Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 9 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Stare wspaniałe światy: Krótka druga wiosna „romansu naukowego”

Esensja.pl
Esensja.pl
Andreas „Zoltar” Boegner
1 2 »
Autor tej dylogii, zaliczanej do klasyki przedwojennej brytyjskiej science fiction, urodził się w Smethwick pod angielskim Birmingham, co czyni go rodakiem i rówieśnikiem H. G. Wellsa. Na tym podobieństwa między obu pisarzami (pozornie) się kończą.

Andreas „Zoltar” Boegner

Stare wspaniałe światy: Krótka druga wiosna „romansu naukowego”

Autor tej dylogii, zaliczanej do klasyki przedwojennej brytyjskiej science fiction, urodził się w Smethwick pod angielskim Birmingham, co czyni go rodakiem i rówieśnikiem H. G. Wellsa. Na tym podobieństwa między obu pisarzami (pozornie) się kończą.
Współczesna reprodukcja okładki „The Amphibians” z roku 1925 przedstawia człowieka-płaza.
Współczesna reprodukcja okładki „The Amphibians” z roku 1925 przedstawia człowieka-płaza.
Sydney Fowler Wright (1874 – 1965) rozpoczął literacką przygodę, w odróżnieniu od „ojca science fiction”, który parał się pisarstwem właściwie całe życie, stosunkowo późno, bo dopiero przed pierwszą wojną światową. Przestał chodzić do szkoły mając zaledwie jedenaście lat a pierwsze teksty napisał już jako kończący udaną karierę zawodową księgowy. Wright był, w dużym kontraście do schorowanego Wellsa, okazem zdrowia, prowadzącym od lat młodości fizycznie bardzo aktywny tryb życia. Jego zapatrywania politycznie były również diametralnie inne: udzielał się jako aktywista dla brytyjskiej Partii Konserwatywnej. W swojej twórczości krytykował później nowe trendy społeczne (m. in. wprowadzenie możliwości kontroli urodzeń oraz samochody), konsekwentnie płodząc dziesięciu potomków i poruszając się po okolicy pieszo lub na rowerze.
Jeszcze na początku lat dwudziestych XX wieku nic nie wskazywało na to, że w przyszłości twórczość Wrighta będzie miała jakikolwiek wpływ na rozwój science fiction. Był on w tym czasie znany raczej jako poeta, tłumacz Dantego i współzałożyciel Empire Poetry League, filantropijnego stowarzyszenia wspierającego brytyjskich liryków, dla którego redagował magazyn „Poetry”. Zmieniło się to w roku 1924, gdy na rynku ukazał się jego prozatorski debiut: powieść „The Amphibians: A Romance of 500,000 Years Hence” (co tłumaczę jako „Ludzie-płazy, czyli romans dalekiej przyszłości”). Wydało ją najpierw w małym nakładzie Swan Press, ale dopiero drugie wydanie w Merton Press, wydawnictwie Empire Poetry League, którym opiekował się sam autor, sprawiło, że zamierające od czasów pierwszej wojny światowej zainteresowanie scientific romances, brytyjską odmianą wczesnej science fiction, znacznie wzrosło.
Przy pomocy „The Amphibians” Wright udowodnił, że przy odpowiednim podejściu do tematu nadal można pisać, jak robili to Jules Verne i wczesny H. G. Wells już pod koniec XIX wieku, a potem Sir Arthur Conan Doyle („Zaginiony świat”) lub, przy pewnych zastrzeżeniach, Edgar Rice Burroughs („Księżniczka Marsa”). Elementy z twórczości wyżej wymienionych pisarzy, wzbogacone o nawiązania do „Boskiej komedii” Dantego – oto recepta na sukces.
„The Amphibians” zaczyna się zatem niczym sequel do „Wehikułu czasu” Wellsa, wymienionej zresztą z nazwy już w pierwszym rozdziale książki: pewien naukowiec skonstruował funkcjonującą maszynę czasu i rozpoczął testy na ochotnikach, wysyłając ich w daleką przyszłość. Dwóch z nich nie powróciło z wyprawy, która miała zbadać Ziemię, jaka będzie istnieć za pół miliona lat. Bezimienny protagonista powieści (to jedna z cech charakterystycznych dla scientific romance) wyrusza śmiałkom na pomoc.
Grafika na okładce drugiej części cyklu ma niewiele wspólnego z rzeczywistą fabułą powieści.
Grafika na okładce drugiej części cyklu ma niewiele wspólnego z rzeczywistą fabułą powieści.
Wright opisuje świat dalekiej przyszłości jako swoistą mieszankę dantejskich zaświatów, wellsowskiej umierającej Ziemi z „Wehikułu czasu” i… „Pellucidaru” Burroughsa. Błękitny glob mocno się zestarzał: planeta obraca się już bardzo wolno wokół własnej osi, co znacznie wydłużyło dobę. Większość żyjącej na niej flory i fauny jest dla protagonisty absolutnie nieznana. Brak również wyraźnych śladów jakiejkolwiek cywilizacji. Z jednym wyjątkiem: sporych rozmiarów tunel zdaje się prowadzić z płaskowyżu, na którym wylądował Brytyjczyk, w głąb Ziemi, ku niewidocznemu na razie morskiemu brzegowi. Nim bohater opowieści zdoła zagłębić się w ów tunel, stanie się światkiem walki dziwnej, pokrytej delikatnym futrem i wyposażonej w skrzela istoty z mięsożerną rośliną. Mimo szybko udzielonej pomocy (nasz śmiałek dysponuje siekierą) człowiek-płaz ginie. Podróżnik nawiązuje telepatyczny kontakt z umierającą istotą, nazywaną w powieści „liderką” (narrator postrzega ją jako kobietę, choć później stanie się jasnym, że Amfibianie są obojnakami). Obca nie jest bynajmniej mocno przejęta zbliżającą się śmiercią, traktując ciało niczym część garderoby, którą można dowolnie porzucić i zamienić na nową. Liderka nakazuje człowiekowi zejście tunelem ku morskiemu brzegowi i poszukiwanie tam innych ludzi-płazów w celu przekazania im wiadomości o własnej śmierci.
Protagonista stosuje się do ostatniego życzenia istoty i dokonuje karkołomnego zejścia w nieznaną otchłań. Poruszając się prawie po omacku po wąskich i przeźroczystych kładkach, wijących się górskich drogach oraz przekraczających głębokie rozpadliny mostach z tego samego, jedynie lekko opalizującego materiału, dociera w końcu do celu. Przy tym nie tylko sama droga jest niezmiernie uciążliwa (śmiałek nie raz, nie dwa spada ze sporych wysokości); na wędrowca czyhają również dziwne i niebezpieczne stwory, które nazwę, z braku polskiego tłumaczenia, „żabolami”.
Na miejscu dochodzi do ponownego kontaktu z Amfibianami. Władcy tego ludu stawiają protagoniście u boku bezimienną (jak zresztą każdy Amfibianin) osobę kontaktową, nazywaną przez niego „ona” (w końcu mamy do czynienia z „romansem naukowym”). Porozumiewanie się przy pomocy telepatii, szalenie popularne w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku, to sprytny zabieg, umożliwiający natychmiastową wymianę informacji pomiędzy diametralnie różnymi istotami. Wright korzysta z tego środka, aby uwiarygodnić długie dysputy, z jakich składają się znaczne fragmenty powieści.
Zanim jednak dojdzie do bliższego zapoznania się protagonisty z „oną”, przywódcy Amfibian definiują następne zadanie dla przybysza z dalekiej przeszłości: trzeba uratować ciało liderki (a przynajmniej usunąć ją z miejsca, w którym zginęła), aby uniknąć dyplomatycznego kryzysu. Okazuje się, że świat, którego zarysy mórz i lądów w międzyczasie również mocno się zmieniły, pogrążony jest w długotrwałym konflikcie dwóch frakcji – żyjących na znanym już protagoniście kontynencie Dwellersów, czyli po prostu „mieszkańców, rezydentów”, oraz znienawidzonych przez nich Antipodeans, czyli „żyjących na antypodach”. Przed wiekami Amfibianie zawarli z Dwellersami skrupulatnie dotychczas przestrzegany układ, gwarantujący tym pierwszym panowanie nad morzami w zamian za regularne dostawy ryb. Jednym z kluczowych uzgodnień tego porozumienia jest przepis, mówiący o zakazie wkraczania na stały ląd, traktowany jako terytorium pod wyłączną kontolą Dwellersów.
Na okładce wznowienia z 1951 widać wyraźnie, jak niebezpieczna była wędrówka protagonisty po Ziemi dalekiej przyszłości.
Na okładce wznowienia z 1951 widać wyraźnie, jak niebezpieczna była wędrówka protagonisty po Ziemi dalekiej przyszłości.
„Ona” nie ukrywa, że Amfibianie nie mieliby żadnych szans w walce z Dwellersami. Odszukanie i sprowadzenie ciała liderki, zanim zostanie ono odkryte przez władców stałego lądu, ma zatem priorytetowe znaczenie. Wysłana w tym celu ekspedycja Amfibian, której protagonista ma towarzyszyć jako „facet od brudnej roboty”, jawi się przedsięwzięciem raczej nieudolnie zorganizowanym i przeprowadzonym. Wright przedstawia ludzi-płazów jako rasę pacyfistów, odrzucających wszelaką agresję. W konsekwencji oddział ratunkowy zostaje odkryty przez sługusów Dwellersów, zwanych w książce po prostu… Killerami. Większość elementów akcji w fabule „The Amphibians” dotyczy zmagań głównego bohatera i „onej” z tymi mentalnie dosyć ograniczonymi stworzeniami.
Co decyduje o znaczeniu tej powieści dla science fiction, jeśli elementy sensacyjne oraz świat przedstawiony są raczej ubogie w szczegóły? Wrighta można postrzegać jako prekursora myśli o ludzkości jako poddanemu ewolucji gatunkowi. Autor postuluje przecież, że ludzi, czyli Homo sapiens, kiedyś na Ziemi już nie będzie. Ich potomkami staną się przeróżne, mniej lub bardziej egzotyczne istoty, z których jedynie gigantyczni Dwellersi (można ich sobie wyobrażać mniej więcej jako chodzących nago Inżynierów z filmu Ridleya Scotta pt. „Prometeusz”) zachowali sporo elementów budowy ludzkiego ciała. W pewnym sensie pomysły w „The Amphibians” wyprzedziły o kilka lat „Ostatnich i Pierwszych Ludzi” (1930) Olafa Stapledona. Obaj pisarze znali się – Wright dopomógł późniejszemu „filozofowi czasu i przestrzeni” przy publikacji pierwszych tekstów.
Oś rozwojową takich tekstów o „duchowej ewolucji” człowieka można poprowadzić od wydanego anonimowo w 1893 traktatu H. G. Wellsa pt. „The Man of the Year Million ” (Ludzkość roku milionowego), poprzez właśnie „The Amphibians”, „Ostatnich i Pierwszych Ludzi” oraz „Olśnienie” (1954) Poula Andersona (tu Układ Słoneczny opuszcza strefę hamującego rozwój intelektu promieniowania, co prowadzi do eksplozyjnego wzrostu inteligencji u zwierząt), aż do tak znanej pozycji, jak „Kwiaty dla Algernona” (1966) Daniela Keyesa. Znacznie bardzie przygodowe, za to epatujące gigantomanią, są „Sentinels From Space” (1953) Erica Franka Russella, przedstawiające człowieka jako stadium larwalne niezwykle rozwiniętego kosmicznego…motyla, podczas gdy w „The Silkie” (1969) oraz „Supermind” (1977) E. A. van Vogta opisano istoty o kilkudziesięciu(!) zmysłach oraz ludzi mutujących ku superinteligencjom.
1 2 »

Komentarze

31 V 2023   19:18:05

Bardzo ciekawy artykuł o twórczości autora, o istnieniu którego nie miałem do tej pory pojęcia.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (25)
Andreas „Zoltar” Boegner

8 V 2024

Pora przedstawić książkę, która okazała się najlepiej przyjętą przez czytelników powieścią SF 2021 roku. Nie zaniedbam również krótkiej formy i spojrzę na kolejną antologię opowiadań wielokrotnie nominowanego do nagród wydawnictwa Modern Phantastic.

więcej »
Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.