Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sebastian Chosiński
‹Non omnis moriar›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułNon omnis moriar
OpisSebastian Chosiński dał się poznać czytelnikom Esensji jako autor opowiadań ("Kolberg", "Jakub Wędrowycz: Pogromca pierścienia") i wierszy ("Inferno - czwarta pieśń żałosna"). Bez dalszej zwłoki prezentujemy więc kolejne jego dzieło.
GatunekSF

Non omnis moriar

1 2 3 5 »
Gdy tylko pociąg ruszył ze stacji głównej, próbował zasnąć. I choć starał się usilnie - sądził, że nie powinno mu to przysporzyć większych problemów, ponieważ w ciągu ostatnich kilku nocy sypiał nader krótko - okazało się to niemożliwe właśnie z powodu panującego zimna. Siedział więc, opatulony kożuchem, z twarzą przyklejoną do szyby; by widzieć, co dzieje się na zewnątrz, musiał co rusz chuchać na nią - zamarzała bowiem znacznie szybciej niż był sobie to w stanie wyobrazić.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar

Gdy tylko pociąg ruszył ze stacji głównej, próbował zasnąć. I choć starał się usilnie - sądził, że nie powinno mu to przysporzyć większych problemów, ponieważ w ciągu ostatnich kilku nocy sypiał nader krótko - okazało się to niemożliwe właśnie z powodu panującego zimna. Siedział więc, opatulony kożuchem, z twarzą przyklejoną do szyby; by widzieć, co dzieje się na zewnątrz, musiał co rusz chuchać na nią - zamarzała bowiem znacznie szybciej niż był sobie to w stanie wyobrazić.

Sebastian Chosiński
‹Non omnis moriar›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułNon omnis moriar
OpisSebastian Chosiński dał się poznać czytelnikom Esensji jako autor opowiadań ("Kolberg", "Jakub Wędrowycz: Pogromca pierścienia") i wierszy ("Inferno - czwarta pieśń żałosna"). Bez dalszej zwłoki prezentujemy więc kolejne jego dzieło.
GatunekSF
1.
Pociąg wlókł się niemiłosiernie. Fakt ten pogłębiał jeszcze bardziej uczucie niezadowolenia, albowiem - pomimo chłodu panującego na dworze - skład nie był ogrzewany. Czystość przedziału, w którym się znalazł, też zresztą pozostawiała wiele do życzenia.
Gdy tylko pociąg ruszył ze stacji głównej, próbował zasnąć. I choć starał się usilnie - sądził, że nie powinno mu to przysporzyć większych problemów, ponieważ w ciągu ostatnich kilku nocy sypiał nader krótko - okazało się to niemożliwe właśnie z powodu panującego zimna. Siedział więc, opatulony kożuchem, z twarzą przyklejoną do szyby; by widzieć, co dzieje się na zewnątrz, musiał co rusz chuchać na nią - zamarzała bowiem znacznie szybciej niż był sobie to w stanie wyobrazić.
Po godzinie postanowił się poddać. Wyszedł na korytarz, mając nadzieję, że może tam będzie nieco cieplej.
Korytarz był pusty.
"Czyżbym był jedynym pasażerem?" - zdążył pomyśleć, nim powiew mroźnego wiatru wywiał z jego głowy wszystkie inne myśli.
Okazało się, że w jednym oknie szyba była wybita, drugie natomiast nie domykało się z bliżej nie znanych mu powodów. Klnąc pod nosem, wrócił do opuszczonego przed chwilą przedziału i rzucił się na mocno wytarte i przy okazji wybrudzone siedzenie. Chcąc nieco rozgrzać zgrabiałe dłonie, wsunął je między uda. Wtedy jednak czuł, jak marzną mu policzki. Musiał wybierać i uznał, że lepiej dlań będzie, jeśli zachowa sprawność dłoni.
Gdy okno przedziału oddało się już całkowicie we władanie mrozu, poczuł się całkowicie odcięty od świata. Nie miał pojęcia, dokąd zmierza pociąg, choć przecież na stacji wykupił bilet w konkretne miejsce.
- Kto jednak wie, dokąd nas wiozą - mruknął pod nosem, gapiąc się w sufit, na którym smętnie wisiała popękana (kto wie, może z zimna) jarzeniówka.
Widok ten oraz monotonne uderzenia kół o podkłady spowodowały, że popadł w totalne odrętwienie. Zamknął powieki i być może nawet zasnął. Gdy jednak nadszedł wreszcie upragniony sen, od razu oczywiście musiał znaleźć się ktoś, kto go zeń wyrwał. Ów ktoś okazał się starszym, posiwiałym i pomarszczonym na twarzy, mężczyzną w kolejarskim mundurze.
- Niebezpiecznie jest zasypiać w pociągu - powiedział drżącym głosem staruszek. - Zwłaszcza gdy się podróżuje samemu...
- Mam wrażenie, że w całym pociągu nikogo nie ma. Kto więc miałby mi zrobić krzywdę? - odpowiedział pytaniem, ciesząc się, że wreszcie ma do kogo otworzyć usta.
- Dokąd pan jedzie? - spytał konduktor, uznając widocznie jego pytanie za retoryczne.
- Pokazać bilet?
Starzec machnął ręką, co miało chyba oznaczać coś w rodzaju "nie trzeba" albo: "kto by się tu bawił w sprawdzanie biletów?..."
Podróżny wymienił nazwę miejscowości.
Konduktor cicho zagwizdał, czym najprawdopodobniej okazał swoje zaskoczenie.
- Daleko jeszcze? - spytał mężczyzna.
- Nie - odparł staruszek. - Całkiem blisko...
- Skąd będę wiedział, na której stacji wysiąść, skoro przez szybę nic nie widać?
Zapadła nieznośna cisza. Konduktor mielił coś długo najpierw w głowie, a następnie na języku. Wreszcie odpowiedział:
- Powiem panu - Po czym dodał: - Każdemu mówię.
I, jak gdyby nigdy nic, opuścił przedział.
Po jego wyjściu pomieszczenie stało się jeszcze bardziej nieprzyjazne i, dałby sobie za to głowę uciąć, zrobiło się - o ile w ogóle było to możliwe - jeszcze zimniej.
2.
Starzec dotrzymał słowa. Mniej więcej pół godziny później ponownie zawitał do przedziału - niosąc ze sobą niezauważalną, ale wyraźnie odczuwalną falę ciepła - by poinformować, że za minutę pociąg zatrzyma się na stacji.
- Po co pan tu przyjechał? - zapytał, kiedy maszynista zaczął hamować.
- Wspomnienia - odparł podróżny.
- Pan zna to miasto? - zdziwił się konduktor.
- Powiedzmy.
- Z peronu wejdzie pan do tunelu, a stamtąd...
- Wiem, jak trafić do hotelu - przerwał mu, niezbyt grzecznie.
- Jeśli pan tak uważa... - stwierdził, nie kryjąc cienia urazy, starzec i usłużnie zamilkł.
Gdy pociąg zatrzymał się, mężczyzna wyskoczył na peron. Ze zdziwieniem zauważył, że był jedynym pasażerem, który postanowił tu wysiąść.
Nagle poczuł się nieswojo. Spojrzał w stronę drzwi, w których jeszcze przed chwilą majaczyła postać konduktora; miał nadzieję, że widok siwego staruszka doda mu nieco otuchy - ale on odszedł już, mając widocznie do wypełnienia inne obowiązki.
Po chwili pociąg zatrząsł się, ruszył z miejsca i odjechał w dal, niknąc w gęstniejącej powoli mgle.
Mężczyzna spojrzał na zegarek - dochodziła godzina pierwsza po południu, a tu panował mrok, jakby zbliżała się siedemnasta. I na dodatek - żywego ducha. Obiecał sobie, że o wszystko dokładnie wypyta kasjerkę w holu dworca, ale kasa, o dziwo, była o tej porze dnia zamknięta. Przyklejona od wewnątrz do szyby kartka informowała, że w bilety można się zaopatrzyć bezpośrednio u konduktorów. Charakter pisma - wielkie kaligrafowane litery - przywodził na myśl dzieci z pierwszej klasy szkoły podstawowej, które dopiero uczą się pisać.
Może jakieś dziecko wyręczyło z tego obowiązku swoją mamusię - pomyślał i raźnym, niemal żołnierskim, krokiem przemaszerował przez pusty hol. Jego kroki złowrogo odbijały się echem od ścian. W pewnej chwili niemal padł jak długi, potykając się o wyrwaną z podłogi i porzuconą na łaskę losu ławeczkę, która prawdopodobnie kiedyś umilała podróżnym czas oczekiwania w przydworcowej poczekalni.
Kiedy wyszedł na plac przed dworcem, mróz zaatakował - zdawało się - ze zdwojoną siłą. Nie pomagało już chuchanie na ręce ani też chowanie ich w głębokich kieszeniach kożucha. Czuł jak kostnieją, jak krew dosłownie zamarza mu w żyłach. Jeśli jednak miał nadzieję, że przed budynkiem oczekiwać nań będzie chociaż jedna taksówka, którą będzie mógł podjechać do centrum - musiał zawieść się srodze.
Ze wściekłości splunął na ziemię, ale jego ślina, nim dotknęła podłoża, zdążyła zamarznąć.
Przez moment ogarnęła go przemożna chęć powrotu.
Kupić bilet dokądkolwiek, byle tylko wyrwać się z tego miejsca! - postanowił, robiąc krok do tyłu. Ale natychmiast też zdał sobie sprawę z beznadziejności swego położenia. Kasa była przecież zamknięta. Na ścianach nie wisiał żaden rozkład jazdy.
Kto mógłby go poinformować o tym, kiedy będzie przejeżdżać tędy kolejny pociąg?
Jak długo mógłby czekać w opuszczonym holu bądź tunelu, modląc się o to, by tym razem Pan Bóg nie zesłał nań snu, podczas którego - co do tego nie miał najmniejszych wątpliwości - jak każdy prawowity Indianin, odszedłby do "krainy wiecznych łowów"?
Raczej mrozów - poprawił się w myśli, szybko też przerabiając Indianina na Eskimosa.
Nie pozostało mu nic innego, jak tłuc się na piechotę opustoszałymi ulicami do centrum miasta.
Ilustracja: Robert \'Blutengel\' Łada
Ilustracja: Robert \'Blutengel\' Łada
3.
Znał to miasto.
W jego pamięci odżywały zdarzenia z przeszłości. Ulice, budynki, ludzie. Wszystko było jednak inne. Nie potrafiłby dokładnie opisać tej "inności", ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że chociaż wrócił po latach do tego samego miejsca, czas wywarł już na nim nieodwracalne piętno.
Z zakamarków pamięci, jak spod sterty gruzu, odgrzebywał wspomnienia. A może instynktownie czuł, kiedy należy skręcić w lewo bądź prawo i czego spodziewać się za zakrętem. Pomnik w kształcie piramidy z czerwoną gwiazdą na czubie był dokładnie w tym miejscu, w którym - tak mu się przynajmniej wydawało - być powinien. W centrum parku, otoczony krzewami i ławeczkami, na których przesiadywać mogli zasłużeni emeryci.
Ale był tylko pomnik. Krzewy ktoś powyrywał, ławeczki najprawdopodobniej zwieziono do miejskich magazynów późną jesienią, wychodząc ze słusznego założenia, że w temperaturze minus trzydziestu (a może nawet więcej?) stopni Celsjusza nikt, a już tym bardziej staruszkowie, na ławeczkach przesiadywać nie będzie. I tu, choć - jak zdołał zapamiętać, było to zawsze bardzo ruchliwe miejsce - nie znalazł żywego ducha.
Pewnie wszyscy siedzą w domach, bo cieplej - skonstatował i z trwożliwym drżeniem we wszystkich członkach ciała przeszedł pod górującym nad całą okolicą pomnikiem-grobowcem. Mróz szczypał niemiłosiernie w twarz, więc wsunął głowę w ramiona, by jeszcze głębiej zatopić się w futrzanym kołnierzu.
Pewnie dlatego nie spostrzegł przechodzącej obok dziewczyny. Może nie usłyszałby nawet jej wołania, gdyby nie cofnęła się, dogoniła go i chwyciła za rękaw.
- Witek? - spytała z niedowierzaniem w głosie.
Ale jego zdziwienie było jeszcze większe.
- Tak, to ja - odparł, nie poznając jednak, z kim ma do czynienia.
Spod wełnianej czapki spoglądały na niego ciemnozielone oczy i młoda, może dziewiętnastoletnia, twarz.
- A więc wróciłeś - powiedziała dziewczyna, której głos sprawiał wrażenie, jakby po wielu-wielu latach z jej serca spadł wielotonowy głaz. - Wróciłeś do mnie, prawda?
1 2 3 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Hot 31
— Aleksander Krukowski

Honorowy obywatel
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nocą umówioną, nocą ociemniałą
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk
— Sebastian Chosiński

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nic już nie słychać
— Sebastian Chosiński

Metanoia
— Sebastian Chosiński

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!
— Sebastian Chosiński

Kidusz Haszem
— Sebastian Chosiński

Bóg jest czystą nicością
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.