Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 14 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sebastian Chosiński
‹Kolberg›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułKolberg
OpisW poprzednim numerze Magazynu Esensja przedstawiliśmy „Pogromcę pierścienia”, krótką historię z życia Jakuba Wędrowycza, pomysłu Andrzeja Pilipiuka, pióra Sebastiana Chosińskiego. Obecnie publikujemy tegoż dłuższy, samodzielny tekst.
Gatunekhistoryczna, SF

Kolberg, cz. 1

« 1 8 9 10

Sebastian Chosiński

Kolberg, cz. 1

– Pomógł nam, więc dotrzymaliśmy słowa. Nie mieliśmy żadnych powodów, by podejrzewać Langa o grę na dwa fronty…
I znów zapadła długa chwila milczenia. Obaj mężczyźni obmyślali dalszy plan działania. Pewne było tylko jedno: sprawa Harlana zostanie odkurzona! Musi bowiem zostać wyjaśniona w niej rola Whitely’a.
– Dam ci czas do końca tygodnia - przerwał wreszcie milczenie sir Charles. - Odwołam Waxwortha i nikogo nie poślę na jego miejsce. Tym razem nie będziesz się kontaktował z nikim w Londynie. Wyślemy cię od razu do Berlina.
– Mam się skontaktować z Harlanem? Jeszcze raz?…
– Tym razem nie - odparł skrzeczącym głosem starzec, zirytowany niedomyślnością agenta. - Odszukasz Theę von Harbou!
• • •
W swoim berlińskim mieszkaniu Norwich znalazł się krótko przed dziewiątą. Pierwsza rzecz, za jaką się zabrał, było napalenie w piecu. Dzień bowiem był chłodny, a mieszkanie, nieogrzewane od kilkunastu dni, zdążyło się wyziębić. Dopiero gdy poczuł płynące od kaflowego pieca ciepło, zaparzył sobie kawę i siadł wygodnie w fotelu. Niechętnie spoglądał w stronę szafy, gdzie spoczywał „jego” mundur sturmbahnführera SS. Ileż razy odczuwał chroniczną wręcz niechęć do siebie samego, kiedy po powrocie z misji oglądał swoje własne zdjęcia w SS-mańskim mundurze. Przyjął jednak na siebie tę rolę i postanowił rozegrać ją do końca. Jak w sensacyjnym, wirtualnym filmie, który - prócz początku i rozwinięcia - musi posiadać także zakończenie. Najlepiej, by był to klasyczny hollywoodzki happy end. Choć na to tym razem nie zapowiadało się wcale. Mundur SS-mana otwierał przed nim niemal wszystkie drzwi. Zresztą, nie tylko drzwi; bywało także, że otwierał serca i języki. Jedni czynili to ze strachu, inni z wyrachowania i dla pieniędzy. Wiadomym jednak było, że w kraju totalitarnym, na dodatek ogarniętym wojną, agent musi nosić mundur. Dla własnego bezpieczeństwa. Polując na wilki, trzeba posiadać w dłoni oręż, która potrafi je zabić. Historia o Dawidzie, który powalił Goliata, w tym przypadku nie miała żadnego zastosowania. Cel uświęcał środki, a SS-mański mundur i wyjątkowo zła sława, jaką cieszył się w berlińskim SS sturmbahnführer Lützke, były właśnie takim środkiem. Choć nie przykładał się zbytnio do swoich zawodowych obowiązków, umiał dbać o "prestiż”. Swoje zrobiły także, odpowiednio spreparowane w Londynie przez sztab Waxwortha, dokumenty potwierdzające pracę Lützkego w okresie poprzedzającym wybuch wojny światowej w monachijskim SS, gdzie - będąc jeszcze zaledwie podoficerem - zyskał sławę nieprzejednanego narodowego socjalisty, zaciekle tropiącego żydokomunistyczne spiski. Dzięki swojemu oddaniu idei i Führerowi zyskał nie tylko awans na stopień oficerski, ale również przenosiny do stolicy Rzeszy.
Gdybym był choć w najmniejszym stopniu takim skurwysynem, jak napisano o mnie w tych papierach, powinienem palnąć sobie w łeb - rozmyślał, wracając pamięcią do początku misji, której historia rozpoczęła się przed dwoma laty, gdy oficjalnie, chociaż bez fanfar, uruchomiono grupę specjalną działającą w Londynie.
Do roku 1945 przerzucono wówczas czworo ludzi; wśród nich był Norwich i Waxworth; składu dopełnili dwaj technicy. W stolicy Anglii funkcjonowali najzupełniej legalnie, jako specjaliści przysłani ze Stanów Zjednoczonych. Nikt z ich najbliższych nawet współpracowników nie podejrzewał, że Norwich urodził się w roku 2002. Nikt poza… Fritzem Langiem, którego na jednym z ostatnich etapów misji dopuszczono do najgłębszych tajemnic.
Być może był to najpoważniejszy błąd, jaki kiedykolwiek popełniliśmy… - pomyślał Norwich.
Spać położył się wyjątkowo wcześnie. Następny dzień zapowiadał się bowiem nadzwyczaj pracowicie.
5.
O Helmucie Käutnerze niewiele zdążył dowiedzieć się przed przerzutem do Berlina. Przeczytał streszczenia kilku nakręconych przez niego filmów, ale żadnego z nich nie zdążył obejrzeć. Zabrakło czasu, by ściągnąć je z archiwum. Wiedział tylko tyle, iż twórca ten - choć skłócony z wieloma nazistowskimi bonzami - wciąż mógł realizować swoje filmy w III Rzeszy. Jedni uznawali to za niedopatrzenie, inni twierdzili, że Käutner służy im za alibi. Przed całym demokratycznym światem ma dowodzić, że w narodowosocjalistycznym państwie prawo zabierania głosu mają także przeciwnicy ustroju. Tyle że Käutner nigdy nazizmowi otwarcie się nie przeciwstawiał.
Wiele mógłby powiedzieć o nim Lang - stwierdził sir Charles - ale tym razem z usług herr Fritza nie mamy zamiaru skorzystać. Dane, z którymi przerzucimy cię do Berlina nie będą więc pełne, ale jakoś będziesz musiał sobie poradzić. Jedno wydaje się pewne: Käutner cię nie wyda, nawet jeśli dojdzie do wniosku, że jesteś zdrajcą.
Pocieszające - odparł Norwich.
Przez niego dotrzesz do pani von Harbou. Jego referencje powinny otworzyć ci drzwi jej domu - kontynuował szef Departamentu Nadzoru Przeszłości.
Potrafię tego dokonać także w inny sposób - pomyślał agent. - Uczynię to jednak dopiero w ostateczności.
Zaopatrzony w adres i numer telefonu Helmuta Käutnera, rano wyszedł z mieszkania, by - ze względów bezpieczeństwa - zadzwonić doń z gmachu poczty głównej. Nie założył na siebie munduru SS-mana, na ulicy ginął więc w tłumie spieszących się bądź to do pracy, bądź idących na zakupy berlińczyków. Na poczcie tłumu jednak nie było. Z tygodnia na tydzień zawężały się granice Tysiącletniej Rzeszy.
Niebawem nie będą już mieli do kogo słać listów - pomyślał Norwich, spogladając na parę staruszków, którym towarzyszył młody człowiek, może wnuk, w mundurze szeregowca Wehrmachtu. Zapewne przyjechał z frontu wschodniego do rodzinnego miasta na urlop. Za kilka dni wróci gdzieś pod Lublin albo Chełm i odda życie w potyczce z polskimi partyzantami.
Norwich uśmiechnął się nieznacznie do niego, z szacunkiem uchylił głowę i ruszył w kierunku rzędu kabin telefonicznych. Dwie z czterech były zajęte. Poczekał aż starsza kobieta, wyglądająca na gospodynię domową, opuści pierwszą z prawej i po chwili zajął jej miejsce.
W domu Käutnera słuchawkę podniósł młody mężczyzna. Norwich przez moment zawahał się. Chciał już nawet przerwać połączenie, ale zdał sobie sprawę, że w ten sposób nie dowie się niczego, a tak jest przynajmniej szansa zdobycia jakichkolwiek informacji.
– Tu sturmbahnführer Lützke - przedstawił się.
– Słucham pana - powiedział mężczyzna po drugiej stronie linii.
– Chciałbym rozmawiać z panem Käutnerem.
– Niestety, w tej chwili jest to niemożliwe.
– Gdzie go znajdę o tej porze?
– Na planie filmowym.
– W Babelsbergu?
– Tam na pewno nie. - Mężczyzna zdecydowanie nie był skory do udzielania informacji.
– Proszę mi więc powiedzieć, gdzie aktualnie przebywa.
– Zabronił mówić!
– Nawet oficerowi SS.
– Skąd mam wiedzieć, że jest pan oficerem? - odparł sprytnie mężczyzna.
– Jeśli tak bardzo panu na tym zależy, za pięć minut mogę pana odwiedzić w domu Ale wtedy porozmawiamy już zupełnie inaczej!… - Norwich zadbał o to, by ton jego głosu zrobił na słuchaczu jak najbardziej negatywne znaczenie. Po chwili zapytał jeszcze, ostro, nieprzyjemnie - Kim pan w ogóle jest dla herr Käutnera?
koniec
« 1 8 9 10
1 listopada 2002

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Kolberg, cz. 2
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Hot 31
— Aleksander Krukowski

Honorowy obywatel
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nocą umówioną, nocą ociemniałą
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk
— Sebastian Chosiński

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nic już nie słychać
— Sebastian Chosiński

Metanoia
— Sebastian Chosiński

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!
— Sebastian Chosiński

Kidusz Haszem
— Sebastian Chosiński

Bóg jest czystą nicością
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.