Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Krzysztof Bartnicki
‹Morbus Sacer›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorKrzysztof Bartnicki
TytułMorbus Sacer
OpisKrzysztof Bartnicki, rocznik ’71. Humanoid, anglista. Aerobiont, czekoladożerca, whiskyfil. Pracuje w Katowicach, ale sterem (marzeń) orientuje się na Wrocław. Rodzinnie zdyscyplinowany: jednokroć żonaty, dwakroć dzieciaty, po trzykroć szczęśliwy. Z utęsknieniem czeka krzyżówki Joyce’a z Dukajem. Póki co, sam goni własny ogon w zwodliwych kazamatach Logorei.
GatunekSF

Morbus Sacer, cz. 4

« 1 6 7 8 9 10 12 »

Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 4

– No, kiedy posprzątasz? - Jagut dogonił mnie w myślach, tyle jeszcze potrafił, maluszek okruszek pył nie-ważki.
– Jeszcze raz zwróć się do mnie per ty a skręcę ci rdzeń.
Bladł. Wściekłością zbladł. Nie przywykł. Wywołał się znikąd łuskanym złotem poczerwonym smokiem. Wydłużony pysk zaział ogniem o zgęszczonym rastrze, a twarda kreza rozpięta za głową miała mnie przestraszyć.
– Mordu! - wyzionął smok.
Zmienił się łuskami w watahy czerstwych Szkotów zebrane na wrzosowisku pagórka i gdzieś w oddali glenu osamotniona chałupa z kamieni klejonymi w całość zaprawą z gliny, świeżego torfu i miękkiego bydlęcego nawozu, tamże wątły dym, i pewnie pieką podpłomyki, zostawmy domek, w każdej wataże zapasy zapoconych skudlin, burych, wystrzępionych kiltów, czy czwórręcznych proc, czy zdębiałych tarcz, czy dwumetrowych klajmorów, czy kołczanów, czy rozklekotanych bitewnie dziobów włóczni, czy cuchnącego haggisu szytego w owcze jelita i wyzwisk padających z wielkoryjów rozmalowanych na piktyjską modłę. Przyszliśmy wypić waszą krew, buczą Szkoci. Ich wódz wyszedł przed tłuszczę i podłubał w uchu. Długi, brudny paznokieć. Jagut dał do zrozumienia, że mam się bać: tak płynnemu renderingowi podoła wyjątkowo szybki mózg. Głupcze naiwny! Wysyłam w zbliże wrzosowiska staruszka z małą czarną tak! walizką. Szkoci zarechotali na ten widok, a kiedy już ulżyli przeponom, wódz wykrzyknął:
Beth ydi’r tywydd heddin?
Walijski, nie szkocki. Jagut nie panował nawet nad wszystkimi szczegółami. Konstruował miraże, zapełniał je wymiarami ale życie przekształcało się, wykształcało podle własnej woli. Spostrzegł się, spochmurniał, wojownicy zryknęli, ich oręża zostały buńczucznie otrząśnięte z drzemki.
– Gardłujecie tak w jakimś celu? - zapytał staruszek, położył na ziemi walizeczkę, otwarł ją.
Szkoci wypuścili gradient kamieni, strzał, dzirytów, plwocin, kerningów. Dudziarze zabuczeli dorodnie. Niektóre pociski dotarły do staruszka, nic mu nie zrobiły, chronił go niewidzialny parasol. I tylko tyle, Jagut zaśmiał się, wygładził kanwę, poprawił piksele nieba, wykadrował chmury, przedefiniował histogramy słońca, wytrappingował źdźbła trawy i poczuł się wielki, Sikunder Dulkhan, Cezarion i Neuronion w jednej formalinie. Wydał Szkotom rozkaz. Watahy nie zawahatały się. Do starca miały kilkaset metrów, do ataku.
– Drżyj.
« 1 6 7 8 9 10 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Morbus Sacer, cz. 5
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 3
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 2
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 1
— Krzysztof Bartnicki

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.