Wolę być wolny niż ważnyRomuald PawlakWolę być wolny niż ważnyRP: Eco to jeden z moich ukochanych pisarzy, o czym wiesz. W jakimś wywiadzie powiedział, że pierwszych sto stron „Imienia róży” pełni rolę sita: czytelnik zainteresowany wyłącznie wartką fabułą zniechęci się, a pozostaną tacy, dla których liczą się także realia epoki, psychologia postaci – takie literackie niuanse, czyli to, co miało dla autora niebagatelne znaczenie. I ja się pod tym podpisuję wszystkimi kończynami. Oczywiście zachowując proporcje, bo przy Eco można wpaść w kompleksy i nie ma sensu się z nim porównywać. W zasadzie, mój „modelowy czytelnik” to taki, który na dźwięk słowa „historia” nie ucieka z krzykiem, a wręcz przeciwnie, budzi to w nim pozytywne skojarzenia. Dobrze, żeby jeszcze miał choćby blade pojęcie o epoce, o której piszę, bo nie dołączę przecież słowniczka trudniejszych terminów… No, a w ostatnich książkach dochodzi cenna właściwość poczucia humoru, nie każdemu dana przez Najwyższego. AK: Nie obawiasz się, że twoje teksty mogą rozminąć się z oczekiwaniami czytelników? RP: Obawiam się – i to bardzo. Próbuję szukać jakiegoś kompromisu. Ale z drugiej strony, nie usiłuję pisać dla wszystkich, ani mi to w głowie. Jak już wspomniałem, nie wierzę w to, że tak można. Kiedy byłem jeszcze wydawcą, złożył mi ofertę wydania książki pewien miły autor, operujący skrajnie uproszczonym językiem. A gdy mu to wytknąłem jako wadę, wyjaśnił, że czyni to, aby łatwiej było później tłumaczyć jego książkę na inne języki… Podejrzewam, że nie wydał jej nawet w języku polskim. Na coś trzeba postawić. Ja postawiłem na pewien typ pisania – nie najłatwiejszy, przyznaję. Ale to mój wybór. AK: „Fillegan” jest więc kompromisem? RP: Można tak przyjąć. Jest próbą wykorzystania wielu prawdziwych anegdot historycznych, realiów oraz ogólnie klimatu, do opowiedzenia historii jednak fantastycznej. Ale czasem nie warto zawierać kompromisów. Stąd postanowiłem podzielić swoje pisanie na dwa nurty, które umownie nazwijmy fantastycznym i historycznym. W zależności od nasilenia pierwiastka fantastycznego w tekście, będę je adresował albo do czytelników głównego nurtu albo raczej, jak cykl o Filleganie, do czytelników lubiących fantastykę. AK: W obu Twoich książkach dużą rolę gra przypadek. Ciekawi mnie jak postrzegasz dzieje w ogóle? Misternie uknuty plan, czy właśnie fatum, przypadek, brutalna gra? RP: No to uczynię tu straszne wyznanie: kiedy czytam sobie książki historyczne – nie tylko z czasów średniowiecza czy wieku XVI – to tam rola imć Przypadku jest ogromna. Niedoceniana, jednak niezmiernie ważna. Bieg dziejów potrafiły zmienić np.: śliwka, którą udusił się jeden z angielskich królów, źle podkute kopyto, czy, jak w ostatnim odnalezionym przeze mnie przykładzie, fakt, iż za wynajęcie łuczników skarb państwa płacił mniej. W ramach wojny stuletniej, zamiast zbudować porządną armię, Henryk V postanowił któregoś dnia postraszyć Francuzów liczną, ale byle jaką armią. Walcząc niehonorowo, w błocie, Anglicy wygrali bitwę pod Azincourt, przy okazji wyrzynając kwiat francuskiego rycerstwa. Zabawne, nie? Logika nakazywała wystawić zakutych w stal zbrojnych, ale ordynarna przypadłość królewskiego stanu, czyli pustki w kasie, obróciły się na korzyść Henryka. Ot, przypadek właśnie. AK: Rozumiem, że nie uznajesz żadnego determinizmu historycznego? RP: Oczywiście, że nie. Tysiące takich przypadków wpłynęły na nasze dzieje. Teraz mówi się dużo o zamachu na Hitlera (przy okazji próbując zrównać poświęcenie kilku oficerów, wcześniej wiernie służących Adolfowi, z bohaterstwem powstańców warszawskich). Jeden z ludzi Führera w trakcie tej słynnej narady przesunął teczkę z bombą, stojącą obok Hitlera, w inne miejsce, bo mu zwyczajnie przeszkadzała, zawadzał o nią nogą. No i masz swoją nieubłaganą logikę dziejów… Tak właśnie postrzegam historię. Pewne rzeczy muszą się zdarzyć, ale jest ich niewiele. Reszta to raczej gra przypadku i ludzi, którzy mając słabe karty w ręku, mimo to próbują coś ugrać dla siebie. Czasem także dla dobra narodu, czasem przeciwko niemu. Nawet rozwój nie jest pewny – bo do czego doprowadziły dwa tysiąclecia rozwoju Europy po Chrystusie? Do dwóch koszmarnych totalitaryzmów, z których nie wiadomo, który gorszy. AK: Czasy, o których chcesz pisać, to grząski grunt, czasem źródła są przekłamane… Masz na to sposób? Oczywiście pojawia się też problem „literatury pomocniczej”… Romuald Pawlak |
WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Rycerz bezkonny |
Data wydania | 5 lipca 2004 |
Autor | Romuald Pawlak |
Wydawca | RUNA |
Cykl | Kroniki Fillegana |
ISBN | 83-89595-08-7 |
Format | 272s. 185×125mm |
Cena | 25,50 |
Gatunek | fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch
więcej »Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.
więcej »Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Groch z kapustą
— Michał Foerster
Zrobieni w balona
— Michał Foerster
Mało fantasy, jeszcze mniej historii
— Jakub Gałka
Rozczarowaniem i niesmakiem
— Agnieszka Szady
Wody cierpienia
— Romuald Pawlak
Tako rzecze Sarturus z Szopinberga, albo dzielny Rosselin z Fertu
— Romuald Pawlak
Bardzo ciekawa postać z tego Pawlaka. Pozostaje raczej poza głównym nurtem, choć pisze naprawdę fajnie. I co ważne - bardzo zróżnicowanie. Niby autor fantasy, a za kilka dni na rynku pojawia się jego nowa książka, "Póki pies nas nie rozłączy" - romantyczna, zabawna powieść kobieca:) Ciekawe, jaka będzie.