Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka ‘Achika’ Szady
‹Powinności Jedi›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka ‘Achika’ Szady
TytułPowinności Jedi
OpisOpowiadanie chronologicznie osadzone pomiędzy „Próbami i błędami” a „Drugą stroną Mocy”.
Gatunekfanfiction

Gwiezdne wojny: Powinności Jedi

« 1 3 4 5 6 7 »
– Pozostaniemy na orbicie, dopóki nie zakończy się ewakuacja z pozostałych rejonów. Jaspis i Onyks nie raportują kłopotów, ale nie wiadomo, czy nie będziemy musieli pospieszyć im z pomocą. Poza tym trzeba będzie zabrać mistrzów Windu i Kenobiego. Negocjacje trwają, ale chyba nic nie dadzą. Mzari bredzą coś o schwytanym Jedi, którego mają zamiar złożyć w ofierze swemu…
Urwała, słysząc zduszony okrzyk Nessie. Mentalna fala przerażenia uderzyła wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu.
– Nie!…
– A więc jednak te pogłoski… twój mistrz?…
– Został osłaniać tyły, kazał mi biec do portu… ratowaliśmy paru naukowców i jakieś tkanki z laboratorium… po drodze wpadliśmy na grupę Mzarich. Musimy mu pomóc! Proszę! – dziewczyna wlepiła w Adi Gallię błagalne spojrzenie.
– Statek z uchodźcami na pokładzie nie może wylądować.
– Przecież nas nie zestrzelą! – wtrącił się burzliwie Anakin. Kobieta skarciła go spojrzeniem.
– Padawanie, znasz procedury. Bezpieczeństwo ludności przede wszystkim.
– Nie musimy lądować. Mogę wyskoczyć w locie, jak mistrzowie Kenobi i Windu…
– Teraz i tak nie tam nie polecimy, Nessie. Nawałnica się nasila. Idź, połóż się, odpocznij trochę… zresztą wszystkim nam się to przyda.
– Ale…
– Na razie twojemu mistrzowi nic nie grozi – Adi Gallia przemilczała fakt, że jeżeli Qui-Gon dostał się do niewoli, to najprawdopodobniej znaczy, że jest ranny. – Mzari, zgodnie z tym, co mówił Mace, planują swoje… rytuały… dopiero za kilka dni, to ma jakiś związek z cyklem księżycowym.
Nessie patrzyła na nią jeszcze przez chwilę, wreszcie opuściła wzrok, godząc się z faktami.
– Dobrze. Pójdę odpocząć.
Wyszła, obracając w myślach słowa, których nie wypowiedziała ze względu na obecność pilota.
Boję się, że jeżeli mistrzowi coś się stanie, nie opanuję nienawiści i wytłukę ich tylu, ilu zdołam, dopóki mnie nie zabiją.
Boję się Ciemnej Strony.
Boję się siebie.
• • •
Tropikalne słońce stało w zenicie, o niedawnej burzy świadczyła tylko intensywnie parująca dżungla. Biegnąca przez nią droga wyłożona kamiennymi płytami znajdowała się jakby w wąwozie o ścianach z zieleni. Było duszno, bo nie docierał tu lekki zefirek mierzwiący korony najwyższych drzew.
Nessie maszerowała między kilkoma rzędami uzbrojonych Mzarich, starając się ignorować promieniującą od nich niechęć. Wciąż zadawała sobie pytanie, czy dobrze to rozegrała… może nie trzeba było się ujawniać, lecz śledzić ich z ukrycia? Ale w tym terenie i tak nie dałaby rady…
Wróciła myślą do chwili, kiedy statek zniżył lot nad ośrodkiem doświadczalnym, a ona zeskoczyła saltem z uchylonego trapu, lądując na dachu niskiego pawilonu tuż za płotem lądowiska. Podniosła wtedy głowę i pomachała do Cranberry, której twarz przez chwilę widoczna była w szparze między burtą a zamykającym się trapem. Cran i Anakin koniecznie chcieli jej towarzyszyć. Kochani. Nessie uśmiechnęła się na wspomnienie ich rozmowy. Zabawne, że używała niemal dokładnie tych samych argumentów, którymi wcześniej Adi Gallia i Shi’nai próbowali ją przekonać, żeby nie ruszała Qui-Gonowi na ratunek, lecz pozwoliła „rozwiązać sprawę na drodze dyplomatycznej”. Że to zbyt niebezpieczne, że nie chce, by przyjaciele ryzykowali, wystarczy, że ona… Co prawda z tą parą zadziornych młodzików u boku nie czułaby się tak przeraźliwie samotna wśród wrogo nastawionych jaszczurów.
Spojrzała kątem oka na otaczające ją postaci. Dla zwykłego człowieka Mzari na pewno wyglądali identycznie, ale wprawne oko Jedi wyłapywało drobne różnice: tu blizna na pysku, tam inaczej ukształtowany tył głowy. Pseudo-zbroje z drewnianych płytek, które nosili, też nie były jednakowe.
Nessie próbowała nie myśleć wciąż o tym, czy na pewno dobrze postąpiła. Cały ranek spędziła na obserwacji i przemykaniu się po ośrodku, a kiedy upewniła się, że Qui-Gona nie ma w żadnym z budynków, zaś ona nie da rady niezauważenie śledzić Mzarich przez las, zrobiła jedyną rzecz, która wydawała jej się słuszna.
Poddała się.
Dobrym znakiem było to, że nie zabili jej od razu. Musiała oddać miecz, ale poza tym traktowano ją z pewnego rodzaju niechętnym szacunkiem. Miała nadzieję, że kiedy dotrą na miejsce, da radę coś wymyślić.
Przypomniała sobie sprzeczkę toczoną dawno temu – jeszcze za mocno nastoletnich lat – z Cranberry i Anakinem. Dyskutowali wtedy, czy rycerz Jedi powinien w każdych okolicznościach panować nad sytuacją. Młodzi oczywiście uważali, że tak, ona argumentowała, że zawsze może zdarzyć się powódź, cyklon czy inne okoliczności, nad którymi nie da się zapanować. Pogodził ich dopiero Mace Windu, tłumacząc, że owszem, Jedi powinien dążyć do zapanowania nad sytuacją dla dobra innych, jednak nie za wszelką cenę, a już na pewno nie może się frustrować, jeżeli z jakichś przyczyn jest to niemożliwe. Potem z uśmiechem potarmosił włosy swojej padawance i stwierdził: „Zapanuj najpierw nad sobą, a wtedy uda ci się panować nad wszystkim innym”.
• • •
Maszerowali przez większą część dnia, robiąc tylko dwa postoje. Słońce już się zniżało, kiedy dotarli na miejsce. Nessie ze zdumieniem ujrzała wyłaniające się z dżungli budynki w stylu zwanym potocznie starokoreliańskim. Tak naprawdę nie miał nic wspólnego z Korelią, pochodził z Naboo, jednak nazwa przyjęła się dla określania jasnych, przestronnych i zwykle prawie zupełnie pozbawionych elektroniki domów-pałacyków z podcieniami zajmującymi wszystkie piętra frontowej ściany, a niekiedy również tylnej. Duży dom otoczony zabudowaniami gospodarczymi wyglądał na własność jakiegoś bogatego dziwaka – któż bowiem inny chciałby zamieszkać pośrodku puszczy? Sądząc po stanie budynków, posiadłość została opuszczona przed kilkudziesięciu laty i niemal pochłonięta przez dżunglę, a teraz Mzari przerobili ją na swoją kwaterę, wykarczowawszy krzaki i pomniejsze drzewka.
Na placu przed dwuskrzydłowym budynkiem, z którego lata tropikalnych deszczów nie zdołały usunąć białego tynku, wyrastała nieforemna, bryłowata budowla z gliny i kamieni, pączkująca na wszystkie strony bąblastymi przybudówkami. Wokół niej kręciło się mnóstwo Mzarich, którzy powitali nadchodzący oddział wizgami i terkotaniem w swoim dziwnym języku.
Miejmy nadzieję, że nie mówią: „Dziś na kolację Jedi z rożna”…
Nessie skoncentrowała się, w jednej chwili stając się czujna i skupiona na otoczeniu. Eskortujący ją Mzari skierowali się w stronę jednego z wejść do glinianej budowli. Wewnątrz panował szarawy półmrok – okien nie było, a otwory wentylacyjne wpuszczały niewiele światła. Krętymi korytarzami o nierównych ścianach dotarli do dużej sali, przypominającej kształtem połówkę jaja.
Zgromadzona pośrodku grupa uzbrojonych jaszczurów najwyraźniej toczyła naradę, którą przerwało wejście oddziału. Rozstąpili się. Nessie jednym rzutem oka oceniła uzbrojenie, składające się głównie z halabard o wymyślnych kształtach ostrzy – wyglądały raczej na broń rytualną niż praktyczną.
No cóż, w końcu są tutaj u siebie.
Zbrojni otaczali ulepione z gliny podwyższenie, gdzie na kawałku pnia dopasowanym do gadziej anatomii siedział przywódca Mzarich. Pilnujący Nessie strażnicy rozstawili się za nią półkolem. Skłoniła się na sposób Jedi, patrząc wprost w jaskrawozielone oczy o pionowych źrenicach. Jaszczurzyca – Nessie, tknięta niewytłumaczalnym impulsem, zaczęła o niej myśleć w rodzaju żeńskim – wysunęła głowę do przodu i zaklekotała coś, czego intonacji nie sposób było rozpoznać.
– Jestem padawanką Qui-Gona, którego wczoraj wzięliście do niewoli – powiedziała śmiało dziewczyna, licząc na to, że ktoś z obecnych zna wspólny. – Przybyłam, by… negocjować jego uwolnienie.
Żałowała, że nie stoi naprzeciwko człowieka lub przynajmniej humanoida, którego emocje byłoby jej łatwiej odczytać i zrozumieć. Wyczuwała wprawdzie niechęć i agresję z niewielką domieszką strachu, ale również coś innego, czego nie mogła sprecyzować.
Jaszczurzyca znów zaklekotała, po czym, ku zdumieniu Nessie, odezwała się w płynnym wspólnym, choć z mocno poświstującym akcentem:
– Zostawiłaś swojego mistrza samego. Nie masz honoru!
– Wydał mi rozkaz, musiałam odstawić mieszkańców na statek.
– Bezpieczeństwo jakichś nędznych cywilów było dla ciebie ważniejsze, niż życie twojego vazz-ktktkt?!
Nessie potrząsnęła głową.
– To nie jest sprawa, którą można oceniać w kategoriach ważności. Miałam zadanie do wykonania.
– Wojownik nie wykonuje zadań naruszających honor!
« 1 3 4 5 6 7 »

Komentarze

« 1 2
14 XII 2010   01:09:27

Bez szału, ale daje rade.

06 I 2011   16:33:06

"Bez szału, ale daje rade."

Przepraszam, ale w którym momencie to opowiadanie „daje radę”? Tekst nawet nie przeczytany po raz drugi przez autora. Zamieszczenie tego opowiadania nie tylko źle świadczy o autorze ale także o braku filtru redakcyjnego (ewentualnie o jego złym działaniu). Konstrukcja scen walk jest z gatunku jak nie powinno się ich pisać i nawet rycerze jedi nie są w tej konkretnej sprawie żadnym wytłumaczeniem.

06 I 2011   18:00:26

A jakieś konkrety?

06 I 2011   20:53:13

Odniosę się tutaj tylko do samego pojedynku z końca opowiadania, o części innych aspektów tego opowiadania było już w innym poście.
Ile tak naprawdę ważyła jeżeli postać potrafi nią kręcić młyńce, zastawiać się i markować ataki jednocześnie „była o wiele szybsza” jak ją straciła ?
Rzucanie bronią która nie jest do tego przystosowana (jak filmowe rzucanie mieczem tak aby nadbiegający przeciwnik nadział się na ostrze).
Rzucanie połową broni – ze środkiem ciężkości umieszczonym na przedzie tak aby się nie obrócił w powietrzu ?
Jaszczur to miał pancerz tylko od parady.
Ataki z wyskoku na uzbrojonego przeciwnika. No tak szybkość jedi. To po co walka halabardą przecież bez było by dla bohaterki o wiele skuteczniej ?
„Lądując na ziemi, zdążyła jeszcze podnieść swoją broń, jednak nie zdążyła się zasłonić i dostała w udo okutym końcem. Na szczęście jaszczur nie zdążył nabrać pełnego zamachu i kolce zamiast wbić się w mięśnie, rozszarpały tylko nogawkę spodni i skórę. Płytko, ale dosyć boleśnie.” – Walczyli na tępą broń ? To było trafienie w udo czy tylko w spodnie na nodze ?
Jedna noc treningu i już mistrzyni we władaniu całkowicie obcą bronią ? A może w akademii jedi uczą się walczyć na każdą możliwą broń ? Uczyć się walczyć, a walczyć przeciwko komuś co całe życie walczy na śmierć i życie daną bronią to dwie różne rzeczy.
Pojedynek to nie jest seria nieskoordynowanych działań w szczególności w starciu z kimś kto potrafi walczyć.

« 1 2

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Baśń o trzech siostrach
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Żołnierzyki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Prima Aprilis: Odyseja ko(s)miczna
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiazdka Semiramis
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Kraina podwórek
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.