„Harpie, piranie, anioły” to zapis rozmów prowadzonych przez pisarkę Krystynę Koftę i dziennikarkę Małgorzatę Domagalik. Po trwającej miesiąc znajomości postanowiły utrwalić swoje dialogi i razem napisać książkę. A temat? Kobiety!
Przepoczwarzenie z anioła w harpię
[Krystyna Kofta, Małgorzata Domagalik „Harpie, piranie, anioły” - recenzja]
„Harpie, piranie, anioły” to zapis rozmów prowadzonych przez pisarkę Krystynę Koftę i dziennikarkę Małgorzatę Domagalik. Po trwającej miesiąc znajomości postanowiły utrwalić swoje dialogi i razem napisać książkę. A temat? Kobiety!
Krystyna Kofta, Małgorzata Domagalik
‹Harpie, piranie, anioły›
Główną bolączką dwóch kobiet medialnych (Krystyna Kofta to przede wszystkim pisarka, a Małgorzata Domagalik – publicystyka i dziennikarka) jest brak porozumienia między ich siostrami. Tytułowe piranie – zapewne wyróżnić można więcej typów kobiecych, ale na potrzeby książki wystarczyły trzy – celują w niszczeniu innych kobiet, prawieniu im nieszczerych komplementów. Najbardziej na ich ataki podatne są bezbronne anioły; harpie, w które mają się przeobrazić czytelniczki, potrafią sobie w życiu radzić. Rozmówczynie przytaczają rozmaite epizody z własnego życia, historie zasłyszane od znajomych – tak ludzi ze swojego środowiska, jak i kobiet, które postanowiły zwierzyć im się z własnych życiorysów. Posiłkują się nie tylko życiowym doświadczeniem, sięgają także po wyniki sondaży, prace naukowe i literaturę piękną. Wielokrotnie powołują się na Erikę Jong i jej „Strach przed pięćdziesiątką”, a także na Simone de Beauvoir. Mieszanka ta stanowi punkt wyjścia do rozważań na wiele tematów.
Mimo że każdy rozdział przedstawia inny problem, to – jak to bywa w czasie swobodnych rozmów – temat czasami ucieka, zmienia się, przeobraża. Panie Kofta i Domagalik konwersują o urodzie, operacjach plastycznych, związkach, uczuciach, relacjach rodzinnych, wychowaniu dzieci, molestowaniu seksualnym (w tym kontekście przywołują „Lolitę” Władimira Nabokowa). Wszystko to podane jest w niezwykle obrazowy sposób, którego przykładem niech będzie wypowiedź Małgorzaty Domagalik: „siła przyzwyczajenie powoduje, że to my, kobiety, mamy zabiegać o mężczyznę. A na polu bitwy zamiast szczątków wiarołomnego małżonka zostawić stygnące ciało rywalki”.
Kto podejrzewa, że rozmowy autorek są jedynie grzecznym przytakiwaniem sobie nawzajem, jest w błędzie. Obie panie spierają się w wielu kwestiach, a postawa Kofty wydaje się nieco bliższa statystycznej Polce. Małgorzata Domagalik wygłasza czasami kuriozalne kwestie typu: „Każdego sezonu wyrzucamy z szafy coś, co przestaje być modne”, co rozmówczyni kwituje stwierdzeniem, że „nie wszystkie stać na wyrzucanie rzeczy z szafy”. Podczas gdy pierwsza nie dziwi się ofertom pracy dla doświadczonych pracownic przed dwudziestym piątym rokiem życia i nie widzi nic złego w tym, że pracodawca chce atrakcyjnie wyglądającą dziewczynę (jej wypowiedzi o świadomości własnej urody wpisują się w dyskurs na temat terroru piękna), druga próbuje wczuć się w sytuację kobiet starszych od pożądanej na posadę kandydatki. Wiele takich i podobnych sporów można znaleźć w opowieści o „Harpiach, piraniach i aniołach”. Podnoszą one temperaturę dyskusji i nadają książce szczególny smaczek.
Mottem publikacji mogłaby być wypowiedź Małgorzaty Domagalik, obecnie redaktorki naczelnej magazynu „Pani”: „Feminizm anno Domini 1997 nie walczy już z mężczyznami, ale walczy o kobiety”. I chociaż żadna z interlokutorek nie mówi o sobie wprost: tak, jestem feministką, a Małgorzata Domagalik nawet się od samego określenia odżegnuje (nie ma zresztą jednej definicji, pod którą podpisałyby się wszystkie feministki), nie może być wątpliwości co do szczerych intencji i przekonań obu autorek. Chciały, by kobiety odkryły swoją prawdziwą twarz i tożsamość, by potrafiły odnaleźć swoje miejsce w świecie społecznych kontraktów i wśród niebezpiecznych piranii.
O powodzeniu „Harpii, piranii, aniołów” świadczy kolejne ich wydanie. Oczywistym jest, że książka nieco się zdezaktualizowała, ale upływ czasu dotyka większości publicystyki. Spora część społecznych obserwacji i wniosków z niej wyciągniętych pozostała jednak nienaruszona zębem czasu. Od roku 1997 polityczne koło fortuny wykonało kilka obrotów, w związku z czym o innych (lub o kilku jeszcze) politykach pisałby dzisiaj duet. Na ustach czytelników i widzów były wtedy inne procesy, plotki i nazwiska, wiele tytułów ukazało się na rynku wydawniczym. Zmiany te nie sprawiły jednak, że dialogi prowadzone przez duet Kofta & Domagalik są niezrozumiałym reliktem dawnej epoki. Wprost przeciwnie – osiem lat, które upłynęły, każą optymistycznie patrzeć w przyszłość. Kilka z sygnalizowanych przez autorki problemów istnieje w mniejszej skali – na przykład czasopisma inaczej podchodzą do kwestii kobiecej menopauzy, granica społecznej niechęci wobec niektórych zachowań została przesunięta (przynajmniej w większych miastach), a sondaże wskazują bardziej optymistyczne wyniki w kwestiach społecznych. Konfrontacja rzeczywistości utrwalonej w książce ze światem roku 2005 wskazuje jednocześnie, jak wiele jest jeszcze do zrobienia. Przede wszystkim w kwestii najbardziej, zdaje się, leżącej autorkom na sercu – kobiecej solidarności.