Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka ‘Achika’ Szady
‹Powinności Jedi›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka ‘Achika’ Szady
TytułPowinności Jedi
OpisOpowiadanie chronologicznie osadzone pomiędzy „Próbami i błędami” a „Drugą stroną Mocy”.
Gatunekfanfiction

Gwiezdne wojny: Powinności Jedi

« 1 2 3 4 5 6 7 »
Eksplozje, krzyki rannych, chaos, przeraźliwy pisk dzieci, zawodzenie matek. Czarny, gęsty dym z granatów mimo ulewy tworzył gęste kłęby utrudniające celowanie. Z wozów leciały kolejne pociski, Jedi starali się zmieniać ich tor Mocą, ale nie było to łatwe, decydowały ułamki sekund. Mistrz Shi’nai odepchnął jeden z granatów wprost w wóz, z którego go rzucono – eksplozja pozostałych ładunków rozniosła pojazd w strzępy, bawół pociągowy jakimś cudem ocalał i oszalały z bólu, z okrutnie poparzonym grzbietem i zadem zaszarżował prosto w tłum, wlokąc za sobą resztki uprzęży. Cranberry w ostatniej chwili przepołowiła mu łeb mieczem, brązowe cielsko runęło na beton, rozbryzgując kałuże. Nessie w biegu odbiła mieczem kilka strzałów, jakieś dziecko przewróciło się prosto pod jej nogi, podniosła je za ramię i popchnęła do dalszej ucieczki. Byli już niedaleko statku – pierwsi uchodźcy zaczęli wbiegać po trapie, ale grupa była tak rozciągnięta, że zabranie wszystkich mogło potrwać jeszcze długo.
– Nie pozwólcie im odciąć drogi! – krzyknęła twi’lekańska Jedi. Na szczęście bawoły nie mogły biec szybciej od ludzi i zaprzęgi zrównały się dopiero z połową uciekającej grupy. Anakin otarł z twarzy strugi deszczu i krzyknął do biegnącej ramię w ramię z nim Cranberry:
– Osłaniaj mnie!
Zgasił miecz i wyciągnął obie ręce przed siebie. Wrak śmigacza, leżący kawałek dalej, pochwycony Mocą przeleciał w powietrzu, skosił dwa jadące za sobą wozy i upadając zablokował drogę trzeciemu. Obsada pozostałych zdwoiła wysiłki, ciskając w uciekających granatami. Wookiee zastrzelili kilku, ostatni z uchodźców potykając się wbiegali po zamykającym się już trapie, osłaniani przez Jedi. Wreszcie statek majestatycznie uniósł się w górę, pozostawiając na płycie lądowiska kilkanaście ciał.
• • •
Llarian odetchnęła z ulgą, kiedy zasunęły się za nią drzwi oddzielające pasażerski sektor statku od części dostępnej tylko dla załogi. Ostatnie pół godziny spędziła na nieustannym opatrywaniu rannych, uspokajaniu dzieci i pocieszaniu rodzin zabitych. Właśnie doszła do momentu, w którym wyczerpują się siły nawet rycerza Jedi, szczególnie, że niektórzy spośród ewakuowanych traktowali ją jak stewardesę, narzekając na źle funkcjonujące urządzenia w kabinach i zasypując dziesiątkami nieistotnych pytań. Jeszcze gorsi byli ci, którzy wykorzystywali jej obecność do demonstracyjnego narzekania na przebieg ewakuacji. Że czemu statek nie przyleciał po nich wprost na uniwersytet, czemu Jedi od razu nie zabili wszystkich jaszczurów, czemu Mocą nie przenieśli ludzi na lądowisko i tak dalej. Llarian nie miała siły prostować ich błędnych wyobrażeń na temat manewrowania dużymi statkami oraz granic możliwości Jedi.
Weszła do niewielkiej mesy. Skupiona przy stole trójka padawanów rozmawiała przyciszonymi głosami. Twi’lekanka wyczuła napięcie, ale zanim zdążyła zareagować, drzwi za nią rozsunęły się i do pomieszczenia zajrzał pilot. Speszył się wyraźnie na widok Jedi i cofnął.
– Nie, nie, proszę wejść – powiedziała Llarian z roztargnieniem. Przeszła przez mesę i przez umieszczoną w krzywiźnie jednej ze ścian pancerną szybę zajrzała do sterowni, gdzie Adi Gallia naradzała się przez holocom z mistrzem Windu. Kontrolki świecące się na panelu sterowania wskazywały, że statek na autopilocie krąży po niskiej orbicie.
Pilot nalawszy sobie kawy z dyspozytora niezdecydowanie stał w miejscu, Llarian zachęciła go ruchem dłoni, żeby usiadł. Podeszła do grupki padawanów. Dwoje młodszych, chłopak od Kenobiego i dziewczyna od Windu wydawali się pocieszać starszą, która siedziała przy stole z pochyloną głową, zaciskając dłonie na parującym styropianowym kubku.
– Co się stało?
– Mistrz Qui-Gon został na dole. Osłaniał odwrót – wyjaśniła cicho wysoka dziewczyna o wyraźnie zaznaczonych kościach policzkowych. Pocieszającym gestem trzymała dłoń na ramieniu przyjaciółki. Llarian przypomniała sobie, że jedna z dziewcząt nazywa się Nessie, druga Cranberry. A padawan Kenobiego to przecież ten Skywalker, jakże mu tam… Anakin?
– Nes, nie martw się – wtrącił żarliwie chłopak. – Na pewno nic mu się nie stało, schował się w którymś budynku i siedzi.
– Ale nie odpowiada na wezwania!
– Burza mogła spowodować zakłócenia. Albo może chowa się przed gadami i musi zachować ciszę.
Llarian nalała sobie herbaty i przysiadła się do nich. Wiedziała, że Qui-Gon żyje, bo jego śmierć padawanka bez wątpienia odczułaby przez łączącą ich więź Mocy… ale jeśli został na planecie, to zapewne jest ranny i może zginąć w każdej chwili.
Przechyliła się przez stół i ze współczuciem poklepała dziewczynę po dłoni.
– Kazał ci chronić ewakuowanych, a ty wypełniłaś jego polecenie. Tak powinien zachowywać się Jedi.
Nessie podniosła na nią zrozpaczone spojrzenie.
– Jak można jednocześnie wiedzieć, że się postąpiło słusznie i nienawidzić siebie za to?
– Tylko ci się zdaje, że siebie nienawidzisz. Gdybyś miała zrobić to jeszcze raz, jak byś postąpiła?
– Tak samo – powiedziała cicho Nessie. – Ale…
– Ale co?
– Nie mogę przestać o tym myśleć. Boję się o mistrza. I… – chciała powiedzieć coś jeszcze, ale spojrzała na pilota i zawahała się.
– Myślałem, że Jedi się nie boją – odezwał się pilot, jakby zachęcony tym, że zwróciła uwagę na jego obecność. Speszył się nieco, gdy zobaczył utkwione nagle w sobie cztery pary oczu. Anakin prychnął cicho.
– To znaczy – kontynuował mężczyzna desperackim tonem kogoś, kto niechcący poruszył drażliwy temat i teraz usiłuje jakoś z tego wybrnąć – myślałem, że… że nie boją się o kogoś. Wszyscy mówią, że wam nie wolno posiadać w ogóle żadnych uczuć. Emocji – poprawił się, czerwony na twarzy, świadom, że zaplątuje się coraz bardziej. – To znaczy… no, ludzie tak mówią. Przepraszam… nie chciałem was urazić.
– Nikogo nie uraziłeś – Llarian w uspokajającym geście uniosła otwartą dłoń. – Tak, słyszałam, że wielu ludzi sądzi, że jesteśmy jakimiś… maszynami bez żadnych uczuć, ale to zbyt daleko posunięte uproszczenie. Jedi nie wolno kierować się uczuciami, zwłaszcza negatywnymi. Ale i kierowanie się uczuciami pozytywnymi to luksus, na jaki nie możemy sobie pozwolić – ciągnęła. – Poza tym, w większości przypadków byłby to przejaw egoizmu. Nie można robić czegoś tylko dlatego, że zaspokaja to moje poczucie zemsty, gniewu czy czegoś tam jeszcze. Albo dlatego, że byłoby mi smutno po śmierci mistrza.
Nessie drgnęła ledwo zauważalnie, ale nic nie powiedziała.
– Podświadomie zawsze stawiamy siebie na pierwszym miejscu – kontynuowała Llarian. – Tymczasem bycie Jedi to poświęcenie. Powiedz, Nessie – zagadnięta gwałtownie podniosła głowę – kiedy masz misję do wykonania, jesteś w stanie wytrzymać niewygody, zmęczenie, a nawet rany i ból, prawda?
– Oczywiście.
– Narazić własne życie?
– Po to jesteśmy – Nessie wzruszyła ramionami.
– Jeżeli możesz nie zważać na to, czy zostaniesz ranna lub zginiesz, możesz również nie zważać na to, co odczuwasz. Nie chodzi o wyłączenie uczuć. Po prostu… opanowujesz je. Jak strach czy zmęczenie.
Trójka padawanów patrzyła na nią w milczeniu. Wreszcie odezwała się Nessie:
– To trudniejsze, niż ze strachem czy zmęczeniem. Dużo trudniejsze.
– Może dlatego, że nad ciałem jest łatwiej zapanować, niż nad… duchem, jakkolwiek górnolotnie by to nie zabrzmiało – dodała Cranberry. Anakin milcząco kiwnął głową.
Llarian upiła łyk herbaty i znów zwróciła się do Nessie.
– Gdybyś miała iść do Mzarich i prosić ich, żeby uwolnili Qui-Gona, zrobiłabyś to?
– Oczywiście.
– Nawet, gdybyś miała ich błagać na kolanach?
– Jedi nikogo nie błagają na kolanach – parsknął z oburzeniem Anakin, ale Nessie spokojnie odpowiedziała:
– Zrobiłabym to.
– Nie wątpię. Na pewno zniosłabyś znacznie gorsze rzeczy, gdyby od tego zależało życie twojego mistrza. A gdyby od tego zależało życie tych wszystkich ewakuowanych ludzi?
– Też bym to zrobiła.
– I nie przeszkadzałoby ci, że cierpi na tym twoja duma…
– A co tu ma do rzeczy moja duma – zaczęła ze zniecierpliwieniem Nessie; Llarian przerwała jej szybko:
– Czyli, innymi słowy, nie zwracałabyś uwagi na swoje uczucia, gdyby liczył się cel?
– No… – dziewczyna zamrugała niepewnie. – Wygląda na to, że tak.
Pilot, który wyraźnie czuł się skrępowany, słuchając tej dyskusji, dopił szybko swoją kawę, wstał i wrzucił pusty kubek do zapadni w ścianie.
– To ja już was zostawię. Sprawy Jedi – mrugnął okiem, próbując zażartować. W drzwiach minął się z wchodzącą Adi Gallią. Zmęczona członkini Rady usiadła na najbliższym krześle.
« 1 2 3 4 5 6 7 »

Komentarze

« 1 2
14 XII 2010   01:09:27

Bez szału, ale daje rade.

06 I 2011   16:33:06

"Bez szału, ale daje rade."

Przepraszam, ale w którym momencie to opowiadanie „daje radę”? Tekst nawet nie przeczytany po raz drugi przez autora. Zamieszczenie tego opowiadania nie tylko źle świadczy o autorze ale także o braku filtru redakcyjnego (ewentualnie o jego złym działaniu). Konstrukcja scen walk jest z gatunku jak nie powinno się ich pisać i nawet rycerze jedi nie są w tej konkretnej sprawie żadnym wytłumaczeniem.

06 I 2011   18:00:26

A jakieś konkrety?

06 I 2011   20:53:13

Odniosę się tutaj tylko do samego pojedynku z końca opowiadania, o części innych aspektów tego opowiadania było już w innym poście.
Ile tak naprawdę ważyła jeżeli postać potrafi nią kręcić młyńce, zastawiać się i markować ataki jednocześnie „była o wiele szybsza” jak ją straciła ?
Rzucanie bronią która nie jest do tego przystosowana (jak filmowe rzucanie mieczem tak aby nadbiegający przeciwnik nadział się na ostrze).
Rzucanie połową broni – ze środkiem ciężkości umieszczonym na przedzie tak aby się nie obrócił w powietrzu ?
Jaszczur to miał pancerz tylko od parady.
Ataki z wyskoku na uzbrojonego przeciwnika. No tak szybkość jedi. To po co walka halabardą przecież bez było by dla bohaterki o wiele skuteczniej ?
„Lądując na ziemi, zdążyła jeszcze podnieść swoją broń, jednak nie zdążyła się zasłonić i dostała w udo okutym końcem. Na szczęście jaszczur nie zdążył nabrać pełnego zamachu i kolce zamiast wbić się w mięśnie, rozszarpały tylko nogawkę spodni i skórę. Płytko, ale dosyć boleśnie.” – Walczyli na tępą broń ? To było trafienie w udo czy tylko w spodnie na nodze ?
Jedna noc treningu i już mistrzyni we władaniu całkowicie obcą bronią ? A może w akademii jedi uczą się walczyć na każdą możliwą broń ? Uczyć się walczyć, a walczyć przeciwko komuś co całe życie walczy na śmierć i życie daną bronią to dwie różne rzeczy.
Pojedynek to nie jest seria nieskoordynowanych działań w szczególności w starciu z kimś kto potrafi walczyć.

« 1 2

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Baśń o trzech siostrach
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Żołnierzyki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Prima Aprilis: Odyseja ko(s)miczna
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiazdka Semiramis
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Kraina podwórek
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.