Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka Hałas
‹Ale nas zbaw ode złego›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka Hałas
TytułAle nas zbaw ode złego
OpisNie. Naprawdę nie mówcie, że nie wiecie, kim jest Agnieszka Hałas i/lub czego się spodziewać po jej tekstach. Mrocznych fantasy, choć – tym razem bez udziału Krzyczącego w Ciemności. Nikt Wam w to przecież nie uwierzy…
Gatunekgroza / horror

Ale nas zbaw ode złego

« 1 2 3 4 5 6 8 »

Agnieszka Hałas

Ale nas zbaw ode złego

Wracała tam później jeszcze kilka razy, ale nie odważyła się nacisnąć dzwonka. Kupowała jogurty, serki homogenizowane i zostawiała siatkę na progu. Nie umiała się zdobyć na to, żeby zrobić coś więcej. Bała się.
Mniej więcej w tym czasie sama zaczęła mieć problemy ze zdrowiem. Spała po dwanaście, potem po czternaście godzin na dobę i nadal czuła się zmęczona, w ustach porobiły jej się dziwne, nie gojące się ranki, w krótkim odstępie czasu zaliczyła kilka angin. Zapracowanego lekarza w przychodni studenckiej w końcu coś tknęło i skierował Blanche na badania krwi, po których od razu trafiła do szpitala. Diagnoza – białaczka.
Walczyła z chorobą przez dziesięć miesięcy, długich jak lata. I przez cały ten czas Philippe nie dał znaku życia. W listopadzie dostała wiadomość o jego śmierci i coś w niej zgasło. Straciła chęć do walki.
W peruce, ale jeszcze w miarę silna pojechała na pogrzeb. Tydzień później już leżała półprzytomna na intensywnej terapii. Wpisano ją na listę biorców szpiku. Bank znalazł dawcę, ale nie doczekała przeszczepu.
Aniele Boży, stróżu mój, ty zawsze przy mnie stój…
Ujrzała znów anioła w białych szatach, jak tamtego dnia pochyla się nad nią w szpitalnej sali, ujmuje wychudzoną dłoń, w której tkwi wenflon.
– Wstań i chodź. Czekają na ciebie w niebiosach.
– Nie! – woła Blanche, która w momencie śmierci już wie, kogo w niebiosach nie spotka… – Chcę pójść tam, gdzie jest mój brat!
Nawet nie zobaczyła raju.
Oczy zapiekły ją nagle; uznała, że nie ma siły dalej katować się przeszłością i wstała. Z wylęgarni dolatywał tak radosny gwar, że aż z ciekawością zajrzała do środka. Czereda diabląt zajadała się potrawą, która wyglądała i pachniała do złudzenia jak curry z kurczaka na słodko, z rodzynkami i dużą ilością imbiru. Blanche przełknęła ślinę; kuszący aromat sprawił, że na chwilę zapomniała, gdzie się znajduje.
– Chcesz i ty skosztować, maleńka? – Mamka Gorylica nie czekając na odpowiedź podała jej przez próg talerz. Dziewczynie wydało się, że ślepia diablicy złośliwie błysnęły, jednak curry pachniało tak smakowicie, że gotowa była zapomnieć o ostrożności. Już miała usiąść i zabrać się do jedzenia, kiedy ktoś chwycił ją za ramię. Odwróciła się i popatrzyła wprost w zmęczone oczy Konstantina, lekko szkliste od alkoholu.
– Nie ruszaj tego, rozchorujesz się – poradził, wyjmując jej talerz z rąk. Potrawa natychmiast przeszła przykrą metamorfozę; ryż, mięso i sos zlały się w obrzydliwą ciemną masę, a następnie wyparowały. Konstantin cisnął pustym talerzem o ścianę; zamiast się roztrzaskać, talerz przemienił się w ćmę i odleciał.
– Widzisz? Co innego, gdybyś pobyła tu dłużej, wtedy można się pomału przyzwyczaić. Ja jeszcze nie mogę jeść tego, co oni, ale napoje już mi nie szkodzą – na potwierdzenie łyknął z butelki, którą przyniósł z sobą, i wstrząsnął się lekko.
– Jak to się dzieje, że diabły cię tolerują na swoim terenie?
– Przydaję się w ambulatorium. Trochę trwa, zanim pacjenci wypuszczeni z katowni dojdą do siebie, przez jakiś czas trzeba ich doglądać, opatrywać… zasadniczo wszystko goi się samo, ale może się zagoić lepiej albo gorzej. Gdyby zostawiać rannych ich losowi, mielibyśmy za dużo kalek niezdolnych do niczego. Sęk w tym, że udzielanie pomocy nie leży w gestii czartów. Od tego jest tu jedna stara lekarka i jej pomocnik, chłopak niespełna rozumu. Pomagam im.
– Pacjenci wypuszczeni z katowni… – na twarzy dziewczyny odmalowała się nadzieja, lecz Konstantin pokręcił głową.
– Nie, przykro mi, twojego brata tam nie ma. Kto cię w ogóle do nas skierował? Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek trafił tu jakiś narkoman.
– Przy bramie powiedziano mi, że jeśli ktoś może mi pomóc, to tylko tutejszy książę – Blanche popatrzyła w górę, wzdrygając się, gdy wiatr dmuchnął znowu, niosąc tumany pyłu. Opary rozwiewały się, odsłaniając szczyt najbliższej z gór. Na samym wierzchołku widać było budowlę, małą jak zabawka.
– Nie idź tam – powiedział cicho fizyk, ku jej zaskoczeniu.
– Muszę. Nie martw się, znak mnie ochroni.
Za sobą usłyszeli śmiech Mamki Gorylicy, która oparta o framugę przysłuchiwała się ich rozmowie.
– Nic nie poradzisz, mój drogi. Przecież książę już wie, że ona tu jest. Tylko patrzeć, jak przyśle po nią żołnierzy.
• • •
Przybyli wkrótce potem. Ich hełmy miały przyłbice w kształcie zwierzęcych pysków, a bestia, na której przylecieli, wyglądała jak skrzyżowanie sępa z olbrzymim nietoperzem. Blanche z trudem wdrapała się na grzbiet poczwary i wczepiła mocno oburącz w śmierdzące kudły. Żołnierze usadowili się za nią, a wówczas stwór załopotał skrzydłami i z przerażającą szybkością wzbił się od razu pod chmury.
Zagryzła wargi, żeby nie krzyczeć. Zimny pęd powietrza wyciskał jej łzy z oczu i wtłaczał oddech z powrotem do gardła. Modliła się, żeby zgrabiałe ręce nie osłabły. Nie wiedziała, co by było, gdyby spadła. Teoretycznie tak długo, dopóki chronił ją pocałunek anioła, nie miała prawa w piekle ponieść absolutnie żadnej krzywdy, ale na wszelki wypadek wolała nie spoglądać w dół.
Wylądowali pośrodku dziedzińca akurat w momencie, gdy błyskawica rozdarła chmury, wydobywając z mroku kontury zębatych baszt. Powietrze śmierdziało rozgrzanym metalem. Zagrzmiało; Blanche poczuła na twarzy pierwsze krople deszczu.
– Ruszaj się, szkoda czasu! – żołnierz chwycił ją za rękę i wciągnął w niewielkie boczne drzwi.
Korytarze od czasu do czasu rozświetlał pełgający blask pochodni. Przez uchylone drzwi jednej z komnat Blanche dostrzegła kilka kobiet w czerwonych wieczorowych sukniach, które wdzięczyły się do demona o czarnym, jakby spalonym obliczu. Na stole, przy którym siedzieli, pokryte girlandami kwiatów, leżały nagie zwłoki dziecka. Poczuła chłód w brzuchu i czym prędzej odwróciła wzrok.
Dotarli do dwuskrzydłowych wrót z hebanu, pokrytych płaskorzeźbami. Były uchylone. Gwardzista szturchnął Blanche w plecy na znak, że ma wejść.
Posadzka w komnacie była z marmuru, a na ścianach wisiały zwierciadła – rozmieszczone tak, by odbijać się w sobie wzajemnie, tworząc iluzję lustrzanych korytarzy. W potężnym kominku huczał ogień, chociaż nie było widać, by spalało się tam jakieś drewno, a w jednym z rogów komnaty trzy oliwne lampki paliły się przed postumentem, na którym stał złoty posąg cielęcia. Odblaski płomieni zwielokrotniały się w zwierciadłach, rozpraszając mrok. Zadarłszy głowę, Blanche bez trudu mogła stwierdzić, co przedstawia fresk na sklepieniu – bestię o siedmiu głowach, której dosiadała kobieta w bogatym stroju, trzymająca w ręku kielich.
Szelest sprawił, że odwróciła głowę i zmartwiała. Aksamitna kotara w najdalszym końcu pomieszczenia rozsunęła się wolno, odsłaniając jeszcze jedne drzwi, które otwarły się bez najlżejszego skrzypnięcia. Za nimi stał książę.
W czarnym aksamitnym dublecie, takichż nogawicach oraz trzewikach z klamrami wyglądał jak na ilustracji z podręcznika do historii. Powoli wyszedł na środek komnaty i stanął, lustrując dziewczynę spod zmrużonych powiek. Nie miał brwi, co w połączeniu z rudymi włosami i trupiobladą cerą nadawało mu upiorny wygląd.
– No proszę, mała protegowana niebios. Doszły mnie słuchy, że się pętasz po moich włościach – chrapliwy głos przemówił tak niespodziewanie, że przeszły ją ciarki. – Podejdź bliżej, niech no ci się przyjrzę.
Chciała spełnić polecenie, ale po kilku krokach nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Dygotała jak zajączek we wnykach.
– Bliżej! – warknął. – Co jest? Nie podobam ci się?
Złapał ją i bezceremonialnie przyciągnął do siebie. Czuła, jak od samego jego dotyku drętwieje jej ramię, a oddech więźnie w płucach. Wcześniej nie miała bladego pojęcia, co to znaczy stanąć twarzą w twarz z jednym z upadłych rycerzy Pana. Z tak prastarą potęgą i z tak zapiekłą nienawiścią.
Ujął ją szorstko pod brodę. Postanowiła, że choćby nie wiadomo co, wytrzyma jego spojrzenie. Chociaż tyle, chociaż jakaś śladowa forma oporu.
Światło nie odbijało się w źrenicach księcia, lecz ginęło w nich jak w bezdennej próżni. Blanche uświadomiła sobie, że pocałunek anioła znaczy dlań tyle, co nic. Była na jego łasce.
– Jak śmiałaś wnieść to tutaj? – szarpnięciem zerwał krzyżyk wraz z łańcuszkiem. Wymamrotał coś i przedmiot rozwiał się w chmurce dymu. Z uśmiechem pokazał dziewczynie pustą dłoń. – Widzisz, Blanche? Pod tym dachem twój Pan nie ma żadnej mocy.
« 1 2 3 4 5 6 8 »

Komentarze

02 III 2012   03:40:57

Mysle, ze obawy i scatrhy maja zawsze duze znaczenie, juz samo ogladanie filmow, ktore powoduja strach sprawia, ze w takie czy inne frekwencje wchodzimy, wtedy nie ma sie co dziwic, ze cos sie przykleja, co w danych frekwencjach dziala.Mam znajomych, ktorzy swiadomie, regularnie dziela sie energia, ktora w tym celu otrzymuja. Ludzie , ktorzy jednak na codzien nie zajmuja sie zbieraniem i zawiadowaniem wlasna energia nie powinny dawac sie z niej okradac, kazdy ma swoja energie prenatalna i energie, ktora moze zebrac, w chwili kiedy ta, ktora mozna odnowic ulega wyczerpaniu zostaja pozytkowana energia prenatalna, tej odnowic sie nie da, w takich przypadkach mozna sobie narobic szkody nieodwracalnej. Mialam czas kiedy naiwnie pozwalam na pobieranie nie majac czasu na odnawianie az doszlo do tego, ze zostala nadszarpnieta energia prenatalna, to nie sa juz zarty, wtedy zaczyna byc powaznie. Energie kazdy moze nauczyc sie zbierac i nia zawiadowac, jednak cwaniacy wybieraja najlatwiejszy sposob.Niektorzy uciekaja kiedy zostaja rozpoznani, jezeli dawca rozpozna, co sie dzieje, a czasem nawet zobaczy kto zacz, biorca ucieka w panice. Moze byc, ze biorca zobaczy, ze moze byc inny sposob postepowania jak branie (podczas gdy ktos chetnie daje )i to go jakos poruszy i spowoduje jakas w nim zmiane.Znajomi, ktorzy codziennie przekazuja energie potrzebujacym i w tym celu ja otrzymuja twierdza, ze zmiany w bioracach pod wplywem milosci i ich checi dawania moga nastapic, ale maja na mysli tych, ktorzy sa przysylani przez przewodnikow aby od nich dostac, ci sa na zmiany gotowi.Trzeba pamietac o tym, ze aby dawac trzeba miec i to nie w ten sposob, ze sobie wziac od kogos ale samemu to wypracowac, wtedy mozna dac tez komus , kto spontanicznie sie pojawil, np. znajomy jest w dolku i wlasnie pomyslal o tobie, jego podlecenie wtedy nie wynika z powodu checi wziecia energii, ale jest to swego rodzaju sygnal, ze sam potrzebuje i nie jest teraz w stanie nic zrobic, taki rodzaj nieswiadomej prosby, w takich przypadkach szybko sie daje i chetnie, ale jezeli wlasnie czlowiek sam sie nie czuje na silach to powinien to zrobic potem, kiedy juz sil nabierze. Oddawanie na prawo i lewo bo wszedzie jest nie jest dobre dla dawcy, najpierw trzeba samemu byc w dobrej formie , zadbac o nia itd. inaczej szybko mozna sie znalezc po drugiej stronie i byc bardzo potrzebowskim.Wielu swietnych bioterapeutow zmarlo wlasnie dlatego, ze sie szybko wyczerpali, dzialali nawet gdy sami zle sie czuli, to powazny blad, dzialania dawania bez zwracania uwagi na swoja forme energetyczna do pewnego czasu nie szkodza, ale potem zaczyna byc ostro, a czasem nie da sie juz tego odwrocic.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Innego końca świata nie będzie
— Miłosz Cybowski

Brune, gdzie jesteś?
— Marcin Mroziuk

Gdy tropikalny raj staje się piekłem na ziemi
— Marcin Mroziuk

Groza na rajskich wyspach
— Anna Nieznaj

Esensja czyta: Marzec 2017
— Dawid Kantor, Daniel Markiewicz, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Styczeń 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Osty kłują
— Magdalena Kubasiewicz

I potępieni mogą marzyć
— Marcin Mroziuk

Esensja czyta: Sierpień 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Marcin Mroziuk, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja czyta: Kwiecień 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.