteśmy dla was najlepszym wyborem, Wasza Miłość – rzekł Camon. – Obawiasz się, że mój ród poniesie klęskę ekonomiczną? Cóż, jeśli tak się stanie, co stracicie? W najgorszym razie moje barki przestaną kursować, a wy będziecie musieli znaleźć innych kupców. Jednak, jeśli wasz kontrakt wystarczy, by utrzymać moją działalność, będzie to dla was oznaczało wieloletni i bardzo korzystny interes. – Rozumiem – odparł Arriev. – A dlaczego właśnie Zakon? Dlaczego nie znajdziesz sobie kogoś innego? Przecież z pewnością istnieją inne możliwości wykorzystania twoich statków… inne grupy, które rzucą się na takie stawki. Camon zmarszczył brwi. – Nie chodzi o pieniądze, Wasza Miłość, chodzi o zwycięstwo, o dowód zaufania – właśnie to zyskamy, otrzymując kontrakt od Zakonu. Jeśli wy nam zaufacie, inni też to uczynią. Potrzebuję waszego poparcia. – Camon zaczął się obficie pocić. Chyba już pożałował swojej gry. Czy został zdradzony? Czy to Theron stał za tym dziwnym spotkaniem? Obligator czekał. Vin wiedziała, że może ich zniszczyć. Gdyby nabrał podejrzeń, że próbują go oszukać, mógł ich przekazać Kantonowi Inkwizycji. Niejeden szlachcic wszedł do budynku Kantonu i nigdy go nie opuścił. Zacisnęła zęby, sięgnęła ku niemu i użyła Szczęścia na obligatorze, sprawiając, by przestał być podejrzliwy. Arriev się uśmiechnął. – Cóż, przekonałeś mnie – oznajmił. Camon westchnął z ulgą. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
W świecie popiołu i tyranii
— Katarzyna Piekarz
Esensja czyta: Sierpień 2013
— Kamil Armacki, Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady
Źli panowie, dobrzy niewolnicy
— Anna Kańtoch
Z mgły zrodzony
— Brandon Sanderson
Są światy inne niż ten
— Magdalena Kubasiewicz
Barwy magii
— Magdalena Kubasiewicz
Raz do Koła: Daleko jeszcze?
— Beatrycze Nowicka
Dokonać niemożliwego
— Katarzyna Piekarz
Miasto upadłych bogów
— Magdalena Kubasiewicz
Nadpisywanie rzeczywistości
— Beatrycze Nowicka
Duże ilości fantasy naraz
— Kamil Armacki
Raz do Koła: Całkiem elegancki splot Ducha
— Beatrycze Nowicka
Esensja czyta: Sierpień 2013
— Kamil Armacki, Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady
Raz do Koła: Koło toczy się dalej
— Beatrycze Nowicka