„Futbolowa gorączka” to zapis obserwacji i wspomnień Hornby’ego związanych z różnymi meczami piłkarskimi, przede wszystkim Arsenalu – drużyny, z którą na dobre i na złe związał swe losy. Mecze są pretekstem do mówienia o sobie – dzieciństwie w rozbitej rodzinie, dojrzewaniu, szukaniu miejsca w życiu. Przez ich pryzmat autor stara się spoglądać także w szerszym, socjologicznym aspekcie na Anglię lat 60. i 70. minionego stulecia. Wreszcie – a właściwie przede wszystkim – te obserwacje pozwalają spojrzeć na fenomen piłki nożnej i jej obecność w życiu bohatera/pisarza.
Konrad Wągrowski
Najważniejsza ze wszystkich spraw nieważnych
[Nick Hornby „Futbolowa gorączka” - recenzja]
„Futbolowa gorączka” to zapis obserwacji i wspomnień Hornby’ego związanych z różnymi meczami piłkarskimi, przede wszystkim Arsenalu – drużyny, z którą na dobre i na złe związał swe losy. Mecze są pretekstem do mówienia o sobie – dzieciństwie w rozbitej rodzinie, dojrzewaniu, szukaniu miejsca w życiu. Przez ich pryzmat autor stara się spoglądać także w szerszym, socjologicznym aspekcie na Anglię lat 60. i 70. minionego stulecia. Wreszcie – a właściwie przede wszystkim – te obserwacje pozwalają spojrzeć na fenomen piłki nożnej i jej obecność w życiu bohatera/pisarza.
Nick Hornby
‹Futbolowa gorączka›
Jak duża może być grupa ludzi, którzy na poważnie interesują się futbolem i czytają książki? Obawiam się, że niewielka, bardzo niewielka. Zwłaszcza w Polsce, gdzie regularne chodzenie na stadiony i emocjonowanie się piłką nożną w inny sposób, niż zasiadając od czasu do czasu przed telewizorem, kojarzy się raczej z bandą szalikowców, których bardziej od piłkarskiej rozgrywki interesuje ekipa kibiców drużyny przyjezdnej. A tacy ludzie i książki jakoś do siebie nie pasują. Źle to rokuje powodzeniu w Polsce debiutanckiej książki Nicka Hornby’ego (autora m.in. „Wierności w stereo” i „Był sobie chłopiec”) „Futbolowa gorączka”. Bowiem grupą docelową dla tej książki są właśnie kibice. A przynajmniej ludzie, którzy są w stanie zrozumieć magię stadionu, szał radości po strzelonej bramce, głębię rozpaczy po porażce i wieczną nadzieję, że w następnym meczu będzie lepiej. Nie oszukujmy się – inni tej książki nie zrozumieją, będzie dla nich nudna, sprawdzić się może jedynie jako socjologiczna ciekawostka.
„Futbolowa gorączka” to zapis obserwacji i wspomnień Hornby’ego związanych z różnymi meczami piłkarskimi, przede wszystkim Arsenalu – drużyny, z którą na dobre i na złe związał swe losy. Mecze są pretekstem do mówienia o sobie – dzieciństwie w rozbitej rodzinie, dojrzewaniu, szukaniu miejsca w życiu. Przez ich pryzmat autor stara się spoglądać także w szerszym, socjologicznym aspekcie na Anglię lat 60. i 70. minionego stulecia. Wreszcie – a właściwie przede wszystkim – te obserwacje pozwalają spojrzeć na fenomen piłki nożnej i jej obecność w życiu bohatera/pisarza.
Ktoś kiedyś powiedział: „Ze wszystkich spraw nieważnych najważniejsza jest piłka nożna” i to zdanie mogłoby posłużyć za motto książki Hornby’ego. Futbol zawsze był obecny w życiu autora. Najpierw jako sposób spędzania sobót z ojcem po rozwodzie rodziców. Nie mając dobrego pomysłu, jak zapełnić ten czas (spacery po parku i wizyty w lodziarniach wydają się banalne, męczące i nudne – zwłaszcza dla dziecka), ojciec miejscem spotkań z synem uczynił stadion Arsenalu. Dzięki temu nie było problemów z zastanawianiem się co tydzień, co robić, a mecze stały się wygodnym tematem rozmów. Gdy znajdziecie się w towarzystwie Anglików i będziecie chcieli jakoś przerwać niezręczną ciszę – zapytajcie ich, jakiemu klubowi piłkarskiemu kibicują. Niezależnie od ich społecznego statusu, w 90% przypadków temat podejmą z ochotą, najprawdopodobniej będą też pamiętali „Tomaszewskiego, który zatrzymał Anglię”. Zapewniam was – to działa (dla pozostałych 10%, a także jeśli nie macie o piłce nożnej pojęcia, pozostaje rozmowa o pogodzie). Działało też dla Hornby’ego i jego ojca. W ten właśnie sposób Nick został kibicem Arsenalu. Przypadek? Oczywiście, ale przecież kibicem danego klubu nikt się nie rodzi, każdy w ten czy inny sposób musi w to wpaść. I tak już zostało.
Arsenal nie był wówczas najlepszym wyborem dla kogoś, kto chciałby być świadkiem nieprzerwanego pasma sukcesów swojego klubu, czytelnik śledzi więc serię rozczarowań i frustracji, doskonale z pewnością znanych i zrozumiałych dla każdego miłośnika polskiej reprezentacji piłkarskiej. Poznajemy szereg anegdot o piłkarzach, trenerach, sędziach, ważniejszych i mniej ważnych meczach i golach. Najważniejsi jednak są kibice. Hornby zdaje sobie sprawę, że w fascynacji futbolem jest coś chorobliwego. Przytacza smakowite przykłady swoich rozmyślań, co by było, gdyby jego dziewczyna zasłabła na stadionie: „Czy starczy mi przyzwoitości, dojrzałości, zdrowego rozsądku, aby się upewnić, że ktoś się nią zajął? Czy też odsunę na bok jej bezwładne ciało, dalej drąc się na sędziego liniowego, i będę miał nadzieję, że zastanę ją żywą po 90 minutach meczu, zakładając, rzecz jasna, że nie będzie dogrywki ani rzutów karnych?”. Piłka nożna a kobiety to w ogóle osobny temat, z pewnością znany każdemu kibicowi. Osoba nierozumiejąca tego szaleństwa nie wytrzyma z prawdziwym kibicem, a w parze dzielącej piłkarskie zainteresowania powstaje rywalizacja i dylemat, kto ma pozostać z dzieckiem w dzień pucharowego meczu…
Hornby jest w stanie zachować dystans. Niewielki, ale zawsze. Widzi, że piłka nożna to nałóg. Widzi, że chore jest emocjonowanie się każdym meczem, nawet gdy jego wynik nie ma żadnego znaczenia. Że spędzenie 90 minut na deszczu, by obejrzeć mecz bezbramkowy, niekoniecznie musi być najlepszym pomysłem na sobotnie popołudnie. Że życzenie kontuzji przeciwnikowi i radość z niesprawiedliwego zwycięstwa po brzydkim meczu nie jest zachowaniem zgodnym ze sportowym duchem. Że odrzucanie rodzinnych spotkań ze względu na mecz finałowy nie musi spotkać się z powszechnym zrozumieniem. Że to wszystko w gruncie rzeczy świadczy o niedojrzałości. Widzi, ale wie, że tak już jest i walczyć z tym się nie da.
Osobny rozdział należy się chuligaństwu i przemocy na stadionach i ten temat u Hornby’ego pojawia się nie raz. Niewątpliwie jest to prawdziwa zmora dzisiejszej piłki nożnej, która odstrasza od stadionów kibiców spokojniejszych (w tym i mnie), nastawionych na oglądanie rozgrywek, a nie wojny na wyzwiska i kamienie. Hornby zjawisko dostrzega, opisuje, nie usprawiedliwia, ale próbuje zrozumieć. Nie wszystko jednak zrozumieć się da. Podczas słynnej tragedii na Heysel w 1985 roku podczas meczu Liverpool – Juventus zginęło 39 osób. Hornby miał ten mecz oglądać ze swoimi włoskimi znajomymi – później nie mógł znaleźć słów i zrozumieć tego, co się stało. Ale najbardziej przeraża go co innego – następnego dnia ze znajomymi rozważał, czy karny przyznany Juventusowi był zasadny (nie był).
Hornby nie daje odpowiedzi na swoje pytania. Jego książka jest jednak jednym z najciekawszych i najpełniejszych opisów pasji/choroby/fascynacji piłką nożną, która trawi kilkaset milionów ludzi. Jeśli jednak nie znacie stanu euforii, gdy wasza drużyna w ostatniej minucie strzela zwycięskiego gola – nie jest to książka dla was.