WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Organizator | Cytadela Syriusza |
Cykl | Falkon |
Miejsce | Lublin |
Od | 6 listopada 2015 |
Do | 8 listopada 2015 |
WWW | Polska strona |
Na początku był chaosTytuł tej relacji mógłby brzmieć „To nie jest prelekcja, której szukacie”, ale zużyłam go przy okazji Polconu 2008. Jak na konwent z tak długim stażem, tegoroczny Falkon wypadł wyjątkowo kiepsko od strony organizacyjnej. Na szczęście wynagrodziło to kilka naprawdę ciekawych prelekcji.
Agnieszka ‘Achika’ SzadyNa początku był chaosTytuł tej relacji mógłby brzmieć „To nie jest prelekcja, której szukacie”, ale zużyłam go przy okazji Polconu 2008. Jak na konwent z tak długim stażem, tegoroczny Falkon wypadł wyjątkowo kiepsko od strony organizacyjnej. Na szczęście wynagrodziło to kilka naprawdę ciekawych prelekcji. ‹Falkon 2015›
W sobotę przed południem wysłuchałam w rzeczonym namiocie ciekawej prelekcji o zdarzeniach lotniczych, prowadzonej przez doświadczoną stewardesę Annę Nahurną. Jak to stewardesa, była energiczna i kontaktowa, co rewelacyjnie wpłynęło na całość tego punktu programu. Najpierw pokazała fragment filmu sensacyjnego i poprosiła słuchaczy o wskazanie idiotyzmów i błędów. Na przykład walka na pięści w ładowni nie jest możliwa, bo tam jest wszystko upakowane do ostatecznych granic – samolot nie wozi powietrza, to nieopłacalne. Za to ku swojemu zdziwieniu dowiedziałam się, że do ładowni można się dostać z wnętrza samolotu. Potem opowiadała o różnych wypadkach, a także szczęśliwych wyjściach z krytycznych sytuacji: na przykład na Hawajach samolot pasażerski wylądował w wersji cabrio, bo przy podchodzeniu zerwało dach, ale jedyną ofiarą była stewardesa, która jeszcze się nie przypięła pasami. Usłyszeliśmy o lądowaniach w rzekach, a ponieważ prelekcja skierowana była do graczy, jej autorka co jakiś czas wtrącała odniesienia do sesji. Prelegentka: Od startu do wylądowania w rzece minęły jakieś trzy minuty. Ile można w tym czasie pomistrzować? Jeden ze słuchaczy często się wcinał z interesującymi komentarzami dotyczącymi strony fizyczno-technicznej zdarzeń lotniczych, aż mu zasugerowałam, że przy stole prelegenckim jest jeszcze dużo miejsca. Prelegentka: A ty masz jakieś doświadczenie lotnicze? Chyba najbardziej zapadła mi w pamięć historia o tym, jak załoga samolotu przy tankowaniu podała niewłaściwy system miar i dostała paliwo w kilogramach zamiast w funtach, w związku z czym gdzieś nad Azją przestał działać najpierw jeden silnik, a potem drugi. W pobliżu znajdowało się stare, nieczynne lotnisko, na którym akurat trwał jakiś festyn – no, może nie na pasie, ale tak czy siak nie zdążono wszystkich ewakuować. W dodatku samolot był na wysokości przelotowej, a do wyhamowania paliwo też jest potrzebne. Kapitan wykonał jakiś manewr szybowcowy prowadzący do kontrolowanego spadania i przy lądowaniu nie wysunął do końca przedniego koła, co spowodowało uszkodzenie podwozia i zahamowanie siłą tarcia. Nikomu nic się nie stało. Co ciekawe, nikomu też nie udało się powtórzyć tego manewru na symulatorze. Wtrąciłam się z informacją, że pewnego razu wracając z wakacji zaliczyłam awaryjne lądowanie w Rzeszowie w celu dotankowania, ponieważ był silny wiatr przeciwny i paliwa zabrakło. Na to prelegentka opowiedziała, jak w trakcie lotu z Nowego Jorku mieli wiatr w ogon, a kapitan zamiast przyoszczędzić paliwo zmniejszając moc silników, postanowił dolecieć prędzej, więc byli w Warszawie dwie godziny przed czasem. Jakaś pasażerka spytała, co się dzieje, że już lądujemy, stewardesa na to „Mieliśmy silny wiatr w ogon i nas pchało”. Kobieta zmierzyła ją spojrzeniem i prychnęła: „Bardzo śmieszne!” Ktoś ze słuchaczy zażartował, że pasażerowie mogli być oburzeni: zapłacili za dziesięć godzin lotu, a dostali tylko osiem. Historie dramatyczne dotyczyły głównie pożarów (na przykład: samolot wylądował szczęśliwie, ale ludzie nie zdążyli wyjść, zatruli się toksycznym dymem i wszyscy umarli) oraz dekompresji. Zdarzały się przypadki powolnej dekompresji, której nie wychwytywały przyrządy i załoga wraz z pasażerami tracili przytomność. Pewnego razu steward zdążył się zorientować i wyciągnął przenośny aparat tlenowy dla załogi, z trudem dostał się do zamkniętej ze względów bezpieczeństwa kabiny pilotów, ale nie mógł nastawić radia na połączenie z poderwanymi w międzyczasie myśliwcami, żeby mu powiedzieli, jak włączyć automatycznego pilota, który jest w stanie sam wylądować. Jakoś nie wpadł na ocucenie kapitana posiadanym tlenem i się rozbili. Chłopak-co-się-wcinał: Jestem byłym łącznościowcem w wojsku i wiem, że przełączenie radia na odpowiednią częstotliwość nie jest takie proste… Prelekcji Karola „Diaza” Szmyta o ciekawych przypadkach operacji i eksperymentów medycznych wysłuchałam niestety tylko w połowie, ze względu na spaliny z dmuchawy grzewczej. W każdym razie zdążyłam usłyszeć o lekarzu na stacji arktycznej, który sam sobie usunął wyrostek robaczkowy (baza była rosyjska, co zapewne wiele wyjaśnia w kontekście twardzielstwa jej obsady), czy o Indiance z Andów, która sama na sobie przeprowadziła cesarskie cięcie kuchennym nożem. Uszkodziła przy tym jelito, ale oboje z dzieckiem przeżyli, oczywiście po bardzo szybkim przewiezieniu do szpitala. Trepanacje czaszki przez jaskiniowców to coś, o czym pewnie każdy z nas słyszał, natomiast wielką wesołość wzbudziła opowieść o eksperymentatorze, który po skonstruowaniu urządzenia generującego słaby prąd (świeżo po odkryciu przez Franklina prądu jako takiego) zaczął sobie podłączać elektrody do różnych miejsc ciała, żeby zobaczyć co się stanie. Po podłączeniu do oka widział liczne tęcze, natomiast po podłączeniu do penisa doznawał takiej przyjemności, że w gronie naukowców powiedział, iż mógłby się ożenić z baterią. Jak w starym dowcipie o bacy i owieczce: żeby tak jeszcze gotować umiała… Karol opowiada o rybaku, który w wodzie zaplątał się w sieć i odciął sobie nogę, żeby nie utonąć. Zamierzałam pójść na prelekcję literaturoznawczą dra Pawła Frelika o definicji SF, bo na dawniejszych Falkonach ciekawie mówił na tematy okołoliterackie. W informatorze prelekcja była o 10:00, w tabeli o 21:00, finalnie odbyła się o 13:00, o czym dowiedziałam się przypadkowo w rozmowie na korytarzu. Niestety, Frelik tym razem zaczął wyjątkowo hermetycznie, kiedy doszedł do pojęcia „liminalny”, ewakuowałam się z sali. Dołączyłam do rozmawiających w korytarzu przyjaciół, opowiedziałam im, wszyscy wytrzeszczyli oczy, a Agnieszka „Ignite” Hałas, wzbudzając ogólny podziw, spokojnie oznajmiła, że to znaczy „graniczny” (faktycznie – limes…) i że w socjologii oznacza to między innymi czas zawieszenia ról społecznych, na przykład w średniowieczu w karnawale, albo u nas na konwencie. Radośnie zakrzyknęłam: „Jesteśmy liminalni!” Na panelu dyskusyjnym z Ianem McDonaldem i Konradem Walewskim mieli być obecni jeszcze Maja Lidia Kossakowska oraz Jarosław Grzędowicz… później dowiedziałam się od nich, że w ogóle nie zostali poinformowani. Mimo wszystko dyskusja z żywym udziałem publiczności była ciekawa. Zapamiętałam, że w angielszczyźnie od 2007 roku upowszechnia się zaczerpnięte z języków słowiańskich określenie „fantastika” – właśnie tak, jak u nas, czyli na wszystkie odmiany fantastyki jednocześnie. Na pytanie prowadzącego, jak definiujemy fantastykę i jej odmiany, padały interesujące odpowiedzi: na przykład, że SF to opowieść, gdzie rzeczy niemożliwe w naszym świecie dzieją się za pomocą technologii, w fantasy – za pomocą magii, a w historiach alternatywnych – nie wiadomo. Konrad: W Polsce jest nadal duże zapotrzebowanie na fantastykę gatunkową. Zgadzacie się? Niedzielna prelekcja o fanowskich teoriach spiskowych była ciekawa i bardzo wesoła. Prowadzący, Lech Górski, zaczął od Batmana. Lech: Czy ktoś zna jakieś spiskowe teorie o Batmanie? Fanowskie teorie spiskowe na temat Batmana są między innymi takie:
Istnieje żartobliwy komiks, w którym starzejący się Batman chce sobie znaleźć następcę, zabija w ciemnej uliczce rodziców jakiegoś chłopca i mówi do niego: „Kiedyś mi za to podziękujesz!” Ktoś: Alfred opiekuje się Waynem, podczas gdy Wayne jest zajęty opiekowaniem się Gotham. Inne ciekawe teorie dotyczyły:
Ktoś: Sparaliżowanie Mocą całego Senatu nie jest niemożliwe… Potem wysłuchałam prelekcji Agnieszki „Ignite” Hałas o wierzeniach i przesądach góralskich (co ciekawe, w tym samym czasie odbywała się prelekcja „Jak baca aliena wyonacył”, prowadzona przez Krzysztofa Grzywnowicza w pełnym stroju góralskim – spotkałam go rano, wyglądał niezwykle malowniczo). Dowiedzieliśmy się o ciekawych wypadkach przenikania się chrześcijaństwa i zabobonów. Do wielu ściśle pogańskich obrzędów używano kawałka stuły albo sznura od dzwonnicy, które zdobywano od kościelnego drogą wymiany np. na barana, bo nie wolno mu było zapłacić pieniędzmi. Daty świąt katolickich były w obrzędach równie ważne, co przesilenia słoneczne. Baca to zawód wysokiego ryzyka, ponieważ niemal każdy rytuał – na przykład sekretne rzucanie okruszków świątecznego baranka na między – groził mu śmiercią w męczarniach, jeśli został przeprowadzony nieprawidłowo. Kobiety od Zaduszek do św. Marcina szyły dla pasterzy ochronne koszule za pomocą igieł, którymi ukradkiem musiały przekłuć stułę księdza w czasie procesji, ale tak, by tego nie zauważył, bo inaczej groziła im… zgadnijcie, co. Oczywiście mnóstwo przesądów dotyczyło wypasu: rozpalania pierwszego ognia w watrze na wiosnę, obchodzenia się z owcami. Nie wolno było poganiać ich suchą gałęzią, bo zmarnieją, ani łamać chrustu do ognia na kolanie, bo połamią nogi. Jeżeli krowa nie dawała się zacielić, do byka powinna prowadzić ją matka nieślubnego dziecka (jako istota o potwierdzonej płodności). Góralskie zaklinanie liszaja: Ignite: Istotne było powtarzanie pewnych czynności określoną ilość razy, na przykład obchodzenie czegoś, układanie w odpowiednim porządku… Wspólne spotkanie autorskie znanych z łamów Esensji Agnieszki „Ignite” Hałas i Anny „Cranberry” Nieznaj wypadło niezwykle profesjonalnie. Pisarki zadawały sobie nawzajem pytania oraz niezwykle płynnie przejmowały pałeczkę w dyskusji o zagadnieniach związanych ogólnie z pisaniem (również publikowanych w Esensji fanfików starwarsowych), co sprawiało wrażenie, jakby przez tydzień intensywnie ćwiczyły. Achika: W „Kotach” opisałaś Kalifat, a potem powstało Państwo Islamskie. Ja cię bardzo proszę, przystopuj z tym przewidywaniem! Potem Ignite głosiła porady dla początkujących pisarzy w namiocie, który z powodu wiatru łopotał tak straszliwie, że musiała niemal krzyczeć, by ją słyszano. Prelekcja miała tytuł „Wszystkie jego wysiłki poszły w fiask” i była bogato ilustrowana cytatami z nieudanych tekstów – ale także fragmentami, które Ignite uznała za pozytywne przykłady. Z mojej perspektywy Falkon była bardzo udany: uzyskałam idealne proporcje między życiem towarzyskim, a prelekcjami. Obyśmy się wszyscy spotkali na Polconie 2016! 15 grudnia 2015 |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady