Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sebastian Chosiński
‹Honorowy obywatel›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułHonorowy obywatel
OpisRedaktor „Esensji”, na łamach której opublikował już kilka opowiadań o tematyce fantastycznonaukowej oraz dramatów rozgrywających się w czasie II wojny światowej („Tryptyk wojenny”). „Honorowy obywatel” łączy dominujące wątki jego twórczości.
Gatunekhistoryczna

Honorowy obywatel

« 1 2

Sebastian Chosiński

Honorowy obywatel

Cała grupa stała skupiona wokół czterdziestolatka w mundurze. Na dłoniach miał czarne skórzane rękawiczki. Jedni twierdzili, że to na sto procent element wyposażenia munduru, ale starszy od nich o dwa lata Sasza, uczeń akademii wojskowej, przekonywał, że rękawiczki skrywają blizny po ranach, jakich Giennadij Pietrowicz nabawił się na wojnie syberyjskiej, kiedy wyciągał przyjaciela z płonącego czołgu. Skąd to wiedział? Były żołnierz odwiedził kiedyś ich szkołę i w czasie comiesięcznego „Dnia weterana” opowiadał o okropieństwach konfliktu z Chinami. Jakie to były potworności, Sasza nie chciał już zdradzać. Gdy rozmowa dochodziła do tego momentu, zadzierał jedynie wysoko brodę i odchodził w milczeniu.
Pal go licho!
Co to za ściana?
Masza najpierw zlokalizowała wzrokiem wychowawcę, a następnie Mitię, który stanął najbliżej Giennadija Pietrowicza, jak tylko się dało. Chłonął każde jego słowo.
Tylko co mądrego może mieć do powiedzenia człowiek, który przegrał wojnę? – zastanawiała się dziewczyna. – Czy nie uczono nas w szkole, że jedynie zwycięzcy mają rację? Że dlatego powinniśmy brać przykład z Niemców?
Temu służy przecież ta wycieczka.
Mężczyzna w mundurze, z orderami pobrzękującymi na piersiach, mówił z absolutnym przekonaniem. W pewnym sensie nawet z podziwem. Do Maszy trafiało jednak tylko co drugie, trzecie zdanie. Nie potrafiła się skupić, patrząc na Mitię, a oderwać od niego wzroku nie była w stanie.
– …jeśli przyjrzycie się dokładniej cegłom w murze, dostrzeżecie jeszcze ślady po kulach… nie można jednak powiedzieć, że nasi niemieccy przyjaciele i nauczyciele dopuszczali się tym samym zbrodni, o jakie oskarżają ich przywódcy Unii Amerykańskiej… wyroki sądu, przed obliczem którego stawali jedynie najgroźniejsi przestępcy… z czasem przybywało ich i należało pomyśleć o skuteczniejszym sposobie eliminacji… uporali się, o czym przekonacie się, gdy będziemy opuszczać teren Centrum…
Gdy Giennadij Pietrowicz skończył swoją perorę, wziął do ręki słuchawki i założył z powrotem na głowę; w ślad za nim zrobiło to również dwudziestu kilku nastolatków. Wrócili na żwirową ścieżkę i ruszyli w stronę podwójnego ogrodzenia z drutu kolczastego. Głos automatycznego przewodnika poinformował, że na co dzień znajdowało się ono pod wysokim napięciem, co miało uniemożliwić odizolowanym za siatką przestępcom wydostanie się na zewnątrz i dokonywanie kolejnych zbrodni. Wzdłuż drucianego płotu co kilkadziesiąt metrów stała drewniana wieżyczka, do której przytwierdzone były dużej mocy reflektory.
I tak mieli lepiej od naszych – pomyślała Masza. Przypomniała sobie niedawną lekcję historii, podczas której wysuszona na wiór Jekatierina Olegowna – jak twierdziły inne, znacznie bardziej od niej doświadczone dziewczyny, stało się tak z braku mężczyzny – tłumaczyła, że radzieckich zbrodniarzy wywożono kiedyś na Syberię lub pod koło podbiegunowe, gdzie zdychali na czterdziestostopniowym mrozie.
Ale potem tacy jak Giennadij Pietrowicz nie obronili Syberii przed Chińczykami i trzeba było znaleźć nowy sposób. Z pomocą pospieszyli, jak bywało to już wcześniej, niemieccy przyjaciele. – Na nich i ich technologie zawsze można liczyć – często powtarzał w domu ojciec dziewczyny. – Niemcy to w końcu bardzo kulturalny naród. W ciągu wielu lat nauczyli się, w jaki sposób humanitarnie eliminować zwyrodnialców ze swojej społeczności.
Masza długo nie potrafiła pojąć, co tata miał na myśli, a pytać i tym samym przyznać się do niewiedzy było jej wstyd. Dopiero tutaj zaczęła co nieco kojarzyć. Zdawała sobie sprawę, że między innymi – a może przede wszystkim – właśnie po to organizowano takie wycieczki. Aby zrozumieli!
Ilustracja: Agnieszka Dauksza
Ilustracja: Agnieszka Dauksza
Z rozmyślań wyrwał ją dotyk, który odebrała jak uszczypnięcie. A może rzeczywiście ją uszczypnął? Choć to mało prawdopodobne, aby Mitia tak szybko pozwolił sobie na tak daleko posuniętą poufałość. Chłopak pokazał jej na migi, aby zdjęła słuchawki, a kiedy już to zrobiła, zbliżył się do jej ucha i wyszeptał:
– Sasza mówił, że Giennadij Pietrowicz przeszedł szkolenie w armii niemieckiej, jeszcze zanim wysłano go na wojnę. Stąd wie o wszystkim, co nam mówi.
Dziewczyna nie wiedziała, jak zareagować. Po co jej to mówi? Zamiast interesować się nią, ma zamiar do końca wycieczki zachwycać się tym weteranem nieudacznikiem, przez którego Chińczycy dotarli aż pod Ural? A może Giennadij Pietrowicz wcale nie jest taki beznadziejny i należy mu się szacunek za krew przelaną dla ojczyzny, nawet jeżeli jego ofiara nie przyniosła spodziewanych efektów? Skoro Mitia jest o tym przekonany, czy ona ma prawo podważać jego zdanie?
– Chciałbyś być taki jak on? – spytała bezwiednie; nic lepszego nie przyszło jej do głowy.
– Chciałbym być lepszy. – Mówiąc to, chłopak porozumiewawczo mrugnął okiem. Cokolwiek miało to znaczyć, Masza przytaknęła. Oczyma wyobraźni już widziała ich razem w hotelowym pokoju. Samych. Pozbycie się Nastii na dwie, trzy godziny nie powinno być wielkim problemem. Nie potrafiła tylko odgadnąć, czym będą się zajmować, o czym rozmawiać. O byłym żołnierzu, dawnym obozie, który był głównym punktem dzisiejszego dnia zwiedzania, a może po prostu o jej nieszczęsnych, przemoczonych baletkach? Przyłapała się na myśli, że nie miałaby nic przeciwko temu, aby ziściła się ostatnia hipoteza. Była przynajmniej najbardziej obiecująca.
Ze słuchawkami na uszach Masza dogoniła grupę. Od tej pory trzymała się w środku. Obiecała sobie bowiem, że nie uroni już ani słowa z tego, co jeszcze będzie chciał im przekazać Giennadij Pietrowicz. Na wypadek, gdyby to właśnie osoba wychowawcy miała mimo wszystko zdominować ich wieczorną dyskusję. Matka powtarzała zawsze, co prawda, że do serca mężczyzny trafia się przez żołądek; Wika z równoległej klasy przekonywała jednak autorytarnie, powołując się przy tym na własny przykład, że znacznie szybciej udaje się to przez łóżko. Maszy być może będzie dane uczynić to poprzez mniej lub bardziej udawane uwielbienie dla idola obiektu swoich westchnień. Była pewna, że jeśli tak się stanie, nigdy się do tego przed koleżankami nie przyzna.
Po pół godzinie spaceru zatrzymali się przed parterowym budynkiem. Wychowawca przybrał jeszcze bardziej zasadniczą postawę.
– Za chwilę zobaczycie najważniejsze miejsce całego kompleksu – powiedział to takim tonem, jakby za chwilę miał zdradzić im największą z tajemnic Wszechświata. – Tutaj, kiedy stało się już oczywiste, że chcąc ujarzmić niepokornych polskich bandytów, najbardziej agresywnych i groźnych z nich należy poddawać wykluczeniu fizycznemu, nasi niemieccy przyjaciele testowali niezwykle nowoczesne, oczywiście jak na tamte czasy, technologie. – Kilkoro uczniów podniosło do góry ręce, ale Giennadij Pietrowicz zbagatelizował ich pragnienie zadawania pytań i przemawiał dalej: – Jak wiecie, wszystko rodzi się w bólach. Nie inaczej było i w tym przypadku. Okazało się bowiem, że dla humanitarnych i miłujących pokój Niemców jest to zadanie ponad ich wytrzymałość psychiczną. Szukając więc najlepszych rozwiązań, trzeba było początkowo wykorzystywać do pracy w krematoriach samych więźniów. Przynajmniej do czasu, gdy naukowcy opracowali w pełni zautomatyzowaną metodę eliminacji jednostek niepożądanych. – W tym momencie Giennadij Pietrowicz zrobił krótką przerwę dla zaczerpnięcia oddechu, co nadgorliwcy natychmiast próbowali wykorzystać do zadania pytań, ale także tym razem zostali zignorowani przez wychowawcę.
– W środku zachowajcie, proszę, absolutną ciszę. W ten sposób oddamy cześć tym niemieckim naukowcom, którzy ponieśli uszczerbek na zdrowiu podczas prowadzonych przez siebie badań – zakończył w patetycznym stylu, który udzielał się również jego słuchaczom.
Masza machinalnie ścisnęła piąstki. Po to przecież tak naprawdę przemierzyli tysiące kilometrów samolotem. Aby zobaczyć to miejsce, ten konkretny budynek – najważniejszy ze wszystkich tutaj wzniesionych. Kiedy wróci do domu, będzie znacznie mądrzejsza, bardziej świadoma. Ojciec ani starsze rodzeństwo nie będą już mogli patrzeć na nią z wyższością. Mruczeć pod nosem z przekąsem: „A co ty możesz wiedzieć, dziecino”.
Bardzo zależało jej na tym, aby wejść do środka, mając u swego boku Dmitrija – nie Mitię, ale właśnie Dmitrija – lecz chłopak, prawdopodobnie nieświadom jej gapiostwa, wszedł już do budynku w niewielkiej grupce, którą prowadził sam Giennadij Pietrowicz. Trudno, odnajdzie go na zewnątrz i wtedy pochwali się, że teraz rozumie już wszystko, że nigdy nie będzie musiał się jej wstydzić.
Najpierw musiała przyzwyczaić wzrok do ciemności. Bała się, że się potknie, dlatego patrzyła w dół. Ze zdziwieniem zauważyła obok swoich stóp szyny, takie same jak niegdyś kolejowe, ale o znacznie mniejszej szerokości. Prowadziły do pieca. Najzwyklejszego, jak sądziła, pieca. Widziała kiedyś taki sam – albo bardzo podobny – w muzeum etnograficznym, które jej klasa zwiedzała przed dwoma laty w ramach zajęć szkolnych z malarstwa i architektury. W tamtym pieczono chleb, a w tym?
Mimo że bardzo chciała, nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Nagle przed jej oczyma stanęli niemieccy naukowcy, którym należy się cześć, i więźniowie – w takich samych pasiastych ubraniach, jakie wcześniej widziała na zdjęciach – których Niemcy wykorzystywali do wykluczania innych więźniów. Nie rozumiała, jak mogli się na to godzić. Przecież byli takimi samymi skazańcami, przestępcami, zbrodniarzami – a to oznaczało, że prędzej czy później czeka ich identyczny los. Równie dobrze mogliby sami wejść do pieca i zamknąć za sobą żeliwne drzwiczki.
Zakręciło jej się w głowie. Nie wiedziała, czy od panującej w pomieszczeniu duchoty, od klaustrofobicznego mroku, a może od myśli, których się nie spodziewała. Które wychynęły znienacka i chwyciły za gardło. Gdyby teraz musiała zacząć krzyczeć, nie wydobyłaby z siebie ani jednego dźwięku.
Pomyślała o Dmitriju. Chciałaby oprzeć głowę o jego ramię, może by nawet poprosiła, aby ją po niej pogłaskał, powiedział coś uspokajającego, co rozwiałoby ciemność, która niespodziewanie rozsnuła się wokół niej. Przepychając się między rówieśnikami, dotarła do wyjścia. Wzięła kilka głębokich oddechów; odwróciła twarz od rażącego oczy słońca, które pierwszy raz tego dnia nieśmiało wyjrzało zza chmur. Mitia stał kilkanaście metrów dalej, wpatrzony w popiersie ustawione na wysokim granitowym postumencie. Uważając, aby ponownie nie wdepnąć w kałużę, podeszła do niego. W pierwszej chwili jej nie zauważył, tak był zapatrzony w pogodne oblicze starego mężczyzny. Krzaczaste brwi i sumiasty wąs nadawały obliczu nieznajomego swojski wygląd. Maszy wydał się nawet przez moment podobny do dziadka Iwana.
– Kto to? – spytała.
– Nie wiesz? – zdziwił się chłopak.
Spojrzała na tabliczkę umieszczoną pod górującym nad okolicą popiersiem. Napis w języku niemieckim brzmiał: „Josef Mengele. Honorowy obywatel Auschwitz”.
koniec
« 1 2
19 lutego 2012

Komentarze

21 II 2012   11:26:35

Kolego Chosiński, dzięki temu, że Rosjanie pokonali III Rzeszę, możesz teraz pisać takie "wstrząsające" opowiadania.

21 II 2012   12:43:04

Chyba bardziej dzięki temu, że Reagan i Thatcher pokonali Związek Radziecki...

21 II 2012   20:51:33

...chyba w pokera.

22 II 2012   11:26:34

Historycznie nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę fakt, że Barbarossa wyprzedziła o kilka/kilkanaście miesięcy analogiczny plan Stalina... Ale ciekawie napisane, IMO.

Polikarp: pokonali bo nie mieli wyjścia, dla narodów Europy Wsch. i Śr. to tylko zamiana "czarnej śmierci" na "czerwoną zarazę".

04 III 2012   19:11:55

Okropne, naprawdę straszne! To jest, napisane zgrabnie, relacje Maszy i Mitii naprawdę ciekawe, ale to, co urodziło się w sferze historyczno - politycznej, brrr! I nieprzyjemne tak bardzo, że w sumie nie sposób mieć przyjemność z czytania.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Hot 31
— Aleksander Krukowski

Tryptyk wojenny: Nocą umówioną, nocą ociemniałą
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk
— Sebastian Chosiński

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nic już nie słychać
— Sebastian Chosiński

Metanoia
— Sebastian Chosiński

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!
— Sebastian Chosiński

Kidusz Haszem
— Sebastian Chosiński

Bóg jest czystą nicością
— Sebastian Chosiński

Non omnis moriar
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.