WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Milena Wójtowicz |
Tytuł | Statystyka magii |
Opis | Po „(Nie)Szczęśliwym trafie” oraz „Kocha? Lubi? Szanuje???” przyszedł czas na opublikowanie trzeciej części trylogii fantasy pełnej ciepłego humoru… |
Gatunek | fantasy |
Statystyka magiiMilena Wójtowicz
Milena WójtowiczStatystyka magii– Słyszałam – mruknęła bestia. Podniosła głowę do góry. – Słuchaj, dziecinko, zostaw tego draba i znikaj. Z takim typem daleko nie zajdziesz. – Dziękuję za troskę, ale nie narzekam – Iskierka pomogła Tygrysowi stanąć na nogach. – A ty? – Mi tu dobrze. Nie wszyscy są tacy gburowaci jak on – zwierzyła się bestia. – Niektórzy znają nawet wyliczanki. – Idziemy – warknął Tygrys. – Oczywiście, kochanie – zgodziła się Iskierka. – Czeka na nas mnóstwo roboty. W obozie wojsk króla Ferdynunda Czajka wpadała w panikę. Zgodnie z radą Iskierki uczepiła się rękawa Niedźwiedzia, ale rękaw został jej w dłoniach, a jego właściciel podążył na naradę wojenną. Czajka podjęła męską decyzję i ruszyła za nim. Wpadła do namiotu, przewróciła stojącą przy wejściu pustą zbroję, potknęła się i z impetem usiadła na stole, na rozłożonej tam mapie, przywracając ustawione tam figurki i chorągiewki. – Nie możecie walczyć!! – W tej sytuacji nie ma innej alternatywy – oznajmił jeden z dowódców. Czajka spojrzała na niego nieżyczliwie. – Oczywiście, że jest. Tylko wam się nie chce myśleć!!! – W tej sytuacji nie ma już mowy o pokoju – powiedział cicho Niedźwiedź. Czajka postanowiła, że się nie rozpłacze. Coś sobie przypomniała. – Gdyby była burza, to nie mielibyście warunków do walki… – Świeci słońce i mamy piękny dzień. – Otóż nie! – Czajka zerwała się ze stołu i wybiegła na zewnątrz mamrocząc jakieś zaklęcia. Nic się nie stało. Dowódcy wyjrzeli z namiotu, któryś parsknął śmiechem. Czajka nie na darmo miała w sobie krew bogów, taka samą jak Tygrys. W pełni odczuła ogarniającą ją wściekłość. Spojrzała z nienawiścią na błękitne niebo. – Nic mnie nie obchodzą prawa natury, kodeksy magii, ani to, że straciłam moc. Doskonale wiesz, kim jestem. I ja chcę burzy. Natychmiast! – tupnęła nogą. Dokładnie w to miejsce strzelił pierwszy piorun. Rozpętała się burza. Czajkę obrzuciło kilka metrów w tył. Nie upadła na ziemię tylko dlatego, że podtrzymał ją Niedźwiedź. – Udało mi się – ze szczęścia Czajka przekrzykiwała nawet burzę. – Pierwszy raz od trzech tysięcy lat. – Miejmy nadzieję, że ostatni – mruknął przemoknięty Stokrotka wyłaniając się spomiędzy namiotów. – Bądźcie tak mili, nie zadawajcie pytań i już jedźmy, bo ja się łatwo przeziębiam – kichnął. – Myślisz, że na tych skrzydełkach dałby radę zlecieć w dół? – zapytał Musiałek. – Wątpię. Zdaje się, że zostaniemy tu na dłużej. – A twoja moc… Nie wróciła? Skarpeta pokręcił głową. Amadeusz nagle zaczął z przejęciem nasłuchiwać. Spomiędzy oblodzonych szczytów wyleciał latający dywan z jednym pasażerem – Herbertem. Dywan wyhamował przy występie. Smok radośnie na niego wsiadł, oblizując przy okazji chłopca. Herbert jakoś przetrwał te wyrazy uczuć. – Wsiadacie czy nie? Skarpeta spojrzał podejrzliwie. – Zależy gdzie lecimy. Musiałek złapał go za płaszcz i wepchnął na dywan. – Wszędzie lepiej niż tu – oświadczył z przekonaniem. – Nie mogłaś postarać się o szybszy środek transportu? – narzekał Tygrys. – Powiedziałeś, że chcesz mieć jak najmniej do czynienia z magią. – Nie powiesz mi, że teraz jej nie używasz. Konie nie jeżdżą aż tak szybko. – Oczywiście że używam, kochanie. Ale jak widzisz, przejechaliśmy pół drogi, zanim się zorientowałeś. To tak, jakbym przez te pół drogi nie używała jej wcale… – Apsik!!! – Stokrotka ponuro zastanawiał się, ile jeszcze potrwa, zanim, pogrążony w malignie, spadnie z konia i zostanie na drodze samotny i porzucony, bo tamci dwoje nawet nie zauważą jego braku. Promieniejąca szczęściem i dumą z siebie Czajka właśnie streszczała Niedźwiedziowi historię rodziny, a generał usiłował przyswoić sobie otrzymywane informacje bez szkody dla psychiki. Amadeusz wychylał się z dywanu i usiłował łapać przelatujące ptaki. Wszyscy trzej poświęcali wszystkie siły, żeby skłonić go do pozostania w bezruchu. – Długo jeszcze? – warknął po raz setny Musiałek, skłaniając Amadeusza do zaprzestania kopania dziur w dywanie. – Chyba nie – powiedział bez przekonania Herbert. – Chyba się nie zgubiliśmy? – jęknął Skarpeta. Amadeusz zapiszczał i zaczął wyrywać się w lewo. – Czego on chce? Tam nie ma żadnych ptaków – zdziwił się Herbert. Amadeusz złapał go delikatnie za ucho i pociągnął w lewo. – On chyba chce powiedzieć, że tam jest dom. – Myślisz, że wie? – A ty wiesz, że on nie wie?! – Raz kozie śmierć, lecimy w lewo. Lanfred siedział na polanie czując się jak piąte koło u wozu. Obok niego siedziała kupka szmatek pod którymi ukrywała się Lucilla, uparcie odmawiająca rozmowy. Za nim, na kamieniu, siedział Syk, który wcześniej, otumaniony sytuacją zwierzył się Fiołce ze wszystkiego, co wcześniej dyplomatycznie przemilczał i teraz zastanawiał się, czy warto ją cucić po raz ósmy, żeby kontynuować zwierzenia, jeśli za chwilę ona i tak znowu zemdleje. Jego rozterki przerwało pojawienie się latającego dywanu, z którego zeskoczył Amadeusz. Smok natychmiast rzucił się w stronę swoich rodziców, którzy właśnie wychodzili spomiędzy drzew. Z przeciwnej strony pojawili się Czajka i Niedźwiedź, prowadzący kichającego wilkołaka. Musiałek i Skarpeta pomogli Herbertowi zwijać dywan. Iskierka rozejrzała się po polanie. – Wszyscy są? Świetnie. Jak to szło… Co się stało niech się odstanie Czarne moce skończyły pranie! – wyrecytowała radośnie. – TO ma być zaklęcie? – zirytował się Tygrys. – Magia schodzi na psy! – Działa!!! – Syk wystrzelił w powietrze. Fiołka otworzyła oczy, zobaczyła swojego ukochanego w charakterze latającego upiora i zemdlała po raz dziewiąty. – Jestem sobą! – wrzasnęła Lucilla wylatując spod szmatek. – To znaczy nie jestem sobą, ale nie jestem żadnym obrzydlistwem!!!! – Nie jestem chory – westchnął Stokrotka. – O jak dobrze. Pójdę sobie spać. – Herbercie, przygotuj Amadeuszowi ciepłą kąpiel – polecił wiedźma. – Znalazłam cel w życiu – oznajmiła radośnie Czajka. – Zostanę rozjemcą, będę nie dopuszczać do krwawych bitew! – Czyś ty do reszty oszalała? – Tygrys wytrzeszczył oczy. – I zacznę od razu od królów Ferdymunda i Pimpusza! – pstryknęła palcami i oboje z Niedźwiedziem zniknęli. – My już sobie pójdziemy – Musiałek i Skarpeta wycofali się zgodnie. – Do widzenia. – Kochanie, obudź się, ja ci naprawdę wszystko wyjaśnię – jęczał Syk. – Najwyższy czas wracać – stwierdziła Lucilla. – Pozostanie tu może grozić mi przemianą w coś jeszcze innego. – Jak sobie życzysz – zgodził się Lanfred. Tygrys usiadł na pniu i spojrzał ponuro na polanę. – Moja własna kuzynka! Trzy tysiące lat w depresji, a tu nagle coś takiego. Iskierka usiadła obok. – Rodziny się nie wybiera. – A propos rodziny, co Syk wyprawia? – Postanowił zagrać z Fiołką w otwarte karty. – Całkiem nieźle to przyjęła. Zemdlała tylko dziewięć razy. – Rodzina się powiększa. – Byle tylko Czajka nie znalazła sobie jakiegoś pacyfisty. – Wiesz kochanie, założę się o pięćdziesiąt sztuk złota, że wypowiedziałeś to w złą godzinę. – Ja bym się założył o sto. |
Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.
więcej »— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Łowcy łowców potworów
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jak to z tym załatwianiem jest
— Wojciech Gołąbowski
Będąc młodą królewną…
— Agnieszka Szady
Świeża krew w fantastyce
— Agnieszka Kawula
Zasady tajemnic
— Milena Wójtowicz
Laser Alladyna
— Milena Wójtowicz
Łowy
— Milena Wójtowicz
Kocha? Lubi? Szanuje???
— Milena Wójtowicz
(Nie)Szczęśliwy traf
— Milena Wójtowicz
Bardzo czarna dziura
— Milena Wójtowicz
Ooo, archiwum wyniosło na powierzchnię jedno z zabawniejszych opowiadań fantasy, jakie czytałam. Polecam bardzo!