Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Piotr Dmochowski

ImięPiotr
NazwiskoDmochowski
WWW

Advocatus diaboli

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3

Piotr Dmochowski

Advocatus diaboli

Ale po kilku latach niepisania, po śmierci żony i obu babek napisał do mnie długi list, proponując „wypalenie fajki pokoju”. Co oczywiście skwapliwie zaakceptowałem, bo ogromnie mi go było brak, a poza tym nasza kłótnia nie pozwalała mi już nabywać od niego nowo powstałych obrazów. A wiedziałem, że znów są wspaniałe. Bo z chwilą, gdy przebolał śmierć żony i pozbył się ciężaru obu babek, którymi przez lata musiał się zajmować, a które w końcu zmarły, po prostu odetchnął i zaczął znów malować przepiękne obrazy. Toteż w dwa dni po otrzymaniu jego listu z propozycją pogodzenia się byłem już u niego w domu w odwiedziny.
Potem jeszcze przez chyba rok nie odzywaliśmy się, tym razem z mojej inicjatywy, bo obraziłem się na niego za to, że mnie ośmieszał w wywiadach dla prasy. Za co przeprosił i od tego czasu żyliśmy już w najlepszej komitywie. Jeździłem często do Polski, bo mi było za nim tęskno (tak również jak i mojej żonie, która go wręcz uwielbiała) i wizytki u niego z pączkami od Bliklego, które przynosiłem, zaliczałem wówczas do mych najmilszych spotkań towarzyskich. Jednocześnie znów zacząłem kupować od niego obrazy, ale już na jego nowych warunkach. Tak też zakupiłem od niego ostatnie dwa obrazy tuż przed jego śmiercią i gdy przyjechałem do Warszawy, by je odebrać i zapłacić za nie, został zamordowany. Musze teraz dochodzić drogą sadową, by Sanok wydał mi te obrazy i przyjął ustaloną przez Beksińskiego cenę.
MJ: Pańska książka jest bardzo szczera. O Beksińskim pisze Pan bez sentymentów, wytykając mu jego wady i słabości. Nie bał się Pan, w jaki sposób zostanie odebrana przez miłośników jego twórczości?
PD: Ja tę książkę pisałem dla siebie, nie dla czytelników. Miała być wydana po mojej śmierci. Tylko fakt, że poróżniliśmy się z Beksińskim na kilka lat, spowodował, że nie było już przeszkód do opublikowania jej. A co do wrogich reakcji miłośników Beksińskiego, oburzonych za sposób, w jaki go opisałem, to spotkałem ich bardzo mało. Zresztą jestem człowiekiem marginalnym i nie przeszkadza mi to, że żyję na uboczu i że mnie inni nie lubią.
Wracając do stosunku publiczności do sztuki Beksińskiego, to wiedziałem i nadal mam tego dowody na to, że taka książka jak ta, którą ja napisałem, nie zmieni ich stosunku do niej. I tak też się stało.

Wystawa prac Beksińskiego w Łodzi, 1995<br/>Źródło: www.DmochowskiGallery.net
Wystawa prac Beksińskiego w Łodzi, 1995
Źródło: www.DmochowskiGallery.net
Zresztą, czy nie popełniłem błędu, tak go oczerniając? Przecież wielu ludzi automatycznie łączy twórcę z tworem. Niewielu oddziela jedno od drugiego, tak jak ja to robię. Przeciętni amatorzy sztuki, na to, by pokochać obrazy, muszą podziwiać malarza. Iluż bałwanów zachwyca się dziełem van Gogha tylko dlatego, że wzrusza ich legenda, która otoczyła jego cierpienia i jego porażki. Jeśli nieustannie opowiadać będę o wadach mego bożyszcza, jak tu liczyć na stworzenie mitu, bez którego gros miłośników sztuki nie jest w stanie przeżyć żadnej emocji estetycznej na widok pokazanego im obrazu? To tak jakbym rzucał sobie kłody pod nogi. Bo im bardziej będę umniejszać w oczach moich czytelników jego osobę, tym trudniej mi będzie ich przekonać o wielkości jego dzieła.

MJ: W 2005 r. wydał Pan korespondencję ze Zdzisławem Beksińskim. Dlaczego artysta zgodził się na to dopiero po śmierci?
PD: Beksiński był dyskretny i wstydliwy. Za żadne skarby nie chciał, by jego sprawy rodzinne i osobiste stały się przedmiotem jakiejkolwiek debaty publicznej. Ponieważ w listach do mnie i w ogóle w stosunku do przyjaciół był człowiekiem szczerym, nieunikającym najbardziej nawet wstydliwych tematów, toteż nie chciał, by za jego życia jego listy były opublikowane, a on miałby się czerwienić ze wstydu.
MJ: Pierwszy list datowany jest na 25 maja 1983. Czy to był początek całej korespondencji? Na swojej stronie internetowej pisze Pan, że listy zostaną wydane własnym nakładem w dwustu egzemplarzach, z których połowa jest przeznaczona do rozdania w kręgu najbliższego grona znajomych i miłośników Beksińskiego. Czy ta korespondencja już się ukazała?
PD: Tak, to był początek. Korespondencja na razie ukazała się tylko w Internecie. Ponieważ wszystkie wydawnictwa o Beksińskim robiłem ja sam i ja za nie od A do Z płaciłem, tak też będzie i w tym wypadku. Lecz wydanie trzech tomów, a w sumie 2500 stron z kilkuset kolorowymi reprodukcjami, to koszt, przed którym na razie się waham. Lecz jeśli byłby do mojego portfela jakiś duży przypływ gotówki, to oczywiście książkę w formie papierowej wydam. Choć informatyka idzie tak szybko do przodu, że może się okazać, że za rok lub dwa będzie można czytać książki w postaci komputerowej, że będą one lekkie, poręczne i będą pozwalały czytelnikowi dostosować wielkość druku do jego oczu. A wtedy wydanie książki na papierze nie będzie już miało sensu.

Wielce Szanowny Panie
Podczas mej ostatniej bytności w Warszawie pozwoliłem sobie, tuż przed jej opuszczeniem zadzwonić do Pana. Wspomniałem Panu wówczas, iż od lat jestem wielkim admiratorem Jego talentu i że po pierwsze dla mej własnej kolekcji, a po wtóre dla projektowanej przez mą małżonkę małej galerii sztuki polskiej w Paryżu byłbym wielce wdzięczny za umożliwienie mi zobaczenia najnowszych obrazów Pana i zakupienia części z nich.
[list otwierający całą korespondencję]

MJ: Carpentier, właściciel jednej z galerii, powiedział: „Nigdy nie zostanie wielkim malarzem. Za bardzo straszy”. Twórczość Beksińskiego nie podobała się krytykom, galerie i salony często odmawiały przygotowania wystawy jego prac. Czy dziś, kiedy powstaje muzeum Beksińskiego w Częstochowie, odczuwa Pan satysfakcję?
PD: Satysfakcję odczuwam ogromną. Bo to było moje marzenie od samego początku: zrobić Beksińskiemu jego własne, prawdziwe muzeum. Zresztą już dwadzieścia lat temu powracałem do tego projektu obsesyjnie. Gdybym wygrał w Lotto duże pieniądze, zleciłbym Frankowi Gehry’emu (architektowi amerykańskiemu, który zbudował miedzy innymi najpiękniejszy, moim zdaniem, budynek świata, jakim jest muzeum Guggenheima w Bilbao) zaprojektować najbardziej zwariowany, najdziwniejszy i najpiękniejszy, ultra nowoczesny pałac i tam zawiesiłbym wszystkie obrazy, które posiadam.
MJ: Czy po tylu latach walki ze wszystkimi uważa Pan, że było warto?
PD: Absolutnie było warto, bo, jak powiedziałem, jedyną miarą wartości tej sztuki jest uczucie zachwytu i radosnej euforii, jaką przeżywamy, spotykając się z pięknem. A tu sztuka Beksińskiego wywołała i nadal wywołuje we mnie nieustanny zachwyt i nieustanną, radosną euforię. To jest tak jakbym odczuwał miłość do kobiety mego życia. Tylko z tym da się to porównać.
koniec
« 1 2 3
22 lutego 2006
1) Cytaty pochodzą z książki „Zmagania o Beksińskiego” („Notes sur la situation générale. Historique d’un échec”), wydanej w Polsce w 1996 r.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Jacek Sikora, TOO MUCH OF YOU, acrylic on canvas, 80×100cm, 2016

W końcu wiem, co chciałbym pokazać
Jacek Sikora

1 XII 2016

Jacek Sikora – malarz, aktor, podróżnik. Twórca sennych krajobrazów, nostalgicznych portretów, monochromatycznych aktów. Jego twórczość sytuuje się na pograniczu figuratywności i abstrakcji, statyczności i dynamiki, subtelności i ekspresji. Esencją jego prac, w których temat podporządkowuje się kompozycji, jest niezmiennie rozedrgana materia oraz gra świetlnych refleksów. O ewolucji warsztatu malarskiego, wpływu podróży na charakter sztuki oraz plany związane z dalszą działalnością artystyczną (...)

więcej »
Fot. za facebook.com

Ukryte znaczenia
Jadwiga Maj

30 IX 2016

O swoim malarstwie artystka rozmawia z Różą Jachyra.

więcej »

Cyniczna chęć uczynienia świata bezpieczniejszym
Andrew Bovell

29 X 2014

„Po jedenastym września utraciliśmy zdolność do rozpoznawania niewinności. Jesteśmy zbyt podejrzliwi” – mówi australijski dramaturg i scenarzysta, Andrew Bovell, autor scenariusza do filmu „Bardzo poszukiwany człowiek” i dramatu „Językami mówić będą”.

więcej »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.