„Hiszpania” Macieja Bernatowicza jest niewątpliwie cennym źródłem informacji o tym sympatycznym kraju, co pozwala go poznać i zrozumieć. Lektura pozostawia jednak niedosyt.
Kraj inspirujący i zaskakujący
[Maciej Bernatowicz „Hiszpania” - recenzja]
„Hiszpania” Macieja Bernatowicza jest niewątpliwie cennym źródłem informacji o tym sympatycznym kraju, co pozwala go poznać i zrozumieć. Lektura pozostawia jednak niedosyt.
Maciej Bernatowicz
‹Hiszpania›
Już sam tytuł kojarzy się nam niemal natychmiast z ciepłem, słońcem i kulturą fiesty. Jest to również kraj o bogatej, bardzo różnorodnej kulturze i zawiłej historii. Nie brak tu także problemów. O Hiszpanii dużo się ostatnio pisze z racji wewnętrznego konfliktu na tle dążenia Katalonii do autonomii.
Autor książki, Maciej Bernatowicz, spędził w Hiszpanii jako dyplomata i dziennikarz prawie dziewięć lat. „Hiszpania” jest owocem jego fascynacji najpierw piłką nożną, a potem – problemami społecznymi kraju, w którym przyszło mu zamieszkać i pracować. Okres jego pobytu przypadł na niełatwe czasy: zamach terrorystyczny w Madrycie w 2004 roku, nasilający się kryzys ekonomiczny oraz kłopoty wizerunkowe hiszpańskiej rodziny królewskiej. Te tematy również zostają tutaj omówione.
Przeczytają „Hiszpanię” z przyjemnością ci, którzy odwiedzali już ten kraj jako turyści. Cenne wskazówki znajdą tu również osoby, które dopiero się tam wybierają – niezależnie od tego czy będzie to krótki wyjazd czy pobyt na dłużej. Są tu ciekawe, często pełne humoru spostrzeżenia, wyjaśnienia niektórych tradycji, opisy szeroko pojętego hiszpańskiego stylu życia. „Hiszpania jest krajem inspirującym i zaskakującym”, pisze autor – i nie sposób się z nim nie zgodzić.
Niestety, nie ze wszystkim w tej książce zgodzić się można. Uwagi autora dotyczące katalońskiego szowinizmu (uprzejmość wobec zagranicznych turystów tylko pod warunkiem, iż na „ich ziemi” nie odezwą się oni po hiszpańsku) nie znajdują pokrycia w praktyce. W Barcelonie – przywoływanej tutaj przez autora jako przykład – to sami gospodarze inicjują z turystami rozmowę w języku hiszpańskim (w hotelu, restauracji czy w sklepie), nie zakładając, że obcokrajowcy będą rozmawiać z nimi płynnie po katalońsku. (A jeśli już kataloński słyszą, nie okazują ani zdziwienia, ani jakiegoś wielkiego entuzjazmu z tego powodu). Podczas naszych spotkań z Barceloną nigdy nie zetknęłyśmy się z najmniejszym przejawem braku uprzejmości, a już na pewno nie z odmową obsłużenia tylko za to, że odzywaliśmy się po hiszpańsku – wręcz przeciwnie, wiele osób okazywało się bardzo przyjaznych. Jesteśmy przekonane, że przyczyną tego przejawu chłodnego dystansu wobec turystów (zwłaszcza jeśli chodzi o Barcelonę) musiało być zmęczenie turystami w ogóle, na pewno nie sam język.
Również polityka edukacyjna w Katalonii wygląda inaczej niż przedstawia to autor. Nie jest tak, że nauczanie w Katalonii odbywa się tylko po katalońsku, a hiszpański jest przedmiotem wyboru „jak każdy inny język obcy”, o czym czytamy w książce. Otóż uczniowie uczą się po hiszpańsku języka hiszpańskiego oraz jeszcze jednego przedmiotu (od danej szkoły zależy, którego). Nacisk na język kataloński w szkole jest kładziony ze względu na to, że w Katalonii – na ulicy, w mediach, w popkulturze – i tak dominuje język hiszpański, czego zdaje się nie zauważać autor. Każdy ma prawo dokonać wyboru, który z tych dwóch języków uznać za swój pierwszy, określający tożsamość. Według Statutu Autonomii Katalonii, każdy jej obywatel ma obowiązek znać oba języki: i kataloński, i hiszpański; nie może być żadnej dyskryminacji ze względu na używanie któregokolwiek z nich.
Trafnie natomiast autor diagnozuje konflikt pomiędzy Madrytem a Barceloną, który ostatnio nabrał szczególnej aktualności. Zarysowuje jego źródła i „praprzyczyny”, co pozwala o wiele lepiej zrozumieć, o co toczy się obecnie gra pomiędzy Katalonią a resztą kraju. Bardzo trafne, jak widzimy jest określenie autora, że kryzys ten „to dynamit gotowy do wysadzenia w każdej w zasadzie chwili”. To właśnie się na naszych oczach dzieje. Maciej Bernatowicz próbuje także odpowiedzieć na pytanie, co by się stało, gdyby rząd kataloński jednostronnie ogłosił niepodległość Katalonii.
Nie jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego na okładce książki pojawiła się tancerka flamenco, choć o tym tańcu w „Hiszpanii” nie znajdziemy ani słowa, podobnie jak o innych cennych elementach hiszpańskiej kultury – literaturze, malarstwie, kinie czy muzyce, by wymienić te tematy których brakuje. Mamy za to stosunkowo dużo informacji o piłce nożnej i korridzie, a także nadmiernie drobiazgowo opisany kryzys ekonomiczny i szczegółowy (czytaj: wiejący nudą) przegląd historii cen nieruchomości.
Ciekawie i przystępnie natomiast zarysowana jest historia kraju, wraz z wyjaśnieniem obecności muzułmanów, burzliwych dziejów na przestrzeni stuleci oraz pamięci historycznej związanej z wojną domową i reżimem generała Franco. Tekst książki uzupełniają ciekawe, dobrej jakości zdjęcia, wykonane przez autora, przedstawiające charakterystyczne miejsca czy krajobrazy Hiszpanii. Są zaopatrzone w wyczerpujące opisy oraz trafne komentarze, dobrze objaśniające to, co na nich się znajduje.
Książka Macieja Bernatowicza napisana jest potoczyście, z humorem i gawędziarskim temperamentem. Namawiamy, by mimo wszystko sięgnąć po tę książkę, dzięki czemu dowiemy się więcej o Hiszpanii i jej kulturze. Autor przekonuje nas, że ten kraj z pewnością wart jest tego, by poznać go bliżej i lepiej, a może nawet spędzić tam niejeden urlop.
Barbara Curzytek jest doktorantką na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, obecnie prowadzi na uczelni zajęcia z jęz. katalońskiego
Ciekawe, jak napisałby autor książkę po wydarzeniach z 1-X, czyli oficjalnym ogłoszeniu niepodległości przez Katalonię.