„Złota dama” jest czymś o wiele więcej niż tylko opowieścią o arcydziele malarza Gustawa Klimta. To także szeroko zakrojona tragiczna historia naznaczonego nazizmem XX wieku.
Obrazy mają swój los
[Anne-Marie O’Connor „Złota dama” - recenzja]
„Złota dama” jest czymś o wiele więcej niż tylko opowieścią o arcydziele malarza Gustawa Klimta. To także szeroko zakrojona tragiczna historia naznaczonego nazizmem XX wieku.
Anne-Marie O’Connor
‹Złota dama›
Ależ pojemna jest ta książka! Jej podtytuł „Gustaw Klimt i tajemnica wiedeńskiej Mona Lisy” absolutnie nie odzwierciedla tego, co w niej znajdziemy. Nie jest to wyłącznie opowieść o obrazie, jego twórcy i modelce, jak moglibyśmy się spodziewać. I sprawą naprawdę drugorzędną jest to, co łączyło ich oboje. Autorce udało się tu świetnie pokazać, że liczące ponad sto lat wybitne malowidło łączy w sobie wiele wątków. Zbiega się tutaj historia wiedeńskiej arystokracji i bohemy, opis tragedii nazizmu i okropności drugiej wojny światowej, trudne dzieje odradzającej się po niej Austrii oraz sądowe batalie osób, które zdecydowały się upomnieć o swoje prawa własności. Anne-Marie O’Connor pisze o wszystkim z rozmachem, wnikliwie i tak ciekawie, że trudno książkę odłożyć.
Dla wielu osób przyjeżdżających do Wiednia magnesem jest twórczość Gustawa Klimta. Słynne motywy z jego obrazów (by wspomnieć na przykład „Pocałunek”) tworzą wizualny klimat miasta i kreują niepowtarzalną atmosferę. Wiele słynnych dzieł tego malarza można obejrzeć w wiedeńskich muzeach. Nie zobaczymy w nich jednak tytułowej „Złotej damy” czyli „Portretu Adeli Bloch-Bauer I”. Obraz, nazywany „wiedeńską Mona Lisą”, od kilkunastu lat znajduje się w USA, w nowojorskiej Neue Galerie. Jak do tego doszło?
Zanim o tym przeczytamy, autorka zabiera nas do secesyjnego Wiednia, podczas ostatnich lat panowania cesarza Franciszka Józefa. W stolicy Austrii zachodziły spektakularne zmiany, nie tylko architektoniczne (pod koniec XIX wieku budowano wystawne rezydencje na miejsce wyburzonych murów miejskich – tak powstał Ring, reprezentacyjny bulwar w centrum miasta). Zmieniały się obyczaje, „stary Wiedeń” zderzał się z coraz śmielej wyrażaną emancypacją i zmysłowością, wyzwalaną między innymi dzięki teoriom Zygmunta Freuda. Znajdowało to odzwierciedlenie także w sztuce.
Jak przeczytamy, spotkanie modelki Adeli Bloch-Bauer, młodej kobiety wywodzącej się z zamożnej konserwatywnej żydowskiej elity oraz Gustawa Klimta, wziętego malarza, reprezentującego to, co nowe – nie mogło być w tamtym czasie przypadkiem. „Złota dama” powstała w latach 1903-7 na zamówienie szwagra Adeli, bogatego przemysłowca. Autorka książki obszernie opowiada o członkach rodziny kobiety z portretu i jej znajomych, co składa się na fascynującą panoramę ówczesnego wiedeńskiego towarzystwa. Przedstawia też sylwetkę Gustawa Klimta, jednego z najbardziej utalentowanego artysty Wiednia oraz szeroką historię jego twórczości. Secesja wywodząca się ze stolicy Austrii to jeden z najbardziej fascynujących stylów w sztuce, o czym Anne-Marie O’Connor potrafiła napisać niebanalnie i ze znajomością rzeczy. Pojawia się tutaj wiele nazwisk innych artystów, między innymi Oskara Kokoschki oraz Egona Schiele, również świetnie znanych bywalcom wiedeńskich galerii sztuki.
„Złota dama” nie jest wyłącznie opisywaną z dystansu kroniką wydarzeń, to pełna emocji opowieść o ludziach z krwi i kości, ich uczuciach, zdradach, rozczarowaniach i sukcesach. Narracja jest uzupełniona licznymi zdjęciami osób wywodzących się z kręgu Adeli Bloch-Bauer i Gustawa Klimta, co jeszcze lepiej pozwala uchwycić koloryt tamtych czasów i obyczajów.
Ale czasy się zmieniały. Stary świat odchodził bezpowrotnie, austriackie imperium przestało istnieć i stało się geopolityczną „przystawką” pod dojściu Hitlera do władzy. „Złota dama” przynosi bardzo ciekawe spojrzenie na klimat lat 30. XX wieku w Austrii, szczególnie w Wiedniu. O ile o tym, jak było w hitlerowskich Niemczech wie się zazwyczaj stosunkowo dużo, tymczasem często zapominamy, że i Austria nie była wolna od brunatnego koloru i brutalnej nazistowskiej polityki. Przejawiało się to między innymi w stosunku III Rzeszy do twórczości artystycznej. Przedstawiona tu dramatyczna historia „Portretu Adeli Bloch-Bauer I” to tylko niewielka odsłona ogromnego dramatu i wielkich zniszczeń dokonywanych przez hitlerowców w sztuce.
Stosunkowo najsłabszą częścią książki są opisy dalszych wojennych losów wielu członków wiedeńskiej socjety, których poznaliśmy na początku. Tutaj autorka nie ustrzegła się poszatkowania i przeładowania narracji zbyt wieloma szczegółami. Opisywanych tu osób i sytuacji jest na tyle dużo, że chwilami utrudnia to zorientowanie się, kto jest kim. Jednak utrwalenie tych biografii jest na swój sposób ważne, bo stanowi dodatkowe oskarżenie wobec nazistów, a nawet być może przestrogę, aby to piekło na Ziemi już nigdy się nie powtórzyło.
Przykład tytułowego obrazu pokazuje również, że spustoszenia były dokonywane jeszcze długo po zakończeniu wojny. Zaczęto ujawniać dowody świadczące o tym, że Austria jako państwo wzbogaciło się o wiele dzieł sztuki, których pochodzenie było co najmniej wątpliwe (czytaj: zostały skradzione prawowitym właścicielom). Nie inaczej było z „Portretem Adeli Bloch-Bauer I”, a opis prawniczych zmagań o powrót obrazu do spadkobierczyni, siostrzenicy Adeli, to prawdziwy sądowy thriller, pełen zaskakujących zwrotów akcji i ciekawie naświetlonych niuansów. W tym przypadku dodatkową komplikacją był fakt, że Maria Altmann była obywatelką USA. Jednak to nie zmienia faktu, że owo fatalne „brzemię historii”, które zawisło nad Austrią, nadal jest mocno obecne, o czym zwykle się nie pamięta.
W końcowych fragmentach książki Anne-Marie O’Connor pisze: „[Klimt] nie jest już jednak postrzegany jako twórca prostego piękna, lecz jako człowiek z wieloma skazami, mimo to próbujący uczciwie zmierzyć się z najważniejszymi problemami swoich czasów. Długo po śmierci malarza jego dzieła otwierały oczy i umysły”. Jak można się przekonać, tak jest do tej pory, a lektura „Złotej damy” wydatnie w tym pomaga. To jedna z tych wyjątkowych książek, które pozwalają nam dostrzec, jak bardzo mocno sztuka powiązana jest z prawdziwym życiem. Obrazy takie, jak „Portret Adeli Bloch-Bauer I”, mają swój dramatyczny los, tak samo jak ludzie. Tyle że sztuka jest nieśmiertelna…