Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Tomek Tryzna
‹Idź, kochaj›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułIdź, kochaj
Data wydaniamarzec 2003
Autor
Wydawca Jacek Santorski & Co
ISBN83-88875-43-4
Format296s. 145×205mm
Cena33,—
Gatunekobyczajowa
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Puszysta opowieść z kolcami
[Tomek Tryzna „Idź, kochaj” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Romek – jedenastoletni cwaniaczek, który trochę za dużo wie o życiu i trochę za bardzo przejmuje się swoją rolą ocalającego, opowiada z wysokości stołu historię kilku miesięcy egzystencji swojej rodziny. To najprostsza formuła podsumowująca książkę „Idź, kochaj” Tomka Tryzny. Ale są inne, o wiele ciekawsze.

Aleksandra Winnik

Puszysta opowieść z kolcami
[Tomek Tryzna „Idź, kochaj” - recenzja]

Romek – jedenastoletni cwaniaczek, który trochę za dużo wie o życiu i trochę za bardzo przejmuje się swoją rolą ocalającego, opowiada z wysokości stołu historię kilku miesięcy egzystencji swojej rodziny. To najprostsza formuła podsumowująca książkę „Idź, kochaj” Tomka Tryzny. Ale są inne, o wiele ciekawsze.

Tomek Tryzna
‹Idź, kochaj›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułIdź, kochaj
Data wydaniamarzec 2003
Autor
Wydawca Jacek Santorski & Co
ISBN83-88875-43-4
Format296s. 145×205mm
Cena33,—
Gatunekobyczajowa
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Z drugiej strony można by książkę nazwać mistrzowskim pokazem wybujałej chłopięcej wyobraźni z prawdziwie schulzowskim zacięciem. Bo z Schulza tu jest sporo – nagłe przekształcanie się rzeczywistości na oczach bohatera i czytelnika tworzy misternie utkaną sieć zawieszoną na biegunowych słupach jawy i snu. Zdarzy się też bohaterowi wyfrunąć przez okno, a także zrobić lub pomyśleć parę innych rzeczy, nasuwających oczywiste skojarzenia z autorem „Sklepów cynamonowych”.
Melancholijna natura Romka, która skłania go do zastygania w pół gestu i otwierania szerokich drzwi fantazji oraz uczuć, jest jednocześnie jego utrapieniem. Okazuje się bowiem, że to on jest winny pierwszego, wielkiego nieszczęścia, które spotkało rodzinę Stratosów. A dalej nieszczęść jest całe zatrzęsienie, wyrastają jedno po drugim, niczym grzyby po deszczu i wciągają szczęśliwe stadko w swoje bezdenne bagno. Nie ma jednak w powieści żadnych przerażających opisów, żadnego obrazu nędzy i rozpaczy, choć te goszczą często w progach bohaterów. Rozpaczliwe próby ocalenia rodziny i wyciągnięcia jej z przepaści kończą się inaczej niż by tego chciał Romek – okazuje się, że nawet jego najgenialniejsze pomysły nie są w stanie przetrwać konfrontacji ze światem dorosłych.
Narracja Romka jest pozbawiona sensacyjnego zacięcia, a jednak od książki po prostu nie sposób się oderwać. Opowiadający zachowuje spory dystans do swojego opowiadania, nie ma tu nadmiernych emocji, wszelkie uczucia są przedstawiane mocno opisowo i to jest ogromny atut książki, bo jak inaczej dorosły czytelnik mógłby zrozumieć dziecięce emocje? Romek nie jest zwykłym chłopcem, jego pojmowanie świata jest o wiele dojrzalsze od pojmowania modelowego jedenastolatka, rozwijającego się zgodnie z teoriami psychologicznymi. Być może to ciężkie doświadczenia życiowe przyspieszyły proces dojrzewania Romka. A być może przyspieszenie to nastąpiło wskutek przeświecania przez tekst osobowości całkiem przecież dorosłego autora?
Świat widziany przez pryzmat jedenastoletnich oczu, nabiera barw zupełnie zapomnianych. W każdym z nas pod wpływem tej książki zbudzi się mgliste wspomnienie podobnych, dziecięcych wywodów, prób sprawdzania rzeczywistości. Pod wpływem zamieszania komunijnego budzą się w Romku wątpliwości co do istnienia miłosiernego Boga, patrzącego z przyzwoleniem na ludzkie cierpienie, na cierpienie swojego jedynego Syna. Chłopiec w przypływie empatii próbuje powtórzyć mękę Chrystusa na krzyżu, poczuć tylko przez chwilkę ten ból. Jednak sytuacja nieoczekiwanie wymyka się spod kontroli…
„Idź, kochaj”, to swego rodzaju powtórne objawienie, kolejna, dziewięć lat oczekiwana książka Tryzny, po powalającej szczerością uczuć i wnikliwością obserwacji „Pannie Nikt”. Sposób przedstawienia świata, perspektywa, dziecięce rozumowanie – wszystko ma podobny charakter, różni się za to płeć bohatera-narratora i to, co z tego wynika. Marysia z „Panny Nikt” szukała emocjonalnych więzi, szukała siebie w relacjach z innymi dziewczynami, przyjaciółkami, tak jak to robią młodziutkie przedstawicielki płci pięknej, zanim jeszcze wykiełkuje w nich zainteresowanie płcią brzydką. A Romek szuka przestrzeni, w której mógłby zademonstrować swoją chłopięca męskość, w której mógłby otoczyć rodzinę opieką, bo tatuś nie jest w stanie sprostać tej roli. Syndrom mężczyzny-opiekuna, tak mocno obecny we wszystkich działaniach chłopca, idzie w parze z męskim honorem, który nie pozwala przyjąć kanapki od kolegi w szkole, choć Romek od dwóch dni nie miał nic w ustach i chwilę potem mdleje z głodu.
Warto sobie przypomnieć, kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt lat po przekroczeniu progu dorosłości, że dziecko przeżywa najmocniej. Jedenastolatek nie przepuszcza swoich emocji przez filtr zdrowego rozsądku, nie ogranicza się – poddaje się rwącemu nurtowi przeżyć, które wywołują wręcz fizyczne reakcje organizmu i często pozostają wyryte w naszych sercach już do końca. „Idź, kochaj i niech Ci nie pomoże żadna na świecie rzecz” takie motto autorstwa Williama Blake’a poprzedza książkę. Taka jest miłość na tych kartach, zarówno ta, którą Romek darzy rodziców jak i ta, która zapłonie w nim po spotkaniu młodziutkiej Checi. Jest największa, pochłaniająca wszystko, nie dająca się ujarzmić i zawsze trudna.
Tryzna dopełnił swoje dzieło, nalał już pełen dzban soczystego, ociekającego największymi szczytami uczuć literackiego wina, które uderza do głowy bardziej niż niejeden z pozoru silniejszy wyskokowy napój. Właściwie mógłby nie pisać już nic, choć oczywiście jako czytelniczka-pasjonatka jego talentu będę czekać na następna książkę, choćby kolejne dziewięć lat. Bo warto. „Panna Nikt” jest książką wyjątkową dla dziewcząt, „Idź, kochaj” to książka o szczególnym znaczeniu dla chłopców. Jednak obydwie są doskonałą, absolutnie niezbędną, niezapomnianą lekturą dla dorosłych kobiet i dużych mężczyzn.
koniec
14 września 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Perły ze skazą: Los bezprizornego człowieka
Sebastian Chosiński

18 V 2024

Choć kilka książek Władimira Maksimowa ukazało się w Polsce (także Ludowej), nie jest on nad Wisłą postacią szczególnie znaną. Co zrozumiałe o tyle, że od początku lat 70. istniał na niego w ZSRR zapis cenzorski. Wczesna nowela „A człowiek żyje…”, w dużej mierze eksplorująca osobiste przeżycia pisarza, to jeden z najbardziej wstrząsających opisów losu człowieka „bezprizornego”.

więcej »

PRL w kryminale: Pecunia non olet
Sebastian Chosiński

17 V 2024

Za najohydniejsze dzieło w dorobku Romana Bratnego uznaje się opublikowany po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego „Rok w trumnie”. Siedem lat wcześniej autor „Kolumbów” wydał jednak inną książkę. W kontekście tego, czym inspirował się pisarz, być może nawet ohydniejszą. To „Na bezdomne psy”, w której, aby zdyskredytować postać okrutnie zamordowanego Jana Gerharda, Bratny posłużył się kostiumem „powieści milicyjnej”.

więcej »

O miłości, owszem, o detektywach – niekoniecznie
Wojciech Gołąbowski

16 V 2024

Parker Pyne, Hercules Poirot, Harley Quin i pan Satterthwaite… Postacie znane miłośnikom twórczości Agaty Christie wracają na stronach wydanych oryginalnie w Wielkiej Brytanii w 1991 roku zbiorze „Detektywi w służbie miłości” – choć pod innym tytułem.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Kiedy forma przerasta treść
— Aleksandra Winnik

W związku ze związkami
— Aleksandra Winnik

Design nasz powszedni
— Aleksandra Winnik

Taka sobie sensacyjka
— Aleksandra Winnik

Ambiwalentna rzecz
— Aleksandra Winnik

Praktyko-teoretyk designu
— Aleksandra Winnik

Impresje post-indyjskie
— Aleksandra Winnik

Nie samym squashem menedżer żyje
— Aleksandra Winnik

Encyklopedia nie tylko dla projektantów
— Aleksandra Winnik

Święta Sara od tirówek
— Aleksandra Winnik

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.