WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Milena Wójtowicz |
Tytuł | Statystyka magii |
Opis | Po „(Nie)Szczęśliwym trafie” oraz „Kocha? Lubi? Szanuje???” przyszedł czas na opublikowanie trzeciej części trylogii fantasy pełnej ciepłego humoru… |
Gatunek | fantasy |
Statystyka magiiMilena Wójtowicz
Milena WójtowiczStatystyka magii– Jednakże – kontynuowała – jestem skłonna cię oszczędzić, jeśli wyświadczysz mi jedną małą przysługę. Zgoda? Król energicznie pokiwał głową. Trzy minuty później Iskierka opuściła salę tronową wyposażona w dokument ułaskawiający dowolnego więźnia. Spytała przechodzącego strażnika o lochy i ruszyła we wskazanym kierunku. Zeszła po naprawdę długich schodach i pchnęła niewielkie drzwi. Weszła do zamkowych lochów. Korytarz był długi, ciemny i ponury. Kamienie pociemniały ze starości, miejscami porastał je mech, który wyglądał, jakby go ktoś przeżuł i wypluł. Z sufitu kapała woda, tworząc kałuże na nierównej posadzce. Wrażenie ponurości i zaniedbania psuły trochę trzy miednice stojące pod miejscami, gdzie najbardziej kapało. W kącie coś rozpaczliwie piszczało. Zaskrzypiały drzwi i w korytarzu pojawił się przykurczony człowieczek z ogromnym garbem, zezem i krostą na kartoflanym nosie. Podszedł do miednicy w której było już prawie pełno, podniósł ją, wylał zawartość pod ścianę i odstawił ją na miejsce. To samo zrobił z pozostałymi. – Przepraszam bardzo – powiedział Iskierka. Indywiduum odwróciło się. Oprócz zeza i krosty miało jeszcze wytatuowany na czole napis „Kocham Deleonorę”. – Szukam więzienia – indywiduum dalej patrzyło. – Lochów. Sali tortur – indywiduum wciąż patrzyło. – Jakiegoś miejsca, gdzie trzymacie więźniów. Macie chyba coś takiego?!? Indywiduum przestało patrzeć się na nią i zaczęło gapić się w sufit. Wreszcie zdecydowało się odpowiedzieć. – Trzecie drzwi na lewo. – Dziękuję bardzo – Iskierka przeskoczyła strumyk płynący przez korytarz i ruszyła we wskazanym kierunku. Indywiduum rozejrzało się, czy nikt nie patrzy, wyciągnęło z kieszeni kredę i napisało na ścianie „Krul jess gópi”. Potem zachichotało i pobiegło gdzieś świńskim truchtem. Iskierka nie znalazła trzecich drzwi, bo ich nie było. Była tylko pusta framuga i otwór w ścianie prowadzący do ogromnej, niedbale oświetlonej sali, pełnej jakiegoś żelastwa i drewna. Za starty jakichś gratów wygrzebał się kat w pocerowanym kapturze i podszedł do wiedźmy – Skierowanie – wyciągnął rękę. – Jakie skierowanie? – A skąd ja niby mam wiedzieć co ja mam z tobą zrobić? Co ja niby jestem, wyrocznia delfiniacka? Jak nie będzie skierowania, to nie będzie tortur. Won. Możesz sobie iść. – Ja nie chcę na tortury – powiedziała Iskierka. Kat łypnął okiem. – To po co ty tu? – Po kogo – skorygowała Iskierka. – Mam sobie zabrać więźnia. Król pozwolił – na wszelki wypadek wyciągnęła dokument, ale kat machnął na to ręką. – A bierz sobie. Możesz nawet paru, jeśli chcesz. Oni wszyscy pogubili skierowania – poskarżył się. – I co ja mam z nimi zrobić? Ci na górze mówią „na tortury z nim”, a skąd ja mam wiedzieć na jakie? To wielka odpowiedzialność, tu jest potrzebny wywiad środowiskowy, świadectwa lekarskie, nie można ot tak kogoś wysłać na tortury – kat rozpłakał się, wsparty o framugę. Iskierka ostrożnie go ominęła i weszła do sali tortur. Pełno w niej było sprzętu, w większej części zakurzonego, a w kilku przypadkach pokrytego rdzą. Iskierkę zainteresowało małe pudełko ustawione nad paleniskiem. Było całkiem przerdzewiałe i tylko cud utrzymywał je w jednym kawałku. Pochyliła się, żeby lepiej się przyjrzeć. – To Skrzynka Mistrza Pumpernikla z Bzyku. Bardzo wyrafinowana tortura – powiedział mentorskim tonem rudy, piegowaty i pryszczaty pomocnik kata, który pojawił się nagle obok niej. – Przypala się w niej odcięte palce skazanych. Iskierka doskonale wiedziała co myśli o pomysłach znudzonych katów z reumatyzmem. – Więźniowie? – Prosto i w prawo – pomocnik kata machnął ręką gdzieś w stronę sterty połamanych desek i metalowych kolców. Kiedy Iskierce udało się ją obejść, znalazła małe drzwiczki. Przecisnęła się przez nie i znalazła się w więzieniu. Po lewej za kratami, trzech zasuszonych staruszków grało w pokera o sztuczne zęby. Po prawej wychudły więzień kończył ogromne malowidło na suficie swojej celi. Trzech innych podtrzymywało go w górze. – Gdzie strażnik? – zainteresowała się wiedźma. – Nie ma – rzucił któryś ze staruszków znad kart. – Na ścianie wiszą klucze, weź je i zamknij się gdzieś. Iskierka spojrzała na pęk kluczy, równie zardzewiałych jak kraty i, właściwie bez zdziwienia, zauważyła, ze drzwi do cel przywiązane są sznurkami. – Szukam kogoś – rzuciła w przestrzeń. – Wysoki, brodaty, niesympatyczny. Artysta odwrócił głowę spod arcydzieła. – Mam wrażenie, że zabrali go do jamy bestii. W prawo, potem w dół i znowu w prawo. Panowie!! – krzyknął na swoich tragarzy. – Wyżej, ja nie dostaję do sufitu!! – Dzięki – Iskierka przedarła się przez pajęczyny i wąskie, rozpadające się schody. Z kilku ostatnich stopni zleciała, potknąwszy się o jakiegoś chrapiącego więźnia. Przetoczyła się po podłodze i wyhamowała dokładnie nad jamą bestii. Jama była średnio głębokim dołem wykutym w skale. Po jednej stronie siedział wściekły Tygrys, po drugiej bestia, nastrojona konwersacyjnie, paliła fajkę. – …i rozumiesz, mój chłopcze, kiedy ten młodzian przyszedł do mnie i zaczął wymachiwać bronią domagając się wydania mu księżniczki, to ja mu mówię: „synku, żadnej księżniczki tu nie ma i nie było jako żywo”. A ten mi w krzyk. No więc ja mu na to: „synku, szacunku dla starszych nikt cię nie nauczył? Ja jestem stara i schorowana, a ty zamiast pomóc staruszce, drew narąbać, grządki wypielić, to jeszcze grozisz”… – Przepraszam bardzo, że przerywam – odezwała się z góry Iskierka. – Ale my już musimy iść. Tygrys poderwał się na jej widok. – Daj mi miecz!! – Po co ci miecz, synku – zdziwiła się bestia. – Drabina by się bardziej przydała. – Mogłabym… – Nie!! Zdecydowanie mam dość magii – zaprotestował Tygrys. – Postaraj się o zwykłą drabinę. – Pójdę zapytać, może tu mają – Iskierka podniosła się z posadzki, oglądając swoje siniaki. – Nie ruszaj się stąd – rzuciła przez ramię, kuśtykając w górę po schodach. – A niby gdzie miałbym iść? – warknął Tygrys. – Powinieneś być uprzejmiejszy, synku – zwróciła mu uwagę bestia. – Tak się nie mówi do damy. – Zamknij się wreszcie!!!! – Tak też się nie mówi do damy – powiedziała bestia i pyknęła fajką. Dotarcie po schodkach na górę okazało się o wiele trudniejsze niż spadnięcie z nich w dół. Iskierka w końcu znalazła się w więzieniu. – Nie macie drabiny? Wszyscy więźniowie pokręcili głowami. – Zapytaj w sali tortur – poradził jeden ze staruszków. Iskierka przedarła się przez stertę drewna i metalu przy wyjściu. Zauważyła rudego pomocnika kata. – Macie tu drabinę? Rudy zastanowił się głęboko. – Nie. Ale mamy urządzenie do wydłużania człowieka. Rozciągnię Mistrza Pipcia. – Wolałabym drabinę. A jakiś sznur? – Mamy Straszliwą Linę z Tymbru. Służy do… – Może być. Dawaj. Rudy pogrzebał chwilę w stercie śmieci i wyciągnął gruby sznur. Wiedźma wzięła go od niego i natychmiast upuściła. – Kłuje!! – W Tymbrze są bardzo pomysłowi. Wczepili w nią małe kolce. Iskierka powiedziała co myśli o tych z Tymbru i ich pomysłach. Rudy wytrzeszczył oczy. – Mogłabyś to powtórzyć? Zapiszę sobie. Iskierka prychnęła, podniosła ostrożnie sznur i, lekko utykając, poszła z powrotem na dół. Bestia i Tygrys siedzieli tak, jak ich zostawiła. Tylko nie odzywali się już do siebie. – Mam linę – poinformowała wiedźma. – To przywiąż ją gdzieś dziecino i zabierz stąd tego gbura – powiedziała bestia. – On nie umie postępować z damami. Iskierka zaczepiła linę o kolumnę, sycząc z bólu za każdym razem, kiedy kłuła się w palec. W tym czasie bestia i wojownik rzucali sobie paskudne spojrzenia. Wiedźma zrzuciła linę do dołu. Tygrys złapał ją i wrzasnął. – Zapomniałam powiedzieć – Iskierka przyklękła nad jamą. – To lina do tortur. Z kolcami. Ale jeśli ja dałam radę znieść ją na dół, to ty możesz po niej wejść – dodała beztrosko. – Chyba, że mam użyć czarów. Tygrys powiedział coś pod nosem. |
Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.
więcej »Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.
więcej »— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Łowcy łowców potworów
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jak to z tym załatwianiem jest
— Wojciech Gołąbowski
Będąc młodą królewną…
— Agnieszka Szady
Świeża krew w fantastyce
— Agnieszka Kawula
Zasady tajemnic
— Milena Wójtowicz
Laser Alladyna
— Milena Wójtowicz
Łowy
— Milena Wójtowicz
Kocha? Lubi? Szanuje???
— Milena Wójtowicz
(Nie)Szczęśliwy traf
— Milena Wójtowicz
Bardzo czarna dziura
— Milena Wójtowicz
Ooo, archiwum wyniosło na powierzchnię jedno z zabawniejszych opowiadań fantasy, jakie czytałam. Polecam bardzo!