Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

George R.R. Martin
‹Światło się mroczy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŚwiatło się mroczy
Tytuł oryginalnyDying of the Light
Data wydania9 marca 2004
Autor
PrzekładMichał Jakuszewski
Wydawca Zysk i S-ka
ISBN83-7298-540-5
Format348s. 125×183mm
Cena29,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Światło się mroczy

Esensja.pl
Esensja.pl
George R.R. Martin
1 2 3 8 »
Zapraszamy do lektury fragmentu powieści George’a R. R. Martina, która już wkrótce ukaże się w ksiegarniach nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka.

George R.R. Martin

Światło się mroczy

Zapraszamy do lektury fragmentu powieści George’a R. R. Martina, która już wkrótce ukaże się w ksiegarniach nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka.

George R.R. Martin
‹Światło się mroczy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŚwiatło się mroczy
Tytuł oryginalnyDying of the Light
Data wydania9 marca 2004
Autor
PrzekładMichał Jakuszewski
Wydawca Zysk i S-ka
ISBN83-7298-540-5
Format348s. 125×183mm
Cena29,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Dla Rachel,
która mnie kiedyś kochała
Prolog
Wyrzutek, wędrowiec bez celu, odpad procesu stworzenia, ów świat był tym wszystkim naraz.
Przez niezliczone stulecia spadał samotnie bez celu przez zimną pustkę pomiędzy słońcami. Na jego bezsłonecznym nieboskłonie pokolenia gwiazd następowały po sobie w majestatycznym korowodzie, lecz on nie należał do żadnej z nich. Był samodzielnym światem i nie podlegał nikomu. W pewnym sensie nie był nawet częścią galaktyki, gdyż jego chaotyczna trasa przecinała jej płaszczyznę niczym gwóźdź wbity w okrągły, drewniany blat stołu. Nie należał do niczego oprócz pustki.
A pustka była bardzo blisko. W zaraniu historii ludzkości świat-wyrzutek przedarł się przez zasłonę międzygwiezdnego pyłu, przesłaniającą maleńki obszar położony nieopodal górnej krawędzi wielkiej soczewki galaktyki. Leżała za nią zaledwie garstka gwiazd – około trzydziestu. Dalej zaczynała się noc, czarniejsza niż wszystko, co świat znał do tej pory.
Tam właśnie, spadając przez spowite w cieniu pogranicze, świat napotkał rozproszonych ludzi.
Najpierw znaleźli go Ziemscy Imperiałowie, u szczytu swej szalonej, przyprawiającej o zawrót głowy ekspansji, gdy Imperium Federalne Starej Ziemi wciąż jeszcze próbowało władać wszystkimi ludzkimi światami, nie zważając na dzielące je niewiarygodne odległości. Wojenny gwiazdolot o nazwie „Mao Tse-tung” został uszkodzony podczas ataku na Hrangan, jego załoga padła na stanowiskach, a silniki to się włączały, to wyłączały. On właśnie stał się pierwszym statkiem królestwa ludzi, który przedostał się przez Welon Kusicielki. „Mao” był wrakiem, pozbawionym powietrza i wypełnionym groteskowo wyglądającymi trupami, które kołysały się bez celu w jego korytarzach, mniej więcej raz na stulecie ocierając się o grodzie. Mimo to jego komputery nadal działały, raz po raz ślepo powtarzając operacje, a czujniki funkcjonowały na tyle sprawnie, by nanieść bezimiennego wędrowca na gwiezdne mapy, gdy statek widmo wyszedł z nadprzestrzeni w odległości kilku minut świetlnych od niego. Prawie siedem stuleci później kupiec z Tobera natknął się przypadkiem na „Mao Tse-tunga” i znalazł tę notatkę.
Nie zainteresowała ona wówczas nikogo, gdyż o istnieniu tego świata dowiedziano się już wcześniej.
Drugim jego odkrywcą była Celia Marcyan. Jej „Łowca Cieni” okrążał pogrążoną w mroku planetę przez standardowy dzień, a wydarzyło się to podczas pokolenia interregnum, które nastało po Upadku. Na wędrowcu nie było jednak nic, co zainteresowałoby Celię, tylko skały, lód i bezkresna noc. Dlatego szybko ruszyła w dalszą drogę. Lubiła jednak nadawać nazwy i, nim go opuściła, obdarzyła imieniem również ten świat. Nazwała go Worlornem, nigdy jednak nie powiedziała, dlaczego akurat tak ani co to słowo znaczy. Worlorn i już. Potem odleciała ku innym światom i innym opowieściom.
Następnym gościem był Kleronomas. W roku 46 p.i. jego statek zwiadowczy okrążył kilkakrotnie planetę i sporządził mapę pustkowia. Czujniki gwiazdolotu wydarły światu wszystkie sekrety. Okazało się, że jest on większy i bogatszy niż większość podobnych planet, a jego zamarznięta atmosfera i skute lodem oceany czekają na przebudzenie.
Niektórzy utrzymują, że pierwszymi, którzy wylądowali na Worlornie, byli Tomo i Walberg, a uczynili to w 97 p.i., podczas swej szaleńczej wyprawy mającej na celu przemierzenie galaktyki. Czy to prawda? Raczej nie. Historie o Tomo i Walbergu opowiada się na wszystkich światach królestwa ludzi, ale „Marzycielska Kurwa” nigdy nie wróciła, któż więc może wiedzieć, gdzie lądowała?
W wiadomościach na temat późniejszych wizyt jest już więcej faktów, a mniej legend. Worlorn nie należał do żadnej gwiazdy, był bezużyteczny i niezbyt interesujący, lecz mimo to uwzględniano go na większości gwiezdnych map Krawędzi, regionu o garstce słabo zaludnionych światów, ciągnącego się między ciemnymi jak dym gazami Welonu Kusicielki a samym Wielkim Czarnym Morzem.
Potem, w roku 446 p.i., badaniami Worlornu zajął się pewien astronom z Wolfheimu. Po raz pierwszy ktoś zadał sobie trud, by zestawić koordynaty, i nagle wszystko się zmieniło. Ów wolfmański astronom nazywał się Ingo Haapala. Gdy wypadł z pokoju komputerowego, był straszliwie podekscytowany, co często zdarza się Wolfmanom. Na Worlornie miał nastać dzień – długi i jasny.
Gwiazdozbiór zwany Kręgiem Ognia żarzył się na niebie wszystkich światów zewnętrznych, a jego sława sięgała samej Starej Ziemi. W środku formacji znajdował się czerwony nadolbrzym zwany Piastą, Okiem Piekieł, Tłustym Szatanem – nadano mu kilkanaście różnych nazw. Wokół niego, w równych odległościach od siebie – niczym sześć kamyków z żółtego płomienia toczących się w tej samej bruździe – krążyły pozostałe gwiazdy: Słońca Trojańskie, Dzieci Szatana, Korona Piekieł. Nazwy nie miały znaczenia. Liczył się tylko sam Krąg: sześć żółtych gwiazd średniej wielkości składających hołd ogromnemu, czerwonemu władcy. Był to najbardziej nieprawdopodobny, a zarazem najbardziej stabilny układ wielokrotny, jaki kiedykolwiek odkryto. Krąg stał się sensacją tygodnia, nową tajemnicą dla ludzkości, która znudziła się już starymi zagadkami. Na bardziej cywilizowanych światach naukowcy wysuwali teorie, które miały wyjaśnić to zjawisko, a za Welonem Kusicielki zrodził się wokół niego kult. Ludzie opowiadali o zaginionym gatunku gwiezdnych inżynierów, którzy przesuwali całe słońca, by zbudować sobie pomnik. Przez kilka dziesięcioleci naukowe spekulacje i przesądna cześć gorzały jasnym płomieniem, po czym zaczęły przygasać. Wkrótce o sprawie zapomniano.
Wolfman Haapala ogłosił, że Worlorn okrąży powoli Krąg Ognia po szerokiej hiperboli, nie docierając do właściwego układu, lecz bardzo się do niego zbliżając, przez pięćdziesiąt standardowych lat ogrzeje się w słonecznym blasku, a potem znowu pomknie w ciemność Krawędzi, minie Ostatnie Gwiazdy i pogrąży się w Wielkim Czarnym Morzu międzygalaktycznej pustki.
To były niespokojne stulecia, gdy Dumny Kavalaan i inne światy zewnętrzne po raz pierwszy poznały smak chwały i gorąco pragnęły odnaleźć swe miejsce w pełnej nieszczęść historii ludzkości. Wszyscy wiedzą, co się wówczas wydarzyło. Krąg Ognia zawsze był chlubą światów zewnętrznych, lecz do tej pory była to chluba pozbawiona planet.
Gdy Worlorn zbliżał się do źródła blasku, panowało na nim stulecie burz: lata topnienia lodu, aktywności wulkanicznej i trzęsień ziemi. Zamarznięta atmosfera budziła się stopniowo do życia, a straszliwe wichry zawodziły niczym monstrualne niemowlęta. Temu właśnie musieli stawić czoło przybysze ze światów zewnętrznych.
Terraformerzy nadlecieli z Tobera w Welonie, a strażnicy pogody – z Mrocznego Świtu. Dotarły też inne ekipy: z Wolfheimu, Kimdissa, Emerelu p.i. oraz Świata Oceanu Czarnego Wina. Wszystkim kierowali ludzie z Dumnego Kavalaanu, gdyż właśnie ten świat ogłosił swą suwerenność nad wędrowcem. Walka przybyszy trwała z górą stulecie, a ci, którzy zginęli, są nadal dla dzieci Krawędzi czymś bliskim mitu. W końcu jednak Worlorn poskromiono. Powstały na nim miasta, w świetle Kręgu wyrosły niezwykłe lasy, a na swobodę wypuszczono zwierzęta, które ożywiły planetę.
W 589 p.i. zaczął się Festiwal Krawędzi. Tłusty Szatan wypełniał czwartą część nieba, a wokół niego jasno płonęły jego dzieci. Pierwszego dnia Toberczycy pozwolili, by ich stratotarcza zamigotała, dzięki czemu chmury i blask słońc zatańczyły w kalejdoskopowych wzorach. Potem nadeszły kolejne dni i przyleciały statki. Ze wszystkich światów zewnętrznych, a także z innych, leżących dalej. Z Tary i Daronne po drugiej stronie Welonu, z Avalonu i Świata Jamisona, z planet tak odległych, jak Newholme, Stary Posejdon, a nawet sama Stara Ziemia. Przez pięć standardowych lat Worlorn mknął ku perihelium, a przez pięć następnych oddalał się od niego. W roku 599 p.i. festiwal zamknięto.
Worlorn wkroczył w półmrok i popędził na spotkanie nocy.
Rozdział 1
Za oknem woda pluskała o pale drewnianego pomostu biegnącego wzdłuż kanału. Dirk t’Larien uniósł wzrok i zobaczył niską, czarną barkę, która przepływała obok powoli, skąpana w księżycowym blasku. Na jej rufie przystanęła samotna postać, wsparta na długiej, ciemnej tyczce. Obraz był wyjątkowo wyrazisty, gdyż wysoko na niebie stał księżyc Braque, wielki jak pięść i bardzo jasny.
Za nim ciągnęła się martwa, pełna oparów ciemność, nieruchoma kurtyna, która przesłaniała dalej położone gwiazdy. Obłok pyłu i gazu, pomyślał Dirk. Welon Kusicielki.
Początek nadszedł długo po końcu: szeptoklejnot.
Owinięty był w liczne warstwy srebrnej folii oraz miękki, ciemny aksamit, tak jak wtedy, gdy dał go jej przed laty. Tej nocy rozpakował go, siedząc przy oknie swego pokoju, które wychodziło na szeroki, brudny kanał. Bezustannie kursowali po nim handlarze, popychający tyczkami swe wyładowane owocami barki. Klejnot wyglądał tak, jak go zapamiętał: ciemnoczerwony, przeszyty cienkimi, czarnymi liniami, w kształcie łzy. Pamiętał dzień, gdy esper wyszlifował go dla nich na Avalonie.
Po długiej chwili odważył się go dotknąć koniuszkiem palca.
Był gładki i bardzo zimny. Głęboko w mózgu mężczyzny rozległ się szept. Wspomnienia i obietnice, o których nie zapomniał.
Przybył na Braque właściwie bez powodu. Nie miał pojęcia, jak go znaleźli. Zrobili to jednak i Dirk t’Larien odzyskał swój klejnot.
1 2 3 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Po-mroczność Martina
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Po Westeros i okolicach
— Dawid Kantor

Przed lodem i ogniem
— Dawid Kantor

Na ubitej ziemi
— Kamil Armacki

Pieśń nad pieśniami
— Kamil Armacki

O rycerzu twardogłowym
— Miłosz Cybowski

Na skrzydłach innego wiatru
— Beatrycze Nowicka

Nim zawieją wichry zimy
— Kamil Armacki

Smoki tańczą dość niemrawo
— Miłosz Cybowski

Mniej intryg, więcej nudy
— Miłosz Cybowski

Przeczytaj to jeszcze raz: W sieci intryg, spisków i nudy
— Miłosz Cybowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.