WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Organizator | Warsztaty Kultury |
Cykl | Jarmark Jagielloński |
Miejsce | Lublin |
Od | 14 sierpnia 2015 |
Do | 16 sierpnia 2015 |
WWW | Polska strona |
Węgierscy artyści przed trybunałemJarmark Jagielloński odbył się po raz dziewiąty. Fala upałów nie przeszkodziła lublinianom (i przyjezdnym) w udziale w atrakcjach jednej z większych lubelskich imprez. Niech Kura będzie z wami!
Agnieszka ‘Achika’ SzadyWęgierscy artyści przed trybunałemJarmark Jagielloński odbył się po raz dziewiąty. Fala upałów nie przeszkodziła lublinianom (i przyjezdnym) w udziale w atrakcjach jednej z większych lubelskich imprez. Niech Kura będzie z wami! ‹Jarmark Jagielloński 2015›
Od paru lat Jarmarki mają jakiś temat przewodni; w poprzednich latach były to między innymi wycinanki, tym razem – rękodzieło zdobnicze i obrzędowe. Hasło imprezy brzmiało „Spotkajmy się pod pająkiem”. Pająki ze słomy i bibułek można się zresztą było nauczyć wytwarzać. Oprócz tego uczono robienia plecionek z siana, słomy i liści kukurydzy, malowania na szkle, fotografii na szkle, śpiewu tradycyjnego i mnóstwa innych rzeczy. W tym roku było mniej koncertów niż zwykle, na przykład ulubiony przez bywalców Jarmarku węgierski zespół Holloenek Hungarica – mimo obecności – nie został w ogóle ujęty w oficjalnym programie (a co za tym idzie, trzeba było mieć szczęście, żeby trafić na ich występy w różnych punktach starego miasta, głównie przed budynkiem trybunału). Oprócz węgierskich dudziarzy-bębniarzy, klasycznym elementem Jarmarku jest wielka, miedziana kura, często kryjąca w środku foldery z programem, rozdawane przez Oficjalnego Trefnisia, który przemieszcza się na jej grzbiecie. Uliczni grajkowie korzystali z okazji, by zarobić parę groszy; szczególnie spodobał mi się występ młodego mężczyzny pięknie grającego na cymbałach. Z kolei miłośnicy instrumentów dętych mogli w sobotę wysłuchać konkursu hejnalistów miejskich, a także całej orkiestry górniczej. Kramy ustawiono nie tylko na starym mieście, ale także przed ratuszem i dalej, aż do połowy długości deptaka, choć w tych najodleglejszych sprzedawano już paskudne odpustowe badziewie z plastiku. Z rzeczy tradycyjnych jak zwykle w największym wyborze pojawiły się: ceramika, koszyki, sery i wędliny. Niektóre wyroby, na przykład naszyjniki z fragmentów skorupek strusich jaj, można kupić na każdym Jarmarku, chociaż organizatorzy twierdzą, że co roku zapraszają innych wystawców. W tym roku było ich ponad 300 i to niekiedy z tak odległych krajów jak Palestyna. W ramach Jarmarku zawsze organizowane są bezpłatne spacery z lubelskimi przewodnikami, ubranymi w stroje historyczne. Można było dowiedzieć się pikantnych szczegółów z historii niektórych kamienic, a także zajrzeć do skarbca klasztoru Dominikanów. Poza zwiedzaniem starego miasta i Muzeum Wsi Lubelskiej, zorganizowano także trzy „spacery z cadykiem”, po jednym każdego jarmarkowego dnia. Pierwszy nie był zbyt porywający, ale dowiedziałam się paru rzeczy o swoim mieście oraz o ruchu chasydzkim. Przewodniczka przeprowadziła nas po dzielnicy Wieniawa. W XIX wieku było to miasteczko żydowskie z gminą odrębną od lubelskiej; przez pewien czas mieszkał tam cadyk zwany Widzącym z Lublina. Przy okazji usłyszeliśmy, że górka, na której stoi kapliczka w pasie ogrodzenia Ogrodu Saskiego, to kurhan neolityczny, a zarośnięty drzewami i krzakami pagórek niedaleko stacji benzynowej to dawny kirkut (zrównany z ziemią w 1940 roku, razem z całym sztetlem Wieniawa). Spacer sobotni koncentrował się na najbliższej okolicy zamku, gdzie przed wojną znajdowała się dzielnica żydowska z rekordowo wielką synagogą. Obecnie jedynymi śladami przeszłości są tablica pamiątkowa oraz wiecznie paląca się latarnia uliczna. W niedzielę zbiórka była wyznaczona przy drugim, nadal istniejącym kirkucie, jednak ze względu na odległość i upał zrezygnowałam ze spaceru. Wystawa malarstwa Karoliny Matyjaszkiewicz w galerii Gardzienice została niezwykle efektownie zaaranżowana: barwne, inspirowane ludowymi motywami obrazy powieszono w całkowicie ciemnym pomieszczeniu o czarnych ścianach i każdy oświetlono małym reflektorem, przez co wydawały się świecić niczym witraże. Zwiedzający mogli sobie zabrać na pamiątkę bardzo starannie wydany katalog twórczości malarki. Na błoniach zamkowych jak zwykle zorganizowano plac zabaw z motywami ludowymi i tradycyjnymi. Dzieci mogły zagrać na przykład w kapsle, domino albo w rozmaite „przedwojenne” gry zręcznościowe. Występowali szczudlarze, brzuchomówcy i artyści teatralni ze spektaklem o małym Julku Tuwimie, który z powodu dwói z matematyki zapragnął uciec do Ameryki („…ale niestety, z Kaliskiej Łodzi do Ameryki nic nie odchodzi”). Czego tam nie było! Żywe aktorki, elementy lalkowe, strzelanie błyszczącym confetti, rozwijanie planszy z ilustracją… Natomiast dorośli z pewnym rozbawieniem czytali umieszczone na jasnozielonych planszach wyliczanki i wierszyki z czasów swojego dzieciństwa. Aby dać zwiedzającym ulgę w upale, tu i ówdzie postawiono kurtyny wodne, co okazało się znakomitym pomysłem. Moja relacja nie przedstawia nawet jednej dziesiątej atrakcji jarmarkowych, ale zgodnie z zasadą opisywania tylko tego, co się samemu widziało, muszę ograniczyć się do tych paru rzeczy. 4 września 2015 |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady