Powieść „Lekcje” ma zaskakująco wiele znaczeń: to między innymi portret pokolenia urodzonego bezpośrednio po wojnie, a także przenikliwe studium relacji międzyludzkich i refleksyjny zapis przemijania. Głównym bohaterem jest tu czas.
Całe życie Rolanda
[Ian McEwan „Lekcje” - recenzja]
Powieść „Lekcje” ma zaskakująco wiele znaczeń: to między innymi portret pokolenia urodzonego bezpośrednio po wojnie, a także przenikliwe studium relacji międzyludzkich i refleksyjny zapis przemijania. Głównym bohaterem jest tu czas.
Ian Mc Ewan (urodzony w 1948 roku) należy do najwybitniejszych pisarzy brytyjskich. W 1998 otrzymał nagrodę Bookera za utwór „Amsterdam”, ma też na swoim koncie wiele innych prestiżowych naród i wyróżnień.
Na nową powieść McEwana czekaliśmy aż cztery lata. W 2019 roku ukazały się „
Maszyny takie jak ja”, inspirowane rozważaniami o rozwoju sztucznej inteligencji i robotyki. „Lekcje” kierują nas w zupełnie inną stronę. Daje się przede wszystkim dostrzec, jak wiele znalazło się tutaj wątków autobiograficznych. Jest bardzo dużo podobieństw pomiędzy życiem autora a wykreowanej przez niego w „Lekcjach” postaci Rolanda. Łączy ich nie tylko podobny wiek, ale także wiele miejsc i wydarzeń (których nie chciałabym zdradzać, aby nie ujawniać zbyt wiele, zwłaszcza jeśli chodzi o historię rodziców i jedną z ostatnich niespodziewanych rzeczy w życiu głównego bohatera). Sięgając do swojej biografii, Ian McEwan kreśli jednocześnie wnikliwy portret pokolenia urodzonego tuż po wojnie i klimat kolejnych dekad.
To tylko jeden z możliwych punktów wyjścia. „Lekcje” to powieść w której można doszukać się wielu wymiarów i odczytywać na różne sposoby, zależnie od tego, który akcent uznamy za najważniejszy. I to, moim zdaniem, czyni tę książkę wybitną. Rolanda poznajemy jako chłopca, ucznia szkoły z internatem, uczęszczającego na dodatkowe lekcje gry na fortepianie. Jest bardzo utalentowany i świetnie się zapowiada, ale jego rozwój naznaczony jest niszczącą relacją z jego nauczycielką. Czy można uznać, że to właśnie wtedy życie Rolanda rozpadło się na kawałki i już nigdy się nie skleiło? A może jednak wydarzyło się to już wcześniej, gdy rodzice zdecydowali o oddaniu go do tamtej oddalonej o tysiące kilometrów od nich placówki?
Jakiś czas później, w 1986 roku, następuje kolejna (i z pewnością nie ostatnia) rewolucja w jego życiu. Odchodzi od niego żona, zostawiając go z małym dzieckiem. To jeszcze czasy, w których podejście do ojcostwa oraz jego rozumienie było diametralnie inne niż obecnie. Tymczasem Roland radzi sobie z synem znakomicie. Nie sposób nie dostrzec tu podobieństwa tego motywu ze słynnym filmem „Sprawa Kramerów” (w reżyserii Roberta Bentona). Obraz, nakręcony w 1979 roku, prezentował przełomowe jak na tamte czasy podejście dotyczące ról rodzicielskich. Podobnie jak filmowa Joanna, Alissa opuszcza rodzinę, aby mieć więcej przestrzeni dla siebie. Z czasem okaże się, że zbudowała sobie wspaniałą i pełną sukcesów karierę. Czy byłoby to możliwe, gdyby została z mężem i z dzieckiem?
To w skrócie najważniejsze wątki „Lekcji”, składające się na indywidualny los głównego bohatera i do pewnego stopnia determinujące jego życie. Czy da się ocenić, do jakiego stopnia jest ono udane? Mijają miesiące, lata, dekady… Roland, jeśli bliżej mu się przyjrzeć, przeciętny i „bez właściwości”, jest coraz bardziej boleśnie świadomy, że właściwie sednem jego egzystencji jest poddawanie się nieubłaganie pędzącemu do przodu czasowi. Przemijaniem naznaczone są wszystkie jego relacje z innymi, przemyślenia i decyzje.
Jak się okazuje, równie trudno w tej sytuacji szukać oparcia na zewnątrz. Zarysowane w „Lekcjach” społeczno-polityczne tło jest wierną beletrystyczną interpretacją teorii socjologa Ulricha Becka o życiu w społeczeństwie ryzyka. Małżeński kataklizm Rolanda zbiegł się w czasie z katastrofą w Czarnobylu, której skutki były jeszcze wtedy nieznane. Egzystencji w cieniu niebezpiecznych wydarzeń nie da się uniknąć, a wiele z nich – za Nassimem Talebem od kilku lat nazywamy je „czarnymi łabędziami” – ma istotny wpływ na losy jednostek, których nieprzewidywalnym życiem zaczyna rządzić strach. Scenerię „Lekcji” tworzą między innymi: kryzys kubański, wydarzenia z 11 września 2001, brexit i pandemia COVID-19.
Szczególne miejsce w powieści ma „jesień narodów” z 1989 roku, szereg wydarzeń, które zostały tu pokazane z perspektywy przemian w Niemczech (ich symbolem był upadek muru berlińskiego, barwnie w powieści pokazany). Ale są też i wcześniejsze retrospekcje: zostaje tu przypomniany epizod z z okresu drugiej wojny światowej. Żona Rolanda jest pół-Niemką, co pozwala na przyjęcie przez autora ciekawej perspektywy i sprawia, że „Lekcje” z powodzeniem wychodzą poza granice hermetycznej powieści brytyjskiej. Utwór odwołuje się do wspólnoty europejskich doświadczeń, naprawdę świetnie tutaj ujętych. Książka, ukazująca się po brexicie, coraz częściej uznawanym jako polityczny błąd, może być uznana jako swoisty (choć niewątpliwie zawoalowany) proeuropejski manifest autora.
„Lekcje” są też wspaniale osadzone w historii literatury – pojawia się tu w różnych kontekstach wiele nazwisk pisarzy, można też doszukiwać się odniesień do ważnych książek i wnikliwie prześledzić literackie konteksty i tropy, nie zawsze czytelne na pierwszy rzut oka. Otwarta na wielość interpretacji i pod wieloma względami mistrzowska proza McEwana jest refleksyjna, przenikliwa i mocno poruszająca. Przypomina w swojej formie wartki rzeczny nurt, meandrujący w różnych kierunkach, pełen zdradliwych wirów i prądów, ale też konsekwentnie prący do przodu. Z tego względu utwór może nie być najłatwiejszy w odbiorze, także z uwagi na to, że przynosi nam pesymistyczną wizję sytuacji człowieka jako jednostki. Mc Ewan nie buduje tu żadnych iluzji, ani nie zwodzi czytelnika eskapistycznymi „świecidełkami”. Tu nie ma i nie będzie szczęśliwego zakończenia, nie ma dokąd uciec, nic nie przyniesie ukojenia. Kto wie, czy to nie najważniejsza lekcja, którą daje nam lektura tej książki?
Mijający czas ograbia nas – stopniowo i niezauważalnie – ze wszystkiego, co mamy. Niektórym z nas wiek odbiera pamięć, a nawet jeśli coś pamiętamy (tak jak główny bohater swoje dzieciństwo i lekcje fortepianu) może się okazać, że to obraca się przeciwko nam. Podupadamy na zdrowiu, bliscy nam ludzie odchodzą, uczucia wygasają, zmieniają się relacje, blakną nawet wspomnienia. I tak wszystko się kończy. Jest jak w wierszu „Czas na mnie” Tadeusza Różewicza: „a więc to tylko tyle / tylko tyle / więc to jest całe życie / tak całe życie”. Oto całe życie Rolanda.