Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Indukti
‹Idmen›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułIdmen
Wykonawca / KompozytorIndukti
Data wydania27 lipca 2009
Wydawca Mystic Production
NośnikCD
Czas trwania63:16
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Sansara8:12
2) Tusan Homichi tuvota9:03
3) Sunken Bell2:29
4) ...And Who's the God Now?!10:25
5) Indukted6:51
6) Aemaet8:25
7) Nemesis Voices6:19
8) Ninth Wave11:32
Wyszukaj / Kup

Indukti po tuningu
[Indukti „Idmen” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Pięć lat temu debiut Indukti wywołał spore zamieszanie w światku progresywnego rocka, nie powielając zarazem grzechów współczesnych przedstawicieli tego nurtu. Stworzywszy muzykę głównie instrumentalną i bardziej psychodeliczną niż na przykład Riverside, zespół nie mógł jednak liczyć na popularność poza niszą. Po długiej przerwie ukazał się drugi album warszawskiej formacji, „Idmen”, i spotkał się z krytyką wielu entuzjastów poprzedniego nagrania. Niesłusznie!

Mieszko B. Wandowicz

Indukti po tuningu
[Indukti „Idmen” - recenzja]

Pięć lat temu debiut Indukti wywołał spore zamieszanie w światku progresywnego rocka, nie powielając zarazem grzechów współczesnych przedstawicieli tego nurtu. Stworzywszy muzykę głównie instrumentalną i bardziej psychodeliczną niż na przykład Riverside, zespół nie mógł jednak liczyć na popularność poza niszą. Po długiej przerwie ukazał się drugi album warszawskiej formacji, „Idmen”, i spotkał się z krytyką wielu entuzjastów poprzedniego nagrania. Niesłusznie!

Indukti
‹Idmen›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułIdmen
Wykonawca / KompozytorIndukti
Data wydania27 lipca 2009
Wydawca Mystic Production
NośnikCD
Czas trwania63:16
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Sansara8:12
2) Tusan Homichi tuvota9:03
3) Sunken Bell2:29
4) ...And Who's the God Now?!10:25
5) Indukted6:51
6) Aemaet8:25
7) Nemesis Voices6:19
8) Ninth Wave11:32
Wyszukaj / Kup
Często, zwłaszcza w kontekście nowej płyty, bezrefleksyjnie przykleja się Indukti metkę „prog metal”. I chociaż klasyfikacja to nie kwestia istotowa, a w przypadku artystów poszukujących przypisanie do konkretnego gatunku nie może być precyzyjne, to ta akurat łatka wydaje się szczególnie krzywdząca. Automatycznie bowiem wywołuje skojarzenia z grupami pokroju Dream Theater, do których można tutaj porównać co najwyżej sekcję rytmiczną. Punktem odniesienia powinny być raczej najcięższe dokonania King Crimson albo nowoczesny, eksperymentalny rock Sleepytime Gorilla Museum.
Ten drugi zespół przywołany został z dwu powodów. Po pierwsze, kalifornijska ekipa, podobnie jak Polacy, na żywo zyskuje znacznie bardziej niż przeciętni wykonawcy. Różne są przyczyny: formacja z USA czaruje na scenie niezwykłym teatrem, a stołeczni muzycy, nie zajmując się pozadźwiękową oprawą, zachwycają energią i psychodelicznymi odjazdami. Po drugie, wspólny koncert w Warszawie z 2007 roku zaowocował współpracą: w jednym z utworów na „Idmen” zaśpiewał Nils Frykdahl, którego głos jest na tyle charakterystyczny, że nie sposób wyzbyć się skojarzeń z jego macierzystą grupą. To nie zarzut – w dziewięciominutowej kompozycji „Tusan Homichi tuvota” doskonale uzupełniają się bogate popisy członków Indukti i Amerykanina, dzięki różnorodnemu podkładowi mogącego ukazać swoją wszechstronność. Niewiele gorzej jawi się gościnny występ Macieja Taffa, chociaż ciężki, plemienny numer „…And Who′s the God Now” mógłby być trochę krótszy. Jest jeszcze trzeci i ostatni zaproszony wokalista, któremu także przypadł w udziale jeden utwór; niestety, na tle ostrego, zwartego rocka miękki śpiew Michaela Luginbuehla wypada blado. Przywodzi na myśl partie Mariusza Dudy z „S.U.S.A.R.” i, przy jeszcze mocniejszym brzmieniu, wydaje się jeszcze bardziej niepotrzebny. Na tym jednak wady się kończą.
Nadal bowiem Indukti pozostaje zespołem przede wszystkim instrumentalnym. I całe szczęście! Na „Idmen” spotykają się potężne gitary (Maciej Jaśkiewicz, Piotr Kocimski) i takaż sekcja rytmiczna (Andrzej Kaczyński – bas; Wawrzyniec Dramowicz – perkusja) z odgrywającymi pierwszoplanową rolę skrzypcami Ewy Jabłońskiej. Znane z pierwszego albumu połączenie przybiera na nowej płycie postać intensywniejszą, bardziej gęstą, bliższą scenicznemu obliczu grupy. Skomplikowane, uporządkowane struktury – muzyczne wykształcenie twórców na pewno nie przeszkadza w ich wymyślaniu – mieszają się z żywiołowym chaosem; nieregularnie przeplatają się fragmenty o całkiem różnym stopniu agresji – od subtelnych, zdominowanych przez skrzypce pasaży, przez zupełnie nierockowe zagrywki inspirowane egzotycznym folkiem, po nowoczesne metalowe riffy. Ciekawym urozmaiceniem są dźwięki sazu (Kocimski), a wpleciona w pewnym momencie trąbka Roberta Majewskiego, jedynego obok cymbalistki Marty Maślanki gościa instrumentalisty, sprawia wrażenie oczywistego elementu układanki. Słowem – nie ma miejsca na monotonię, a krążek wymaga koncentracji i długiego odkrywania.
Niektórym, jak choćby Porcupine Tree, brutalizacja muzyki wyraźnie szkodzi, ale w przypadku stołecznej formacji wygląda na krok w dobrą stronę. „Idmen” brzmi jak Indukti po tuningu, a dodatkowe konie mechaniczne bardzo się grupie przydały. Trochę mniej zaskakujący niż „S.U.S.A.R.”, bardziej jednak energiczny i zawierający co najmniej równie dobre kompozycje nowy materiał warszawiaków zasługuje na uwagę nie mniejszą od debiutu. A o ich klasie spokojnie można mówić bez lekceważącego dopowiadania: „jak na polskie warunki”.
koniec
10 września 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.