Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

‹City Sounds: LITTLE DRAGON›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator City Sounds
CyklCity Sounds
MiejsceWrocław, Eter
Od11 marca 2012
Do11 marca 2012
WWW

Taniec ze smokiem
[„City Sounds: LITTLE DRAGON” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Wrocławski cykl koncertowy „City Sounds” trwa: 11 marca zagrały w klubie Eter grupy Little Dragon i Sinusoidal. Nowocześnie, ale wraz z echami przeszłości. I z korzyścią dla słuchaczy.

Mieszko B. Wandowicz

Taniec ze smokiem
[„City Sounds: LITTLE DRAGON” - recenzja]

Wrocławski cykl koncertowy „City Sounds” trwa: 11 marca zagrały w klubie Eter grupy Little Dragon i Sinusoidal. Nowocześnie, ale wraz z echami przeszłości. I z korzyścią dla słuchaczy.

‹City Sounds: LITTLE DRAGON›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator City Sounds
CyklCity Sounds
MiejsceWrocław, Eter
Od11 marca 2012
Do11 marca 2012
WWW
Little Dragon, szwedzki zespół o japońskiej twarzy wokalistki Yukimi Nagano, wyruszał do Wrocławia już w listopadzie. Początkowo bezskutecznie: ze względu na chorobę basisty podróż odrobinę się przedłużyła, by szczęśliwie dobiec końca w minioną niedzielę. Zanim jednak, z czteromiesięcznym opóźnieniem, formacja trafiła na oczekującą jej scenę, rozbrzmiało preludium w wykonaniu Sinusoidal.
Wrocławski duet miał – wedle zapowiedzi organizatora – wystąpić w rozszerzonym, sześcioosobowym składzie, co okazało się tylko częścią prawdy. Racja, Michał Siwak służył widzom elektroniką, racja, śpiewała Adrianna Styrcz, która niegdyś, ze stratą dla programu, ale być może z pożytkiem dla siebie, nie wygrała polskiej edycji „X Factora”. Obok wszakże zagrało więcej, niż planowano, bo jeszcze pięciu muzyków: perkusji, basowi (z rzadka: kontrabasowi), gitarze i trąbce towarzyszył również saksofon. Tym bardziej przeto można było niekiedy zapomnieć o bitach i pomyśleć, że słucha się grupy jazzujących Murzynów, bynajmniej nie młodego pokolenia. To jednak chwile; zwykle nowocześniejszy aspekt twórczości Sinusoidal, ten z pogranicza ambientu i trip-hopu, dawał o sobie znać wyraźnie. Osobnym bohaterem został zaś, zgodnie z oczekiwaniem, zadziorny głos panny Styrcz, który zdaje egzamin zarówno, gdy szepcze, gdy pozwala się elektronicznie przetworzyć, jak i podczas improwizacyj, wokaliz czy krzyków. Co prawda nie sposób uznać, że charyzmatyczna dziewczyna ukradła koncert swoim towarzyszom – nawet jeśli zalotnie przy tym tańczyła – ale tylko dlatego, że całej grupie występ się udał. Szkoda, iż publiczność przyjęła go raczej bez entuzjazmu.
Tymczasem minęło czterdzieści minut, wrocławianie podziękowali zgromadzonym, trochę – niedługo – potrwała przerwa, wzrosła gęstość tłumu, zmalała ilość powietrza i oto na scenie zjawiło się czterech Szwedów oraz Szwedka japońskiego pochodzenia. Zwróciło uwagę bardziej jednorodne instrumentarium: tradycyjną perkusję i gitarę basową – basista zresztą nie stronił od syntezatora – zdominowała elektronika. Koncertem rządził kraftwerkowski w duchu rytm, zwykle przez ową elektronikę generowany; niekiedy za pośrednictwem pałeczek, jako że nie zabrakło i „sztucznych” bębnów. Utarty schemat każe tutaj napisać – i nie myli się – że Mały Smok na żywo nabiera energii; w tym razie za takie wrażenie odpowiada nie tylko głośność, ale i wszechobecne, mocno zaznaczane kosmiczne efekty. Little Dragon zaproponowali bowiem całą paletę syntetycznych tonów: od klasycznej elektroniki przez niemal spacerockowe pasaże po – grające tu niebłahą rolę – dźwięki skłaniające do tańca, do którego zresztą namawiała nader ruchliwa Yukimi Nagano. Rozgrzewała jako showmanka, uspokajała jako wokalistka: bywało, że jej śpiew kontrastował z hałasem i – będąc najbardziej popową stroną wieczoru – łagodził ostre brzmienie tła.
Choć ważną funkcję pełniła podczas występu powtarzalność, różnice między poszczególnymi utworami Małego Smoka zdały się na tyle duże, że zabrakło powodów do znużenia. Muzyka porywała więc do ruchu przez półtorej godziny, a potem przez kilka bisów. To nie był – w przeciwieństwie do, dla przykładu, spektaklu Lamb, którzy grali niedawno w ramach tego samego cyklu – magiczny koncert; ja przynajmniej nie zostałem zaczarowany. Jednak, bez pretensji do prowadzenia rytuału, Szwedzi dali świetną okazję, by uwolnić się od nadmiaru energii. I może również: by przypomnieć sobie, jak mocno – i z jaką klasą – muzykę popularną ukąsiły roboty z Kraftwerk. Bo tam przecież, jeszcze przed rzeką synthpopu i trip-hopu, wypada szukać źródeł twórczości Little Dragon, co ich występ dobitnie pokazał.
koniec
12 marca 2012

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.