„Chociaż śmierć jest w życiu najważniejszą sprawą, to w końcu nie jest ona aż tak bardzo ważna” – takie oto optymistyczne(!) przesłanie znajdujemy w powieści „Fantastyczne samobójstwo zbiorowe”, której autorem jest Arto Paasilinna.
Mistrz przewrotnego humoru
[Arto Paasilinna „Fantastyczne samobójstwo zbiorowe” - recenzja]
„Chociaż śmierć jest w życiu najważniejszą sprawą, to w końcu nie jest ona aż tak bardzo ważna” – takie oto optymistyczne(!) przesłanie znajdujemy w powieści „Fantastyczne samobójstwo zbiorowe”, której autorem jest Arto Paasilinna.
Arto Paasilinna
‹Fantastyczne samobójstwo zbiorowe›
Dorobek zmarłego przed trzema laty fińskiego pisarza jest w jego ojczyźnie bardzo popularny, wręcz uwielbiany. Pozostawił on po sobie 36 powieści i kilka książek non-fiction. Jest rozpoznawalny również za granicą, jego utwory tłumaczono na 27 języków. Nazywany jest często „mistrzem przewrotnego humoru” z tej racji, że jego twórczość literacka przepełniona jest groteską i absurdem, a bohaterowie, na ogół twardo stąpający po ziemi, zmagają się z licznymi niedorzecznościami. Dochodzą do tego nieoczekiwane zwroty akcji. Wszystko daje efekt nie tylko komiczny, ale – ku zaskoczeniu czytających – pozwala na filozoficzne i pogłębione refleksje o sensie życia.
Nie inaczej jest w „Fantastycznym samobójstwie zbiorowym”. Oto dwóch mężczyzn w średnim wieku chce sobie odebrać życie. Tymczasem, za sprawą nieoczekiwanego splotu okoliczności, ich zamiary zostają udaremnione. Co teraz? No cóż, „jeśli próba samobójcza kończy się niepowodzeniem, nie zawsze musi to oznaczać najtragiczniejszą rzecz na świecie. Przecież nie wszystko się człowiekowi udaje”, czytamy.
Już pierwszą (nieoczekiwaną!) korzyścią jest to, że obaj niedoszli samobójcy, Onni i Hermanni zaprzyjaźniają się ze sobą. Z czasem zaczynają szukać osób podobnych do nich. Powieść w oryginale powstała w 1990 roku, więc nie było jeszcze mowy o założeniu po prostu grupy na Facebooku… Z pomocą przychodzi tradycyjna, „papierowa” fińska poczta – i tak powstaje swego rodzaju klub. Odnoszę wrażenie, że wydawca zbyt dużo ujawnia na czwartej stronie okładki. Gdy już z góry wiadomo, w jaki sposób zawiązuje się grupa i co wszyscy postanawiają zrobić później, tracimy podczas lektury bezcenne poczucie niepewności: co będzie dalej z bohaterami zawieszonymi na granicy życia i śmierci?
Wszyscy nadal są (żywo!) zainteresowani odebraniem sobie życia, ba, zgadzają się ze sobą nawet co do sposobu, w jaki to zrobią – problem w tym, aby znaleźć ku temu odpowiednie miejsce i czas. Paasilinna snuje opowieść w szybkim tempie, wprowadzając stale nowe przygody i wątki. Za każdym bohaterem kryje się (dramatyczna nieraz) historia, nie brakuje przemyśleń o tym, co zwykle nazywamy prozą życia. Nieszczęścia ludzi opisane są w konwencji absurdalnej tragikomedii, co budzi szczery uśmiech, a nawet – ku naszemu sporemu zaskoczeniu – często śmiejemy się na głos, choć czasami może też przez łzy.
Grupa Anonimowych Samobójców (jak zaczynają siebie nazywać) rozpoczyna wspólną podróż autobusem (to też już, niestety, wiemy z opisu wydawcy). Najpierw objeżdżają Finlandię, a potem wyruszają za granicę. Podczas lektury czeka nas wiele zaskoczeń. W całą sprawę zostaje zamieszana nawet ambasada Jemenu w Finlandii. Książka przeradza się w powieść pikarejską, są liczne przygody, a nawet grube awantury, które omal nie kończą się… tragicznie. Co, rzecz jasna, również przynosi komiczny efekt, jeśli pamiętamy o celu wyprawy. Przyznam, że po lekturze tej książki zupełnie inaczej będę teraz patrzeć na wycieczkowe autokary!
Przekład Bożeny Kojro bardzo dobrze podkreśla wielowymiarowość prozy Arto Paasilinny; jej subtelny, specyficzny, przewrotny humor oraz zawarte w niej nuty absurdu ukryte pod „zdroworozsądkowymi” poczynaniami bohaterów. Stanowi to swego rodzaju jakże trafną metaforę istoty ludzkiego istnienia. Książkę czyta się naprawdę dobrze. Warto byłoby jednak poprawić w niej językowe niezręczności. Kilka razy trafiamy na niepoprawne wyrażenie: ”napotykać na coś”, błędnie zapisana jest też nazwa niemieckiego miasta Würzburg.
„Fantastyczne samobójstwo zbiorowe” jest głęboko osadzone w fińskich realiach i mentalności. To dla polskiego czytelnika może być raczej trudne do uchwycenia i docenienia; Finlandię znamy stosunkowo słabo. Z drugiej strony można znaleźć niejedno podobieństwo do naszej rodzimej kultury. Już na początku możemy się o tym przekonać. „Największym wrogiem Finów jest przygnębienie, smutny nastrój, bezdenna apatia. (…) [D]usza tego narodu stała się mroczna i poważna. (…) Ale Finowie są także wojownikami”, jak pisze o swoich rodakach Arto Paasilinna.
Po lekturze tej powieści nie mam wątpliwości, że warto byłoby poznać lepiej dorobek tego pisarza. W Polsce znamy, jak dotąd, tylko „Wyjącego młynarza” (Wydawnictwo Punkt, 2003) oraz „Rok zająca” (Książkowe Klimaty, 2020). Obecne wydanie „Fantastycznego samobójstwa zbiorowego” jest wznowieniem. Budzi to we mnie spory niedosyt; jaka wielka szkoda, że autor ten jest u nas w zasadzie nieobecny. Z zazdrością patrzę na przykład na Czechy, gdzie wydano już więcej niż połowę powieści Arto Paasilinny. Byłoby warto wykreować modę na książki tego pisarza również w naszym kraju! Powodów jest naprawdę wiele. Również taki, jak czytamy w „Fantastycznym samobójstwie zbiorowym”, że „[c]zarne myśli wydają się (…) gorszym nieprzyjacielem niż Związek Radziecki”.