W przeciwieństwie do wielu innych pozycji z tego cyklu wydawniczego, „Atlas ryb Polski” nie nosi podtytułu „Przewodnik obserwatora”. Trudno się temu dziwić, bo i jak obserwować rybki pływające głównie przy głębokim dnie morskim lub w zamulonych jeziorach?
Urok małych książek: Babka mała w cudzych wodach pływała
[„Atlas ryb Polski” - recenzja]
W przeciwieństwie do wielu innych pozycji z tego cyklu wydawniczego, „Atlas ryb Polski” nie nosi podtytułu „Przewodnik obserwatora”. Trudno się temu dziwić, bo i jak obserwować rybki pływające głównie przy głębokim dnie morskim lub w zamulonych jeziorach?
Podstawowy problem, jaki podczas lektury miałem z tą niewielką książeczką, to próba zdefiniowania docelowego odbiorcy. Choć niewątpliwie niektóre z przedstawionych gatunków da się zaobserwować w naturze (lecz częściej w sklepie spożywczym), o miłośników podglądania życia prywatnego ryb rodzimych raczej trudno ze względów obiektywnych. To już łatwiej to robić na rafie koralowej… Nie jest to także pozycja przeznaczona dla wędkarzy – zbyt mało tu informacji przydatnych w tym celu.
Jest więc to po prostu encyklopedyczny przegląd dziewięćdziesięciu pięciu gatunków ryb zamieszkujących nasze wody śródlądowe (w tym stawy hodowlane) oraz Polskie obszary Bałtyku. Przy każdym przedstawicielu – obok systematyki i naniesionych na mapę Polski rejonów najczęstszego występowania – podano podstawowe informacje, jak długość ciała, osiągalną wagę i wiek, wymiar oraz okres ochronny i gatunki podobne. Osobno, w ramce opatrzonej hasłem „gdzie i kiedy”, poza informacjami tytułowymi, dodano także często wzmianki o pochodzeniu gatunku introdukowanego w naszych wodach (lub je zdobywającego własnym sumptem). Dla „wzrokowców”, wymiar ryby porównano z kilkoma najbardziej popularnymi gatunkami: ciernikiem, kiełbem krótkowąsym, okoniem, leszczem i szczupakiem.
We wstępie dr hab. Joanna Grabowska, profesor Uniwersytetu Łódzkiego, szeroko opisuje zróżnicowanie ryb pod względem ich budowy (zewnętrznej i wewnętrznej), ubarwienia, cyklu życiowego i zmysłów. Omawia zagrożenia oraz znaczenie gospodarcze (mają je często także rybki bardzo małe, gdyż są pokarmem dla większych ryb oraz innych zwierząt). Przy standardowej objętości książeczki – 144 strony – nawet kilkukartkowy wstęp nie mógł rzecz jasna przeszkodzić w szerokim opisie wszystkich gatunków. Znalazło się więc miejsce zarówno na ładne fotografie, jak i liczne ciekawostki.
Śledzie atlantyckie były poławiane już w średniowieczu, a współcześnie są najważniejszymi gospodarczo rybami Bałtyku. Dorsze zaś już w czasach prehistorycznych; ich szczątki znajdują archeolodzy na polskim wybrzeżu na stanowiskach sprzed 2 tys. lat. Ich suszone mięso było podstawowym wyżywieniem na łodziach wikingów, a w średniowieczu wyprawiano się za nimi aż po wybrzeża Labradoru – między innymi zarysy lądów, które wtedy widzieli rybacy, zainspirowały Krzysztofa Kolumba.
Karp, pochodzący z Azji Wschodniej, uchodzi za pierwszą rybę hodowaną przez człowieka – w Chinach wzmiankowano o tym dwa i pół tysiąca lat temu, w Europie był już obecny za czasów Cesarstwa Rzymskiego, a do Polski został sprowadzony w średniowieczu przez cystersów, zakładających przy klasztorach stawy hodowlane. Wspólcześnie jest obecny na wszystkich kontynentach (z wyj. Antarktydy), w ponad 120 krajach. Ale i tak najczęściej spożywaną rybą słodkowodną w Polsce jest pstrąg tęczowy (gatunek obcy, w przeciwieństwie do pstrąga potokowego).
Karaś złocisty, czyli „złota rybka”, zaczęła być hodowana w Chinach ponad tysiąc lat temu. W przypadku niedoborów samców karasi, samice synchronizują swe tarło z innymi gatunkami – leszczem, linem, płocią, wzdręgą – których plemniki pobudzają rozwój zarodków karasi, choć nie łączą się z komórkami jajowymi tego gatunku. Rodzą się klony samic. Seksmisja!
Samiec różanki w okresie godowym nabiera barw i szykuje „mieszkanie”: niewielki kawałek dna, na którym leży kilka małży. Zwabiona samiczka po obejrzeniu i zaakceptowaniu miejsca składa jajeczka do jamy skrzelowej małża… po czym zostaje przegnana przez samca, który oblewa ikrę nasieniem i wabi kolejną partnerkę. Te zresztą wcale im w swym zachowaniu nie ustępują – pływają od jednego samca do drugiego, mając sporo jajeczek w zapasie. Cierniczki także budują mieszkanie z roślinności w jajowatym kształcie, z wejściem i wyjściem, po czym zaczynają przy nim tańczyć. Gdy uda im się zwabić samiczkę, ta składa jaja i odpływa w siną dal… Samiec zapładnia je i czeka na następną chętną matkę. Następnie nie tylko opiekuje się gniazdem (które nieco modyfikuje), ale także młodymi – aż wyrosną im kolce. Jest to na tyle wyczerpujące, że wiele samców po tym umiera…
Samce igliczni oraz wężynki – kuzynów koników morskich – także poświęcają się dla przyszłych pokoleń. Ale nie budują schronienia; samiczki składają ikrę bezpośrednio na ich grzbietach, do toreb lęgowych utworzonych z fałd skórnych części ogonowej lub na brzuchu. Z kolei narybkiem węgorzycy (uważanej wieki temu za matkę węgorza) opiekuje się wyłącznie samiczka. I to jak! Larwy wylęgają się węwnątrz nich po ok. 3 tygodniach od zapłodnienia, po czym ponad 3 miesiące żywią się wydzieliną z wyrostków ścian komory jajnika. Są to ryby żyworodne!
Podczas niedoboru tlenu piskorz – który potrafi zagrzebać się w mule wysychającego zbiornika na głębokość do 50 cm – jest w stanie oddychać powietrzem atmosferycznym. W tym celu przepycha je przez mocno ukrwione jelita, a następnie – zużyte – wydala przez odbyt. Powstający przy tym charakterystyczny pisk dał nazwę tej rybie mocno pokrytej śluzem, która złapana wije się i wykręca, próbując – często z sukcesem – uwolnić się z uścisku. Sum także potrafi oddychać powietrzem, w dodatku może wędrować przez błoto w poszukiwaniu głębszych kałuż. Wędrowcami – choć po dnie morskim – są również kurkowate; ich płetwy piersiowe, przypominające skrzydła ptaka bądź motyla, mogą służyć jako pseudokończyny. Ta rodzina również wydaje dźwięki – skrzeczące lub rechoczące, nieco przypominające gdakanie kury.
Sumiki karłowate zabierają swe narybki na spacery w pobliże gniazda, sprawdzając, czy młode potrafią samodzielnie wrócić do domu. Narybek witlinka z kolei chowa się bezpiecznie pomiędzy czułkami największej meduzy świata – jej jad, zabójczy dla wielu ryb, nie czyni witlinkowi żadnej krzywdy z uwagi na grubą warstwę pokrywającego go śluzu.
Łosoś szlachetny większość życia spędza w morzu, na tarło wędrując w górę rzek. Odwrotnie niż węgorz! Świeżo złowiony lipień pachnie tymiankiem, czemu zawdzięcza swą łacińską nazwę, wywodzącą się z greki. Mięso stynki z kolei ma zapach ogórkowy. Szczupak łapie rybę-ofiarę w połowie długości, a następnie obraca ją, by połknąć od strony głowy. Larwy flądrokształtnych mają symetryczną budowę ciała; dopiero po pewnym czasie jedna ze stron zaczyna się rozwijać szybciej, prowadząc do deformacji kości, przesunięcia jednego oka na drugą część ciała i zamknięcia jednej ze szczelin skrzelowych. Brr…
Wiele gatunków z rodziny babek przypłynęło do nas rzekami i kanałami z mórz: Czarnego, Azowskiego i Kaspijskiego – i to raptem w ciągu kilku ostatnich dekad! Przy czym okazały się być gatunkiem tak inwazyjnym, że – jak napisano – schwytanych nie należy wypuszczać z powrotem do wody.
Ciekawostką – choć innego rodzaju – jest także wspominana w wielu miejscach książeczki tama we Włocławku, która okazała się być bardzo, bardzo poważnym problemem dla tej części polskiej fauny – szczególnie dla słodkowodnych ryb wędrownych, które nie są w stanie tej zapory sforsować. Z innych źródeł wiem, że co jakiś czas powstają nowe pomysły, jak tę sprawę rozwiązać; wciąż jednak nie widać końca kłopotów.