Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Krzysztof Bartnicki
‹Morbus Sacer›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorKrzysztof Bartnicki
TytułMorbus Sacer
OpisKrzysztof Bartnicki, rocznik ’71. Humanoid, anglista. Aerobiont, czekoladożerca, whiskyfil. Pracuje w Katowicach, ale sterem (marzeń) orientuje się na Wrocław. Rodzinnie zdyscyplinowany: jednokroć żonaty, dwakroć dzieciaty, po trzykroć szczęśliwy. Z utęsknieniem czeka krzyżówki Joyce’a z Dukajem. Póki co, sam goni własny ogon w zwodliwych kazamatach Logorei.
GatunekSF

Morbus Sacer, cz. 4

« 1 3 4 5 6 7 12 »

Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 4

Szczyl jakby na to czekał. Jest przygotowany. Rzekłbym ham że czyta w myślach. Podaje raport. Tykam czytnik kciukiem, urządzenie zbada mój kod dostępu, wyświetli wszystko. Ćwiczenia ze Swedenborgiem, próba znalezienia jednoznacznego Semu Zabójcy. Jeśli nie możesz wygrać z kimś na sali sądowej ham zabij go przed salą sądową, tak doradził (nakazał) mi personalny. Spolegliwego, bezbłędnego Szlagwortu jeszcze nie mam ale byłem dość blisko. I widzę w ułomkach czasu, w małosekundowych reminiscencjach wszystkie swoje nagłe wtargnięcia w nieoświetlone witryny Sieci, czyny, które dawno powinienem wygonić ze wspomnień. Ham ekran zawiesza się, rebutuje, jest coś innego. Włamuję się do mieszkania ham, to mieszkanie Promotora, zostawiam mu film ze swoimi morderstwami, ze swoimi zbrodniami, które musiały uchodzić na sucho, bo żaden wykrywacz i żaden narkotyk Prawdy nie wydobędzie ze mnie odpowiedzi, nie wygarnie skojarzenia ham, taki przywilej schizofrenika, profesor strzeże filmu, licząc że to skruszenie Piłata że to nawrócenie Judasza, tymczasem to podpucha i ham coś czym można mnie szantażować, ham niesłusznie, a popatrz, ham, głupcze, czy widzisz ten ludzki cień za balkonem, nie ty zabiłeś swojego nauczyciela. Ham, następny obrazek. Zastrzelona Beata, zastrzelony Seumas O’Joise, nie widzę Szarego lecz widzę siebie, ham, odciągam pisarza na bok i nie wiem co wtedy dzieje się z trupem Beaty, ham, i myślę sobie, że może w broni były ślepaki, lufę ukryto w kamerze, Szarego podstawiono, trupy ożyły, ham, że podpucha i ham coś czym można mnie szantażować ham ham ham niesłusznie. Kolejny obrazek: matka, stoi przy Sommie, pisze jakiś mroźny wiersz, uczy się własnych metafor; przy uczeniu się, jak i wylewie aktywne są te same szlaki nerwowe w mózgu, i ham wnet potem ojciec, ściska dłoń, któż to jest przy nim, jakiś ze spojrzeniem wbitym w niebo, zliczający tajemne głosy aniołów, Emanuel S?
– To wszystko łgarstwa - myślę szczylowi. - Chcesz mi zamieszać w umyśle. Chcesz przekonać, że nic nie jestem winny Firmie, że nie mam żadnych zobowiązań. Chcesz, żebym uznał NCM za sukinsynów i żebym ich rzucił ham a żeby Firma mogła urwać leczenie mojej siostry, opuścić ją - i kto wie - pewnie i po to byś ty ham gnoju wdrapał się na mój obrotowy fotel ale uważaj ham sobie bo ten fotel obraca się ham za szybko jak na ciebie ham ty gówno ham więc jeszcze ham sobie połamiesz coś ham kumasz?
– Patrz dalej. Jeszcze nie było o siostrze. Jeżeli kłamię o tamtych, to kłamię i o niej.
Wybijam wzrok w monitor, gwałtem zbudzony z wygaszenia, ciężkie hufnale oczu ześwidrowane w dpi. Oto Somma, jest już wyleczona, siada na łóżku, ocknięta jak łazarz. Ham ham ham. Mama chce do niej podejść ale dziwna biel zasłania mi widok, ham dlaczego nie idzie do niej? ham co się tam dzieje? Biel oddala się z pierwszego planu, kształtuje w fartuch na plecach ham to jest Jasnorzewicz. Somma chce coś powiedzieć ham pozdrowić rodzicielkę i robi to a mama upada na ham podłogę bo powitanie nie do niej, bo powitanie do pary asystentów w równie białych kitlach, ham, ham, odciągają rękaw jej piżamie ham podciągają tłoczek iniektora ham szprycują ją czym ham ham to goście z Firmy ham jacy tam goście ham czują się jak ham u siebie w domu ham, odprowadzają nieprzytomność Sommy w nieznane ham a Mama leży na podłodze ham i doktorek pochyla się nad nią z okrutną satysfakcją w wyszczerzeniu bieli ham zębów.
– Popatrzyłeś? - Szczyl pochyla się nade mną z okrutną satysfakcją wyszczerzeniu ham bieli zębów i wyjmuje mi raport z dłoni. - Ignorantia facti excusat? Nie pamiętasz co było w umowie? Nie pamiętasz co można robić z siostrzyczką kiedy ją wyleczą? Firma nie aranżuje niczego bez zysku, głupcze - i siostrzyczka też spłaci swój dług bez ciebie!
Chciałem wnikać w raport jeszcze raz, sprostać kłamstwu szczyla, dojrzeć inną, pocieszającą kodę, finale z fajerwerkami, ham, ale wyobraźnia już domyśliła się swego. - Dalej Samski, przecie widziałeś kurtyzany na przyjęciach, z obejmami na szyjach, z posłuszeństwem ham jak sądzisz skąd się biorą ham a to przecie klasa biznes, jest wszakże klasa ekonomiczna, w której nie te stroje, nie ci sadyści i nie te lekarstwa ham i jest klasa przydenna ham to pstrokate targowisko darmowych kurew podawanych na przypieczętowanie kontraktu między szampanem a łapówką ham owo stado docelowych dziewek z domów ham które nie potrafiły nie umiały nie mogły się ham ująć wstawić obronić ham Somma ham ten obraz ham zbyt koszmarny ham aby mógł być fałszywy. Somma wyłożona pod jakąś radą nadzorczą ham popędzana elektroniką i prądem, robi dobrze obleśnym knurom ham którzy zgubili własne przyrodzenia w zwałach lipidów pobudowanych na handlu który zawsze zostaje w zacienieniu.
– Chodzi o Kilima. Nie potrzebujemy jego dorabiania na boku. Zabij. Zabij pierwszy raz. Pierwszy naprawdę. Pierwszy z własnej woli. Przecież furtkę w kontrakcie uchylono - ty będziesz posłuszny, dupku, i może podarujemy siostrzyczkę cha, cha, cha, w ramach premii za wyniki. Rośnie nienawiść, co nie, rośnie? Dobrze by było, ehem, to jak będzie?
Wysłuchajmy i drugiej strony, wymądrza się aureliuszowo i senecznie2) ikona neurotycznej garoty. Ham, nieprawda.
– Poczekaj no, panie Biernacie, kochany no.
Kilim zadyszany, czuje, że dzieje się coś poza jego zmysłami. Uciekam z myślami, Enwer biegnie za mną, ale im szybciej biegnie, tym bardziej się zdala, mieści się w malejącym kadrze, jak filmowy napis, którego nie warto czytać, specyfikacja sprzątniętych śmieci, kadryl panoramiczny, kwadratto z figurką ludzką rozmienianą na coraz drobniejsze, wreszcie poznać się nie da, że w tej maciupkiej obręczy człowiek, ham, kwadracik staje się kółeczkiem, narzędziem snajpera, i mogę trafić nawet z tak daleka, bo jestem dobry, moja siostra także jest dobra, lecz nie trafia do mnie, dziwne. Niechętnie spuszczam myśl ze spustu garoty. Czekam. Kilim podbiega, oddycha ciężko. Prosi o dyskrecję, prosi odejścia kawałek na bok.
– Pańska siostra (Somma, prawda?), trzydzieści jeden koma dziewięć procent wszczepów. Ostatnio kończyliśmy jej krew. Ma taką piękną krew, chacha, zaręczam.
Widzi, że nie żarty ham, tężeje. Marmur zastygły. Niech mówi co ma do powiedzenia, śmierci dziś spieszno. Przedstawiaj swoją wersję, ham. Doktorek zaklęty w przyspieszonym kursie strachu; tu nie chronią go mury firmy, ham, bo tu jest holo i tu moje są prawa. Staraj się, mam umówione spotkanie z przyjacielem, ham, przyjaciel poczeka ale spotkanie nie.
– Zaczynaj.
Zaczął. Ale ledwie mogę się zmusić aby go wysłuchać, może to szczyl jakoś wpływa. Może to efekt drinka, a może ogólna gnilizna psyche, niesprzątany nigdy narkoszlam, namuł osiadły gęsto, lepko, cuchnąco w bezradnie potężnej świadomości, która, oślepiona błotem leków i narkotyków, czytaj narkotyków i narkotyków, czytaj alko i narkotyków, zakończ czytanie, ham która więc nie wie gdzie uderzyć, zatem uderza na oślep. Enwer zachwiewa się, krew z dziąseł.
– To tak? - świszczy. - Nie wiem co naopowiadał ci ten wypierdek którego jeszcze nie planowano kiedy ja już zszywałem grubym rybom jaźnie: Ale to nieważne. Jestem tu, żeby przedstawić propozycję. Krótko: zabijesz człowieka, to ci pomoże. Bardzo pomoże! Odkrywam karty: Chciałbyś zarobić wraz na pięćdziesiąt procent siostry, hę? Pasowałaby ta premia, hę?
Oszołomiło mnie, krew lu! z dziąseł. Pięćdziesiąt procent. I obecne trzydzieści dwa. Tak dużo ham. Może mogłaby już się porozumiewać ham a może nawet mogłaby…Kilim łamie myśl z trzaskiem, popycha dalej, z chrzęstem i grzęstem.
– Twój ojciec jest Szperaczem, prawda? Dlaczego potrafi wykraść tak wiele tajemnic, z tylu miejsc, dlaczego?
Szperacze, Thelema. Poszukują bogów, potrzebują ich. Aby napluć im w twarz, rzucić buławę pod nogi, wymówić fatum, żeby zapytać o krzywdę z dzieciństwa, młodości, starości, żeby wyprosić sprawiedliwszą śmierć. Ale bogów odnajdują ci, którzy nie dają się uwikłać w gierki odczuwań, w konflikty sumień, rozdziały dóbr od zeł, całego tego smętliku.
– Zgadujesz Crowleya. Miłość to tylko ciśnienie wewnątrzczaszkowe, powiedział. Pomylić Manitou z mannitolem, klątwy Nostradamusa z nystagmusem naocznym, tegretol wziąć za zażalenie, to prawdziwe błogosławieństwo. Nie czuć. AFILIA! - słyszałeś o tym, prawdaż? Uwolnić nerwy czuciowe, uczuciowe, wyzwolić dodatkową przestrzeń w układzie nerwowym. Konkurencja goni nas, panie kochany Biernacie chacha. Trzeba się poświęcić. Metelski na przykład pozbył się słuchu, by wyostrzyć inne zmysły. Co się poświęca panu, Biernacie? A hę? Wróg nie śpi - nie tylko my mamy schizola! Wolne moce psychiczne jednostki na wagę złota, ich cena rośnie, jak metra kwadratowego w przeludnionym wielkomiejskim centrum!
(„Jak mnie nazwałeś?” - Zdaje mi się, że słyszę Dona; pewnie dojadł knebliczki i szuka mnie po Pradze.)
– Ale to nie jest gra dla każdego i dla byle kogo. Żeby doprowadzić do afilii, kochany, potrzeba zdecydowanego schizola i ofiary. Dlatego trzeba zabić człowieka, panie Biernacie, udowodnić, że z ciebie jest nowy, groźny archanioł sieci, któremu obce paraliże serca, który nie zawahałby się nad błahostką, którego nie wyprowadzi w pole mimikra uczuwającego ducha! Wtedy firma uzna, że inwestycja w ciebie warta jest połowy siostry! (Sommy, prawda?)
– Kogo miałbym zabić? - chrypię. Zamykam powieki, przygniatam wejście głazami, przez trzy dni nie zmartwychwstaną, pozwalam sobie skazać je na uśpionych wartowników w rzęsach.
– Kilim, zabij go! - Nagle wydostaje się przede mnie szczyl.
« 1 3 4 5 6 7 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Morbus Sacer, cz. 5
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 3
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 2
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 1
— Krzysztof Bartnicki

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.