Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Neal Stephenson
‹7Ew›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł7Ew
Tytuł oryginalnySeveneves
Data wydania9 listopada 2016
Autor
PrzekładWojciech Szypuła
Wydawca MAG
ISBN978-83-7480-671-8
Format868s. oprawa twarda
Cena69,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

7Ew

Esensja.pl
Esensja.pl
Neal Stephenson
« 1 3 4 5 6 »

Neal Stephenson

7Ew

Skrótowce składające się na prywatny Kod Q Dinah i Ivy nie zaczynały się od litery Q, ale niektóre z nich faktycznie były trzyliterowe.
Mała Zarozumiała Wieśniara – takiego przezwiska dorobiła się Dinah, gdy przybyła do prywatnej szkoły i podczas boiskowej przepychanki przechwyciła podanie skierowane do dziewczyny z Nowego Jorku.
Wredna Abstynencka Sucz – tak z kolei przezwano Ivy w Annapolis, gdy odmówiła udziału w pijackiej gierce na pikniku samochodowym.
Dynamikę relacji MZW/WAS często wykorzystywały na zebraniach, czasem nawet spotykając się specjalnie na przedzebraniach, żeby zawczasu zaplanować jej użycie.
„Szkoda Fajnej Laski” przylgnęło do Dinah po dramatycznej zmianie fryzury, w wyniku nieprawdopodobnego wręcz ciągu chybionych „Odpowiedz wszystkim”. Kiedy zdyszana z podniecenia przybiegła z tym do Ivy, zgodnie wprowadziły „SFL” do swojej prywatnej książki kodów.
„Zapomniałam” wypowiedziane chropawym głosem małej dziewczynki było skrótem od „Zapomniałam zrobić makijaż”, co z kolei stanowiło dosłowny cytat z rzeczniczki prasowej NASA.
DIA pochodziło ze zgryźliwej wymiany zdań pomiędzy Ivy i jednym z administratorów w NASA, który po przeczytaniu któregoś z jej raportów zarzucił jej „niemal patologiczną skłonność do nadużywania zbędnych skrótów”. Oskarżenie to wydało się Ivy nieco dziwaczne, biorąc pod uwagę fakt, że w języku NASA co drugie słowo było jakimś akronimem. Kiedy jednak poprosiła o dodatkowe wyjaśnienia, dowiedziała się, że jej skróty są „dziecinne i abstrakcyjne”.
Mianem „Obozu kosmicznego” (w którym obie brały udział jako nastolatki, choć w różnym okresie) określały nie tyle samą Izzy, ile raczej całą subkulturę organizowanych przez NASA lotów załogowych.
– Co powiesz Macierzystemu Organizmowi? – spytała Dinah, gdy Ivy bobrowała po szafce w poszukiwaniu butelki tequili.
Ivy zamarła na moment, a potem wyjęła butelkę i machnęła nią jak pałką, mierząc w głowę Dinah. Zamiast uchylić się przed uderzeniem, Dinah patrzyła ze spokojem, jak butelka w dłoni Ivy wyhamowuje w powietrzu nad jej głową.
– No co?
– Nie mogę uwierzyć, że Morg do tego stopnia zaanektował mój ślub, że pierwsza rzecz, jaka przychodzi ci do głowy, to: jak ona na to zareaguje.
Dinah skrzywiła się, jakby ogarnęły ją mdłości.
– Nie przejmuj się – dodała Ivy. – Zapomniałaś.
Zrobić makijaż.
– Przepraszam, moja droga. Po prostu pomyślałam o tym, że… ty i Cal, tak czy inaczej, pobierzecie się i czeka was wspaniałe życie.
– Ale teraz to Morgowi najbardziej się oberwie. – Ivy pokiwała głową, rozlewając tequilę do dwóch plastikowych kubeczków. – Będzie musiała wszystko poprzekładać.
– Jak ją znam, to będzie w swoim żywiole. Niczego jej nie ujmując.
– Absolutnie.
– Za Morg.
– Za Morg.
Stuknęły się kubeczkami i wypiły. Jedną z dodatkowych zalet przebywania w torusie była możliwość normalnego spożywania napojów zamiast zasysania wszystkiego przez słomkę. Picie przy tak niskim ciążeniu wymagało wprawdzie pewnego doświadczenia, ale Dinah i Ivy zdążyły już nabrać wprawy.
– A co słychać u twojej rodzinki? – spytała Ivy. – Rufus się odzywał?
– Ojciec dopomina się o nieprzetworzone dane z Szerokopolowej Podczerwonej Platformy Obserwacyjnej Konrada, o której przeczytał w Internecie. Zżera go ciekawość, co takiego uderzyło w Księżyc.
– I co, zamierzasz mu je przesłać morsem?
– Ma dostęp do netu, stworzył już pusty folder na Dropboksie… Jak tylko dostarczę mu te pliki, zacznie jak zwykle narzekać na zbyt wysokie podatki i domagać się okrojenia rządu federalnego do takich rozmiarów, żeby mógł go osobiście zadeptać okutymi metalem buciorami.
• • •
To, czego astronomowie nie wiedzieli, przewyższało w stopniu niemal nieskończonym to, co wiedzieli. Wśród ludzi nawykłych do uporządkowanego systemu wiedzy, w którym wszystko można znaleźć w Wikipedii, zapanowało powszechne odczucie, że społeczność astronomiczna wykazuje się rażącą niekompetencją (a w każdym razie kompetencją niedostateczną), gdy na niebie dzieje się coś niezwykłego.
Prawdę mówiąc, rzeczy niezwykłe zdarzają się na niebie codziennie, tyle że większość z nich jest widoczna wyłącznie dla astronomów, którzy dzięki temu byli w stanie zachować w tej sprawie coś na kształt tajemnicy zawodowej. Gdy następowały wydarzenia rażąco oczywiste, takie jak upadek meteorytu, telefon Doca Dubois śpiewał, a jego śpiew zazwyczaj zwiastował występy w licznych talk‑show, w których mógł się spodziewać (między innymi) pytań o to, dlaczego astronomowie tego nie przewidzieli. Dlaczego nie spostrzegli zbliżającego się meteorytu? I czy to nie dowodzi, że w gruncie rzeczy są nikomu niepotrzebnymi szalonymi naukowcami?
Odrobina pokory potrafiła zdziałać cuda, toteż jeśli tylko prowadzący nie przerwał mu zbyt szybko, Docowi Dubois udawało się zwykle przemycić apel o szersze rządowe wsparcie dla nauki. Opinia publiczna mogła nie interesować się gwiazdami Wolfa-Rayeta w gromadzie Quintuplet, ale doskonale rozumiała, że warto unikać sytuacji, w której człowiekowi spada na głowę rozżarzony kawał skały.
Zawsze nazywał to rozpadem Księżyca, nie eksplozją, chociaż to drugie określenie (opatrzone hashtagiem BUM) robiło oszałamiającą karierę na Twitterze, ale bez względu na przyjętą nomenklaturę była to sprawa znacznie poważniejsza niż uderzenie zbłąkanego meteorytu – i jako taka wymagała szerszego wytłumaczenia. Tyle że na razie żadnego wytłumaczenia nie było. Z meteorytami sprawa wyglądała prosto: w kosmosie wprost roiło się od głazów zbyt małych i ciemnych, żeby dało się je obserwować przez teleskop; czasem niektóre z nich wpadały w atmosferyczne sidła i spadały na ziemię. Jednakże rozpad Księżyca nie mógł być skutkiem zwyczajnego zjawiska kosmicznego. Dlatego Doc Dubois, który większość następnego tygodnia spędził przed kamerami telewizji, przy każdej okazji podkreślał niezwykłość sytuacji, rozpoczynając swoje wystąpienia od szczerego stwierdzenia faktu: ani on, ani żaden inny astronom na świecie nie zna przyczyn obecnego stanu rzeczy. Tak właśnie mówił, prosto z mostu, bez ogródek, jakby rzucał łatwą piłkę… którą dopiero w następnym kroku lekko podkręcał: cokolwiek się zdarzyło, jest to najbardziej niezwykłe i bezgranicznie fascynujące wydarzenie w dziejach ludzkości. Owszem, sytuacja wygląda niepokojąco, może nawet przerażająco, ale fakty są takie, że na razie nikt z powodu rozpadu ziemskiego satelity nie zginął – pominąwszy nielicznych kierowców, którzy, wypatrując rozbitego Księżyca na niebie, stracili panowanie nad kierownicą i albo zjechali do rowu, albo wyrżnęli w tył stojących w korku samochodów przed nimi.
O godzinie A+0.4.16 (cztery dni i szesnaście godzin po rozpadzie Księżyca) Doc Dubois był zmuszony skorygować stwierdzenie „nikt nie zginął” po tym, jak meteoryt (niemal na pewno będący odłamkiem Księżyca) wszedł w atmosferę nad terytorium Peru, strzaskał wszystkie szyby na trasie swojego dwudziestomilowego przelotu, a na koniec zrównał z ziemią gospodarstwo rolne i unicestwił zamieszkującą je nieliczną rodzinę.
Istota jego komunikatu pozostała jednak niezmieniona: potraktujmy to wydarzenie jak zjawisko naukowe i zacznijmy od tego, co o nim wiemy. Sekundowała mu w tym witryna internetowa astronomicalbodiesformerlyknownasthemoon.com, przez dwadzieścia cztery godziny na dobę nadająca na żywo obraz chmury księżycowych odłamków. Podczas rozmowy Doc Dubois przy pierwszej dogodnej okazji wywoływał tę transmisję na ekran i dzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat chmury – bo spostrzeżenia uspokajały ludzi. Księżyc rozleciał się na siedem dużych odłamków (które przezwano Siedmioma Siostrami) oraz nieprzeliczone mrowie mniejszych. Większe stopniowo dorabiały się odrębnych nazw, za które w większości był odpowiedzialny Doc Dubois; skłaniał się ku nazwom opisowym, żeby nie straszyć opinii publicznej bez potrzeby. Nie mogąc więc ochrzcić ich Nemezis, Thor czy Grond, wybrał co następuje: Kartofel, Kręciołek, Żołądź, Pestka, Chochla, Dryblas i Fasolka. Wskazywał je kolejno na ekranie, po czym zwracał uwagę widzów na ich ruch, którym w stu procentach rządziły prawa mechaniki newtonowskiej. Odłamki przyciągały się wzajemnie z większą lub mniejszą siłą, zależną od ich masy i dzielącej je odległości. Symulacja komputerowa całej sytuacji przedstawiała się nadzwyczaj prosto. Cały obłok odłamków był spętany grawitacją. Wszelkie odłamki dostatecznie szybkie, żeby się z niego wyrwać, już to zrobiły, reszta zaś utworzyła dryfujące w przestrzeni luźne skupisko kamieni, które czasem się ze sobą zderzały, lecz ostatecznie w przyszłości miały się skupić i zapoczątkować odtwarzanie się Księżyca.
« 1 3 4 5 6 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Barok w pigułce
— Kamil Armacki

Read me?
— Daniel Markiewicz

Siła spokoju
— Daniel Markiewicz

Esensja czyta: Grudzień 2009
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Marcin T.P. Łuczyński, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Monika Twardowska-Wągrowska, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Teologia Matrixa
— Michał Foerster

Środek, co rumieńców nabiera
— Michał R. Wiśniewski

Zimny początek
— Eryk Remiezowicz

Rozszyfrować świat
— Eryk Remiezowicz

Techno-thriller
— Janusz A. Urbanowicz

Krótko o książkach: Marzec 2002
— Magda Fabrykowska, Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.