Ten tom reportaży Pawła Kapusty dotyczących różnych obszarów polskiej służby zdrowia czyta się z zapartym tchem jak thriller. Niestety, to nie jest fikcja – taka jest rzeczywistość. Witajcie w świecie „Agonii”.
Rzeczywistość w parterze
[Paweł Kapusta „Agonia” - recenzja]
Ten tom reportaży Pawła Kapusty dotyczących różnych obszarów polskiej służby zdrowia czyta się z zapartym tchem jak thriller. Niestety, to nie jest fikcja – taka jest rzeczywistość. Witajcie w świecie „Agonii”.
Nasza państwowa służba zdrowia jaka jest – każdy wie. Długie kolejki do lekarzy specjalistów, miesiące (ba, lata!) oczekiwania na zabiegi i operacje. Walka o refundację kosztownych leków. Godziny oczekiwania na pomoc lekarską w poczekalni Izby Przyjęć dłużą się jak chyba nigdzie. Jak w takiej rzeczywistości przeżyć i wyzdrowieć? Nie ma nadziei na zmianę i poprawę, bo taki jest po prostu system. Pacjenci i personel służby zdrowia to tylko trybiki w bezosobowej machinie rządzącej się swoimi prawami. Niestety, coraz częściej się przekonujemy, że są to coraz bardziej okrutne prawa dżungli.
Autor niniejszego tomu z odwagą wchodzi w ten świat, starając się szukać odpowiedzi na pytanie: dlaczego tak jest? W jaki sposób w tej gęstej „dżungli” poruszają się pacjenci, zwłaszcza ci, których przypadki są nietypowe i nie mieszczą się w przewidzianych procedurach? Jak w tym systemie funkcjonują zatrudnione tam osoby? „Wiesz, że teoria rozkłada przed tobą wachlarz możliwości, ale rzeczywistość regularnie sprowadza cię do parteru”, zdradza jeden z rozmówców Pawła Kapusty. Reporter porusza się więc w tym „parterze”, wyszukując absurdy, opisując trudne sytuacje, które – na zdrowy rozum – nie powinny się zdarzać.
Na „Agonię” składają się teksty Pawła Kapusty, z których część była publikowana wcześniej w Magazynie Wirtualnej Polski. Tom otwiera reportaż pt. „Trudno kogoś ratować, gdy życie rozlewa się po podłodze i kapie z piątego na czwarte piętro”. Autor otrzymał za niego nagrodę „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej w kategorii „najlepsze w Internecie”. I już od tych pierwszych stron książki zanurzamy się w nią bez reszty, czytamy ją jak najlepiej napisany thriller – ze ściśniętym gardłem i gęsią skórką.
Tyle że, niestety, nie jest to literacka fikcja, ale opis rzeczywistości, nierzadko tak trudnej, że przerasta fizyczne możliwości człowieka. Dziesiątki godzin dyżurów pod rząd, kosztem własnego zdrowia i życia rodzinnego. Długa reanimacja, aż do utraty sił ratującego. Przepełnione oddziały szpitalne, brak specjalistów i dylematy – komu pomóc najpierw? To oczywiście czubek góry lodowej – ratownicy medyczni, lekarze, lekarze rezydenci, pielęgniarki, transplantolodzy, funkcjonariusze służby więziennej mogliby nam opowiedzieć jeszcze więcej podobnych rzeczy, o jakich tutaj czytamy. Gdy rezydenci z niewielkim doświadczeniem zostają na dyżurze sami na oddziale („Przeboleć ten policzek”). Albo to, jak wygląda codzienność na oddziale ratunkowym: „na moment odszedłem z SOR-u do pogotowia, żeby odsapnąć psychicznie i fizycznie. Najcięższy dyżur w karetce jest i tak lżejszy niż najlżejszy na oddziale ratunkowym”, wyjaśnia jeden z bohaterów reportażu „SORtownia. Drzwi, a za nimi magia”.
Paweł Kapusta zgłębia także, jeśli można tak to określić, inne obszary powiązane z systemem opieki zdrowotnej. Opisuje sytuację pacjentów niemieszczących się w standardowych procedurach („Niezniszczalna” – o pacjentce z rzadką chorobą), dramat rodziców, dla których dziecka nie ma znikąd pomocy (przejmujące „Kilka słów o miłości” o matce zmagającej się z niepełnosprawnością intelektualną córki). O absurdach w przepisach NFZ i walczącym z nimi lekarzu stomatologu („Judym kontra fundusz”). Szczególny walor edukacyjny ma reportaż „Gra na wielu fortepianach”, znakomicie ujmujący zagadnienie przeszczepów, dotykający tu najboleśniejszych tematów tabu, jak również mocno akcentujący kwestie etyczne. Przeczytamy także o systemie ochrony zdrowia więźniów i sytuacji strażnika więziennego, który zostaje na noc „z tysiącem morderców i bandytów na głowie” i odpowiada za ich zdrowie i życie („Mój pseudonim: Grabarz”). Ostatnim tekstem w książce jest tekst o Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie i jego pacjentach („Kto tu trafia, już nie wychodzi…”).
Teksty Pawła Kapusty nie są łatwe w odbiorze. I tu nie chodzi o ich formę, bo napisane są tak, że gdy „Agonię” weźmiemy do ręki, zapomnimy o całym świecie. Mam tu na myśli ogrom przeżyć, jakie wywołują. Wielu rzeczy sobie nie uświadamiamy, jeśli nie jesteśmy pracownikami służby zdrowia. Niejedno budzi tutaj zdziwienie, szok, niedowierzanie, nieraz także i wstręt. Autor nie oszczędza czytelnika i nie idealizuje rzeczywistości.
Ale co ciekawe, w tym boleśnie realistycznym, jeśli nie chwilami nawet naturalistycznym obrazie rzeczywistości – rysują się niezwykłe portrety osób z personelu medycznego. To nie „bogowie”, ale ludzie tacy, jak my. Z marzeniami, uczuciami, życiem rodzinnym, codziennymi problemami. Ale angażujący się w pracę bez reszty, starający się za wszelką cenę niwelować negatywne skutki bezdusznego systemu, kierujący się dobrem pacjenta. Jeżeli przeczytamy, jaka jest godzinowa stawka pracy w państwowej służbie zdrowia, nie uwierzymy, że ktoś w ogóle znajdzie się chętny do pracy… A jednak. Czy wymagają komentarza słowa bohatera reportażu „Trudno kogoś ratować…”, który mówi: „życie ratuję z pasji”?
Największy sukces „Agonii” polega chyba na tym, że zawarte tu teksty w wielu sytuacjach zmieniają nasz punkt widzenia i być może pozwolą spojrzeć na pracę personelu służby zdrowia z większą empatią i zrozumieniem. Po drugie, potrzebne są zmiany w realiach służby zdrowia. Paweł Kapusta obnaża wiele paradoksów i absurdów systemu zdrowotnego, który skonstruowany jest tak, aby jak najmniej zebranych ze składek pieniędzy wydawano na świadczenia. Także na pensje w państwowej służbie zdrowia, dlatego jest tak, że wynagradzanie zatrudnionych tam ludzi to jak wypłacanie im kieszonkowego za ich hobby. To szczególnie bulwersujące. Skutki tego odczuwamy my wszyscy. Co zrobić, by rzeczywistość mogła podnieść się z parteru?