Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Piotr Dmochowski

ImięPiotr
NazwiskoDmochowski
WWW

Advocatus diaboli

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 »

Piotr Dmochowski

Advocatus diaboli

Galerie Dmochowski, Musée-Galerie de Beksiński, 1995<br/>Źródło: www.DmochowskiGallery.net
Galerie Dmochowski, Musée-Galerie de Beksiński, 1995
Źródło: www.DmochowskiGallery.net
Jako advocatus diaboli postaram się wynaleźć wszystkie wady, jakie przeciętny francuski człowiek sztuki może w tym malarstwie wynaleźć. Oto dziesięć hipotetycznych cech, drażniących go w malarstwie Beksa: ponure, archaiczne, figuratywne, treściowe, fantastyczne, literackie, barokowe, wydumane, wypocone, wylizane.
[…] Do tego wszystkiego dochodzi pewna niezdolność wszystkich Francuzów do wielkich przeżyć i do wielkich uczuć. Ta powierzchowna, lekka, płytka wrażliwość jest pierwszą sprawą, która się rzuca w oczy przybyszowi.
Rzeczywiście, w życiu publicznym Francuzi są umiarkowani. To wielka zaleta. Za to w sztuce są zimni. Nie cierpią malarstwa przemawiającego podniesionym tonem, robiącego grymasy czy wołającego o pomoc. Nie znoszą dzieł silnych, ekspresywnych, tragicznych.
Malarstwo Beksa jest więc dla sporej części tutejszych ludzi kultury „rozkrzyczane”, „histeryczne”, „przesadzone”, „ekshibicjonistyczne”.

MJ: W swojej książce pisze Pan: „Francuskiego nabywcę odstrasza ponurość”. Jak Pan uważa, dlaczego publiczność na wernisażach reagowała na Beksińskiego entuzjastycznie, a krytycy i urzędnicy nie?
PD: Właśnie nie mam pojęcia. Tego fenomenu nigdy nie zrozumiałem. Bo ja sam bardzo lubię abstrakcję i absolutnie nie pogardzam współczesną sztuką. Czemu więc ja sam mogę lubić zarówno Beksińskiego, jak i Miro czy Mathieu, a establishment nie jest w stanie docenić tego pierwszego. Dlatego nie cierpię tych ludzi i twierdzę, że nie potrafią się zachwycić dziełem sztuki. Natomiast zajmując się sztuką „odwalają” swoja robotę, jak murarz odwala swoją, kładąc cegły.

Jak tu przekonać urzędnika państwowego, który rozporządza państwowymi pieniędzmi, że jego jasne i proste kryteria – które pozwalają mu uciąć wszelką dyskusję i oszczędzić sobie wahań – są tylko złudą? Żeby uczynić dobry wybór i należycie rozdać państwowe pieniądze, nie można uniknąć niepewności, wysiłku umysłu, ryzyka i „niepotrzebnych” polemik? Że do promocji sztuki trzeba pasji, porywów, miłości od pierwszego wejrzenia i nosa? Że zdać się na dwa kryteria i jedną „politykę” jest być może słuszne, gdy się buduje szosę, Ale nie wtedy, gdy się propaguje sztukę?

MJ: W „Zmaganiach” pisze Pan: „W Polsce tylko Beks jest naprawdę profesjonalny i jeśli nawet w wielu sprawach rozczarował mnie, to przynajmniej w pracy jest bez zarzutu”. Czym rozczarował Pana Beksiński jako człowiek?
PD: Jako człowiek był to partner trudny, bo kompletnie nieczuły na to, co dla każdego innego jest potężnym motorem działania. Ponieważ nie przywiązywał żadnej wagi do swej sławy, toteż nic go nie obchodziło, że ja się o nią staram i nigdy nie usłyszałem od niego nawet banalnego „dziękuję” lub uznania za takie czy inne osiągnięcie.
Gdy przywiozłem mu mój pierwszy album o nim (w czasach, gdy w Polsce nikomu się nie śniło mieć podobny) popatrzył nań, popatrzył, po czym zadał tylko jedno pytanie: „Po co te ramki na rysunkach? Czemu nie zrobiłeś tego ze spadu?”.
Jego tak naprawdę interesowało tylko bezpieczeństwo finansowe jego i jego rodziny. A tego z moimi skromnymi możliwościami finansowymi nie mogłem mu zapewnić. Toteż on przeżywał koszmary na myśl, że ja się załamię finansowo, a przez to i on znajdzie się w nędzy. Ja zaś przeżywałem gorycz za to, że nigdy nie powiedział ani jednego ciepłego słowa na moje wysiłki.

Galerie Dmochowski, Musée-Galerie de Beksiński, 1995<br/>Źródło: www.DmochowskiGallery.net
Galerie Dmochowski, Musée-Galerie de Beksiński, 1995
Źródło: www.DmochowskiGallery.net
Zamiast maleć, w miarę jak widzi moje wysiłki, jego wymagania pieniężne rosną. A to, jak mi się przyznał, z następującej przyczyny: gdyśmy się spotkali i negocjowali umowę, był przekonany, że ma do czynienia z bogatym francuskim kolekcjonerem, który nie chce się ujawnić i powierzył swemu adwokatowi mówiącemu po polsku (to znaczy mnie) spisanie umowy we własnym imieniu. Tak to sobie wyobraził. A tym samym sądził, że jego finansowa przyszłość jest raz na zawsze zapewniona, bo „partner jest wypłacalny”.
Po pewnym czasie zorientował się, że jego kontrahentem (tak jak to przedstawiałem od początku) jestem ja sam, z małym doświadczeniem i jeszcze mniejszym budżetem. Wtedy ogarnęła go wściekłość i strach. Wściekłość z tego powodu, że on, zimny kalkulator, trzeźwy realista, naiwnie zbudował szereg zamków z piasku, że ośmieszył się opowiadając o nich swym najbliższym i że z marzeń o „świetlanej przyszłości” będą nici.

MJ: Jakimi cechami charakteru wzbudził Pana sympatię?
PD: Mój stosunek do niego był bardzo złożony i nie wyczerpywał się w słowie „sympatia”. Było tam bezgraniczne uwielbienie za radości, jakich mi dostarczała jego sztuka. Był tam żal za niedocenianie moich wysiłków. Był tam podziw dla jego szerokiego umysłu, ogromnej pamięci, filozoficznego spojrzenia na życie, erudycji i innych cech intelektu. Bo był to prawdziwy intelektualista w tym szlachetnym i wzniosłym znaczeniu. Lecz jeśli ktoś przeczyta moją z nim korespondencję, to zorientuje się, że sympatii tam tak znów wiele nie było.
Po prostu obaj ceniliśmy jeden drugiego. I jeden drugiego fascynował. Ja jego za wyżej wymienione zalety. A on mnie za upór i wytrwałość. Na koniec uznawał maja dość dużą wiedzę o sztuce, jaką nabyłem przez te dwadzieścia dwa lata, które poświęciłem na propagowanie jego (ale nie tylko jego) sztuki.
MJ: Wspominał Pan też o jego dziwactwach związanych z jedzeniem i strachem przed urzędem skarbowym. Czy miał jakieś inne?
PD: To był dziwak, którego dziwactwa były często dokuczliwe dla otoczenia. Nigdy nie dał się zaprosić do Paryża (na mój koszt!), żeby zobaczyć jemu poświęconą galerię, która przecież tyle mnie kosztowała wysiłku i pieniędzy. Nigdy nie dał się zaprosić do restauracji ani na jakiś wernisaż jego obrazów, który ja organizowałem. Nienawidził uściśnięcia dłoni rozmówcy, bo go wszelki kontakt fizyczny, nawet grzecznościowy, brzydził. Był podejrzliwy i zawsze nagrywał po cichu rozmowy, jakie prowadził z ludźmi przez telefon lub w swojej pracowni. Miał stale wrażenie, że ktoś będzie mu robił proces i że te nagrania przydadzą mu się jako dowody. Takich przykrych dziwactw miał wiele.

Galerie Dmochowski, Musée-Galerie de Beksiński, 1995<br/>Źródło: www.DmochowskiGallery.net
Galerie Dmochowski, Musée-Galerie de Beksiński, 1995
Źródło: www.DmochowskiGallery.net
Ten człowiek jest chorobliwie oszczędny. O jakąkolwiek chodziłoby sprawę, nigdy nie zadzwoni.
[…] Beks jest ogromnie ostrożny, zanim zdecyduje się coś komuś pożyczyć.
[…] Jeśli Beks się czegoś naprawdę obawia, to bynajmniej nie cenzury, jak to sobie wyobrażają jego tutejsi naiwni, naszpikowani antykomunistyczną propagandą admiratorzy. Panicznie boi się urzędu podatkowego. Po nocach śnią mu się na ten temat koszmary.
[…] Jego troską nie jest bynajmniej to, że mógłby nie wejść do historii. Natomiast nieustannie się zastanawia, czy aby bank PKO nie obniży procentu, jaki mu płaci za złożony kapitał, i czy na koniec roku otrzyma swoje 10 procent.
[…] Nie, malowanie nie jest dla niego żadną „misją” do wypełnienia. Beks jest tu (i w stu innych dziedzinach!) egoistą. Maluje dla siebie.

MJ: Około 1995 doszło do zerwania kontaktów towarzyskich oraz handlowych. Jakie były tego przyczyny?
PD: Stosunki z Beksińskim były dobre tylko na początku, gdy on myślał, że ja jestem reprezentantem wielkiego kolekcjonera i że rysuje się jeśli nie wielka sława na Zachodzie (bo na tej nigdy Beksińskiemu tak naprawdę nie zależało), to przynajmniej lepsza sytuacja finansowa. Miał wtedy na utrzymaniu syna, który nie chciał pracować, dwie babcie i żonę. Mieszkał on w ciasnym mieszkaniu, w którym mimo utrzymywania wzorowego porządku dusił się pod naporem rzeczy. Małe mieszkanie uniemożliwiało mu malowanie dużych formatów lub rzeźbienie. Wszystko to było okropnie meczące, a tu nagle zawitał jakiś zachodnioeuropejski nadziany forsą kolekcjoner ze swoim adwokatem w przedniej straży.
Gdy moja pierwsza wystawa w Paryżu, mimo sukcesu wśród widzów, nie przyniosła żadnych dochodów, a wręcz zrujnowała mnie finansowo, mina mu zrzedła. Potem starał się dotrzymać umowy, którą zawarliśmy i nadal malować dla mnie i tylko dla mnie. Ale już bez serca. Sam to przyznawał.
Galerie Dmochowski, Musée-Galerie de Beksiński, 1995<br/>Źródło: www.DmochowskiGallery.net
Galerie Dmochowski, Musée-Galerie de Beksiński, 1995
Źródło: www.DmochowskiGallery.net
Reszta już była tylko logicznym ciągiem, który w pewnym momencie, gdy zażądał ode mnie pięciokrotnie wyższych cen za obrazy w stosunku do tych, które ustaliliśmy w umowie (w międzyczasie upadł komunizm i wartość dolarów, w których się z nim rozliczałem, spadła pięciokrotnie), doprowadził do mojej zdecydowanej odmowy. Ponieważ miał on wówczas ogromne kłopoty z chorobą żony, którą bardzo kochał i której życie wisiało na włosku (aż w kilka miesięcy potem ten włosek się urwał), nie miał już ochoty użerać się ze mną o ceny, i napisał, że zrywa układy, płacąc mi pięćdziesiąt obrazów (które zresztą leżały już u mnie, a których jeszcze nie opłaciłem) tak zwanego „odszkodowania”.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Jacek Sikora, TOO MUCH OF YOU, acrylic on canvas, 80×100cm, 2016

W końcu wiem, co chciałbym pokazać
Jacek Sikora

1 XII 2016

Jacek Sikora – malarz, aktor, podróżnik. Twórca sennych krajobrazów, nostalgicznych portretów, monochromatycznych aktów. Jego twórczość sytuuje się na pograniczu figuratywności i abstrakcji, statyczności i dynamiki, subtelności i ekspresji. Esencją jego prac, w których temat podporządkowuje się kompozycji, jest niezmiennie rozedrgana materia oraz gra świetlnych refleksów. O ewolucji warsztatu malarskiego, wpływu podróży na charakter sztuki oraz plany związane z dalszą działalnością artystyczną (...)

więcej »
Fot. za facebook.com

Ukryte znaczenia
Jadwiga Maj

30 IX 2016

O swoim malarstwie artystka rozmawia z Różą Jachyra.

więcej »

Cyniczna chęć uczynienia świata bezpieczniejszym
Andrew Bovell

29 X 2014

„Po jedenastym września utraciliśmy zdolność do rozpoznawania niewinności. Jesteśmy zbyt podejrzliwi” – mówi australijski dramaturg i scenarzysta, Andrew Bovell, autor scenariusza do filmu „Bardzo poszukiwany człowiek” i dramatu „Językami mówić będą”.

więcej »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.