W drugiej części wywiadu „Transe – traumy – transgresje” Maria Janion i Kazimiera Szczuka skupiają się na latach 70. XX wieku. „Profesor Misia” dokonuje tu intelektualnej retrospekcji swojego dorobku naukowego z tego okresu.
Wszystko musiałam wiedzieć, rozumieć, opisać
[Maria Janion, Kazimiera Szczuka „Janion. Transe – traumy – transgresje. 2: Prof. Misia” - recenzja]
W drugiej części wywiadu „Transe – traumy – transgresje” Maria Janion i Kazimiera Szczuka skupiają się na latach 70. XX wieku. „Profesor Misia” dokonuje tu intelektualnej retrospekcji swojego dorobku naukowego z tego okresu.
Maria Janion, Kazimiera Szczuka
‹Janion. Transe – traumy – transgresje. 2: Prof. Misia›
„Lata siedemdziesiąte to były dobre lata, mimo że następują po marcu, w atmosferze wielkiej klęski. (…) Żyliśmy pod obuchem okropności, ale jednocześnie to były lata bardzo twórcze i ciekawe, jeśli chodzi o humanistykę”, wspomina Maria Janion. Dla niej była to pracowita dekada, szczególnie jeśli chodzi o opublikowane książki. W rozmowie z Kazimierą Szczuką mówi o nich bardzo wiele, wskazuje na najważniejsze ich wątki, wspominając, co inspirowało ją do podjęcia różnych tematów. Przypomina też ciekawe intelektualne spory i dyskusje, toczone ówcześnie w środowisku humanistów.
Dla czytelników, którzy znają prace Marii Janion, będzie to zapewne ciekawa i niebanalna retrospekcja jej intelektualnego dorobku – opowiedziana w dodatku własnymi słowami autorki. Natomiast dla tych, którzy nie zetknęli się z jej książkami, może to być wstęp do tego, by spróbować sięgnąć przynajmniej po niektóre z nich. Tym bardziej, że większość publikacji zwycięsko przechodzi próbę czasu: książki należą do kanonu najważniejszych intelektualnych analiz historii literatury polskiej i nadal są wznawiane.
Spotkanie z Marią Janion w wywiadzie-rzece jest inspirujące przede wszystkim dlatego, że jej zainteresowania badawcze obejmują niezwykle szerokie obszary. Przeciętnemu, nawet nieźle oczytanemu „inteligentowi” wydają się trudne nawet do ogarnięcia myślą. Z rozmowy możemy się dowiedzieć, jak tytaniczna jest codzienna praca wybitnej intelektualistki: czytanie źródeł – także po niemiecku i francusku, sporządzanie notatek, i to w czasach, gdy nie było jeszcze komputerów. Pierwsze myśli po przebudzeniu: co jeszcze trzeba wynotować, przetłumaczyć, wyszukać. Specjalnością uczonej jest gromadzenie książek i teczek z wycinkami („To, w jaki sposób gromadzę książki i papiery, ma jednak cechy autentycznego dziwactwa”). Maria Janion w wywiadzie z Barbarą Łopieńską przyznała, że czasem obawia się zawalenia podłogi w swoim mieszkaniu pod ciężarem biblioteki…
A to jeszcze nie wszystko. „Profesor Misia” (jak nazywają ją znajomi) zajmowała się także niezwykle pracochłonną działalnością edytorską. To, jak sama mówi, sztuka. Wydaje się teksty z dawnych wydań, czasopism, porównuje się rozmaite redakcje, niekiedy edytuje się wprost z rękopisów. Praca czysto rzemieślnicza, żmudna i czasem niewdzięczna. Przyznać musimy, że bez tego nie mielibyśmy dostępu do tylu znaczących dzieł i idei w historii naszej humanistyki.
Miło także przeczytać, że Maria Janion dobrze orientuje się także w najnowszych wydarzeniach literackich w Polsce. Komentuje twórczość norweskiego pisarza Karla Ove Knausgårda, odwołuje się do ostatniej książki Karola Modzelewskiego „Zajeździmy kobyłę historii”. Ma także swoje zdanie na temat kryzysu humanistyki, który widzi „jako nierozwiązywalny, wymagający głębokiej zmiany systemu, woli politycznej”. Uczeni nie mają oparcia i instytucjonalnego uznania, w zamian muszą się borykać z systemem „ścisłej normalizacji i kontroli produktywności”, a to – jak zauważa uczona – „w humanistyce metoda zabijająca”.
Komentując wydarzenia w marcu 1968 oraz ich konsekwencje, Kazimiera Szczuka pyta, czy Maria Janion nie była zainteresowana wyjazdem na Zachód, jak uczyniło to wtedy wielu jej przyjaciół i znajomych z uczelni. Można powiedzieć, że odpowiedź pani profesor, specjalizującej się w epoce romantyzmu, jest ze wszech miar pozytywistyczna: „Chciałam działać w kraju, miało to dla mnie ogromne znaczenie, że ta praca nie cała pójdzie na marne, że ktoś ją poniesie dalej”. Emigrować za granicę nie chciała, bo „zbyt dobrze znała wiek XIX”. I wspomina, że po grozie Marca rzuciła się na pracę ze zdwojoną energią, „gorączkowym nauczaniem odpędzając zgrozę pomarcową”.
Maria Janion mówi o tamtych latach: „wszystko musiałam wiedzieć, rozumieć, opisać”. Nie tylko publikacje, ale także jej zajęcia (wspominane tu przez jej byłych uczniów) inspirowały do otwartego myślenia o historii polskiej literatury i literatury. Dodajmy: myślenia odważnego i niepokornego, bo interpretacje, szczególnie wolnościowych i rewolucyjnych aspektów epoki romantyzmu, znacznie wykraczały poza oficjalnie przyjęte kanony. W 1974 rozpoczęła prowadzenie seminariów doktoranckich w Instytucie Badań Literackich, a w ramach podziemnego Towarzystwa Kursów Naukowych (utworzonego w 1977 roku) wygłaszała wykłady. To były, jak mówi, „rzeczy apolityczne, dotyczące filmu, sztuki, literatury, ale jakoś rozniecało to w ludziach pragnienie wolności”. Była „opozycjonistką na prawach eksperta, a nie bojowca”.
Ciekawe z pewnością są także wspomnienia o innych wybitnych postaciach kultury: Mironie Białoszewskim, Jarosławie Iwaszkiewiczu. Maria Janion komentuje również twórczość reżysera Wernera Herzoga i pisarza Güntera Grassa. Choć druga część wywiadu „Transe – traumy – transgresje” nie jest szczególnie obszerną książką, jest tu tyle przemyśleń i tematów dyskusji, że trudno przywołać je i wymienić wszystkie. Warto zarezerwować sobie czas na niespieszną, skupioną lekturę – i na to, by po jakimś czasie znów do książki wrócić. Za każdym razem znajdziemy tutaj coś inspirującego i głębokiego.