Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka ‘Achika’ Szady
‹Próby i błędy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka ‘Achika’ Szady
TytułPróby i błędy
OpisCzytelnicy Esensji zdążyli już poznać liczne opowiadania Achiki osadzone w świecie Gwiezdnych Wojen. W bieżącym i dwóch kolejnych numerach magazynu prezentujemy mikropowieść Autorki – kolejne wariacje na temat Nessie i jej mistrza, Qui-Gon Jilla.
„Próby i błędy” to początek cyklu opowiadań osadzonych w alternatywnej wersji świata „Gwiezdnych wojen”. Akcja rozgrywa się w czasach Starej Republiki, tuż przed wydarzeniami z Epizodu I, które oczywiście w tej wersji również musiałyby wyglądać inaczej.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Próby i błędy – część 1

« 1 2 3 4 5 6 »

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiezdne wojny: Próby i błędy – część 1

Adi Gallia współczującym gestem dotknęła jej ramienia.
– Nie martw się, padawanko. Qui-Gon pomyślnie kończył ryzykowne misje jeszcze zanim ty się urodziłaś – łagodnie uniosła podbródek dziewczynki i z uśmiechem popatrzyła jej w twarz. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
Nessie zmusiła się, by odpowiedzieć jej uśmiechem, chociaż wcale nie czuła się pocieszona.
– Niech Moc będzie z tobą – kobieta serdecznie poklepała ją po ramieniu. – No, biegnij. Czy mi się zdaje, czy powinnaś być teraz na przedpołudniowym treningu? – uniosła szelmowsko brew i roześmiała się na widok spłoszonej miny dziewczynki. – Nie martw się. Powiedz Lin Tekku, że rozmawiałaś ze mną, to cię usprawiedliwi. Wie, jaka potrafię być gadatliwa.
Nessie roześmiała się również, trochę zakłopotana.
– No! I tak trzymaj! – najmłodsza członkini Rady odwróciła się zamaszyście i pomaszerowała w głąb korytarza.
Dzień upłynął bez żadnych zmian. Nessie ciągle miała wrażenie, że słyszy wołanie swojego mistrza. Rozpraszało ją to do tego stopnia, że na cotygodniowym kursie pierwszej pomocy przez pomyłkę pomogła wstać domniemanemu rannemu z urazem kręgosłupa i zarobiła srogą burę od prowadzącego zajęcia uzdrowiciela. Na treningach szło jej tak sobie. Przyjaciele chyba coś zauważyli, bo Kridd i Ne’dra rzucali jej spod oka niespokojne spojrzenia, nikt jednak o nic nie zapytał.
Wieczorem czuła niemal wstręt na myśl o powrocie do pustej kwatery. Zamiast tego wyszła na dach, najwyżej, jak się dało, w znajomą plątaninę wywietrzników, wieżyczek i przęseł. Znajomą, bo Qui-Gon miał w zwyczaju zabierać ją tam na ćwiczebne marszobiegi, nierzadko nawet w środku nocy. Przysiadła na metalowym zadaszeniu jednego z kanałów wentylacyjnych i usiłowała zebrać myśli.
Nad Świątynią zapadał zmierzch. Wiał przyjemny, ciepły wietrzyk, niebo było ciemnofioletowe, tylko nad zachodnim horyzontem jaśniała jeszcze zielonkawo-błękitna zorza. Sunące w równych rzędach oświetlone promy i śmigacze wyglądały jak sznury klejnotów.
Nessie podciągnęła jedno kolano pod brodę i zastygła w bezruchu – drobna, ciemna sylwetka odcinająca się ostro na tle nieba.
Dobra, spróbuj pomyśleć logicznie, to nie boli. Wszyscy na pewno mają rację, że Qui-Gon sobie poradzi. Niepotrzebnie się o niego zamartwiam. Tylko dlaczego ciągle mi się zdaje, że mnie woła?
Złudzenie. Wszyscy wiedzą, że o mentalny kontakt najłatwiej jest w transie medytacyjnym, a wtedy jakoś nic nie czuję. Nawet wtedy, kiedy sama staram się z nim skontaktować.
Wszyscy wiedzą też, że Moc to nie łącze hiperprzestrzenne i nie poddaje się prostym regułom. Owszem, w medytacji o kontakt najłatwiej. Ale to jeszcze niczego nie dowodzi.
Masz te sny od ośmiu… nie, od dziewięciu dni. Jeśli mistrzowi nawet groziło jakieś niebezpieczeństwo, to już dawno sobie z nim poradził… albo zginął.
Przestań!!!
Nie będę o tym myśleć. Ale przecież te sny i przeczucia nie muszą oznaczać, że coś mu grozi teraz. Może to wizja przyszłości. To by tłumaczyło, dlaczego jest taka uporczywa.
No i co, że przyszłości, zanim dolecę na Yeris, to już dawno może być po wszys…
Drgnęła gwałtownie, oblana falą gorąca od stóp do głów, rozejrzała się nerwowo, jakby ktoś mógł podsłuchać jej myśli, potem sklęła się w duchu za tak idiotyczne zachowania. Niemniej właśnie sprecyzowała w myślach coś, co krążyło jej po peryferiach świadomości co najmniej od dwóch dni, a do czego nie chciała się przyznać nawet sama przed sobą.
Lecieć w ślad za Qui-Gonem? Idiotka, w czym niby chcesz mu pomóc, z czym sam nie byłby w stanie sobie poradzić? Prędzej sama się wpakujesz w jakieś kłopoty.
Musiała przyznać swojemu wewnętrznemu głosowi rację. Oczywiście, jeśli Qui-Gon był w niebezpieczeństwie, to uratować go mógłby tylko inny dorosły Jedi – a najlepiej kilku – a nie czternastoletnia padawanka. Dziś jednak stało się dla niej jasne, że takiej pomocy nie uzyska. A myśl o tym, że jej mistrz jest gdzieś daleko, sam, może uwięziony, ranny lub umierający, była nie do zniesienia.
Padawan powinien zawsze być przy swoim mistrzu.
Ciekawe, jak niby chcesz go znaleźć na obcej planecie?
Jak już będę w zasięgu, mogę go wezwać przez komunikator. Albo nie, nie wezwać, tylko znaleźć przez namierzanie.
Nessie zaczęła dygotać jak w ataku dreszczy. Przycisnęła knykcie palców do zaciśniętych zębów, zamknęła oczy. Co ona najlepszego robi? Przecież właśnie zastanawia się nad ucieczką ze Świątyni. Za takie nieposłuszeństwo mogą ją wyrzucić z Zakonu!
Zrobiło jej się niedobrze na samą myśl. Wprawdzie nigdy nie słyszała o tym, żeby kogokolwiek wyrzucono z Zakonu, ale też nigdy w życiu nie słyszała o tak jaskrawym naruszeniu dyscypliny. Zerwała się z daszku wywietrznika i zaczęła nerwowo chodzić w jedną i w drugą stronę, niezdolna już dłużej usiedzieć na miejscu.
Głupia, nikt cię znikąd nie wyrzuci. Najwyżej… najwyżej dostaniesz jakąś karę. Nie wiedziała, co konkretnie mogliby jej zrobić, bo kary nie były szczególnie rozpowszechnione w życiu Jedi.
Podeszła do krawędzi dachu i spojrzała na nocną panoramę Coruscantu. Morze kolorowych świateł, małych i dużych, ruchomych i nieruchomych. Lubiła ten widok. Popatrzyła w dół, na przepaść pod swoimi stopami. Qui-Gon długo musiał ją przyzwyczajać do przebywania bez lęku na takich wysokościach…
Mogą mnie odebrać mistrzowi.
Podmuch wiatru wydał jej się nagle lodowato zimny. Odeszła od krawędzi na uginających się nogach i z powrotem usiadła na daszku, obejmując rękami ramiona. W żołądku czuła straszny, ołowiany ciężar.
Tak. To mogliby zrobić. Wprawdzie o przypadku odebrania ucznia mistrzowi Nessie też nigdy nie słyszała, bez trudu jednak mogła sobie wyobrazić Plo Koona i Mundiego wydających odpowiedni wyrok. „Buntownicza osobowość mistrza Jinna wywiera niekorzystny wpływ na jego wychowankę, rozsądnym więc będzie, aby jej dalszą edukację poprowadził ktoś inny…”
Przestań!!! Z całej siły uderzyła pięścią w pokrywę wywietrznika, aż gruby metal dźwięknął głucho. Nessie skrzywiła się z bólu i rozmasowała dłoń To nieprawda. Mistrzom nie odbiera się padawanów, wszyscy o tym wiedzą. …no, nie jest to nigdzie zapisane, ale i tak wszyscy wiedzą. To jest po prostu podstawa.
A gdyby jednak…? Jak przeżyłaby taką hańbę? A Qui-Gon?… To chyba nawet gorsze od wydalenia z Zakonu.
Jeśli Qui-Gon zginie, to i tak nie będziesz miała mistrza…
Przestań!!! Zgięła się wpół i z jękiem złapała za głowę, jakby chciała uciszyć ten przeklęty wewnętrzny głos. Miała wrażenie, że za chwilę oszaleje z tej rozterki i nerwów.
Zsunęła się z wywietrznika i usiadła obok, opierając o niego skroń. Siedziała tak długo bez ruchu i bez myśli, czując wewnętrzną pustkę. Wstała, kiedy zmarzła i ścierpły jej nogi. Przeciągnęła się, automatycznie zrobiła kilka przysiadów.
Chyba już późno. Czas iść spać. Nic mądrego już nie wymyślę.
W ramach wieczornej gimnastyki pobiegała trochę po dachach, skacząc przez wywietrzniki i przebiegając po wąskich przęsłach konstrukcyjnych. Nie sprawiło jej to jednak takiej przyjemności, jak zazwyczaj.
Wróciła do kwatery, wzięła prysznic. Przed pójściem do łóżka zajrzała jeszcze do holonetowej informacji – ot, tak sobie.
Najbliższy tranzytowy statek pasażerski do sektora Yeris odlatywał dokładnie za trzydzieści dwie minuty.
To było jak przeznaczenie.
• • •
Później nie mogła sobie przypomnieć, w jaki sposób znalazła się na statku. Pamięć zachowała strzępy oderwanych obrazów: przylot do portu automatyczną taksówką, gwarny tłum przelewający się powoli przez bramki odprawy celnej – ale żadnych szczegółów. Jakimś cudem musiała zebrać resztki przytomności umysłu i włożyć na siebie poncho, żeby nie rzucało się aż tak bardzo w oczy, kim jest. Na wszelki wypadek. Wprawdzie płowe i brązowe tuniki, jakie nosili Jedi, były zbliżone do przeciętnego stroju niezamożnych ludzi w praktycznie całej galaktyce, ale już miecz świetlny u pasa identyfikowałby ją jednoznacznie. A schowanie go do plecaka nawet nie przyszło jej do głowy – jedną z pierwszych rzeczy, jakie wpaja się padawanom, jest to, że broń zawsze należy mieć pod ręką.
Nie pamiętała, jak się spakowała, jak wezwała taksówkę, ani w jaki sposób kupiła bilet. Wszystko dookoła przesuwało się jak we śnie, nierealne, jak za szklaną szybą albo pod wodą.
Kiedy znalazła się w swojej ciasnej, jednoosobowej kabinie trzeciej klasy, z wolna zaczęła dochodzić do siebie. Usiadła na koi, wypuściła z dłoni kurczowo ściskany pasek od plecaka.
Zrobiłam to. Naprawdę to zrobiłam.
Nie wiedziała, czy ma się cieszyć, czy być zła na samą siebie. Nic już nie wiedziała. Opadła na wznak na łóżko i zagapiła się w sufit, nawet nie próbując uporządkować tego koszmarnego chaosu w głowie. Po pewnym czasie poruszyła się, tylko po to, żeby zdjąć buty i odpiąć pas z mieczem. Nie chciało jej się rozbierać ani gasić światła.
« 1 2 3 4 5 6 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Baśń o trzech siostrach
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Żołnierzyki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Prima Aprilis: Odyseja ko(s)miczna
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiazdka Semiramis
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Kraina podwórek
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.