„Wady snu” to sztuka teatralna, w której spotykają się Virginia Woolf, Sylvia Plath i pewna bardzo znana Amerykanka czeskiego pochodzenia.
Biegnij, jesteś wolna
[Radka Denemarková „Wady snu” - recenzja]
„Wady snu” to sztuka teatralna, w której spotykają się Virginia Woolf, Sylvia Plath i pewna bardzo znana Amerykanka czeskiego pochodzenia.
Radka Denemarková
‹Wady snu›
Czechy (i literatura tego kraju) będą gościem specjalnym tegorocznych majowych Warszawskich Targów Książki. Bardzo dobrze więc, że wydawcy starają się przybliżyć nam to, co najciekawsze w życiu literackim naszych południowych sąsiadów. Zwłaszcza że współczesna czeska literatura może poszczycić się wieloma interesującymi i zasługującymi na uwagę autorami średniego i młodego pokolenia.
Radka Denemarková znana jest u nas, jej utwory przekładano już na język polski. Szczególnie znana jest jej powieść „Kobold” (wyd. polskie 2019), nawiązująca do tragicznych wydarzeń Holocaustu. Autorka dwukrotnie otrzymywała prestiżową czeską nagrodę literacką Magnesia Litera. Oprócz tego jest tłumaczką, scenarzystką i literaturoznawczynią.
„Wady snu” to jej sztuka teatralna. Warto przede wszystkim zwrócić uwagę, że nie jest to tekst nowy (to ma wielkie znaczenie, gdy będziemy analizowali jej treść). Inscenizacja miała miejsce w 2010 roku w legendarnym teatrze w Pradze „Na zábradlí”, gdzie swoje sztuki spod znaku teatru absurdu wystawiał także Václav Havel. „Wady snu” w pewnym sensie kontynuują ten nurt czeskiego dramatu.
Dlaczego zwracam uwagę, że „Wady snu” powstały tak dawno? Otóż z tego powodu, że Denemarková w pewnym sensie wyprzedziła tu pewne zjawiska. Trzecią postacią jej sztuki („znaną Amerykanką czeskiego pochodzenia”) jest mianowicie Ivana Trump (tutaj występuje jako Ivana T.), pierwsza żona „tego” Donalda. Autorka dramatu wprowadziła ją do swojego tekstu zanim jeszcze komukolwiek się śniło, że Donald Trump (już z drugą żoną) zostanie prezydentem USA. Po drugie, akcja toczy się w zaświatach, w miejscu „pomiędzy życiem a śmiercią” – a które dopiero w 2017 roku „rozsławił” George Saunders w utworze „Lincoln in the Bardo”, notabene, nagrodzonej nagrodą Bookera (co ciekawe, powieść ta ma formę dramatu!). Bardo – to właśnie miejsce „zawieszenia”, stan pośredni, w którym zanim przejdzie się do następnego życia, jest czas na medytację.
W takim oto bardo znajdują się trzy kobiety, reprezentujące różne pokolenia. Virginia Woolf, Sylvia Plath i właśnie Ivana T. Ileż tu literackich tropów! Motyw Virginii Woolf stosunkowo często pojawia się w literaturze: począwszy od słynnej sztuki Edwarda Albee’go o kryzysie małżeńskim pod tytułem „Kto się boi Virginii Woolf?”. Potem mieliśmy jeszcze między innymi „Godziny”, powieść Michaela Cunninghama (do czego znajdziemy zresztą nawiązanie w „Wadach snu”). Sylvia Plath doczekała się ekranizacji swojej biografii z Gwyneth Paltrow w roli głównej (to też zostaje w utworze wspomniane). Pierwowzór Ivany T. – „prawdziwa” Ivana Trump to osoba żyjąca, bizneswoman, modelka, sportsmenka i milionerka. Jest matką dwojga dzieci Donalda Trumpa (Ivanki i Erica). Urodziła się w 1949 roku w ówczesnej Czechosłowacji. Jest też autorką książek, ale z prozą artystyczną na tak wysokim poziomie jak Woolf czy Plath, nie mają one nic wspólnego.
Trzy postacie reprezentują także trzy różne odmiany kobiecości i odmienne losy. Virginia Woolf, skupiona na swojej twórczości, nie miała dzieci. Jej mąż – także pisarz i wydawca, opiekował się psychicznie chorą Virginią i artystycznie wspierał. To Woolf była autorką słynnego postulatu „własnego pokoju” dla kobiety, aby mogła odseparować się od spraw domowych i skupić na twórczości. Sylvia Plath miała z mężem Tedem Hughesem (poetą) dwójkę dzieci i, niestety, tego „własnego pokoju” bardzo jej brakowało. Pozostawianej w sprawach rodzinnych samej sobie Sylvii nigdy nie udało się pogodzić ról wzorowej żony i matki dwójki dzieci z powołaniem utalentowanej pisarki. Presja tradycji była zbyt duża. „Nie powinnam była mieć dzieci”, stwierdza w sztuce Sylvia.
W prawdziwym życiu obie pisarki zginęły śmiercią samobójczą. Wątki biograficzne z życia tych dwóch kobiet pojawiają się w groteskowych i surrealistycznych „Wadach snu”. Virginia i Sylvia analizują swoje życie, „gotując” potrawy z własnych rękopisów. „Literatura to życie”, stwierdza Virginia. Pojawia się też wątek mansplainingu.
Dużo tu gorzkich refleksji o niemożności pogodzenia ról matki i żony (zwłaszcza jeśli jest się pozostawioną samej sobie) z ambicjami osoby tworzącej czy pracującej. Denemarková dekonstruuje tu także (wbrew pozorom często i dzisiaj przejawiane) postawy wobec „próżniactwa” kobiet: „jeśli nie gotuję, nie piekę, nie prasuję, nie macham kilofem, jestem bezużyteczna”, zauważa Sylvia. Jest świadoma wszechwładnego przekleństwa swojej płci: „to tak, jakby tuż po narodzinach chwycili mnie za gardło, zalali mi nogi betonem, przyłożyli do skroni rewolwer i powiedzieli: >No, teraz biegnij, jesteś wolna<”.
Ivana T. pojawia się dopiero w drugiej części dramatu i od razu widać, jak bardzo odstaje od obu pozostałych postaci. Być może jest to pokazanie, jak wiele zmieniło się, jeśli chodzi o rolę i postrzeganie kobiety. Lecz Ivana T., choć mniej jest zniewolona przez życie prywatne, wpada w inną pułapkę: popularności i tego, jak jest postrzegana. Pod tym względem nie różni się od Virginii i Sylvii: i ona jest podmiotem, a nie przedmiotem (jak chciałyby wszystkie), uwikłana jest w zależności rządzące komercją. To także „niewola” związana z postrzeganiem jej fizycznej powierzchowności.
„Wady snu” to także dramat o braku kobiecej solidarności. Żadna z trzech postaci nie robi nic, by zbliżyć się do pozostałych, by osiągnąć jakieś porozumienie. Każda mówi, ale nie rozumieją się ani nie słuchają wzajemnie. Nie ma „wspólnego frontu” kobiet, które mogłyby dzięki temu skuteczniej wyrywać ich z zaklętego kręgu tradycji, uniemożliwiającej pełne realizowanie swoich ambicji. Uwolnić nogi z „betonu” i umożliwić swobodny bieg. Ale z drugiej strony „wady snu” pokazują nam także, ile zmieniło się na korzyść kobiet od czasów Virginii Woolf czy Sylvii Plath.