Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Milena Wójtowicz
‹Bardzo czarna dziura›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMilena Wójtowicz
TytułBardzo czarna dziura
OpisLublinianka, urodzona w 1983 r. Dużo czyta, najchętniej sięga po książki przy których może się śmiać – bardzo lubi cykl Świata Dysku Terry’ego Pratchetta. Od dwóch lat pisze humorystyczne opowiadania, ale publikacja na łamach „Esensji” jest jej debiutem.
Gatunekhumor / satyra, SF, space opera

Bardzo czarna dziura

Milena Wójtowicz
« 1 4 5 6

Milena Wójtowicz

Bardzo czarna dziura

Doktor poklepał maszynę do oczyszczania krwi.
– Dzisiejsza medycyna czyni cuda.
• • •
– Kapitanie – odezwał się Movik. – Przybył wahadłowiec z członkiem załogi pirackiej i dwórka królowej.
– Przyprowadzić ich na mostek. Co z Nemidami?
– Nie odpowiadają na nasze sygnały. Zdaje się, że są unieszkodliwieni.
– To dobrze. A delegacje?
– Oczekujemy ich przybycia za pięć godzin. Podróż przebiega zgodnie z planem.
– Gdzie jest moja boska królowa? – na mostek wpłynął galeon zwany Murianą, ciągnąc za sobą jednookiego pirata.
– Witajcie, moje serce i tak dalej, jestem Yol – przywitał się pirat.
– Gdzie milady? – domagała się odpowiedzi Muriana.
– Przygotowuje się do negocjacji pokojowych – uprzejmie wyjaśnił Movik.
Yol i Muriana zgodnie wytrzeszczyli na niego oczy.
– To znaczy, że ona naprawdę wytrzeźwiała?
– Całkowicie. Doktor oczyścił jej krew. Nie została tam nawet kropelka alkoholu.
– O bogowie kosmosu i dziur czarnych – szepnęła nabożnie Muriana.
– Kapitanie, wzywa nas statek imperium – wtrącił się Movik.
– Odpowiedzieć.
Na ekranie pojawiła się twarz Ar′chata.
– Moje serce raduje się, a myśli biegną ku dawno nie widzianemu, czy ten statek, który nadlatuje od strony układu Dipolarnego to jeden z waszych?
– Zjednoczenie nie ma statków w układzie Dipolarnym – zdziwił się kapitan.
– To nie jest nasz statek – Movik sprawdził odczyty. – To statek bojowy Imperium Bwigenian.
– Zdaje się, ze trzy tygodnie temu rozwaliliśmy ich transporter – jęknął Yol.
– Nasz imperium nie utrzymuje kontaktów z tymi barbarzyńcami – oznajmił z godnością wezyr.
– Czy to nie ci, którzy na ostatniej radzie Zjednoczenia nazwali nas bandą głupców i słabeuszy, którzy zasługują tylko na to, żeby rozmieść ich na miliatomy, przenicować na drugą stronę, a potem przeżuć i wypluć nasze serca? – zainteresował się oficer ochrony.
– Jak to miło, że jesteście na bieżąco z wydarzeniami politycznymi – powiedział słabo kapitan.
– Dziękuję, sir. Czy wpisze mi pan to do akt?
– Jesteś pewien, że nie mieli na myśli tego, żeby najpierw przeżuć serca, a potem rozwalić na miliatomy? – dopytywał się Yol. – W drugą stronę nie da się tego zrobić.
– Mogę wpisać – zgodził się kapitan. – Długo te akta nie wytrzymają, ale co tam.
– Kapitan chciał powiedzieć, że za cztery godziny będzie tu w pełni uzbrojony i wrogo nastawiony statek, a żaden z czterech statków, które tu się znajdują nie jest zdolny do obrony ani ataku – sprecyzował Movik.
– Chyba mamy problem – Yol usiadł gwałtownie.
– Nie jesteś przypadkiem mechanikiem, który zna się na nowych systemach? – zapytał bez nadziei kapitan.
Yol pokręcił głową.
– Rissa wszystko u nas naprawia. Stary czy nowy system, to dal niej bez różnicy. Ze wszystkim da sobie radę.
– Pokazałem jej śrubokręt, a ona nie wiedziała, do czego to w ogóle służy – zaprotestował kapitan.
– A ile przedtem wypiła?
– Chcesz powiedzieć – zainteresował się kapitan – że ona jest genialnym mechanikiem tylko, gdy jest pijana?
– Dwie butelki wina i naprawi wszystko, od pajacyka po ciężki krążownik.
– Bogowie kosmosu i dziur czarnych czuwają nad nami! – ucieszył się kapitan. – Upijemy ją, ona naprawi statek, my odeprzemy atak, a zanim przylecą delegacje zdążymy jeszcze oczyścić jej krew!
– Obawiam się, że to niemożliwe – odezwał się tuż za nim doktor. Kapitan aż podskoczył na swoim fotelu. – Przyszedłem na mostek i słyszałem, o czym była mowa. Nie możemy oczyścić jej krwi drugi raz.
– Jak to nie możemy?
– Zabieg oczyszczania organizmu jest bardzo skomplikowany i wyjątkowych przypadkach przeprowadza się go raz na miesiąc. Przeprowadzenie dwóch zabiegów w ciągu dwudziestu czterech godzin jest absolutnie wykluczone.
– Czyli wracamy do punktu wyjścia – westchnął kapitan. – Czy tych negocjacji nie może poprowadzić ktoś inny?
– To nie do pomyślenia – zaprotestował wezyr. – Delegacje poczułyby się urażone, w najlepszym razie powystrzelałyby się na miejscu.
– W najgorszym powystrzelałyby i nas – mruknął kapitan.
– Kapitanie – odezwał się pierwszy oficer. – Sprawa jest jasna. Albo będzie trzeźwa i poprowadzi te negocjacje, zapobiegając tym samym wojnom, zniszczeniu i innym paskudztwom, a statek, nas i dyplomatów w tym czasie rozniesie w proch pierwszy krążownik albo będzie pijana i naprawi nasz statek, nie rozbijemy się, nikt nas nie zniszczy, będziemy żywi i będziemy mogli zastanawiać się, jak zakończyć te wojny, które w międzyczasie wybuchną.
– Rozsądna analiza sytuacji – stwierdził kapitan. – Przynieście dwie butelki wina dla królowej i jeszcze jedną dla mnie.
• • •
– A gdy złapiesz re-e-eeetyńskiego susła, to najpierw odpraw gu-u-uuusła, bo każdy wie, że… – królowa z zapałem grzebała w przewodach.
Do przybycia Bwigenian została jeszcze godzina, a ona naprawiła już prawie wszystko na wszystkich czterech statkach. Kapitan siedział obok, kończył pierwszą butelkę i liczył zwrotki. Wyszło mu, że to już sto trzydziesta czwarta. Doszedł do wniosku, że nikt trzeźwy nie byłby w stanie zapamiętać tylu rzeczy, które trzeba zrobić po złapaniu retyńskiego susła. Wypił wino do dna, spojrzał przez denko butelki i wypuścił ją gwałtownie z rąk. Przed sobą widział swojego głównego mechanika Txlita w trzech miniaturowych osobach. Kapitan przetarł oczy. Nie pomogło.
– Dobrze się pan czuje, kapitanie? – zapytał Movik.
Kapitan spojrzał na niego. Oficer istniał w jednym egzemplarzu. Jones przeniósł wzrok na mechanika, który nadal istniał w trzech. Movik spojrzał w tę samą stronę.
– Zapewne ucieszy pana wiadomość, że nasz mechanik pomyślnie zakończył pączkowanie i wrócił, a raczej wrócili, do obowiązków. Zajmą się końcowymi naprawami.
Mechanik rozbiegł się w trzech różnych kierunkach.
– To dobrze – pochwalił słabo kapitan. – Chyba wrócę na mostek.
– Pirat Yol powrócił na swój statek, a dwórka królowej na statek imperium. Do przybycia delegacji zostały trzy godziny – Movik ruszył za nim.
Z korytarza za nimi dobiegał śpiew królowej.
– A gdy re-e-eetyńskiego susła masz w rę-ę-ęękach, nie czerwień się jak panienka, bo każdy wie…
• • •
– Wszystko gotowe do spotkania z wrogiem? – zapytał kapitan siadając w swoim fotelu.
– Tak, sir – zameldował drugi oficer. – Ale chwileczkę… Wahadłowiec, którym przybyła królowa wystartował i leci w kierunku mgławicy! Statki Nemidów, piratów i imperium podążają za nim!
• • •
– Królowa! – wrzasnął wpatrzony w ekran wezyr. – Gońcie królową!
• • •
– A nie mówiłem! – wydarł się Cul. – Przez tych mięczaków w piżamach wytrzeźwiała i jakie są skutki? Mój mechanik zwariował!!! Lećcie za nią!
• • •
– Łapcie przestępcę!!! – krzyczał kapitan Nemidów. – Przestępca nie może ujść nemidzkiemu pazurowi sprawiedliwości!!! Łapcie ten statek!!!
• • •
– Za nimi! – rozkazał kapitan.
– To jeszcze nie wszystko – jęknął oficer. – Delegacje Unii Talaidzkiej i Związku Trzech Księżyców przysłały wiadomości, że uważają przeniesienie negocjacji do bazy Zjednoczenia w układzie Polota i przekazanie Zjednoczeniu funkcji głównego negocjatora za bardzo trafną decyzję. A z maszynowni przysłali informację, że wysiadł nam napęd i nie możemy ich ścigać.
– Nie wysiadł, tylko ma drobną usterkę. Ten wasz mechanik, ile by go nie było, poradzi sobie z tym w pięć minut – powiedział królowa wchodząc na mostek.
– Nie było pani na statku? – zdumiał się Movik.
– Słyszałeś kiedyś o autopilocie? Spodobało mi się tu, postanowiłam zostać z wami i zaciągnąć się do floty Zjednoczenia.
– Jesteś pijana? – wykrzyknął ze zgrozą kapitan.
– Już nie – odparła uprzejmie królowa. – Trzeźwa jeszcze też nie jestem. Zresztą ani pijana ani trzeźwa nie wpadłabym na taki pomysł. Ale w stanie, w jakim teraz się znajduję, wydaje mi się to całkiem logiczne. Powinieneś się cieszyć – zwróciła uwagę kapitanowi. – Dostajesz genialnego mechanika i urodzonego dyplomatę w jednej osobie. Służbę mogą zacząć od jutra. Teraz idę spać – opuściła mostek.
– Napęd już działa, kapitanie – poinformował Movik. – Co teraz?
– Wynosimy się stąd, zanim przylecą Bwigenianie. A potem wyślij do wezyra Ar′chata wiadomość, że kiedy znowu będzie potrzebował swojej królowej, to musi skontaktować się z centralą Zjednoczenia.
– A piraci i Nemidzi?
– Dadzą sobie radę bez niej. Miejmy nadzieję, że w mgławicy nie zderzą się ze sobą. To chyba nie wyszłoby im na zdrowie.
koniec
« 1 4 5 6
1 marca 2001

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Łowcy łowców potworów
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jak to z tym załatwianiem jest
— Wojciech Gołąbowski

Będąc młodą królewną…
— Agnieszka Szady

Świeża krew w fantastyce
— Agnieszka Kawula

Zasady tajemnic
— Milena Wójtowicz

Laser Alladyna
— Milena Wójtowicz

Łowy
— Milena Wójtowicz

Statystyka magii
— Milena Wójtowicz

Kocha? Lubi? Szanuje???
— Milena Wójtowicz

(Nie)Szczęśliwy traf
— Milena Wójtowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.