Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka Hałas
‹Kto się śmieje ostatni›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka Hałas
TytułKto się śmieje ostatni
OpisOpowieści o Brune Keare zwanym Krzyczącym w Ciemności są już właściwie klasyką polskiej fantasy. Z dumą prezentujemy kolejne przygody żmija.
Gatunekfantasy

Kto się śmieje ostatni

« 1 4 5 6 7 8 9 »

Agnieszka Hałas

Kto się śmieje ostatni

Dunkles zaklął półgłosem, po czym głośno i wyraźnie wypowiedział kilka słów w języku magów – niesamowitych, syczących jak woda padająca na rozpaloną blachę. Zadziałało natychmiast; Alike przestała się miotać, mały krzyczeć, a Czarnuszka śmiać. Zapadła martwa cisza, przerywana tylko łkaniem któregoś z młodszych dzieci.
• • •
– Wszyscy troje, i tylko oni – potwierdził ponuro Bubuk. Rozciął nożem brzuch ryby, sprawnie pozbawił ją wnętrzności i wrzucił do cebrzyka, gdzie srebrzyła się już spora kupka.
– Czego nie zjemy, wędzę – wyjaśnił.
Pod płotem, pochrząkując, ryły dwa łaciate świniaki. Zmierzchało, pasma zachwiania na ciemniejącym niebie stały się ledwie widoczne. Dunkles objął się ramionami. Było mu zimno we wciąż jeszcze wilgotnym ubraniu, ale chwilowo nie miał ochoty wracać do izby.
– Naprawdę wierzyliście, że to tylko urok?
– Nie. Ale nie chcielim się w miasteczku zanadto chwalić, że tu opętanych mamy.
Ilustracja: <a href='mailto:a_wawrzaszek@wp.pl'>Artur Wawrzaszek</a>
Ilustracja: Artur Wawrzaszek
Kolejna wypatroszona ryba wylądowała w cebrzyku. Czarny, chudy kot przylazł nie wiadomo skąd i dobrał się do rybich flaków. Bubuk nie odpędzał go, chociaż resztki były zapewne przeznaczone dla świń.
Z nieba zaczęło prószyć coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało jak śnieg, ale przyjrzawszy się uważniej Dunkles zobaczył, że to płatki kwiatów. Białe, błękitno żyłkowane, w kształcie serca. Widział już wcześniej takie płatki, jeden jedyny raz. W Etherei, ojczyźnie sylfów, przez niektórych uważanej za najpiękniejsze miejsce w zaświatach. Zrobiło mu się dziwnie. Skoro ziemski wiatr przynosił takie niespodzianki z innej sfery, to znaczy, że mimo wysiłków srebrnych zachwianie stało się naprawdę poważne.
Z zamyślenia wyrwał go głos odmieńca.
– Panie Dunkles, wiecie już, co to… kto to jest?
– Myślę, że jakiś zabłąkany umarły. W czasie zachwiania bariery między naszym światem a obcymi wymiarami słabną, i takie są później skutki. Mogę nakazać temu czemuś, żeby ujawniło swoją tożsamość, ale nie wiem, czy warto. Duchy często kłamią.
– I co teraz? Odprawicie te… no… zor…
– Jak tylko się ściemni.
– Ile… – Bubuk chrząknął, zakłopotany. – Ile to będzie kosztować?
Pytał pełen obawy, bo było oczywiste, że w całej wiosce z biedą znalazłoby się parę marnych sztuk srebra, o złocie nie wspominając. Osoby czyniące czary nie zawsze żądają, by płacono w tak banalnej walucie, ale to wcale Bubuka nie pocieszało. Był przygotowany na to, że przybysz poprosi na przykład o kosmyk czyichś włosów albo nieco krwi, i wówczas niezręcznie będzie odmówić, ale jeszcze gorzej – zgodzić się.
– Nic nie będzie kosztować – odparł bez namysłu Dunkles. – Bracia pomagają sobie za darmo.
Bubuk rozpromienił się, pokazując w uśmiechu wszystkie zęby, przez co jeszcze bardziej upodobnił się do straszydła z bajek dla dzieci.
– Zara, toście wy nasz?! No niby racja, mówicie po naszemu, żem też na to nie wpadł…
– No, nie całkiem. Jestem człowiekiem, tyle że długi czas mieszkałem wśród odmieńców.
Chciał dodać coś jeszcze, ale przerwały mu podniesione głosy. Nadchodził Szprot w towarzystwie dwojga starszych.
– Coś ty za jeden i czego u nas szukasz? – spytał napastliwym tonem odmieniec o nieproporcjonalnie długich rękach i nogach. Mówił bełkotliwie z powodu zajęczej wargi.
– Ja za niego ręczę, Skakunie – oświadczył natychmiast Bubuk. – Chodźcie do chaty, pogadamy.
• • •
– To ma być znak egzorcystów z Thery? – zmarszczył się krytycznie Skakun, oglądając ciężki, nieco zaśniedziały pierścień z brązu. – A jak ja mam przeczytać, co tu wyryte, skoro liter nie znam?
Dunkles wzruszył ramionami, jakby chciał powiedzieć „a czy to moja wina?”.
– To my go potrzebujem, kumie, nie wy, a ja mu wierzę – wtrąciła łagodnie Czarnuszka.
– I ja – dorzuciła z boku Alike.
– Ciebie nikt o zdanie nie pytał – warknęła Ciemiężyca. Dziewczyna bąknęła przeprosiny, zalewając się rumieńcem.
Siedzieli wokół ognia. Odmieńcy sączyli jakiś mętny, sfermentowany napój przejawiający odległe podobieństwo do piwa, egzorcysta grzecznie podziękował. Dzieciaki mimo późnej pory też ani myślały iść spać; kucnęły pod ścianą i przysłuchiwały się rozmowie dorosłych.
– To nie takie proste, jak myślisz, Czarnuszka – stwierdził ponuro Skakun, oddając pierścień. – Jak się zorcyzm nie powiedzie, skutki możem odczuć wszyscy, nie tylko wy. Zhannę znamy, wiemy, co umie, a ten młody? Co jeśli zamiast przegnać duchy, rozjuszy je tylko? Albo jeśli stanie mu się krzywda, a potem na nas oskarżenie jakie padnie? Pamiętasz, jak było z Rybitwą? Nie, dzieci. Musim się jutro zebrać całą gromadą i zdecydujem wspólnie, co zrobić.
– Nie radzę czekać z decyzjami do jutra – odezwał się egzorcysta. – Uśpiłem to przejściowo, cokolwiek to jest, ale czar niedługo straci moc. Nie ukrywam, że wolałbym wtedy mieć swobodę działania.
– O, do kata! – Bubuk poruszył się nerwowo. – Ile mamy czasu?
– Do północy na pewno, ale potem to już diabli wiedzą. I usypiające zaklęcie nie zadziała po raz drugi, chyba że duch jest naprawdę wyjątkowo głupi, a na to bym nie liczył.
Kot, który chwilę wcześniej uporał się w kącie z myszą, wskoczył na kolana egzorcysty i umościł się wygodnie. Rozmruczał się, gdy śniada dłoń zaczęła go drapać za uszami.
– No dobrze. – Ciemiężyca ciężko westchnęła. – Powiedzmy, ze damy ci wolną rękę, chłopcze. Co zamyślasz?
– To, co zawsze robię. Uwięzić go, potem spytać, skąd przybył i czego chce. Poprosić, by odszedł dobrowolnie, czasem się zgadzają. Jeśli się nie uda – przepędzić.
– To samo mówiła Rybitwa, kubek w kubek – mruknął Skakun. – Psiakość, i co dobrego z tego przyszło?
– Kolejny raz o niej wspominacie. – Dunkles uniósł głowę. – Kto to taki?
– Moja siostra – odezwał się cicho Bubuk. – Ją pierwszą żem poprosił o pomoc. Ona się znała na różnych tajemnych sprawach… służyła kiedyś srebrnym, dawno temu… Choroby umiała zamawiać i takie tam, nic wielkiego, za to kara nie grozi, wiecie. Nieważne… Grunt, że też nie chciała z początku próbować tych zor… tego. Najsamprzód kurę zarżnęła, spuściła krew do dziury w ziemi, żeby się złe mogło napić, i pytała, skąd przybyło, czego chce. Ale nie chciało mówić. Tedy rozsypała sól na ziemi, zapaliła świece i poczęła śpiewać świętą pieśń, by je przegnać. I wówczas… – Przełknął ślinę. – Wówczas rzuciło się na nią.
– Widzieliście, co się stało? Na własne oczy?
– Wszyscy widzielim, wszyscyśmy przy tym byli – weszła Bubukowi w słowo Ciemiężyca. – Póki życia nie zapomnę, jak to wyglądało. Upadła, pianę toczyła z ust… Miotało nią tak, jakby ją miało rozerwać od środka. Krzyczała strasznie… A potem…
– …zaczęła się śmiać – dokończył Bubuk. – I już nie przestała.
– Jak to?
– Zmarła nazajutrz, wciąż się śmiejąc.
Dunkles milczał przez chwilę, jakby nad czymś się zastanawiał.
– Interesujące – skomentował w końcu. – Sugestywne. Nic, nie dowiem się, o co tu chodzi, dopóki nie sprawdzę.
• • •
Nikt rozsądny, jeśli nie musi, nie podejmuje się uzdrawiania opętanych w obrębie czterech ścian, chyba że efektem ubocznym ma być zdemolowanie domu.
Małe ognisko rozpalone na plaży płonęło trzaskając. Szprot i Bubuk łamali badyle. Egzorcysta rozpakował przybory – nie było tego wiele: kreda, fiolki z jakimiś płynami, mała srebrna kadzielnica, rzeźbione pałeczki ze smoczej kości. Zapalił kadzidło, starannie nakreślił na piasku odpowiednie symbole, po czym skropił je ekstraktem z hyzopu – wtedy zaczęły fosforyzować czerwono i zielonkawo.
Zaklęcie usypiające słabło szybko, ale zostało jeszcze trochę czasu. Siedząca przy ognisku Czarnuszka wyglądała na spokojną. Alike i chłopiec tulili się do niej lękliwie; objęła ich.
– Czy to już?… – spytała cicho. Dunkles skinął głową. Z wytartego futerału wyjął flet. Kunsztownie wykonany, na pewno drogi, dziwnie kontrastujący z jego skromnym wyglądem.
Zaczął grać spokojną melodię, splatając czar tak, aby uśpić tylko tą trójkę, a pozostałych odmieńców nie. Planował wejść następnie w trans i przesondować ich umysły, jednak przeciwnik uprzedził jego zamiary. Ni stąd, ni zowąd powiało chłodem, a wyrysowane na piasku znaki zamigotały i jeden po drugim zaczęły gasnąć. Potem w jednej chwili wszystko – morze, ognisko, odmieńcy – zniknęło, wchłonięte przez wirującą ciemność.
« 1 4 5 6 7 8 9 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Innego końca świata nie będzie
— Miłosz Cybowski

Brune, gdzie jesteś?
— Marcin Mroziuk

Gdy tropikalny raj staje się piekłem na ziemi
— Marcin Mroziuk

Groza na rajskich wyspach
— Anna Nieznaj

Esensja czyta: Marzec 2017
— Dawid Kantor, Daniel Markiewicz, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Styczeń 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Osty kłują
— Magdalena Kubasiewicz

I potępieni mogą marzyć
— Marcin Mroziuk

Esensja czyta: Sierpień 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Marcin Mroziuk, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja czyta: Kwiecień 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.