Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Salamatrix

Esensja.pl
Esensja.pl
Mijały dni i miesiące, a uzależnieni od smaku Salamatrixa wciąż nie mogli się doczekać powrotu dwóch genialnych masarzy, którzy przewrócili do góry nogami zatęchły światek producentów wędlin. Co jakiś czas docierały do nas niesamowite wieści, że w nowej recepturze będzie dwa razy tyle majeranku, że zbudowano specjalne maszynki do mięsa, które maja zostawić konkurencję Salamatrixa daleko w tyle. Upłynęły lata i w końcu po głośnej kampanii reklamowej w sklepach mięsnych i domowych lodówkach, bracia powrócili z Salamatrixem: Rewelacja. Ludzie rzucili się do stolika, przebijali stawki w grze, byle tylko uszczknąć choć kawałka tego cuda. Jednak coś było nie tak. Wszystko niby było po staremu, a nawet pojawiły się nowe nuty w smaku kultowej wędliny, ale jednak czegoś było za dużo, obok kawałów soczystego mięska, trafiała się gładko przemielona z emulgatorem masa wypełniacza.

AL

Salamatrix

Mijały dni i miesiące, a uzależnieni od smaku Salamatrixa wciąż nie mogli się doczekać powrotu dwóch genialnych masarzy, którzy przewrócili do góry nogami zatęchły światek producentów wędlin. Co jakiś czas docierały do nas niesamowite wieści, że w nowej recepturze będzie dwa razy tyle majeranku, że zbudowano specjalne maszynki do mięsa, które maja zostawić konkurencję Salamatrixa daleko w tyle. Upłynęły lata i w końcu po głośnej kampanii reklamowej w sklepach mięsnych i domowych lodówkach, bracia powrócili z Salamatrixem: Rewelacja. Ludzie rzucili się do stolika, przebijali stawki w grze, byle tylko uszczknąć choć kawałka tego cuda. Jednak coś było nie tak. Wszystko niby było po staremu, a nawet pojawiły się nowe nuty w smaku kultowej wędliny, ale jednak czegoś było za dużo, obok kawałów soczystego mięska, trafiała się gładko przemielona z emulgatorem masa wypełniacza.
Pamiętam jak dziś, a upłynęło ponad 4 lata od czasu, gdy wybrałem się jak zwykle na bazar w poszukiwaniu jakiegoś przyzwoitego, celuloidowego ochłapu, który nadałby się na filmową kolację. Pośród licznych budek z "Salcesonem Brunszwickim", "Kaszanką z Ostatnią Krwią" i wszelkiej maści odgrzewanymi podróbkami, usłyszałem konfidencjonalny szept grubego rzeźnika:
- Panie, mam coś specjalnego. Mogę panu dać do powąchania parę wirtualnych plasterków, czyli teasera nowego Salamatrixa. Trochę to nielegalnie ściągnąłem im ze stołu, na którym robią tę kiełbasę, ale zanim ona trafi z masarni do mięsnego, to minie z parę miesięcy. Mowie panu: REWELACJA". Wtedy jeszcze nie wiedziałem, ze podobnie będzie brzmiała nazwa drugiej partii tej magicznej w smaku kiełbasy, której wirtualny kęs pozostawi na zawsze ten charakterystyczny posmak na mym filmowym podniebieniu.
- A po co mi jakaś wirtualna kiełbasa? Nie dość, że jej nie widać, to pewnie domielili tam wszystkie skrawki z pop-kultury i postmoderny. Dałeś się pan zrobić w końskie salami - stwierdziłem z nutka rezygnacji w glosie.
- Ten Salamatrix nie istnieje - krotko uciął rozmowę tajemniczy rzeźnik, po czym zasłonił poły płaszcza skrywającego srebrne plastry różnych wędlin z nielegalnego uboju i niespiesznym krokiem oddalił się po ścianach budki z lateksowymi desusuami.
Ale ci ludzie są naiwni - powiedziałem sobie w duchu. Co nowego można wymyślić w dziedzinie wędlin? No, co? W końcu zobaczyłem Ich. Dwaj niepozorni kolesie w czapeczkach, którzy częstowali niewidzialnymi plasterkami zwycięzcę gry w trzy kubki. Z dużą dozą nieufności nasłuchiwałem entuzjastycznych głosów, dobywających się z ust mlaszczących i oblizujących się zgromadzonych. "To najlepszy cyber-kabanos, jaki jadłem od lat. Warto było zaryzykować tę kasę i wskazać właściwy kubek", "A widzieliście tę kulkę, co to zawisła w powietrzu, gdy odkryto ostatni kubek?", "Człowieku zagraj w Tri-Kubki i dowiedz się, czym jest Neo-receptura w naszej wędlinie" - zachwalał jeden z prowadzących grę.
Coś w tym musiało być, ale pamiętając o tym ile razy zostałem oszukany takimi niewyszukanymi sztuczkami PiaRowcow z mięsnego, z pewną dozą nieśmiałości, powoli zbliżałem się ku stolikowi. Właśnie od niego, z rozanieloną twarzą, odchodził Wybraniec, któremu było dane spróbować Salamatrixa. Facet sprawiał wrażenie nieobecnego. Tym bardziej podszedłem do całej sprawy nieufnie i na wszelki wypadek łyknąłem czerwona tabletkę, która miała zapobiec jakiejś przykrej i nieprzewidzianej reakcji mojego żołądka. Przed prowadzącymi grę, na białym płótnie, siedział biały królik, a obok niego stały trzy zielone kubki (mam was, oszuści, pewnie robicie kiełbasę z tych białych, niewinnych zwierzaczków - pomyślałem z błyskiem w oku). Wpłaciłem przepisowe 20 zeta i dałem znak, że jestem gotowy. Przy pierwszej grze zainwestowana kasa i czas zwróciły się z nawiązką, pod postacią niezapomnianych wrażeń, jakie dostarczył mi wygląd Salamatrixa (ta kiełbasa, co prawda, nie istniała, ale mój umysł sobie ją zmaterializował) i przepyszny smak doskonale dobranych składników. Niby nie było to czymś nowym, ale choćby ten nieziemski efekt spowolnienia mojego języka, który mógł wbrew znanym prawom gastronomii zatrzymać czas i dostarczał wciąż, i wciąż tego cudownego uczucia złaknionym kubkom smakowym. Czy choćby ta świadomość, że istnieje inny, wspaniały świat prawdziwych wędlin, a nie tej białkowej papki ze sklepu pana Świętolaskiego. Powiadam wam, warto było tego spróbować. Prowadzący grę sprawiali wrażenie miłych i pomysłowych ludzi, których warto wspomóc wykładając swoja mamonę na zakup specjalnych okularów, butów, plakatów, tudzież innych gadżetów z logo Salamatrixa. A oni, przed zwinięciem swojego stolika, zapowiedzieli, że wrócą z dwoma nowymi, udoskonalonymi rodzajami swojego genialnego wyrobu. To był wstrząs. Cały bazar i miasto zwariowało, gazety były pełne tekstów, które próbowały zanalizować skład Salamatrixa, ludzie kupowali sprzedawane już w normalnych sklepach kilogramy Salamatrixa, które można było na okrągło kosztować w zaciszu swojej domowej kuchni. Powstawały fan cluby nowej wędliny, a w czasie samych wyborów do naszej Izby Gmin, zwykłą kiełbasę wyborczą pakowano w łudząco przypominające reklamówki ze spadającymi plasterkami Salamatrixa.
Mijały dni i miesiące, a uzależnieni od smaku Salamatrixa wciąż nie mogli się doczekać powrotu dwóch genialnych masarzy, którzy przewrócili do góry nogami zatęchły światek producentów wędlin. Co jakiś czas docierały do nas niesamowite wieści, że w nowej recepturze będzie dwa razy tyle majeranku, że zbudowano specjalne maszynki do mięsa, które maja zostawić konkurencję Salamatrixa daleko w tyle. Upłynęły lata i w końcu po głośnej kampanii reklamowej w sklepach mięsnych i domowych lodówkach, bracia powrócili z Salamatrixem: Rewelacja. Ludzie rzucili się do stolika, przebijali stawki w grze, byle tylko uszczknąć choć kawałka tego cuda. Jednak coś było nie tak. Wszystko niby było po staremu, a nawet pojawiły się nowe nuty w smaku kultowej wędliny, ale jednak czegoś było za dużo, obok kawałów soczystego mięska, trafiała się gładko przemielona z emulgatorem masa wypełniacza. Wygląd był rzeczywiście rewelacyjny, specjaliści od wędzenia i suszenia nie szczędzili wysiłków, a jednak nie było to to, na co czekałem ponad 3 lata. Wracając po degustacji do domu, poczułem się lekko rozczarowany smakiem i smętnie patrzyłem na 2 kilogramy Salamatrixa: Rewelacji w mojej siatce. Pocieszałem się, że pewnie 3 generacja mojej ulubionej kiełbasy znokautuje konkurencję i zaleczy delikatną zgagę, jaką wywołała Rewelacja. "W końcu to są specjaliści. Nie oszukają swoich wiernych odbiorców. Pewnie to była tylko wersja beta, pomost łączący pierwszą, genialną generację z najdoskonalszą kiełbasą trzeciej generacji" - racjonalizowałem sobie, siedząc przed lodówką i patrząc jak Rewelacja pokrywa się delikatnym nalotem. Przecież sam pisałem na grupie o wędlinach, że pierwsza nuta w smaku może być myląca, bo jakby się tak wgryźć głębiej w pętko Salamatrixa, to można odnaleźć przyprawy, których obecność delikatnie zasugerowali nam Bracia Masarze! Nic to, nie warto krytykować Masarzy przed spróbowaniem ich finalnego produktu. I znowu ludzie rzucili się do mięsnych, gdy rzucono wersje Salamatrixa: Rewelacji do spożycia w zaciszu domowych kuchni i znowu czekaliśmy na powrót zbawicieli naszych trzewi.
Na parę tygodni przed prezentacja Salamatrixa 3, dowiedzieliśmy się, ze będzie on dostępny tego samego dnia na całym świecie o tej samej godzinie. Poczułem się dowartościowany, w końcu będę mógł w tym samym czasie, co reszta cywilizowanego świata smakoszy wędlin, spróbować tego cuda. Ludzie pchali się do stolika, bracia kasowali szmal od grających, którzy cały czas starali się odkryć, pod którym kubkiem jest kulka. Nikt nie mógł wskazać tego właściwego. Kulka nie istniała, szmal płynął do kieszeni Masarzy. Coś było nie tak. W końcu bracia wyjęli z torby kiełbasę. W pierwszym momencie poczuliśmy ten wspaniały, dobrze nam znany zapach, tylko dlaczego ta kiełbasa była tak paskudnie rzeczywista? Gdzie się podziała ta cala wirtualność, ta skryta głębia w pozornej nicości? Przed nami leżały jakieś takie zzieleniałe kawałki cuchnącej ostrymi przyprawami sztucznie ubarwionej kiełbasy. Ludzie nie wytrzymali, przewrócili stolik i zaczęli wyrywać sobie pętka, łapczywie wsadzając je sobie do ust. Na twarzach pojawiło się niedowierzanie, gdzieś spod przewróconego stolika doszedł głos: "Rany Julek, przecież to Zwyczajna!", "Granda, nie na taką kiełbasę czekaliśmy!".
Nie słuchając tych, którzy głośno ostrzegali mnie i odradzali konsumpcje Salamatrixa trzeciej generacji, skoczyłem na plecy ludzi i zanurkowałem lotem koszącym ku ziemi. Łamiąc całkowicie zasady świata-zwyczajnych-wędlin-który-jest-tylko-tworem-mojej-wyobraźni, w jakiś niewiarygodny sposób udało mi się chwycić końcówką górnej, lewej ósemki za sznurek jednego z kawałków Salamatrixa i pociągnąć go ku sobie. Chwyciłem w obie dłonie przeraźliwie nędzny kawałek obślizgłej kiełbasy i ze łzami w oczach zacząłem mielić w ustach ten wyrób mięsopodobny. Pośród trocin, resztek gumy do żucia, Kawałków Gulaszu z Żołnierzy Kosmosu, popcornu, wyczułem kulkę, której szukałem bezskutecznie pod trzema kubkami. Krztusząc się padłem na ziemie. Tuz przed utrata przytomności dostrzegłem dziesiątki postaci w nienagannie odprasowanych kitlach, gustownych krawatach i czarnych okularach, które mówiły coś o jadzie kiełbasianym i planie kwarantanny, który nazwano: "Salamatrix -Reanimacja". Powoli zamykałem oczy i mówiłem po cichu: "to tylko sen, jutro pójdziesz znowu do sklepu i kupisz sobie 20 deko pasztetowej...".
koniec
1 listopada 2003

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Zwycięstwo Hollywood
— Eryk Remiezowicz

MATRIX has you...
— Krzysztof Karwowski

Zastrzelić sen
— Łukasz Kustrzyński

Tegoż twórcy

Esensja ogląda: Styczeń 2016 (1)
— Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Jarosław Robak, Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Luty 2013 (DVD i BR)
— Sebastian Chosiński, Jakub Gałka, Jarosław Loretz

Esensja ogląda: Styczeń 2013 (Kino)
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Piotr Dobry, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Alicja Kuciel, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Grudzień 2012 (Kino)
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Jarosław Loretz, Marcin T.P. Łuczyński, Daniel Markiewicz, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Połączeni na wieczność
— Ewa Drab

Prędkość to nie wszystko
— Kamil Witek

Nowości: Grudzień 2003 – Fantastyka na DVD
— Konrad Wągrowski

DVD: Matrix: Reaktywacja
— Konrad Wągrowski

Neo Potter
— Marta Bartnicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.