Współcześnie zjawisko imigracji do Europy wydaje się nie mieć analogii w historii, ze względu na dynamicznie toczące się procesy globalizacji i unifikacji. Jednocząca się Europa jest społeczeństwem otwartym – demokratycznym, respektującym prawa i swobody obywatelskie jednostki. Czy taka postawa nie zaszkodzi Europie w sytuacji, gdy miliony „nowych obcych” przyjeżdżają z różnych stron świata z nadzieją na rozpoczęcie nowego życia? Jak znaleźć kompromis między humanistycznymi zobowiązaniami a nieuleganiem presji wywieranej przez imigrację?
Jaka przyszłość wielokulturowej Europy?
[Paul Scheffer „Druga ojczyzna. Imigranci w społeczeństwie otwartym” - recenzja]
Współcześnie zjawisko imigracji do Europy wydaje się nie mieć analogii w historii, ze względu na dynamicznie toczące się procesy globalizacji i unifikacji. Jednocząca się Europa jest społeczeństwem otwartym – demokratycznym, respektującym prawa i swobody obywatelskie jednostki. Czy taka postawa nie zaszkodzi Europie w sytuacji, gdy miliony „nowych obcych” przyjeżdżają z różnych stron świata z nadzieją na rozpoczęcie nowego życia? Jak znaleźć kompromis między humanistycznymi zobowiązaniami a nieuleganiem presji wywieranej przez imigrację?
Paul Scheffer
‹Druga ojczyzna. Imigranci w społeczeństwie otwartym›
Zjawisko imigracji w historii ludzkości zawsze było sprawą skomplikowaną. To, że obie strony – tak nowo przybyli, jak i stykający się z nimi tubylcy – doznają dyskomfortu oraz poczucia „utraty znajomego świata” jest zaledwie powierzchownym stwierdzeniem. W rzeczywistości otwiera się przed nimi nowe oblicze wielowymiarowych i złożonych problemów. Wynikają one z różnic kulturowych, religijnych, a także rasowych i dotyczą większości dziedzin ludzkiego życia. Niosą ze sobą konieczność rozstrzygania nieznanych wcześniej dylematów – na gruncie indywidualnych decyzji oraz w skali funkcjonowania państwa.
Naukowiec holenderski Paul Scheffer podjął się próby ukazania problemu imigracji, dokonując gruntownej analizy kontekstu, przyczyn i wielorakich skutków tego zjawiska. To niełatwe zadanie, gdyż często wiele faktów jest trudnych do uchwycenia lub też wymykają się jakiejkolwiek klasyfikacji. Wielką zaletą tej książki jest jej interdyscyplinarność. Autor porusza się nie tylko na gruncie socjologii, ekonomii, wiedzy o kulturze czy polityki, (co wydaje się oczywiste), ale przedstawia to zagadnienie także z perspektywy niszowych dziedzin, jak na przykład urbanistyka. To zwraca uwagę na fakt, iż imigracja stała się przedmiotem zainteresowania przedstawicieli wielu dziedzin nauki i specjalności.
Książka pisana jest z perspektywy doświadczeń z imigrantami w Holandii, ale wiele jest odniesień i analogii do rzeczywistości innych krajów, również Polski. Autor szczególnie dużo miejsca poświęca krajom Europy Zachodniej, poszukując w ich powojennej historii zjawisk decydujących o współczesnym obliczu imigracji. Scheffer analizuje także wnikliwie (choć miejscami być może nadmiernie drobiazgowo) historyczne i współczesne realia związane z imigracją w USA. Autor jest przekonany, że odwołanie się do doświadczeń amerykańskich pozwoli Europie rozwiązać wiele dylematów związanych z kształtowaniem odpowiedniego podejścia wobec „nowych obcych”.
A dylematów dotyczących odpowiedniego podejścia nadal jest wiele. Autor nie kryje, że jesteśmy świadkami rozgrywającego się na naszym kontynencie „dramatu multikulturowego”. Pomimo wysiłków i oficjalnych deklaracji ze strony krajów Europy, nowo przybyli są marginalizowani, mają trudności z adaptacją i żyją w kulturowych gettach. Fiasko ponosi wobec nich państwowe szkolnictwo. Scheffer nie mówiłby nam w tym miejscu niczego nowego, gdyby nie to, że jednocześnie bez obaw stawia ważne pytania, przełamujące zmowę milczenia w imię politycznej poprawności. Trzeba się zatem przyjrzeć, jakie są koszty utrzymywania państwa opiekuńczego i czy przypadkiem nie przewyższają one zakładanych zysków w postaci taniej siły roboczej. Koszty są ponoszone nie tylko w wymiarze ekonomicznym, ale także na gruncie kultury, wartości i społecznego ładu – dowodzi Scheffer. Nie boi się też otwarcie powiedzieć, że imigracja to zagrożenie dla tolerancji, bo nowo przybyli w najmniejszym stopniu nie poczuwają się do współodpowiedzialności za nową ojczyznę. „Imigracja godzi więc głęboko i dotyka czułych punktów naszych instytucji i swobód obywatelskich.” – konkluduje Autor.
Przyczyną takiego stanu rzeczy jest rażąca nierównowaga pomiędzy przyznawanymi prawami obywatelskimi a egzekwowanymi przez państwo obowiązkami. To pokłosie modelu „multikulturalizmu”, gdzie zakłada się podkreślanie różnic oraz przejawianie postaw tolerancji i szacunku wobec innych kultur. Zdaniem Autora taka koncepcja społeczeństwa zawodzi, co widać szczególnie, gdy dochodzi do konfrontacji ideałów społeczeństwa otwartego Europy z ideologią ortodoksyjnego islamu. Europa znajduje się tu wyraźnie pod presją i najwyższy czas rozpocząć poszukiwanie nowej formuły demokratycznego społeczeństwa. Wymaga to zmiany podejścia wobec zagadnień tożsamości, tolerancji czy swobód obywatelskich. Trzeba wyznaczyć na nowo granice indywidualizmu i norm społecznych, a być może także dokonać zmian w Konwencji Genewskiej. Autor opowiada się za gruntownym przewartościowaniem kategorii obywatelstwa oraz swobód jednostki. Czy wystarczające dla utrzymania demokracji będzie zaniechanie spojrzenia wstecz („skąd jesteś?”) na rzecz akcentowania wspólnoty doświadczeń, które połączą mieszkańców jednego kraju? To nowe podejście do powinności obywatelskich być może mogłoby osłabić na przykład fundamentalistyczne postawy wyznawców islamu, które wywołują w Europie najwięcej obaw. Jednak Autor nie kryje, że to trudne zadanie, gdyż przejawy liberalizacji postaw muszą również być widoczne u samych wyznawców, a reformatorów w islamie jest na razie niewielu. Dyskusyjną sprawą jest zawarta w tekście teza, że nowe podejście wobec imigracji musi również oznaczać selekcję imigrantów i wpuszczanie do siebie tych lepiej wykształconych. Niestety, Autorowi nie udało się uciec od europocentrycznego myślenia, bowiem zapomina, że nasilony drenaż mózgów krajów ubogich pociągnie za sobą w dalszej perspektywie pogłębienie różnic i nawarstwienie problemów związanych z imigracją.
Studium Scheffera na temat imigracji jest tak wnikliwe i wielowymiarowe, że boleśnie wręcz rzuca się w oczy brak wzmianki o „niewolnictwie XXI wieku”, jakim jest nielegalny przemyt do Europy i zmuszanie do prostytucji kobiet i dzieci. To również fakt powiązany z imigracją oraz niestety, zjawisko zataczające coraz szersze kręgi. Zbyt optymistyczna wydaje się być sugestia Autora przy okazji analizy historii imigracji w USA, że niewolnictwo na naszej planecie jest już historią. W społeczeństwie otwartym trzeba dostrzec i ten problem łamania praw człowieka oraz zmierzyć się z nim z całą stanowczością.
Nie ulega jednak wątpliwości, że książka zawiera wiele cennych przemyśleń i prób nakreślenia kierunku toczących się w Europie i na świecie społecznych przemian. Jak sygnalizuje Autor: „Europa starzeje się i zmienia kolor”, zatem poszukiwanie równowagi miedzy tymi procesami wydaje się być priorytetem dla Zjednoczonej Europy. Również i nasz kraj nie pozostanie na uboczu tych zmian - Scheffer przewiduje, że w ciągu najbliższych 10 lat Polska stanie się – obok innych krajów Europy Wschodniej - krajem docelowym dla imigrantów. Czy dzięki refleksji nad zagadnieniami przybliżonymi w tej książce unikniemy błędów, które popełniły inne kraje? Lektura pozwala wnikliwie przyjrzeć się nieznanym nam dotąd problemom imigracji i już teraz próbować poznać to, co w przyszłości będzie naszą codziennością. A jest to znakomite wprowadzenie do tych zagadnień, syntetyczne i przekrojowe studium na temat imigracji. Jako dzieło pionierskie, przynajmniej na rynku polskim, stanie się zapewne klasyczną pozycją.