Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Krzysztof Bartnicki
‹Morbus Sacer›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorKrzysztof Bartnicki
TytułMorbus Sacer
OpisKrzysztof Bartnicki, rocznik ’71. Humanoid, anglista. Aerobiont, czekoladożerca, whiskyfil. Pracuje w Katowicach, ale sterem (marzeń) orientuje się na Wrocław. Rodzinnie zdyscyplinowany: jednokroć żonaty, dwakroć dzieciaty, po trzykroć szczęśliwy. Z utęsknieniem czeka krzyżówki Joyce’a z Dukajem. Póki co, sam goni własny ogon w zwodliwych kazamatach Logorei.
GatunekSF

Morbus Sacer, cz. 4

« 1 4 5 6 7 8 12 »

Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 4

– Nie, ani się waż, głupcze! - Irytuje się doktor. - Chacha! - Nuże no ocknij się no dokończ to wreszcie ham. - Chacha! - Zabij chacha… - Kogo?
(„Gdzie się podziewałeś?”, pyta Don Abba, „Szukałem cię wszędzie.”
„Doprawdy wszędzie?”, pytam ja i znacząco wskazuję na głowę, tam też?, „Musisz uciekać”, podpowiadam.
Agenci wrażej korporii, a może to urzędnicy skarbowi, a może to funkcjonariusze policji sieciowej, a może to praska straż miejska, w każdym razie: Oni - zwyrwali się już z oparów i ułud, które nasz człowiek wyczarował talią Sicci, zaraz miną stojących w bezruchu Kilima i szczyla, udających marmurowe kariatydy, biegną w moją stronę a widzą mnie wyraźnie, bo to przecie ja konstruuję ich wirtualny habitat, poniekąd więc gonią swego demiurga ham szpetne narzędzia dymiące w ich dłoniach źle zwiastują pannie psychice, i poczęła z ducha niezdrowego, oto ja, psyche, służebnica bezpańska, niech mi się przestanie wedle rozszczepienia twego, anioł śmierci zwiastował pannie psyche i zstąpił do zwojów.
– Papcio nie da ci spokoju, co? - pytam.
– Jezu! - (Właśnie wtedy to powiedział, a potem zasępił się jak gdyby co mu w tym nomenie nie pasowało.) - Ale z niego schizol! No powiedz sam, czy istnienie jednego w trójcy to nie schizofrenia jak się patrzy?
– Być może, być może. Teraz wszak musisz jakoś zaradzić tamtym. Biegną szybko. Złapią cię za jakie dwa, góra trzy VR-stulecia. Warto się śpieszyć.
– Pewnie znowu chcą mnie krzyżować i prześladować w imię Pańskie, niechby ich - mruczy Don Abba. - Irytuje mnie, że przy okazji to także moje imię.
„Możesz się ukryć”, podrzucam. „Możesz się ukryć tu!”, opukam palcem w czaszkę, skorupkę pod którą wykluwa się jajo, gnijące karaluszejące ale chętnie jadalne. Cóż, Praga ma spore tradycje zdradzieckie, dopiszmy jeszcze jedną kartę.
„Zrobię to”, myśli Don Abba, „i będę bez reszty należeć do ciebie. Mózg człowieka jest dla boga tym, czym dla dżina jest zaczarowana butelka. Nie wiem czy wolę niewolę pełną ciebie czy wolność pełną ucieczki.”
„Razem będziemy najsilniejsi. Ja bym to raczej zwał symbiozą. Tak czy indziej, decyduj się, tamci się zbliżają.”
(Z tamtymi, trzema mostowymi hakkerami spotkałem się parę miesięcy wcześniej. Ich Szef, imienia nie zdradzę, i dwóch adiutantów, Gabriel a Dubiel, już ich widziałem ham już z nimi wszemi mawiałem. Tym razem adiutanci są cisi i ubodzy głosem, zmawianie się pozostawili Szefowi (a nie wódz ich na pokurczenie ale ich zbój ode złego amen).
– Podobno wiesz, gdzie ukrywa się mój Syn? - pyta Szef.
– Nie, ale wiem w jaki sposób się odkrywa.
Stanowi to dla Szefa zagadkę. Są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śni się ich twórcy, o których wszechwiedzący nie wie. Dlaczego Don Abba wybrał właśnie mnie? Tego też nie wie. Ale ja mu nie powiem.
– Nie lubi mnie, wiem. Dzieciaki zawsze stawiają się rodzicom. Typowy bunt nastolatka.
– Trzydzieści trzy to nie nasto. Gdyby chodziło o grę hormonów, nie spotykałbyś się ze mną.
– Wystawisz go nam? - nie wytrzymuje Dubiel. Szef gromi go wzrokiem. Ham tylko bez przelewu czerwonych ciałek ciał niebiańskich jeśli łaska. Spokój, spokój ham. Ham.
– To lubię! - Śmieję się. - Krótkie, żołnierskie słowa. Zasługują na krótką odpowiedź. Nic za darmo. Trzy życzenia.
– Co to ja jestem, złota rybka? - wścieka się Szef.
– Ham tyś schizobóg ojciec wszechbodący, trwożyciel ziemi i jej robactwa i wszystkich rzeczy widzialnych i wirtualnych, wróg z wroga, światość ze światości, grób prawdziwy z grobu prawdziwego, stworzony a nigdy nierodzony, a przez ciebie wszystko załkało. Tyś to dla nas ludzi i dla naszego zdumienia stał się człowiekiem i teraz jest ci niepysznie.
– Dość! - zdenerwował się Szef, poznając bluźnierstwo Wtórej Thelemy, czując we mnie nasienie Szperacza. - No, czego chcesz, gadaj natychmiast!
Poważnieję. Ham. W porządku, staruchu, głupcze, ham, powiem ci.
– I raz. Zagwarantujesz wyzdrowienie Sommy. I dwa. Do cudu odczytu cudzych myśli dodasz mi cud czytania przyszłości. I trzy. Polecisz mi dobrego bankiera, który zechciałby pożyczyć trochę mamony. To wszystko, nie jestem nierozsądny ham nie są to życzenia wygórowane. Szczegóły techniczne pozostawiam tobie.
Szef gęstwieje brwiami, ham, a raptem rozpromienia się (co mi się nie podoba) i rechocze, między spazmami powtarzając słowa „szczegóły techniczne”. Gabriel i Dubiel poglądają na niego kosaćcem, nie za bardzo wiedzą co się dzieje, choć dla pewności dołączają do rechotu, oto sztuczny w sześćdziesiąt sześć koma sześć w okresie procent tercet-rechot obrzmiewa mi przed oczami. Powinienem to jakoś przerwać, ham, dość mi nieswojo.
– Kiedy będę gotowy, dam znać - mówię. - Transfer synalka nastąpi w Sieci. W Pradze. Bez odbioru.)
„No więc, jak brzmi twoja decyzja?”, pytam Dona. „Dołączysz do mnie?”
„Nie gniewaj się, stary”, zaczyna Don Abba, ham, więc już wiem, co powie dalej. „Wolę mimo wszystko dalej uciekać.”
„Wcale się nie przejmuj. Nie zrobię interesu z tobą, zrobię go z kim innym.”
Odwracam się na pięcie, odchodzę. Don zapatruje się za mną zdziwiony. I chwilę za długo. Hakkerzy dopadają go, wiążą, osinowymi kołkami wbijają mu do głowy przeznaczenie, wrzeszczą, musztrują, szturchają, rozpychają, przyzwyczajają do nowych nieśmiertelnych, kosmicznych misji właściwych dla zbawiciela świata w jego wieku. Plan się udał ham ham ham. Muszę to oblać, ham, się czegoś napić. Podchodzę do modemu przy rozlewni toksykanalii.
– MQ? - dziwi się modem. - Obawiam się, że nie serwujemy niczego takiego.
W dupie mam obawy scalonego kamerdynera. I parę innych rzeczy.
– Nie skończyliśmy Pragi - szepcze mi w ucho szczyl, nagle zogniskowany, chłodny, bezlitosny, la belle bëte sans merci.
Sie müssen mich mit jemandem anderen verwechselt haben - odsuwam się.
Metelski klepie mnie po łopatkach, cokolwiek za mocno, pada deszcz po łopatkach.
– Proszę bardzo, poznajcie się. Biernat Samski…Haron Jagut.
Zwróciłem uwagę, że starszego przedstawił młodszemu. Przeoczenie a może nowy czarny wilczek w stadzie? Haron Jagut ściska mi dłoń, chce złamać. Odściskuję go. Metelski rozbawiony.
– Haron ma M-link, dwadzieścia dwa lata i doktorat z teorii przewodnictwa myśli.
– Co to jest M-link? - Charczę, zaniepokojony, próbując wykonać wdech od którego ból nie świdruje gałek ocznych, ależ słaby jest człowiek, a ból, kiedy już sobie poświdruje, to wtyka laseczki TNT w baniaki łez. I czeka.
– Sposób na bardzo znaczne przyspieszenie przepływu myśli.
Udało mi się odetchnąć. To dlatego tam w Pradze dupek był niezły i myślący. Ale może coś więcej?
– Instrukt postkallosotomiczny wpięty w przecięte spoidło wielkie. Działa jak most zwodzony nad fosą. Pstryk: półkule są połączone, pstryk: rozłączone. W zależności od potrzeby.
Kto szybciej wypije mleko: dwie osoby z jednej szklanki, czy każda z osobnej, o połowę mniejszej? Zabolało, zeszła nagła iskra na lont laseczek TNT. Bub, babam, ham bum, łzy wściekłości, suchość rzygacza. Metelski zostawia nas samych.
– Kiedy zabijesz Enwera? - pyta mnie Haron ham chociaż w jego głosie nie ma miejsca na pytanie.
(Zabiję? Przecieram oczy. Chce mi się śmiać. Zupełnie nagle. Coś odkryłem. Nie wiecie czegoś. Ja czytam. Czytam wasze mózgi, choć coraz mniej mnie ciekawią. Ten głupi Bóg dotrzymuje jednak umowy. A może to miraże po alko? Nieważne. Ważny jest Swedenborg, on oszacuje moją nową wartość. Redukcja kupna. Ham. Chacha. Szara masa. Biała masa.
– Biały Massa dzwonił? - Negroid w zielonej liberii odkrywa przede mną drzwi do starej mansji.
– Prowadź do pana.
« 1 4 5 6 7 8 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Morbus Sacer, cz. 5
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 3
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 2
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 1
— Krzysztof Bartnicki

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.