Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Krzysztof Bartnicki
‹Morbus Sacer›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorKrzysztof Bartnicki
TytułMorbus Sacer
OpisKrzysztof Bartnicki, rocznik ’71. Humanoid, anglista. Aerobiont, czekoladożerca, whiskyfil. Pracuje w Katowicach, ale sterem (marzeń) orientuje się na Wrocław. Rodzinnie zdyscyplinowany: jednokroć żonaty, dwakroć dzieciaty, po trzykroć szczęśliwy. Z utęsknieniem czeka krzyżówki Joyce’a z Dukajem. Póki co, sam goni własny ogon w zwodliwych kazamatach Logorei.
GatunekSF

Morbus Sacer, cz. 4

« 1 7 8 9 10 11 12 »

Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 4

Okopałem spore pole wokół staruszka, zamaskowałem gradientem, został na wyspie odciętej fosą płynnego żelaza. Szkoci z pierwszych szeregów zawyli, chcieli wyhamować tumult, tyły dopchnęły ich, wpadli w rów, topiąc się żywcem, parując, paląc w jedno z wrzaskami. Wreszcie hordy wstrzymały pęd, kłębiąc się przed pułapką i po kilku zbiorowych owrzaskach cofnęły się, by budować most. Jagut wysadził kilkanaście cisów ex machina, pochyliłem starca nad otwartą walizką. Cisy padły pod toporami, most znalazł się na barkach najmocniejszych, posunęli się ku wyspie z wyciem. Ustaliłem starca nad zestawem lśniących pokręteł. Jagut zaniepokoił się, wojska straciły mu jedno tempo, gdy wyczarował orła. Rozchełstałem wzwyż pazury, zaciągnąłem kotary najbliższych obłoków, i oto poczerniały, i oto zacieniły okolicę, orzeł musiał zniżyć lot, by cokolwiek wyszpiegować, a patrz sobie, patrz, wytrzymam. Głowa raptownie rozpruła się punktowym bólem, przez który zdołałem zauważyć, że most zmienia się w lancet implantu, po którym lilipucie figurki Szkocików gnają ku mojemu obrońcy. Dopadli go i dalej bić parasol ochronny. Jucha ham jucha. Bardzo boli. Dobrze, im mocniej boli, tym wyraźniej usłyszysz Zabójcę. Oto sławiony M-link, złowróżbny znak przewagi. Jagut rozdzielił półkule, jedną kreował świat, drugą odpierał moje zwizje. Kraczesz? Odzyskałem oddech, zmieniłem starca z walizką w drżącą perełkę fotonu. Parasol runął, Szkoci z połamanymi kończynami, powyginani radioaktywami, izotopasywami, rzężący, chciwi mordu, przewalili się kulą wrzeszczących cielsk w stronę fotonu. Teleportacja, zdążyłem. Foton przerodził się w starca nad walizką po drugiej strony wyspy, a nim Szkoci spostrzegli gdzie podział się wróg, wróg zrobił swoje. Przycisk na dnie walizki, i świst i zatrzęsienie powietrza, spoza linii horyzontu wykaraskały się dwa smukłe, starannie przemyślane Cajale, dwa powabne, dopancerzone narwale z ładunkiem atomowym skręconym w ciosy. Pierwszy Cajal rozrzucił orła w nicość, drugi nadlatywał mój śliczny AGM, inteligentny pocisk, w głowicy cyfrowa mapa mózgu Jaguta, z możliwością korekcji lotu, ICQ, ICQ calling quaker, teraz cię znajdę. Pośród Szkotów harmider, część bowiem pognała ku starcowi, część z niepokojem przystanęła na mostku obserwując dziw nie z ich epoki (zginęli pierwsi), część została na wyspie wystawiając balisty albo opłakując orła. I Jagut zorientował się za późno i geny szybkiego reagowania IEG4) zawiodły go, zaczął zwijać pliki, pierwiastkować trójwymiar, fałdować okolicę, ale Cajal szybszy. Mentorpeda z dokładnością do pięciu mikronów uwaliła w M-link. Wrzask! Wrzask! Wrzask! Haron wrzasnął oczami, półkule mu się rozdzieliły, nie wiedziała lewa co czyni prawa, zgiełk, zmieszanie myśli, języków. Teraz zostawię cię na pastwę własnych myśli ham sam siebie rozdłubiesz na pierwociny! Szkoci z wyspy zaczęli puszczać z balist płonące monitory, było w tym wiele z Boscha, a ci z drugiej strony odpowiadali strugami trującej mory, i niszczyli się wzajem, nie widząc a tylko spodziewając się wroga, zaś ci, którzy ginęli - wymieniali się na dymiące kominy krematoriów, ci, którzy się wymienili: dymili, ci, którzy dymili: znikali w rozdymce. Przypatrywałem się, olbrzym niemy, jak symulacja mózgu Harona Jaguta zamienia się w néant i wczułem się wyśmienicie, Sartre wielkim poetą był.
– Nie, to ty drżyj, naiwny szaleńcze. A może to wcale nie symulacja? - pytam sam siebie, autofag.
Lecz co to, śmiech zza kurtyny, rozpadła się, już widzę, to Metelski wyjawił się na środku wizjera. Gratuluje.
(To mi się śniło, dialogi śniły się mnie. Nieprawda, nie dano ci łaski snu.)
Mózg Harona skrapla się, ulewa żałosną kałużą w zanikające, pobielałe po stracie barw wrzosowisko, kończy się kleksem prowokującym sprzątaczkę do sięgnięcia po szmatę a innych, może, do szybkiego testu Rorschacha.
– Gratuluję! Nieliche widowisko! - Cyberprzestrzennie! - Ten cały Cyber to element żydowski. - Wiecie kto stoi za…
(To mi się śniło, dialogi śniły się mnie. Nieprawda, nie dano ci łaski snu. Ból głowy, bóóóóóóóóóóóóóóól.)
A twarze zwiastowały się tak szybko, że ledwie nadążałem z odwitaniami. Zjawił się personalny, byli kierownicy tejpów, asystenci, sekretarki i zamówione mózgajki z szampanem w dłoniach w rękawiczkach rodem (choć mezaliansem) z Gildy, wszyscy tłumnie czekali w sąsiedniej witrynie i dla rozpustnej rozrywki obserwowali moje zamęczyny z Jagutem, wlepiali kaprawe kamery w gladiatorów, jednego zerwanego z pragnienia mordu a drugiego wreszcie pozbawionego strachu. Björn (od dzisiaj każę nazywać się Björn) zachwiał się. Za mało wypiłem ham może za dużo ham cokolwiek w tym było w czym już mi nie zaszkodzi nie pomoże bo historia toczy się coraz prędzej muszę obstawiać zwycięzców w pojedynkach Hydr ale to mnie nie przeraża (dziwny wyraz: „dziwny”) wyobrażam sobie.
– Gdzie Hyragt? - Nie wiadomo, gdzieś zniknął. - Przecież to nie było serio. - Było. - Napij się. - Nie wróci? - Nie, nie. - Napije się pan? - A co to? - Syrop klonowy. - Czyli co? - Sto miligramów klonazepamu na spirycie. Daje kopa a potem drugiego a potem trzeciego a później długi sen z tęczowymi widoczkami na inne galaktyki. - Wierzysz w Boga? - Czy już nas sobie przedstawiono? - Chacha. - Owszem, w trojakiego. - Chacha. - Nie, dziękuję.
– Dowiedziałem się o pańskiej rodzinie. Ładniutka ta siostra. - Zbieram na wstrzyki. Ktoś z nas zbiera To znaczy, ktoś ze mnie. Nie pamiętam? - Po co ma leżeć bez sensu? - No wiesz, autyzm nie deformuje wszystkich organów. - Skurwielu! - Chacha. Nie irytuj się. - To był dowcip. - Rozumiesz, próbować zawsze warto. - Spierdalaj, wieprzu! - Chacha.
– Cześć, mam zespół Borjesona, a ty? - A ja nie. - Björn, każdy na poziomie coś ma. - Dlaczego? - A dlaczego jest haute couture? Tego też nikt nie nosi. - We supply demand. My dostarczamy popyt. - Prawo Saya. I Keynesa. Paradoks Giffena, im więcej nie mam, tym więcej kupię, no wiesz. - Najnowszy neon marketingu. Adresatem jest człowiek bogaty. - Cześć, jestem cyklofreniczką a ty? - Ja nie. - Zobaczymy się później. Paradoks Vebblena, im więcej kosztuje, tym więcej kupię, no wiesz. - Pozwól, przedstawię ci… - I ten bogaty człowiek kupił już wszystko, co mógł ale co robi z resztą forsy? - Nie wiem, co? - Funduje sobie chorobę. Najchętniej trapioną drogimi lekami. Wymagającą częstych operacji. - Lecz co z tego ma? - Mam dziecko z zespołem Westa a ty? - A ja nie mam dziecka. - …No jak to co? - Prestiż. Chory ergo bogaty. - To głupie. - Nie zarzekaj się, Björn. - A, witam, witam! - Nie myśl hop, dopóki nie zgłupiejesz.
– Bóg powiedział mi, że chce pan ubiegać się o mały kredyt. - A co jeżeli? - Szum, biały szum. - Kino współczesne to. - On chyba nie rozumie co się do niego. - Tak, zgadza się. - Wiesz gdzie mnie szukać. - Na razie! - Szum, czarny szum. - Szukam prawdziwego. - Szum. - Mężczyzny. - Oczywiście. - Procent z sensem. - Tak, już się pożegnałem. - Ból! - Ból.
– Mam na imię Amanta. - Milutki jesteś. - Chcesz się zabawić? - Ile? - Korporia już mi zapłaciła. - To chodź. Dość tego zgiełku. - Zabiłem człowieka, wiesz? - Milutki… - Zabiłem człowieka. - Milutki jesteś. - Chacha.
• • •
Miałem jakiś dziwaczny, nierealny sen. Nie sądzę, abym śnił kiedyś cokolwiek podobnego. Śniłem wyrzuty sumienia. Co jeszcze dziwiło, inne Części śniły coś innego a może to Im a może Mnie się wydawało. Ham. W porządku, zgadzam się na szybki seks, nowe neurony. Po co oczekiwać wolnych i niesubordynowanych regeneracji. (Amanta? Zgoda.) Zamiast nich kabelki, podwiązane światłonasieniowody, pokrętła. Złożyłem konsolę na kolanach a mózgajka uwiła się gdzieś wężem w kroczu, ukryci w pierwszej lepszej seks domenie. Przerzucam raport antywirusa.
– Nie mam syfa - boczy się mózgajka. - Mam za to ładną LTP5).
« 1 7 8 9 10 11 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Morbus Sacer, cz. 5
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 3
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 2
— Krzysztof Bartnicki

Morbus Sacer, cz. 1
— Krzysztof Bartnicki

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.