Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Grzegorz Wiśniewski
‹Dobrzy, źli ludzie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorGrzegorz Wiśniewski
TytułDobrzy, źli ludzie
Opis"Dobrzy, źli ludzie" to nie tylko fanfiction gwiezdnowojenne. To także znakomite niezależne opowiadanie science fiction i świetny tekst antywojeny, nagrodzony w 1999 roku nagrodą Elektrybałta.
Gatunekfanfiction, SF

Dobrzy, źli ludzie

Grzegorz Wiśniewski
« 1 2 3 4 5 6 18 »

Grzegorz Wiśniewski

Dobrzy, źli ludzie

- Nawet nie drgnij, ścierwo - wycedził tamten lodowato. - Albo jesteś trupem.
2.
Żołnierz był młody, mógł mieć najwyżej dwadzieścia parę lat, ale jego twarz, zwieńczona hełmem w maskujących kolorach, wydawała się jakaś postarzała. Postarzała wojną, postarzała doświadczeniem, postarzała widokiem rzeczy, które śmiertelnie przeraziłyby zwykłego człowieka.
Zrobił krok w tył, nakazując gestem Galvinowi wstać. Poruszał się zgarbiony, jedną ręką masując sobie podbrzusze, podczas kiedy druga sztywno trzymała karabin wymierzony wprost w głowę przeciwnika.
Keith wolno podniósł się na nogi, rozcierając sobie szyję. Czuł, jak z nosa sączy się krew. Rebeliant zerknął na kolegę, który zdążył już usiąść i usiłował otrząsnąć się z szoku.
- Jens - zawołał do niego - co z tobą?
Odpowiedź nadeszła po dłuższej chwili.
- W porządku. Masz go?
- Spoko, zawiadom bazę i wezwij z powrotem transporter. Mam dla nich kolejnego pasażera.
Zrobił krok w prawo i podniósł pistolet Galvina, podczas kiedy Jens ruszył do gravskutera zmagać się z radiem. Keith obrócił się bokiem do nich, przymykając oczy. Miał dość. W gruncie rzeczy nawet cieszył się, że to wszystko nareszcie się skończy. Otarł wierzchem dłoni krew cieknącą z nosa uświadamiając sobie jednocześnie, że rebeliant z karabinem gapi się na niego. Właściwie nie tyle na niego, co na jego ramię. Na tkwiący tam holograficzny totem z wyraźnie widocznymi symbolami Sępa i Węża.
Tamten przez chwilę wyglądał na zdumionego. Tylko otwierał i zamykał usta usiłując coś powiedzieć. Jego oczy rozszerzyły się, koncentrując na totemie.
- 6 Legion. Jesteś z 6 Legionu - wykrztusił w końcu przestając się garbić. Chwycił mocniej karabin i podchodząc zdecydowanym krokiem do Galvina uderzeniem w głowę ściął go z nóg. - To za Liqur Tanay, skurwielu! Pamiętasz Liqur Tanay!? - wrzasnął uderzając ponownie. I jeszcze raz. I znów.
Przez głowę Galvina przemknęły sceny z krwawej, brutalnej masakry kolonii handlowej na Liqur Tanay, gdzie na rozkaz Imperatora trzy kompanie Oddziałów Szturmowych spacyfikowały duże miasto, zabijając niemal wszystkich jego mieszkańców. Zrobiono to w odwecie za przemycenie do rebelianckich systemów kilku transportów broni, czego dopuściło się konsorcjum z tej planety.
Keith nie miał pojęcia, ile razy rebeliant uderzył go kolbą, pięć, może dziesięć - stracił rachubę po pierwszych trzech. Skulił się po prostu, chowając głowę pod ochraniacze na rękach. Co chwilę czuł tąpnięcia bólu, po których całe ciało przebiegały dreszcze. Kiedy ciosy ustały, Galvin przez chwilę nie reagował. Dopiero gdy do jego uszu doszły odgłosy szamotaniny, odważył się opuścić blok. Kilka kroków od niego trwała szarpanina, obaj rebelianci byli pogrążeni w bójce. Najwyraźniej Jens stanął w obronie maltretowanego Galvina. Keith nie tracił czasu na przecenianie tego faktu. Podźwignął się na kolana i trzymając dłoń przy rozciętej skroni wystartował, a właściwie spróbował wystartować, do biegu.
- Puść mnie, Jens! - dobiegł go krzyk. - Ten drań ucieka!
- Nie ucieknie daleko, ma dość - odpowiedział drugi rebeliant. - Ale masz przestać znęcać się nad nim. Chcesz, żebym zgłosił raport? Andy, to byłby twój czwarty taki numer. Pójdziesz pod mur!
Galvin przestał się zataczać, ruszył w kierunku najbliższych drzew. Nie dostrzegł, jak za jego plecami Andy silnym ciosem powalił swojego towarzysza na ziemię i dobywając z futerału długi, wąski bagnet rzucił się w pogoń. Dopadł uciekiniera po paru skokach i obaj upadli na murawę. Keith na ślepo zdołał jakoś wychwycić zadane przez rebelianta uderzenie unieruchamiając połyskujące ostrze kilka zaledwie centymetrów od swojej twarzy. Przeciwnik jednak zaczął napierać przeginając jego blok, tak, że po chwili klinga skaleczyła Keitha w gardło.
- Idź do piekła, psie - wycedził rebeliant z nienawiścią, a Galvin z rezygnacją skoncentrował wzrok na ostrzu.
- Gerter! - krzyk nadbiegł od strony skraju kotliny, który nagle zaludnił się grupą żołnierzy w mundurach khaki. - Rzuć ten nóż, skurwysynu!
Ryzykując rozcięcie aorty Galvin zerknął w lewo. Na czele grupy rebeliantów pojawił się wysoki, rudobrody mężczyzna ze szlifami sierżanta na ramionach. Marsowym wzrokiem mierzył klęczącego na piersi Keitha żołnierza.
- Rzuć ten nóż i wstań, gnido - dodał sierżant i Galvin zrozumiał, że to on krzyknął poprzednio. - Tym razem złapałem cię na gorącym uczynku, nie wywiniesz się od trybunału. Podnieś dupę, jak mówi do ciebie starszy stopniem!
Gerter powoli wstał. W jego oczach wrzał tłumiony gniew.
- W porządku, sierżancie Baness - powiedział ktoś miękko zza jego pleców. - Już wystarczy. Niech się pan opanuje.
Galvin otarł przedramieniem skroń, znacząc ochraniacz smugą jasnej krwi i spojrzał w tamtym kierunku.
Nienagannie skrojony, czysty mundur koloru khaki ze starannie odprasowanymi kantami wydawał się czymś niemal niestosownym w tej głuszy, ale leżał na niej doskonale. Należała zresztą do tej nielicznej grupy kobiet, która potrafiłaby nosić z wdziękiem nawet porwaną szmatę zszytą konopnym sznurkiem. Była niższa od barczystego sierżanta i poruszała się z niezaprzeczalną gracją. Kiedy podeszła bliżej, ona i Keith skrzyżowali spojrzenia. Miała ciemne, krótko ścięte nad czołem, a na karku spięte w duży pukiel włosy, które okalały twarz o wielkich, piwnych oczach, drobnym nosku i wąskich, wyraźnie zarysowanych ustach, wydających samorzutnie składać się do uśmiechu. Jej ramię zdobiła kolorowa, oficerska baretka porucznika, kłócąc się z przypuszczalnym wiekiem jej właścicielki.
Dziewczyna odwróciła wzrok na stojącego obok żołnierza, tego, który wcześniej próbował zabić Keitha.
- Kapralu Gerter - wycedziła - Został pan ostrzeżony na odprawie przed praktykami tego rodzaju. Nie widzę innego wyjścia jak oskarżyć pana o próbę zabójstwa z premedytacją. Po powrocie do bazy zgłosi się pan do dowódcy swojej kompanii. To wszystko. Może pan ...
- Akurat! - krzyknął Gerter ostro i zrobił krok wstecz opuszczając ręce. Galvin dostrzegł, jak sierżant ścisnął mocniej kolbę swojego karabinu. - Wy potraficie tylko dyskutować i dyskutować, w kółko o tym samym! Gdzie byliście dwa lata temu, kiedy on i jego kumple zabili moją rodzinę na Liqur Tanay? Kto ma dochodzić sprawiedliwości?!
- Jeżeli brał udział w masakrze, zostanie wszczęte śledztwo - dziewczyna zachowała zimną krew. - Odpowie za to, bądź pewien.
- Ja to załatwię tu i teraz - wskazał na leżącego Keitha.
- Nie - stwierdziła jakby ze zmęczeniem porucznik.
W tej samej sekundzie na Gertera rzuciło się z tyłu dwóch innych kolegów i obezwładniło.
- Zabierzcie mu broń i skujcie - nakazała dziewczyna, a Galvin nareszcie zidentyfikował jej akcent. Co ktoś taki jak ty robi na wojnie?, mruknął do siebie uśmiechając się kwaśno w myślach.
Spotkał go zaszczyt bycia schwytanym przez prawdziwą galaktyczną arystokratkę. Członkinię jednego z wysokich rodów, następczynię długiej linii przodków, której krew była zapewne równie błękitna co przyprawa z Kessel. W początkowej fazie wojny domowej, kiedy Związek Rebeliantów był słabą i praktycznie pozbawioną szerszego wsparcia organizacją, szlachetnie urodzonych wstępujących w jego szeregi uznawano za pariasów, a oni sami kierowali się raczej żądzą przygody niż pragnieniem walki o wolność. Imperator zdołał ugłaskać wysokie rody nadając im traktatem z Inseh immunitety rodowe i swobody polityczne. Dopiero kiedy wybudowano Gwiazdę Śmierci okazało się, co te obietnice są warte, niczym stało się uznanie opinii publicznej wobec militarnej potęgi Imperium. To zmusiło seniorów rodów do działania. Zwycięstwo w bitwie o Yavin i zniszczenie pierwszej Gwiazdy Śmierci podniosło prestiż Rebelii, spowodowało też wzrost zaufania do niej. Tu i ówdzie zaczęto nawoływać do wstępowania w szeregi powstania, obdarowywano organizację sprzętem wojskowym i dużymi sumami kredytów. Nagle okazało się, że wysokie rody też mają w Rebelii swój własny interes. Z uwagi na tę wydatną pomoc szlachetnie urodzeni ochotnicy otrzymywali zwykle honorowe stopnie oficerskie i w miarę możliwości bezpieczne dla nich stanowiska tyłowe. Na przykład oficera śledczego, tak jak dziewczyna stojąca obok Keitha.
« 1 2 3 4 5 6 18 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Listopad 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Paweł Micnas, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Chwała ogrodów, błoto i morze
— Michał R. Wiśniewski

Kategoria A
— Michał R. Wiśniewski

Niewielka wojna
— Michał Kubalski

Noel Profesjonał
— Grzegorz Wiśniewski

Wiedźmińska Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tolkienowska opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tygrys! Tygrys! Tygrys!
— Grzegorz Wiśniewski

Obca opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Pies, czyli kot
— Grzegorz Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.