Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Brandon Sanderson
‹Z mgły zrodzony›

WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZ mgły zrodzony
Tytuł oryginalnyMistborn
Data wydania17 czerwca 2015
Autor
PrzekładAleksandra Jagiełowicz
Wydawca MAG
CyklOstatnie Imperium, Scadrial, Cosmere
ISBN978-83-7480-553-7
Format672s. 130×200mm; oprawa twarda
Cena49,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Z mgły zrodzony

Esensja.pl
Esensja.pl
Brandon Sanderson
« 1 2 3 4 5 6 »

Brandon Sanderson

Z mgły zrodzony

Delikatnie naparła na uczucia Lairda, stłumiła je. Stał się mniej podejrzliwy, mniej przestraszony. Posłuszny. Jego obawy się rozpłynęły. Vin ujrzała, jak w jego oczach pojawia się spokój i świadomość kontroli.
Wciąż jednak wydawał się nieco niepewny. Vin naparła mocniej. Prelan przechylił głowę z zamyśloną miną. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale znów natarła na niego, desperacko rzucając na szalę ostatnie uncje Szczęścia.
Laird zawahał się znowu.
– Doskonale – rzekł. – Przedstawię Radzie twoją nową ofertę. Może jednak uda nam się dojść do porozumienia.

Gdyby ludzie przeczytali te słowa, niechby się dowiedzieli, jak ciężkim brzemieniem jest moc. Starajcie się nie dać skrępować jej łańcuchom. Proroctwa Terris głoszą, że będę miał moc, by uratować świat.
Ale sugerują, że moja moc może go również zniszczyć.
2
W opinii Kelsiera miasto Luthadel – siedziba Ostatniego Imperatora – było posępnym miejscem. Większość budynków wzniesiono z kamiennych bloków, z dachami z dachówek dla bogatych, a drewnianymi dla pozostałych. Budowle były stłoczone, co wywoływało wrażenie, że są przysadziste, choć niektóre miały trzy piętra.
Kamienice i sklepy były do siebie całkiem podobne: nie było to miejsce, gdzie człowiek chciałby zwracać na siebie uwagę. Oczywiście, o ile nie byłeś członkiem arystokracji.
W całym mieście było rozrzucone kilkanaście monolitycznych twierdz. Skomplikowane, ozdobione rzędami podobnych do włóczni iglic i głębokich podcieni, mieściły w sobie domostwa wysokiej szlachty. W istocie były po prostu oznakami szlachectwa. Każda rodzina, która mogła sobie pozwolić na zbudowanie twierdzy i utrzymywanie wysokiej stopy życia w Luthadelu, była uważana za Wielki Ród.
Większość otwartych przestrzeni w mieście znajdowało się właśnie wokół tych twierdz. Wolne place pośród kamienic były niczym polany w lesie, a twierdze przypominały samotne góry wznoszące się nad resztą krajobrazu. Czarne góry. Podobnie, jak reszta miasta, zamki były poznaczone plamami wielu lat popielistych opadów.
Każda budowla w Luthadelu – dosłownie każda, jaką Kelsier kiedykolwiek widział – była w jakimś stopniu poczerniała. Nawet mury miejskie, na których teraz stał, były pokryte patyną sadzy. Budowle były najciemniejsze u góry, gdzie zbierał się popiół, ale deszcz i wieczorna rosa przenosiły sadzę po gzymsach i wzdłuż ścian. I, jak farba spływająca po obrazie, czerń ściekała po ścianach budynków w nierównych frędzlach.
Ulice oczywiście były całkowicie czarne. Kelsier stał i czekał, obserwując miasto, kiedy grupa robotników skaa pracowała na ulicy poniżej, oczyszczając ostatnie zaspy popiołu. Zawiozą je potem do rzeki Channerel, która przepływała przez centrum miasta, zmywając sterty popiołu, by hałdy w końcu nie zasypały grodu. Czasem Kelsier zastanawiał się, czemu całe imperium nie stało się jedną wielką kupą popiołu. Podejrzewał, że popiół musiał po jakimś czasie rozkładać się i zmieniać w glebę, ale utrzymanie pól i miast w stanie nadającym się do użytku wymagało na razie nieprawdopodobnego wysiłku.
Na szczęście, zawsze było dość skaa, by odwalić tę robotę. Robotnicy w dole byli odziani w proste płaszcze i spodnie, utytłane w popiele i zniszczone. Podobnie jak u robotników na plantacjach, które opuścił kilka tygodni temu, w ich ruchach odzwierciedlały się znużenie i beznadzieja. Obok robotników przeszła druga grupa skaa, przywołanych odległym dźwiękiem dzwonów, który wyznaczał dla nich kolejną zmianę i kolejny dzień pracy w kuźniach i hutach. Metal był głównym towarem eksportowym Luthadelu, w mieście wybudowano mnóstwo kuźni i rafinerii. Jednakże spiętrzenia rzeki były znakomitą lokalizacją dla kół wodnych, napędzających zarówno żarna młynów, jak i krosna fabryk tekstyliów.
Skaa pracowali. Kelsier odwrócił się od nich, spoglądając ku centrum miasta, gdzie wznosił się pałac Ostatniego Imperatora, niczym potworny owad o najeżonym kolcami grzbiecie. Kredik Shaw, Wzgórze Tysiąca Wież. Pałac był kilkakrotnie większy od każdej ze szlacheckich posesji i zdecydowanie największym budynkiem w mieście.
Kiedy Kelsier tak stał i przyglądał się miastu, spadła kolejna fala popiołu. Płatki osiadały lekko na ulicach i budynkach. Ostatnio pada dużo popiołu, pomyślał, zadowolony z pretekstu, by nasunąć kaptur na twarz. Popielne Góry znów się uaktywniły.
Nie obawiał się, że ktokolwiek w Luthadelu może go rozpoznać – od jego schwytania minęły trzy lata. Jednakże kaptur dodawał mu pewności siebie. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Kelsier zechce być widzianym i rozpoznawanym. Na razie wolał pozostać anonimowy.
Wreszcie ujrzał postać zbliżającą się ku niemu wzdłuż muru. Dockson był niższy od Kelsiera, miał kwadratową twarz, która doskonale pasowała do jego dość krępej sylwetki. Ciemne włosy skrywał mu kaptur pospolitego, brunatnego płaszcza, a twarz zdobiła ­niewielka bródka, którą zapuścił od czasu pierwszego młodzieńczego zarostu dwadzieścia lat temu.
Podobnie jak Kelsier, miał na sobie strój szlachecki: kolorową kamizelkę, ciemny surdut i spodnie, oraz cienki płaszcz dla ochrony przed popiołem. Tkaniny nie były zbyt bogate, ale arystokratyczne – znak przynależności do klasy średniej Luthadelu. Większość ludzi ze szlachetnych rodów nie była dość bogata, by zostać uznanymi za członków Wielkiego Domu, ale w Ostatnim Imperium szlachectwo nie wiązało się wyłącznie z pieniędzmi. Liczyły się również pochodzenie i historia, Ostatni Imperator był nieśmiertelny i najwyraźniej doskonale pamiętał ludzi, którzy wspierali go we wczesnych latach panowania. Potomkowie tych ludzi, nieważne, jak zubożeli, zawsze będą faworyzowani.
Odzież miała sprawić, by przechodzące patrole nie zadawały wielu pytań. W przypadku Kelsiera i Docksona ten strój był oczywiście jedynie przebraniem. Żaden z nich w istocie nie był szlachcicem, choć, technicznie rzecz biorąc, Kelsier był przynajmniej półkrwi. Jednakże to z wielu względów bywało gorsze, niż bycie normalnym skaa.
Docson podszedł do Kelsiera i przystanął, opierając się o blankę. Splótł ręce na kamieniu.
– Spóźniłeś się o kilka dni, Kell.
– Postanowiłem zrobić kilka przystanków na północnych plantacjach.
– Ach – odparł Dockson. – Więc jednak maczałeś palce w sprawie śmierci lorda Trestinga?
Kelsier się uśmiechnął.
– Można tak powiedzieć.
– Jego śmierć spowodowała spore zamieszanie wśród lokalnej szlachty.
– Mniej więcej taka była intencja – odparł Kelsier. – Choć, mówiąc uczciwie, nie planowałem niczego aż tak dramatycznego. W gruncie rzeczy był to bardziej przypadek niż cokolwiek innego.
Dockson uniósł brew.
– Jak można „przypadkowo” zabić szlachcica w jego własnej posesji?
– Nożem w serce – odparł Kelsier. – A raczej kilkoma nożami. Zawsze lepiej dmuchać na zimne.
Dockson uniósł oczy do nieba.
– Jego śmierć chyba nie jest wielką stratą, Dox – rzekł Kelsier. – Nawet wśród szlachty Tresting był znany z okrucieństwa.
– Nie obchodzi mnie Tresting – odparł Dockson. – Po prostu zastanawiam się, jakim muszę być idiotą, żeby iść z tobą na kolejną robotę. Atakować prowincjonalnego lorda w jego własnej posesji, otoczonej strażą… szczerze mówiąc, Kell, prawie już zapomniałem, jaki z ciebie wariat.
– Wariat? – Kelsier się zaśmiał. – To nie było wariactwo. Ot, taka mała dywersja. Powinieneś zobaczyć, co planuję teraz!
Dockson stał nieruchomo przez chwilę, po czym także się roześmiał.
– Na Ostatniego Imperatora, dobrze, że wróciłeś, Kell! Obawiam się, że stałem się dość nudny przez te ostatnie kilka lat.
– Zajmiemy się tym – obiecał Kelsier. Odetchnął głęboko, spojrzał na opadający popiół.
Ekipy zamiataczy skaa już wzięły się do roboty, oczyszczając ulice z ciemnego pyłu. Za nimi przeszedł strażnik, skinieniem głowy pozdrawiając Kelsiera i Docksona. Czekali w milczeniu, aż znów zostaną sami.
– Dobrze jest wrócić – rzekł wreszcie Kelsier. – Luthadel jest dla mnie dziwnie przyjaznym miejscem, nawet jeśli to ponura, pusta dziura. Zorganizowałeś spotkanie?
Dockson skinął głową.
– Ale nie możemy spotkać się przed wieczorem. Jak się tu w ogóle dostałeś? Moi ludzie pilnowali bram.
– Hm? Ach, wśliznąłem się wieczorem.
– Ale jak…? – Dockson się zawahał. – Och, racja. Będę musiał się przyzwyczaić.
Kelsier wzruszył ramionami.
– Nie rozumiem, przecież zawsze pracujesz z Mglistymi.
« 1 2 3 4 5 6 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

W świecie popiołu i tyranii
— Katarzyna Piekarz

Esensja czyta: Sierpień 2013
— Kamil Armacki, Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady

Źli panowie, dobrzy niewolnicy
— Anna Kańtoch

Z mgły zrodzony
— Brandon Sanderson

Tegoż twórcy

Są światy inne niż ten
— Magdalena Kubasiewicz

Barwy magii
— Magdalena Kubasiewicz

Raz do Koła: Daleko jeszcze?
— Beatrycze Nowicka

Dokonać niemożliwego
— Katarzyna Piekarz

Miasto upadłych bogów
— Magdalena Kubasiewicz

Nadpisywanie rzeczywistości
— Beatrycze Nowicka

Duże ilości fantasy naraz
— Kamil Armacki

Raz do Koła: Całkiem elegancki splot Ducha
— Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Sierpień 2013
— Kamil Armacki, Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady

Raz do Koła: Koło toczy się dalej
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.